Secrets of London
[13/09/1972] Po pysku i po kielichu! - Wersja do druku

+- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Ulica Pokątna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=19)
+--- Wątek: [13/09/1972] Po pysku i po kielichu! (/showthread.php?tid=5150)



[13/09/1972] Po pysku i po kielichu! - Jessie Kelly - 21.09.2025

Ktoś mógłby powiedzieć, że picie, kiedy następnego dnia miało się iść do pracy, w której ktoś mógłby przyczepić się nawet tego, że twór krawat jest za długo o 1 cal, nie było najmądrzejszym pomysłem. Było nawet głupim pomysłem, bo kto normalny chodzi do knajp, żeby się napić, kiedy następnego dnia idzie się do pracy? I to, o Merlinie, w środku tygodnia? Barbarzyństwo!

Ale!

W Dziurawym Kotle kilka stolików było już zajętych. Nie było może tylu klientów, co przed tragedią Spalonej Nocy, ale pocieszającym był fakt, że nie tylko on wpadł na ten mało rozsądny plan.

Nie miał zamiaru pić dużo. W sumie planował ograniczyć się do jednego piwa, chwilkę posiedzieć przy barze i skupić myśli na obcych głosach, stukaniu szklanek i szumie nalewanych napoi i po prostu wrócić do domu. Bez szaleństw - te lepiej było zostawić na sobotę - bez przesady w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu, ze spokojną głową.

Barman podał mu butelkę, on podał barmanowi pieniądze i na tym zakończyła się jakże przyjemna i równie przyjemnie krótka interakcja między dwoma panami. Butelka została otwarta, pierwszy łyk pociągnięty i wzrok przetoczył się miedzy stolikami i różnymi twarzami, jednymi bardziej przyjemnymi do oglądania, innymi mniej. Wzrok zatrzymał się na jednym ze stolików, a dokładniej - na osobie, siedzącej przy nim. Brwi powędrowały w górę. Znajoma czupryna, pochylona nad czymś, z papierosem między palcami. Jessie odepchnął się od baru i nieśpiesznie podszedł do stolika, zajmowanego przez Lockharta, a kącik jego ust uniósł się odrobinę na widok dwóch kieliszków przed nim.

-Wyglądasz, jakby przebiegło po tobie stado hipogryfów - innymi słowy "Cześć, dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie słychać?".

Pociągnął mały łyk z butelki i bez słowa dosiadł się do młodszego chłopaka.

-Blady jesteś - powiedział. -Będziesz mdlał? Na twoim miejscu postarałbym się nie. Jeden gość dość intensywnie się ci przygląda i podejrzewam, że byłby pierwszy do udzielenia ci pierwszej pomocy, a sądząc po jego mordzie, nie byłoby to przyjemne doświadczenie.

Wspomniany przez niego gość stał trochę dalej od nich, ze swoją świtą równie "urodziwych" kumpli i palili coś, co może palone w barze być nie powinno, ale chyba mało kto chciał wchodzić z nimi w rozmowę i nikt nie zwrócił im uwagi.




RE: [13/09/1972] Po pysku i po kielichu! - Jessie Kelly - 21.09.2025

!Strach przed imieniem


RE: [13/09/1972] Po pysku i po kielichu! - Pan Losu - 21.09.2025

Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach.


RE: [13/09/1972] Po pysku i po kielichu! - Henry Lockhart - 30.09.2025

Henry wypił dwa shoty wódki, napisał paskudny wiersz i powoli obrazy wzięte z jego omamów ulatywały z jego myśli. Kiedy zaś zobaczył Jessie'ego Kelly'ego, zastanawiał się przez chwilę, czy nie jest to aby kolejna halucynacja. A zresztą... co to za różnica? Bo skąd mógł wiedzieć, co było jawą, a co snem? Kartezjusz miał rację: nie dało się tego rozpoznać.

- Cześć, Kelly - powiedział sennie, tonem tak bladym, jak wyrażał to jego wygląd. - Trochę... trochę tak było. Pomyśleć, że człowiek nie może normalnie wrócić z pracy...

Strzepnął popiół z papierosa do szklanej zdobionej popielniczki. Henry był w takim stanie, że nawet nie zauważył, że jego papieros prawie się dopalił. Żar niemal poparzył go po palcach, bo w porę zostawił peta w popielniczce. Spojrzał na swoje dłonie. Czuł, jakby chodziły po nich maleńkie mrówki. A cukrowy dym wciąż drażnił jego nozdrza...

Wtedy właśnie dotarły do niego słowa Jessiego. Spojrzał na drugi koniec baru, gdzie siedziała grupka facetów, którzy wyglądali, jakby nie myli się nie od tygodni, a od lat. Szczególnie jeden przykuł uwagę Henryka, dokładnie ten, który mu się dokładnie przypatrywał. Poskręcane w strąki tłuste włosy, braki w uzębieniu i fajka w ręku. Taka, z której dochodził charakterystyczny cukrowy zapach...

- Ci goście... To oni mi to zrobili. Albo to gówno, które jarają. Wypuszczają to na ulice, a potem ludzie mają halucynacje - czasem Lockhart nieświadomie generalizował własne przeżycia na wszystkich wokół. To była właśnie taka sytuacja. Choć niebezpieczeństwo nawdychania się tego świństwa było równe dla każdego. - Nie wierzę, że sukinsyny palą to tutaj.

Na te słowa Henry wstał. Nie wiedział, czy przemawiał tu on, czy promile w jego krwi.

- Halo, panowie, może nie zadymiajcie tym gównem tego szacownego przybytku, co?! - krzyknął do nich, dziwiąc się, jak bardzo stosunkowo mała ilość alkoholu uderzyła mu do głowy. - Nie każdy chce być ćpunem, jak wy. Choć takie tłumoki pewnie tego nie rozumieją, co?!



RE: [13/09/1972] Po pysku i po kielichu! - Jessie Kelly - 03.10.2025

-Hm? - mruknął, przechylając głowę lekko w bok. -"Nie może normalnie wyjść z pracy"... Stąd ta ochota na wódkę w środku tygodnia? Co się takiego stało?

W jego głosie próżno było szukać zmartwienia - ton miał spokojny i jednostajny, jakby zaczynali mało interesującą rozmowę o pogodzie.

Nie umknęło jego uwadze to, że Henry mógł poparzyć sobie palce od papierosa, gdyby nie odłożył go do popielniczki. Nie było w tym jednak nic nadzwyczajnego - w końcu każdemu mogło się zdarzyć, że się nad czymś zamyśli tak bardzo, że nie zauważyłby, że papieros dopala mu się w dłoni, albo dzieje się coś innego - ale puste szklanki po wódce i cały obrazek, jaki tworzył teraz sobą Henry Lockhart, nie pozostawiały złudzeń, że było to po prostu zamyślenie się. A nawet, gdyby ktoś faktycznie nie połączył tutaj tych kilku pojawiających się kropek, samo to, co Henry przed chwilą powiedział, nie brzmiało, jak zwykłe pogorszenie humoru.

Wygląd grupki facetów, siedzących na drugim końcu baru, wywołał na jego twarzy grymas. Szybkie spojrzenie między Henrym a gościem, który dość intensywnie się mu przyglądał. Przetłuszczone włosy, brak zębów, fajka - kłopoty?

-Co ci zrobili? - spytał, kiedy Henry znowu się odezwał. -Czekaj... Halucynacje? Henry! Hen-

Młodszy chłopak zdążył się już zerwać i zaczął krzyczeć, a Jessie patrzył na to ze zdegustowaną miną, otwartymi ustami i butelką piwa w dłoni.

-Co do kurwy, Henry - mruknął, podnosząc wzrok na sufit.

Potem odwrócił się do barmana, który spokojnie coś robił przy butelkach z alkoholem i tylko co jakiś czas łypał na niechlujów, ale nie wyglądał, jakby rwał się z interwencji.

Zechcesz coś z tym zrobić?, Jessie uniósł brwi, jakby w ten sposób miał przekazać barmanowi swoją myśl.

Barman jedynie wzruszył ramionami. Jasper westchnął, podniósł się ze swojego siedzenia i stanął obok Henry'ego. Nie usłyszał dokładnie, co facet powiedział do Lockharta, ale trafił akurat w moment, w którym niechluj dmuchnął Henry'emu w twarz cukrowym dymem. Na twarzy Jessiego kolejny raz pojawił się grymas.

-Co jest, laluś się stawia i potrzebuje swojego chłoptasia, żeby mu pilnował tyłka? - zarechotał jeden z niechlujów, stojący z tyłu.

Reszta mu zawtórowała.

-Zabawne, że jesteś taki głośny, kiedy stoisz z tyłu. Możecie po prostu się stąd zabrać? Mogę zaproponować parę miejsc, w których będziecie się mogli umyć za niewielkie pieniądze, a przynajmniej oszczędzicie nam wszystkim smrodu.

Co jakiś czas zerkał również na Henry'ego, czy Lockhart nie zechce w którymś momencie po prostu się na gościa rzucić.




RE: [13/09/1972] Po pysku i po kielichu! - Henry Lockhart - 11.10.2025

Zazwyczaj Henry był dobrym chłopakiem. Rozsądnym, wychowanym przez nadzwyczaj przyzwoitych czarodziejów starej daty. Tyle, że ich już nie było, nie mogli zobaczyć, co wyprawiał ich wnuczek. Ten... zagubił się. Z jednej strony zawsze starał się myśleć pragmatycznie, kalkulować, co mogło mu przysporzyć jeszcze więcej kłopotów niż miał. Z drugiej jednak miał uczucia, które kłębiły się pod jego skórą, narastały do niebezpiecznych rozmiarów. Alkohol zaś był łatwopalny. Ledwie iskierka mogła spowodować pożar. Było to szczególnie ironiczne po Spalonej Nocy.

Henry podwinął rękawy koszuli. Krew pulsowała mu w skroniach, a widok ćpunów naśmiewających się z jego kumpla doprowadzał go do jeszcze większej wściekłości. Nie liczyło się, że mógł tu wpaść BUM i zabrać ich na czterdzieści osiem. Nie liczyła się grzywna, którą mógł potem zapłacić za zniszczenia. Istniały wyższe wartości: godność i sprawiedliwość.

- Daj spokój, Kelly, im nawet prysznic nie pomoże. Zaraz znowu się zaćpają tym smrodem i tyle z tego będzie - Henry wyszedł na środek Dziurawego Kotła. Promile we krwi przegoniły wszelki strach. Wygodne. - Truć się mogą u siebie w domu. Ale tutaj? Te świnie nie znają umiaru.

Facet ze zlepionymi włosami wstał z miejsca, aż krzesło upadło na ziemię. Przeskoczył przez stół, przeszedł chwiejnym krokiem przez salę i stanął przed Lockhartem. Znów ten cukrowy zapach, kręcenie w głowie.

- Chcesz mi coś powiedzieć, kaszojadzie? - warknął mężczyzna, po czym zaciągnął się fajką, by zaraz chuchnąć chłopakowi dymem w twarz. Nie zdążył.

Henry nie wytrzymał. Szybkim ciosem wytrącił fajkę z ust mężczyzny tak mocno, że temu zaczęła krwawić warga. Cofnął się o krok, klnąc w bólu. Chłopak nie czuł się specjalnie wzruszony jego stanem. Przydepnął fajkę butem, krusząc ją na kawałeczki.

- Ups - wzruszył ramionami nonszalancko.

I wtedy się zaczęło.