Secrets of London
[08.09.1972 Basilius & Lana & Lyssa] Cruel World - Wersja do druku

+- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Aleja horyzontalna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=20)
+--- Wątek: [08.09.1972 Basilius & Lana & Lyssa] Cruel World (/showthread.php?tid=5203)



[08.09.1972 Basilius & Lana & Lyssa] Cruel World - Lana Dolohov - 06.10.2025

[inny avek]https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=iypkIoX.jpeg[/inny avek]
Ogień. Dym. Śmierć.

Czuła je wszędzie. W płonącym mieszkaniu, podczas lotu na miotle z nieznajomą, a nawet tutaj, w kamienicy należącej do Vakela. Od żniwa Spalonej Nocy nie dało się uciec.

Doświadczenia ostatnich paru godzin sprawiły, że Lana kompletnie odcięła się od rzeczywistości. Zdawała się na nic nie reagować, jej wzrok był nieobecny. Nie odezwała się ani do swojej wybawicielki (której imienia nie zdążyła poznać) ani do Peregrinusa, który otworzył drzwi Praw Czasu. Nie zwróciła uwagi na opłakany stan budynku. Nie zarejestrowała nawet, kiedy (i przez kogo) została zaprowadzona do jednej z wielu gościnnych sypialni w domu kuzyna.

Większość czasu spędziła siedząc w fotelu i wpatrując się w przestrzeń. Zasadnym byłoby sprawdzić, czy pozostali członkowie jej rodziny nie ucierpieli w pożarze. W tej chwili nie miała jednak na to sił. Nie po... Stop. Zacisnęła powieki, pod którymi zaczęły gromadzić się łzy. Wciąż nie dopuszczała do siebie myśli o tym, co zaszło w jej domu. O tym, jaki los spotkał jej matkę. Konfrontacja z rzeczywistością była zbyt bolesna.

Nie mogła stwierdzić jak długo już przebywała w Prawach Czasu – nie, żeby miało to teraz jakiekolwiek znaczenie. Przez ściany dochodziły do niej głosy ludzi, lecz nie zamierzała się w nie wsłuchiwać. Pragnęła odizolować się od wszystkiego, co działo się dookoła. Siedziała więc w ciszy, przerywanej czasami odgłosami kaszlu. Najwyraźniej dym wdychany dzisiejszej nocy zaszkodził jej płucom. Najchętniej zignorowałaby również te objawy, ponieważ przywoływały one obrazy płonącego mieszkania. Nie mogła jednak zignorować bólu w klatce piersiowej, nawet jeśli zdrowie nie miało już dla niej żadnego znaczenia.

W pewnym momencie usłyszała przyśpieszone kroki i jakiś głos mówiący "Uzdrowiciel tu jest!". Nie miała pojęcia dlaczego, ale te słowa ją pobudziły. Kierowana jakimś instynktem wstała i skierowała się w stronę głównego wejścia. Drzwi do kamienicy zostały zupełnie zniszczone przez ogień, więc mogłaby obserwować zbliżającego się uzdrowiciela zanim ten jeszcze przekroczył próg. Mogłaby, lecz zamiast tego stała pośród zgliszczy przedpokoju z pustym wzrokiem. W obecnym stanie przypomniała bardziej pozbawiona życia rzeźbę niż czarownicę.


RE: [08.09.1972 Basilius & Lana & Lyssa] Cruel World - Lyssa Dolohov - 08.10.2025

Ogień. Dym. Śmierć

Lyssa nie była tym zanadto zainteresowana, nie tym co działo się z innymi, kompletnie jej obcymi ludźmi. Lana siedziała w Prawach Czasu w stanie wręcz katatonicznym, więc dla kontrastu Lyssa wpadała co chwila w stany histeryczne.

To co miała na rękach, nie chciało się bowiem domyć.

Cokolwiek krzyczał ten oszołom, który oblał ją farbą, nie miało teraz najmniejszego znaczenia. Nie interesowały jej jego pobudki - liczyło się tylko to, że wybrał sobie na cel właśnie ją. JĄ! Bogu ducha winną dziewczynę, która przypadkiem tylko stała obok. Do niczego, co działo się tego dnia, nie przyłożyła ręki. Nic z tego nie było jej winą, a mimo tego jej rodzina cierpiała. Cholera, nie widział, że wszyscy tutaj cierpieli?

Stała więc w łazience, kolejny raz już dzisiaj i myła ręce. Czuła się jak postać w jakiejś sztuce, której sumienie właśnie przeżera łapczywie serce, próbując zmusić ją do jakichś odruchów, kiedy oczy wciąż widziały czerwień. Krew na rękach, krew na sukience. Nie, nie, nie. To nie była krew. Nie mogła być przecież, prawda? Krew by zeszła i to tak zwyczajnie normalnie, ale nic przecież nie działało, więc może jednak nie była krew? Albo jakaś zaczarowana? Kto wiedział jak działała posoka jakichś magicznych zwierząt?

Wreszcie padły sławetne słowa - był tu uzdrowiciel. Lyssa przetarła dłonie jeszcze raz, jakby dając im ostatnią szansę żeby zmieniły zdanie i okazały się czyste - to wszystko na nic. Zakręciła więc wodę i ruszyła w dół, bo była w łazience na piętrze. Powoli, trochę w transie, z zapłakanymi oczami i pobrudzona, czuła się więc absolutnie żałośnie. Kiedy pan uzdrowiciel wchodził przez drzwi, ona schodziła z półpiętra, niczym wyjęta ze slashera dziewczyna, oblana krwią, ze zlepionymi włosami, ochlapaną twarzą, ubraniem i rękoma, które z resztą trzymała niezręcznie przed sobą, jakby bojąc się że coś jeszcze umaże.

[inny avek]https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=9aLNu0M.png[/inny avek]


RE: [08.09.1972 Basilius & Lana & Lyssa] Cruel World - Basilius Prewett - 13.10.2025

W pewnym momencie każde kolejne minuty zaczeły mu się zlewać w całość. Wszędzie był ogień. Wszędzie było zniszczenie. Wszędzie byli ranni, a pożary jeszcze nie gasły. Nawet nie myślał szczególnie gdy dowiedział się, że ma iść do tego i tego budynku, aby pomóc kolejnym poszkodowanym. Prawdę mówiąc przez wszystko co działo się wokół nawet nie do końca zrozumiał, gdzie tak naprawdę się znalazł. A gdy już się zorientował to miał nieco inne rzeczy do robienia niż myśl, że był właśnie w Prawach Czasu. Na przykład bardziej skupiał się jednak na tym, że był tu ktoś kto potrzebował pomocy magimedyka.

Basilius wszedł do środka i szybkim spojrzeniem obrzucił obie czarownicę którym miał dzisiaj pomóc. Oczywiście jako że jedna z nich po prostu stała w przedpokoju, a drugą pokrywała czerwona ciecz, wzrok Prewetta od razu skoncentrował się na potencjalnym krwawieniu. Tylko że... To chyba nie była krew.
Do... – Nie, nie był to ani już wieczór, ani tym bardziej dobry. Zdecydowanie to nie był dobry wieczór. – Przepraszam, witam, jestem z Magicznym Pogotowiem, wiem że potrzebna jest tutaj pomóc uzdrowiciela. Co się stało? – Ponownie przyjrzał się jednej z kobiet. Tej o której jeszcze chwilę temu myślał, że krwawiła, ale im dłużej jej się przyglądał miał wrażenie, że to było coś innego.

Zanim jednak kontynuował rozmowę lub otrzymał dalszą odpowiedź, Basilius spróbował złapać spojrzenie stojącej dalej kobiety i uśmiechnął się do niej pocieszająco. A przynajmniej miał szczerą nadzieję, że był to pocieszający uśmiech. Albo że w ogóle był to uśmiech.