Secrets of London
[01.09.1972] Beauty is terror - Wersja do druku

+- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Niemagiczny Londyn (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=22)
+--- Wątek: [01.09.1972] Beauty is terror (/showthread.php?tid=5070)



[01.09.1972] Beauty is terror - Anastazja Dolohov-Burke - 20.08.2025

Salon masażu Aetheric Whispers w dzielnicy Bloomsbury

Emily, jej sekretarka (która tak naprawdę nie miała na imię Emily, ale Anastazja do każdej swojej sekretarki mówiła Emily, bo za bardzo przyzwyczaiła się do Emily, która pełniła tę funkcję jako pierwsza, i wytrzymała na stanowisku sekretarki Anastazji najdłużej ze wszystkich jej sekretarek) zapewniała ją, że Aetheric Whispers to renomowany salon urody i piękności. Że zyskuje popularność wśród panien z wyższych sfer, ba, że podobno sama Ministra Magii skorzystała z jego oferty aż dwa razy w ciągu zeszłego miesiąca!

Wierutne bzdury.

Eugenia nigdy by się nie zniżyła do korzystania z usług przybytku z lokalizacją w niemagicznym Londynie. Anastazja też nie... Gdyby tylko przeczytała dokładnie adres, jaki zapisała jej sekretarka na karteczce leżącej tuż obok świstoklika.

Przez chwilę po prostu panikowała, gdy obok niej przechodzili nieświadomi istnienia zakładu mugole. Pisnęła cicho, gdy jeden z nich trącił ją ramieniem: obrzydliwe, pomyślała, oddychając coraz szybciej i szybciej, nie tyle przerażona ich obecnością, co tym, że nie tkwią za kratami jak zwierzęta w magicznej menażerii. Obiecując sobie, że jeszcze dzisiaj każe złożyć Emily wypowiedzenie, postąpiła nieśmiało krok w stronę salonu piękn... Salonu masażu?!

No cóż, na pewno była spięta.


RE: [01.09.1972] Beauty is terror - Dacre Black - 20.08.2025

W salonie rzeczywiście nie było tłumów - zapewne z powodu lokalizacji - jednak to nawet lepiej. Był przecież ekskluzywny, dostępny jedynie dla czarodziei, najlepiej dla tych z wyższych sfer (choć bywali tu i zwykli ludzie - czyli czarodzieje, bo przecież mugole to nie do końca ludzie, tylko gatunek jakby niższy). Dacre wolał nie umieszczać swojego zakładu w czarodziejskich dzielnicach ze względu na tłok, gwar i... ceny. Był bogaty, to prawda, jednak wolał nie wydawać całych worków galeonów, jeśli nie musiał. Poza tym wolał, żeby za oknami nie latały mu dzieciaki na miotełkach i żeby cudze sowy i nietoperze nie przyklejały mu się do szyb.
Zwykle jednak klienci, którzy go odwiedzili, wracali, zadowoleni z obsługi, polecali innym. Jakoś przecierpieli obecność mugoli na ulicy.
Black zauważył, że na zewnątrz stoi piękna dama, wahająca się, czy wejść i ewidentnie spięta obecnością mugoli. Uśmiechnął się i wyszedł na zewnątrz, nieznacznie rozkładając ręce w zapraszającym geście.
- Witam, witam - powiedział pogodnie, ze wszystkich sił starając się sprawiać wrażenie serdeczności i ciepła. Po chwili ją rozpoznał: to przecież była Anastazja Dolohov: wysoka urzędniczka w Departamencie Skarbu! Wysokie progi! - Zapraszam do środka, proszę czuć się swobodnie, ta przestrzeń jest jedynie dla nas, tutaj jest bezpiecznie i spokojnie. Nazywam się Corvus Dacre Black i jestem właścicielem tego skromnego zakładu. Proszę spocząć, zaraz przygotuję dla pani herbatę. A może kawę? Jeśli szanowna pani życzy sobie czegoś na ukojenie nerwów, to nie ma problemu, żebym dodał odpowiednie kropelki do napoju.
Otworzył drzwi i skłonił się nieznacznie, zapraszając do środka i jednocześnie stojąc cały czas w taki sposób, żeby mugole musieli omijać jego i panią Dolohov możliwie szerokim łukiem, bez potrącania Anastazji i bez zbędnego zbliżania się do niej.


@Anastazja Dolohov Burke


RE: [01.09.1972] Beauty is terror - Anastazja Dolohov-Burke - 20.08.2025

Anastazja zmarszczyła delikatnie nos.

Coś jej tu śmierdziało, ale nie wiedziała, co.

Po pierwsze, salon był położony w dzielnicy mugolskiej, co już od początku wydało się kobiecie dziwnym... No ale sam właściciel powiedział, że jest "skromnym", czyż nie? A Anastazja nie była głupia. Westchnęła więc współczująco na te słowa, kładąc dłoń na pierś wznoszącą się w górę i w dół, wielkodusznym zrozumieniem wymalowanym na twarzy maskując wcześniejszy napad paniki. Wiedziała dobrze, że skromność mogła być cnotą tych tylko, którym brakło innych cnót... A więc Corvus był u b o g i m! Jednym z tych skromnych przedsiębiorców, którzy wnioskowali o przyznanie dotacji z ramienia Departamentu Skarbu, aby spotkać się z kolejną odmową – i kolejną – i kolejną, bo nie potrafili nigdy udowodnić płynności finansowej. Odrzucając ich wnioski, nie czuła wyrzutów sumienia, ale też nie kojarzyła, aby o dotację występował kiedykolwiek potomek rodu czystej krwi. Bo, po drugie, właściciel Aetheric Whispers podawał się za potomka wspaniałego i dumnego rodu Black. "Podawał się" było słowem klucz, bo Anastazja niespecjalnie kojarzyła go z widzenia... Jego pochodzeniu przeczył zresztą nie tylko wygląd, ale wyraźny irlandzki akcent, którym przebrzmiewał w jego głosie: śpiewny, falujący, z charakterystycznie zaokrąglonymi samogłoskami i melodyjnie wznoszącą się intonacją. W żaden sposób nie pasował do dystyngowanego akcentu magicznej arystokracji, obecnego na salonach. Czyżby to był jakiś zubożały kuzyn Blacków? Czegóż dopuściło się to niebożątko, żeby musieć robić u mugoli...? Że też rodzina nie wyciągnęła ku niemu pomocnej dłoni, toż to wstyd przecież!
A może, pomyślała nagle Anastazja, mrużąc oczy na widok rozłożonych w geście jowialnego powitania ramion Corvusa, może było też i po trzecie.

Podejrzany zakład w centrum niemagicznego Londynu, podejrzana persona, której kreacja kupy się nie trzymała... Czarne oczy wydawały się świdrować Corvusa Blacka, dopóki ten nie obdarzył pani Dolohov-Burke zapraszającym uśmiechem, błyskając przy tym zaskakująco długimi kłami. Mówi się, że kłamca od razu pozna kłamcę.

Przecież to jakiś przebieraniec, zrozumiała nagle Anastazja, ale wbrew podszeptom zdrowego rozsądku... Nie odeszła.

Nie wyglądała też na specjalnie poruszoną rewelacją, do jakiej doszła w głowie. Więcej, wygładziła wcześniej marszczony pogardliwie nos, odwzajemniła miękko uśmiech Blacka, i dystyngowanym krokiem weszła do wnętrza zakładu, ciągnąc za sobą tren skrojonej na zamówienie, bardzo gustownej, burgundowej szaty. Bez choćby słowa ścierpiała fakt, że nie rozłożono przed nią czerwonego dywanu, ażeby nie musiała stąpać po tych samych chodnikowych płytach, po których stąpali mugole.

Już nie wydawała się przestraszona, bardziej... Zaintrygowana.

Jak gdyby była główną bohaterką kryminału publikowanego w odcinkach w dodatku do "Czarownicy". Oto napotyka zamaskowanego przestępcę, nieświadomego, że kobieta, z którą grał przez ostatnie kilka odcinków w kotka i myszkę, odkryła już jego sekretną tożsamość! Przestępując próg zakładu, już pisała w myślach ciąg dalszy.

Leniwym gestem zgarnęła broszurkę reklamującą dostępne usługi z kontuaru blisko wejścia, udając, że przegląda jej zawartość, choć skupiła spojrzenie na twarzy przystojniaka, który ją obsługiwał.

Herbaty, jeśli łaska, czarnej, ale nie przeparzonej, zamieszać, proszę, dwa razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, dodać pięć łyżeczek cukru, zamieszać znowu, i dolać szczyptę mleka sojowego, dziękuję... Ach, kropelki na ukojenie nerwów? A macie państwo takie biopozyskiwane z gruczołów trzewnych puffków abisyńskich? Polecał mi je zaufany magomedyk, ale przyjmuję tylko takie ze specjalnym atestem. – Anastazja postukała pretensjonalnie palcem w broszurkę trzymaną w przyobleczonych w rękawiczki dłoniach. – Ciekawam oferty pańskiego zakładu, jeżeli łaskaw byłby mi ją pan zaprezentować.


RE: [01.09.1972] Beauty is terror - Dacre Black - 20.08.2025

Wampir nie czytał w myślach (choć czasem żałował, że nie ma takich możliwości - które czasem bywały wampirom przypisywane w opowieściach grozy typu Penny Dreadful), w związku z czym nie wiedział, jak jest postrzegany przez panią Dolohov-Burke, ale trochę się domyślał po jej minach. Kobieta wyraźnie była z absolutnie wyższych sfer i potrzebowała być traktowana jak najwyższa dama. Trzeba było przed nią rozpościerać czerwone dywany i inne cuda, traktować lepiej, niż króla czy królową. Dacre doskonale znał to ze spotkań rodzinnych, gdzie pojawiali się różni arystokraci, którzy wyżej...

Nieważne. Należało w każdym razie panią obsłużyć godnie, tak, jak tego wyraźnie wymagała. To nie oznaczało, że inni byli obsługiwani niegodnie - ale tu trzeba było wyłazić ze skóry, żeby szanowna pani czuła się jak bogini. Dobrze - nie pierwszy raz ktoś taki pojawiał się w salonie Blacka.

- A więc czarna, nie przeparzona herbata mieszana dwa razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara - sparafrazował jej słowa: strategia, której nauczył się przez lata pracy z klientami, zwłaszcza tymi wymagającymi. Po pierwsze oni czuli się wtedy dobrze wysłuchani, a po drugie - wtedy nie była miejsca na pomyłki i niedopowiedzenia - pięć łyżeczek cukru, ponowne mieszanie dwa razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, na koniec delikatne zabielenie mlekiem sojowym. Jak najbardziej, już przynoszę. Jeśli zaś chodzi o krople na ukojenie nerwów, to nie mam tych, o których szanowna pani mówi, ale mogę zaproponować Eliksir Gracji - delikatne krople, łagodzące irytację, którą niewątpliwie pani odczuwa po tak nieprzyjemnym doświadczeniu, jakim z pewnością musiało być przejście z magicznego świata aż tutaj, do niemagicznej części Londynu.

Nie chciał wprost mówić o styczności z mugolami, bo przecież oficjalnie nie należało chyba jeszcze mówić o niechęci do mugoli? W każdym razie Dacre wolał wprost o tym nie mówić w obecności kogokolwiek, nawet jeśli domyślał się, czym mogła być spowodowana mina przybyszki.

- Proszę spocząć - gestem zaprosił panią urzędniczkę na szeroka, wygodną kanapę, stojącą pod ścianą. Mebel był zaczarowany w taki sposób, żeby osoba, która na niej usiądzie, poczuła się, jakby zapadała się w miękką, kojącą chmurkę, oferującą bezpieczeństwo i spokój. Założenie było takie, żeby już na wstępie klienci poczuli, że wszystkie ich problemy zostały na zewnątrz, że tutaj mogą się dogłębnie zrelaksować i choć przez chwilę żyć tu i teraz, bez uciekania do tego, co na nich czeka, co jeszcze muszą zrobić, co zrobili źle, co wydarzyło się w przeszłości i jak to wpłynie na ich przyszłość. To było miejsce wolne od trosk, mające dać wytchnienie zarówno ciału, jak umysłowi.

Po otrzymaniu odpowiedzi, czy Anastazja życzy sobie takie krople, czy wolałaby jednak zrezygnować z nich, skoro nie zostały jej polecone przez zaufanego magomedyka i nie nie mają specjalnego atestu; Dacre zniknął na chwilę na zapleczu, by przygotować tę herbatę. Trwało to krócej, niż przy mugolskich sposobach parzenia, bo wodę można było przecież zagrzać zaklęciem powodującym błyskawiczne wrzenie. Chwilę później więc był już z powrotem przy klientce, by podać jej filiżankę napoju wykonanego dokładnie tak, jak sobie tego życzyła. W robieniu mikstur - choćby herbaty - Dacre był mistrzem (a w każdym razie za mistrza się uważał).

- Oferujemy różne usługi - odpowiedział na wcześniejsze pytanie - od klasycznego masażu dłońmi z użyciem olejku lawendowego ze sproszkowanym kamieniem księżycowym, który rozświetla skórę i przez jakiś czas nadaje jej delikatny srebrny blask, widoczny czasami w odpowiednim świetle, dzięki czemu osoba jest jeszcze bardziej doniosła i elegancka. Taki masaż rozluźnia spięte mięśnie, a aromat olejku dodatkowo relaksuje zszargane nerwy. Mamy też delikatny masaż ciepłem: kamienie cieplne kładzione są na skórze, dzięki czemu ciepło od nich rozchodzi się po całym ciele, rozluźniając je i otulając spokojem. Poza masażem oferujemy też kąpiel w magicznym ziołowym naparze, świetlną aurę relaksacyjną czyli pobyt w magicznej komorze z delikatnymi światłami, zmieniającymi barwę i intensywność w zależności od nastroju: dostosowują się do oddechu i bicia serca osoby znajdującej się w środku. Inną pozycją z ofercie jest kojąca magiczna muzykoterapia melodiami utworzonymi ze śpiewu magicznych ptaków, szumu drzew, morza, deszczu... Tutaj też dźwięki dostosowują się do słuchającego na podstawie jego preferencji. Jestem w stanie również zaoferować pani aromaterapię delikatnymi mgiełkami odpowiednich eliksirów kojących; kadzidełkami lub ziołami.

Zawiesił głos, jakby zamierzał powiedzieć coś jeszcze, ale się zawahał. Stał naprzeciw swojej klientki z usłużnym uśmiechem na twarzy, ze splecionymi dłońmi przyciśniętymi do piersi obleczonej w białą koszulę i elegancką kamizelkę jak od dziewiętnastowiecznego smokingu.

- Jest coś jeszcze, ale to raczej nie jest oferta dla kogoś tak pięknego, jak pani, więc może nie powinienem zawracać szanownej pani głowy czymś tak przyziemnym, jak oferta upiększająca...


@Anastazja Dolohov-Burke


RE: [01.09.1972] Beauty is terror - Anastazja Dolohov-Burke - 25.08.2025

Anastazja zmierzyła Corvusa przeciągłym spojrzeniem, odrobinę za długim, żeby czuł się z nim komfortowo. Wyglądała tak, jak gdyby oceniała sztukę mięsa postawioną przed nią na talerzyku. Jak gdyby zastanawiała się, z której strony może się w nią wgryźć. Podobnie musiała wyglądać oceniając szlif klejnotów, jakimi żywiła się przez wzgląd na rodzinną klątwę Dolohovów. Jeden diament dziennie, oddala śmierć ode mnie, lubiła podśpiewywać sobie Anastazja, pluskając się w wypełnionej bąbelkami wannie, obok której stała patera z brylantami, które kobieta traktowała jak przekąski, diamentów pełne kieszenie, moje rodowe więzienie. Szkoda tylko, że ta właśnie sztuka mięsa była niedostatecznie krwista jak na jej upodobania, podana na deserowym talerzyku do ciasta, a nie na płaskim talerzu przeznaczonym na główne danie.

Nie wyglądała na specjalnie pod wrażeniem powtarzaniem po niej na głos przed chwilą przecież wydanych dyspozycji: cisnęło jej się na usta parę niewybrednych komentarzyków, ale ostatecznie na spytała Blacka, czy bardziej czuje się wampirem, czy papugą. Normalnie jakby słyszała swoją Emily, ona też miała okropny zwyczaj powtarzania po Anastazji, jak gdyby nie dotarło do niej za pierwszym razem.

Ludzie z klas niższych zawsze widać potrzebowali kogoś, kto by im dyktował, jak mają żyć.

W oczach Anastazji, Corvus stawał więc się coraz bardziej podejrzanym: niby Black, ale bez arystokratycznej maniery, niby wysoko urodzony, ale z wsiowym akcentem, niby właściciel luksusowego salonu, ale w dzielnicy mugolskiej... Tak była tym wszystkim sfrustrowana, że nie mogła się wcale a wcale skupić na trzymanej w rękach broszurce, więc wpatrywała się tępo w mężczyznę przedstawiającego jej ofertę pielęgnacyjną salonu, nie analizując za dokładnie wystroju otaczającego ich wnętrza. Dzięki niech będą Matce, bo narzekaniom pewnie nie byłoby końca! Nie spuszczając wzroku z twarzy Corvusa, przyjęła spodeczek z filiżanką herbaty, nie umoczywszy jednak uszminkowanych warg w naparze. Analizowała uważnie wypowiedź mężczyzny, jak gdyby była detektywem... Albo jednym z komorników, którzy ścigali dłużników z ramienia Departamentu Skarbu, czasem konfiskując majątki, a czasem doprowadzając kredytobiorców przed oblicze sprawiedliwości.

A może powinna powiadomić służby?

Nie byłby to pierwszy napotkany przez nią oszust, który podawał się za wampira. Ten szuler, Otto Degenhardt, specjalnie wydłużał sobie kły zaklęciem, szczerząc się do rozchichotanych młódek na arystokratycznych przyjęciach. Tamten przynajmniej miał charyzmę, i obco brzmiące nazwisko, które mogłoby służyć za alias słynnemu hrabiemu Draculi, ale ten tutaj...?
Władca ciemności od siedmiu boleści, z bożej łaski imperator cieni... Wampir? Dobre sobie! Jeżeli on był wampirem, ona była Ministrą Magii... Co jeszcze, może zaproponuje jej zaraz kurację Elżbiety Batory, która zwykła kąpać się we krwi skrzatów domowych, aby pozbyć się zmarszczek?

Upajała się swoją jarmarczną fantazją, zamrugawszy filuternie, gdy zdała sobie sprawę, że Corvus przestał mówić.

Oferta upiększająca? – Anastazja przygryzła mimowolnie wargę, obrzydliwy nawyk, którego nie mogła się oduczyć, mimo wielu seansów hipnotycznych. – Panie Black, pan powinien wiedzieć najlepiej, że piękno nie jest constans, piękno jest zmienne jak kursy akcji na czarodziejskiej giełdzie. Zawsze można być młodszym, szczuplejszym, lepiej ubranym. Zawsze można wyglądać piękniej. – Zacmokała pretensjonalnie Anastazja. Piękno było dla niej inwestycją giełdową, uzależniona była od potrzeby nieustannego pomnażania zysków, jakie mogła z niego czerpać. Ale przecież nie chodziło nigdy o zysk. Piękna nie można było traktować jako trwałego kapitału, ale gdyby przyszło jej ów kapitał stracić... Coś przerażającego mignęło w oczach kobiety, a może tylko tak się Corvusowi wydało. – Czym dokładnie jest owa oferta? – zapytała Anastazja.