Secrets of London
[Jesień 08.10 Morpheus & Anthony] Page of Cups - Wersja do druku

+- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Aleja horyzontalna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=20)
+--- Wątek: [Jesień 08.10 Morpheus & Anthony] Page of Cups (/showthread.php?tid=5128)



[Jesień 08.10 Morpheus & Anthony] Page of Cups - Anthony Shafiq - 15.09.2025

—08/10/1972—
Anglia, Londyn
Morpheus Longbottom & Anthony Shafiq
[Obrazek: pXWcBEt.png]

From painted card he steps with grace,
A gentle smile upon his face.
A cup in hand, his heart set free,
He offers dreams to you and me.

He hums a tune, the colors flow,
A canvas blooms where feelings go.
With childlike wonder, pure delight,
He turns the dark to glowing light.

He whispers truths the stars impart,
Soft secrets stirring in the heart.
A sudden chance, a door swung wide,
New love or path waits just outside.

He dances, playful, full of cheer,
Reminding joy is always near.



Powroty nie były łatwe.

Zwłaszcza kiedy wracało się z Hiszpanii.

Zwłaszcza teraz.

Somnia potrzebuję się z Tobą spotkać. Dzisiaj u Ciebie? Godzina obojętna, tak długo jak będziesz mieć serce otwarte na mnie.

A

Być może brzmiało to zbyt dramatycznie, ale Niewymowny, Pan Czasu, który zbyt swobodnie przemieszczał się nie tylko w przestrzeni, wymagał czasem jasnych komunikatów. Bo widywali się, mijali, działali razem, rotowali wokół siebie tak jak zawsze, bez konieczności codziennego sprawdzania, czy drugi nadal istnieje.

Teraz jednak zmieniło się zbyt wiele, by nie nalegać na spotkanie. Przyszłość stała się chwiejna, pozbawiona korzeni, stała się niebezpieczna też przez wzgląd na galopującą głowę. Potrzebował, aby jego przyjaciel który wdział, żeby skupił się i zobaczył.

Z drugiej strony wewnętrznie był wyjątkowo niestabilny i jak u schyłku lata to on stanowił opokę dla Longbottoma, tak teraz zaiste za bardzo potrzebował tej opoki w wykonaniu Morpheusa. Dlatego też notatka dopadła Niewymownego gdziekolwiek ten był, dlatego też wieczór w apartamencie przy Alei Horyzontalnej był zarezerwowany na cichą rozmowę przy winie, przy kartach, przy lśniącej kuli.

Shafiq nie był przesądny, nie zawierzyłby swojego życia żadnej innej ocenie. Somnia jednak był drugą połówką jego duszy, zaś po ognistej wizji tym bardziej nie powątpiewał, ani nie deprecjonował tego co było dane mu zobaczyć. Odmierzał godziny, minuty, odmierzał każdą jedną sekundę do przybycia Morpheusa. Jego kwatera stała jak zawsze zamknięta, więc czas mordowany był pisaniem listów w salonie przylegającym do głównego korytarza. Wygodny lazurowy jedwab obszyty złocistą nicią w mongolskie wzory fortuny zaklinały półświadomie rzeczywistość. Anthony zsunął z nosa cienkie złociste oprawki i odłożył pióro, gdy jego anam cara w końcu się pojawił.

– Jadłeś? – zapytał z troską, choć na usta cisnęły mu się wszystkie słowa, których nie pomieściłby na bileciku proszącym o bardziej ustanowione w czasie spotkanie. 



RE: [Jesień 08.10 Morpheus & Anthony] Page of Cups - Morpheus Longbottom - 02.10.2025

Jadłeś?

Nie wiem — przyznał się Morpheus, zdejmując z siebie okrycie wierzchnie. Różnorakie pudełka lewitujące za nim wylądowały z gracją na podłodze, a z górnego Longbottom wyjął domowe skórzana trzewiki, zupełnie nowe. Poprzednie zabrał do remontowanego dworku, te z Dolny Godryka poszły z dymem, zostało mu więc jedynie zamówić nowe. Kolorowe pudła z logami z Domu Towarowego z Horyzontalnej bardzo mocno świadczyły o tym, że uzupełnienie pewnych rzeczy trwało dużo dłużej niż innych. Morpheus zwykle nie nosił nic, co nie byłoby uszyte specjalnie dla niego, ale jego krawiec stracił w pożarach wszystkie muśliny i musiał zaczynać od nowa.

Mijał dokładnie miesiąc od wydarzeń tamtej nocy. Kolekcja kart wróżebnych Morpheusa była nie do odzyskania, a on w tej kategorii zdawał się nie kwapić z zakupami. Z wahadełek zostało mu tylko te kilka, których zapomniał zabrać od Shafiqa, zresztą gubił je tak czy tak namiętnie. Karty bolały bardziej, kolorowe atramenty również, jednak najbardziej kuła go żalem zachowana korespondencja. Pozostał po niej pył.

Co cię trapi, Antoniuszu? — zapytał, siadając na przeciwko swojego Anam Cary.




RE: [Jesień 08.10 Morpheus & Anthony] Page of Cups - Anthony Shafiq - 02.10.2025

Szary pył osadzał się na barkach jego umiłowanego przyjaciela, szary pył prószył mu włosy i dociążał myśli. Byłoby łatwiej, jakby złośliwy poltergeist przyłożył mu zaklęciem odmładzającym, jak przed dwoma miesiącami przydarzyło się Jonathanowi. Shafiq nawet nie był pewien czy mówił Morpheusowi o tym jakże błahym z perspektywy czasu znaczeniu, choć może wcale nie tak błahym, a przynajmniej nie dla niego.

Sentymenty.

Jak Anthony czułby się pozbawiony swojego littlehangletońskiego grobowca? Swojej piwnicy, w której pieczołowicie zbierał absolutnie wszystko? Jak czuły się bez garderoby ukrytej w szafie, która zajmowała tyleż samo miejsca co sypialnia, bez fortepianu i zabalsamowanego skrzydła Edith - je pięknych pokoi, przez które ledwie muśnięciem czarnego skrzydła przefrunęła Lorien nie pozostawiając po sobie ani jednej zmiany? Jak czułby się gdyby spłonął jego apartament, gdy tymczasem było o miejsce, którego jedyną klątwą stała się bardzo specyficzna rodzina z Doliny. Bardzo głośna. Bardzo żywa.

Nie miał prawa narzekać.

Nie narzekał.

Chciał tylko móc przelać, rozlać, podlać, wlać chociaż trochę własnego szczęścia w Morpheusa. Z tego powodu było mu trochę wstyd. Bo widział, czuł całym sobą, że Somnia jest przygaszony, a nadmiar wody mógłby zgasić go całkowicie. Z drugiej strony Shafiq miał wrażenie, że głowa mu eksploduje od tego wszystkiego co działo się w sercu.

Zaśmiał się nerwowo.
– Twój stan. To, że nie umiem Ci pomóc. – Przyszłość w Ministerstwie i awans, który przeszedł koło nosa? Nieistotne! Żałobny kir Morpheusa, wobec jego (o zgrozo) kolorowego, mieniącego się płaszcza - to był realny problem, to było coś o czym myślał zawsze w kontekście nich. Gdy cierpiał, nawet z tak rozbuchanego, wręcz egzaltowanego problemu, było nieco łatwiej. W całej sytuacji znalazłoby się sporo współczucia, ale była w tym też sążnista miara egoizmu.

Oblizał wargi ganiąc się, za swoje ociąganie. To była przecież absolutnie normalna rozmowa. Normalny pakiet informacji. Nadpisanie nowych, na to co było stare. Normalne.

– Jonathan mnie przeprosił – zaczął, czując jak momentalnie jego uszy, zwykle poddane pełnej kontroli woli, teraz zalewały się krwią. Nie na zewnątrz oczywiście, a w środku, oblepiając małżowinę palącym rumieńcem. Jonathan go przeprosił i och! jak on umiał przepraszać. Odetchnął głęboko, żałując że pod plecami nie mają chłodnego marmuru krukońskiej wieży, gdzie ich wspólny przyjaciel pierwszy raz był tematem rozmowy tego typu. Jakiego typu? Normalna, zwyczajna rozmowa. Nadpisanie nowych informacji na stare, przecież Somnia chciałby wiedzieć, prawda? – Ja też go przeprosiłem – kontynuował i już nie wiedział co zrobić z oczami, bo pamiętał doskonale w jaki stupor wpadł w chwili wrażliwości, w ciąg słów, który zdawał się nigdy nie kończyć, litanię słów sowicie podlaną żalem za wszystko co się wydarzyło. – Kupiliśmy dla Ciebie nawet talię, do Twojej nowej kolekcji. Wyciągnąłem jedną z kart i było na niej koło i ręce, był też ogień i woda, pomyślałem o Tobie, o tym jak blisko jest nam razem gdy działamy do silnika parowego – i rzeczywiście. pośród kart była i ta o której mówił, nawet jeśli nie do końca było to zdanie, które od progu chciał powiedzieć. – Zdziwił mnie trochę dobór znaków. To koziorożec prawda? Czemu drugi nie jest rak, tylko skorpion? Strzelec? I co u licha Jowisz robi na dole? – zaczął wypytywać, zmienionym tonem, ożywionym i ewidentnie próbującym zmienić tor rozmowy.



RE: [Jesień 08.10 Morpheus & Anthony] Page of Cups - Morpheus Longbottom - 04.10.2025

Nie miał rady na to, co Antoniusz mógłby zrobić, aby pociągnąć go z daleka grobu, który sam sobie wykopał i na którego brzegu stał niezmiennie od prawie dwóch dekad. Dlatego postanowił całkowicie zignorować tę zwokalizowaną troskę.

Cieszę się. Z tego wszystkiego... Obawiałem się, że to kolejna równia pochyła, na którą zdecydowanie nie byłem gotów — wyraźnie odetchnął. Już na Ekstazie Merlina wyczuł, że jest między nimi lepiej, przynajmniej tolerowali swoją obecność w jednej loży i nie próbowali kłócić się podczas kulminacyjnej sceny spektaklu, tak kłócili się podczas gdy Londyn płonął. Parsknął pod nosem, przypominając sobię tą sytuację pod Norą Nory. Pomimo że na skroniach zdecydowanie podwoiła mu się ilość siwych włosów, to trochę trosk umknęło z jego lica na te wieści, co więcej, im dalej Antoniusz opowiadał, tym bardziej Morpheus zdawał się być rozbawiony.

W pewnym momencie nawet oparł podbródek na dłoni, a jego oczy łani lśniły doskonałym humorem, gdy drugi mężczyzna potykał się o tak podstawowe kwestie w interpreatcji karty tarota.

Zacznijmy od najprostszego. To było Koło Fortuny. Planetą patronką tej karty jest właśnie Jowisz. Znajduje się w centrum żeby zaznaczyć oddziałowywanie Koła Fortuny na inne karty Wielkich Arkanów, ponieważ Jowisz rządzi ogniem i powietrzem, a co za tym idzie, Głupcem, czyli początkiem drogi oraz Sądem Ostatecznym, a więc jej środkiem. Znaki dookoła symbolu Jowisza to kolejno Byk, Lew, Skorpion i Wodnik. To tak zwane znaki stałe, przedstawiają szczyt każdego astrologicznego sezonu. Oznaczają stabilne dążenie do celu, upór, nie zawsze pozytywny, również pewnego rodzaju konserwatyzm. Koło fortuny przebiega przez każdy z tych znaków. Ogień na karcie to część władania Jowisza. Ogień jest transformatywny i ekspansywny, czego doświadczyliśmy na własnej skórze i takie jest Koło Fortuny. Ta burza zaś to nie woda, to powietrze. Możemy dostrzec w tym rolę Jowisza jako boskiej inspiracji i połączenia z makroskopowym spojrzeniem na wszechświat. Jest to z pewnością zgodne z kartą Koła jako kartą karmiczną lub zorientowaną na przeznaczenie. Utożsamia to też kaprys przypadku i poczucie płynności oraz oderwania od rzeczywistych skutków rzeczy, co moim zdaniem bardzo dobrze współgra z niektórymi aspektami Karty Koła.

Przekrzywił głowie lekko.

Powróżyć ci?




RE: [Jesień 08.10 Morpheus & Anthony] Page of Cups - Anthony Shafiq - 05.10.2025

– To... była równia pochyła. – Przyznał bardzo cicho, ale umilkł, gdy Morpheus zaczął opowiadać mu o Kole Fortuny. Wiedział, że było to koło, wiedział też, co potrafiło oznaczać - Somnia wróżył mu dostatecznie długo lat, by pewne skojarzenia wyrobiły się w jego głowie, która bardziej skupiała się na skomplikowanych siatkach rzeczywistości materialnej aniżeli astrologicznym wpływom na nią. Miał od tego Morpheusa... Drugą połowę swojej duszy.

Uwielbiał, kiedy Longbottom się uśmiechał. Uwielbiał, kiedy zalewał go faktami, nawet nie za sam fakt tego, że do czegokolwiek tych faktów potrzebował, ot... Były powody dla których wyniki w Hogwarcie Niewymownego były wyższe i teraz, po tych kilku latach potrafił nie mieć większego żalu z tego tytułu. Potrafił się tym cieszyć. Zwłaszcza teraz, ogrzewając dłonie przy tlącym się żarze jego duszy. Ile by dał, żeby wiedzieć jak rozpalić ją bardziej?

Skinął głową na propozycję wróżenia. Ostatni miesiąc był dla nich wyjątkowo mało łaskawy, jeśli chodziło o swobodną wymianę myśli i choć nota którą zostawił brzmiała drastycznie, a spotkanie miało dotyczyć absolutnie czego innego... Z drugiej strony wszystko przecież łączyło się i przenikało wzajemnie. Wcześniej i teraz. Szczególnie teraz.

– Potrzebuję Twojego wzroku, który sięga dalej Somnia. Jenkins ukręciła głowę magicznemu uniwersytetowi zaraz po Spalonej. Przez nasz... przez nasz konflikt i tak chciałem odejść z biura, ale Jonathan poprosił mnie, żebym został, a ja... – Co zrobić z oczami? Co zrobić z myślami? Pomyślał o chłodzie wieży, o niewielkim ogródku, który Krukoni pielęgnowali do swoich badań i mikstur wspierających zachowanie trzeźwości umysłu bez względu na porę dnia. – Ja najwyraźniej wciąż nie potrafię mu odmawiać. Biuro działa, towary z Kambodży przyjdą lada dzień, ale... Po tych kilku latach mojej stagnacji, skonfrontowałem się z faktem, że on prowadzi to biuro absolutnie samodzielnie i mnie tam nie potrzebuje. Nie potrzebował. Nie wiem. – Zwilżył wargi rozmyślając nad pytaniem do kart, jego wypowiedź i tak była porwana, jak gobelin przeżarty przez mole. Był ewidentnie czymś rozkojarzony i mimo słów nie przedstawiających zbyt optymistycznego obrazu, przebijała przez niego wewnętrzna ekscytacja, której źródła wciąż nie chciał, lub nie mógł odkryć przed przyjacielem. – Eden i Robert uczą się ode mnie oklumencji. – To zdecydowanie nie był news dnia – Szykuje dla nich skrypt w godzinach ministerialnej katorgi. – Poruszył palcami instynktownie, odtwarzając ruchy obracanego w powietrzu kawałka papieru gnącego się pod jego wolą. Żurawie powoli mu się nudziły. Może powinien przerzucić się na małe smoki? – Tego wszystkiego mi jednak mało. Potrzebuję... kierunku na najbliższy czas. Tego szukam.