![]() |
[09.09.1972] Kwiaty zła | Mona&Skoll&Hati - Wersja do druku +- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl) +-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5) +--- Dział: Aleja horyzontalna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=20) +--- Wątek: [09.09.1972] Kwiaty zła | Mona&Skoll&Hati (/showthread.php?tid=5113) |
[09.09.1972] Kwiaty zła | Mona&Skoll&Hati - Hati Greyback - 11.09.2025 ![]() Umiera się w byle jakim miejscu życia -Zostaw- rzucił głosem nie znoszącym sprzeciwu, przenoszą chłód błękitnych tęczówki w kierunku Mony, gdy ta podążyła wzrokiem za kobietą, która zdawała się wyparować. I nie wiedział już sam czy słowa te kierował do rudej czy własnego brata, który podążyłby lojalnie za towarzyszką. Nie zamierzał narażać bezpieczeństwa Rowle dla przypadkowej osoby, nawet jeśli tą przypadkową osobą była kobieta. Zresztą... spodziewał się jak by to wyglądało. Mona rzuciłaby się kolejny raz bohatersko na ratunek, uruchamiając efekt domina. -To był jej wybór - dodał nonszalancko, podchodząc do rudowłosej. Chwycił ją za ramiona, gwałtownie odwracając w swoją stronę, oglądając dokładnie czy ta aby na pewno jest cała i zdrowa. Prócz kilku zadrapań, siniaków i nieprzyzwoitej wręcz ilości popiołu nie dostrzegł nic co mogłoby budzić niepokój. -Posłuchaj, Rowle... to że nauczyłaś się kopać i drapać - zaczął powoli, a jego niski, chrapliwy głos zdawał się mrozić każde z wypowiedzianych słów - To nie daje Ci prawa głupio ryzykować życia, rozumiesz? Puścił jej ramiona, a jego usta wykrzywiły się w paskudnym grymasie. Obejrzał się na brata, aczkolwiek nie rzekł słowa. Uniósł dłoń, niedbale przesuwając kciukiem po dolnej wardze, chcąc zetrzeć mieszankę pyłu i krwi. -Od tej chwili nikt nie odchodzi na odległość większą niż trzy kroki, jasne? - syknął. Błękitne tęczówki przepełnione chęcią mordu podążyły wpierw za bratem, wyłapując z nim kontakt wzrokowy, zaraz przesuwając się na drobną sylwetkę kobiety - Jasne? - powtórzył głośniej. Może mówił zbyt mocno, może w jego głosie było zbyt dużo agresji - starał się zachować spokój, mimo że milfordowskie wrony niczym pustynne sępy rozszarpywały jego poczucie świadomości. Starał się zachować spokój, mimo że jego rzeczywistość próbowała zafundować mu angielskie wyjście, a On już nie był pewien co było prawdą, a co wspomnieniem. Świadomość, że przez jeden głupi błąd, jedno zbyt szybkie uderzenie serca mógł odwiedzać Rowle na cmentarzu sprawiała, że krew zaczynała wrzeć. A On, nosiłby jej pieprzone żałobne kwiaty - patrząc jak te więdnął w kryształowym wazonie. RE: [09.09.1972] Kwiaty zła | Mona&Skoll&Hati - Mona Rowle - 20.09.2025 [inny avek]https://i.ibb.co/xt2CYN5V/ACDC1-E15-128-D-429-A-AE76-C8-A90-D63256-A.jpg[/inny avek] — Co się stało z „dzień dobry”? Z ,,cześć Mona, jak dobrze cię widzieć po dekadzie rozłąki’’!? — warknęła, a adrenalina nieustannie pulsowała w jej żyłach, nie pozwalając sercu zwolnić tempa. W tym wszystkim, do czego zmusiła się Mona tej nocy, nie było nic bohaterskiego. Każdy jej czyn wydawał się impulsywny, kierowany instynktem, który najczęściej uchronił ją przed krzywdą jedynie przez przypadek. Tak, była cała, ale prawda była taka, że zawdzięczała to interwencji Greybacków. To oni wyciągnęli ją z opresji. Bogowie jedni wiedzieli, jaki los spotkałby ją, gdyby nie oni. — Nie licz na to, że będę stała bezczynnie, kiedy… — słowa, które wydobyły się z jej gardła były wypełnione frustracją i złością. — Widziałeś, co chcieli zrobić tamtej kobiecie?! — lewa, jedyna sprawna ręka zacisnęła się w pięść. Gniew wymieszał się z poczuciem winy i bezsilności, kiedy dorosły już Hati, a nie nastoletni chłopak, złapał ją za ramiona. — Nie… nie chcę — wymamrotała. — Ale nie mogę też stać bezczynnie. Tak nie można… — kobieta skierowała spojrzenie na drugiego mężczyznę. — Jesteście cali? — spytała. |