Secrets of London
[14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte - Wersja do druku

+- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl)
+-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5)
+--- Dział: Ulica Śmiertelnego Nokturnu (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=21)
+---- Dział: Podziemne Ścieżki (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+---- Wątek: [14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte (/showthread.php?tid=5227)

Strony: 1 2 3


[14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte - Stanley Andrew Borgin - 12.10.2025

14 września 1972, Głębina
Stanley Andrew Borgin & Charlotte Mulciber

Od wielkiej pożogi w Londynie minęło kilka dni. Stanley po za krótkimi wypadami na powierchnię ziemi i do Little Hangleton, siedział w swojej twierdzy. Co tam mógł robić? Rozwiązywać krzyżówki, robić wyklejanki, a przede wszystkim knuć. Planować kolejne poczynania na wielkiej planszy. No i oczywiście mógł się też nudzić - tak jak tego wieczora.

Co innego mu pozostało, niż pwyzywać Alexandra w listach? Nie, to już było. Może powinien pójść z Atreusem na piwo? Nie bardzo mógł, bo Bulstrode zapewne zakułby go w kajdanki. Poezja z Lorraine? Nie, była pewnie zajęta pomaganiem niewinnym duszyczkom, które cierpiały katusze. To może Antek? On też nie, bo miał narzeczoną i był teraz wielce zapracowanym człowikiem. Sauriel? Nie, bo się zaszył gdzieś na Nokturnie i nie dawał znaku życia. Mewka zresztą to samo. Kto mu pozostał jeszcze? Rodolphus? Mocna średniawka, bo chłopak miał srogo pod sufitem. Aidanek? No tu trochę problem, bo z tego co kojarzył, jego funfel teraz zajmował się zakładaniem rodziny lub przynajmniej próbami.

Sytuacja była ciężka. Kto mu pozostał? No nikt. Musiał siedzieć samemu i denerwować Francisa...

Ale nie! Był jeszcze ktoś. Była Helena. Charlena? No ta, no... Blondynka Mulciberówna, która mima bycia pyskatą, okazała się być srogo - ale pozytywnie - pierdolnięta. Mimo wstepnej agresji czy niechęci, była w porządku. Potrafiła przyświrować kiedy wymagała tego sytuacja.

Nestor ich wielkiego i kłótliwego rodu, Alexander mówił przecież aby sprawdził co u niej, a że było po wielkich pożarach - wypadało się upewnić, że gówniara dalej żyje. Byłaby wielka szkoda jakby jakaś blondynka musiała odejść z tego świata.

Nie czekając na specjalne zaproszenie, postanowił wysłał jej krótki liścik z adresem, wszak może nie miała co robić tego wieczora, a tak to mogliby chociaż coś pokminić. Może wymyśliliby nową laurkę dla Alexandra, co by docenić jego starania? To był jakiś pomysł.

Borgin siedział i rozwiązywał krzyżówkę, a Francis był poinformowany, aby wpuścić na zapleczę blondynkę, która miała kurwiki w oczach i chęć rozróby na twarzy. Czy był to idealny opis Charlotty? Nie ale Stanley wierzył, że poczciwy Czech da sobie radę.

Lokal jaki był, taki był i wszyscy o tym wiedzieli. Siedziało paru typków, którzy grali w karty czy popijali tanie trunki. Jeden z nich nawet postawił na specjał zakładu - knedliczki.

Nikt nie wiedział, że za chwilę miało się coś wydarzyć.


!Przestępstwa


RE: [14 IX 1972, Głębina] - Pan Losu - 12.10.2025

Twoja lokacja została odwiedzona przez drobnego złodziejaszka, który ukradł niewiele warty przedmiot. Ubrany w łachmany, młody chłopak najwyraźniej uznał, że nie zauważyłeś tego co zrobił, więc jak gdyby nigdy nic przebywał nadal w pobliżu, starając się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi.


RE: [14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte - Charlotte Mulciber - 12.10.2025

Imajl odesłał liścik, a Charlotte zjawiła się jakiś czas później - godzinę, może dwie po tym, jak gęś okrzyczała "Matthew", nasyczała na niego i nastroszyła piórka, jakby chciała mu powiedzieć, że ma szczęście, że nie wpieprzyła tego listu razem z jego ręką. Cud, że to ptaszysko nie nasrało na parapet - ptaszysko wydawało się mieć taki sam temperament, co jego właścicielka, chociaż Lotte chyba raczej nie srała na parapety. Raczej... Kto wie? Była w końcu, jak już sam Borgin zauważył, srogo pierdolnięta i wydawała się być typem osoby, która dla czystej złośliwości mogłaby to zrobić, nawet jeżeli to było obrzydliwe.

Gdy Charlotte weszła do Gębiny, najpierw rozejrzała się z ciekawością. Słyszała o tym miejscu, ale jakoś nie było jej tu po drodze do tej pory. Ciocia Lorien mówiła, żeby trzymać się z dala od tego typu miejsc, bo młodym pannom nie przystoi szlajać się po tego typu knajpach. Dlatego też zwykle wybierała lokale, które znajdowały się raczej na Horyzontalnej - Pokątna była za droga, a Nokturn zbyt podejrzany. O Ścieżkach nawet nie było co mówić. Ale skoro Matthew zapraszał, to może postawi jej piwo? Nie miałaby nic przeciwko, bo przecież te pierdolnięte śmieciojady rozkurwiły jej dom. No dobra, to nie było tak, że jakiś śmierciożerca przyszedł i podpalił jej mieszkanie, co to to nie, ale oberwało rykoszetem i to naprawdę mocnym. Lottie tułała się po Nokturnie i Horyzontalnej, pomieszkując u koleżanek, ale to nie było to samo. Mogłaby wrócić do Mulciber Manor, mogłaby poprosić Lorien o pomoc, kurde mogłaby nawet do Richarda napisać czy gdziekolwiek, ale była zbyt dumna.

Poradzi sobie sama, nawet jeśli będzie musiała spać na zapleczu Czarciego Oka lub pod mostem. Lottie wyciągnęła paczkę papierosów i już ruszała naprzód, gdy drogę zagrodził jej Francis. Bez słowa wskazał na jakieś drzwi, a dziewczyna tylko uniosła brwi.
- A więc to taki ważniak, co? - zaskoczyło ją to, ale nie bardziej niż fakt, że jakiś mały gnojek w łachmanach właśnie coś chował za pazuchą. Lotte zmrużyła oczy i bez pardonu wetknęła papierosa między wargi. - Mówiłeś, że jak się nazywasz? Mniejsza. Weź powiedz Matthew, że go właśnie okradają.
Szepnęła konspiracyjnie, a potem ruszyła za mężczyzną, bo w sumie chciała zobaczyć, jak Borgin zareaguje na to, że ktoś mu właśnie lokal okrada, o ile Francis nie zainterweniuje jako pierwszy.


RE: [14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte - Stanley Andrew Borgin - 12.10.2025

Gąski, gąski do domu czy jakoś tak. Matylda miała temperament niczym jej właścicielka. W zasadzie można było się zastanawiać - dlaczego Matylda? A dlaczego nie? Borgin nie miał zielonego pojęcia jak się nazywała jej kaczka, a tym bardziej nie miał zamiaru podchodzić i upewniać się, że zwierzę miało jakoś znacznik czy inny medalik. Stanley myślał, że to Kelpiea bywała nieznośna ale w porównaniu do tego zwierzęcia, była idealnym i najspokojniejszym pocztowcem w całym Londynie.

Kiedy Charlotte weszła do środka, Francis oczywiście ją kulturanie powitał. Bez trudu też ją zaprowadził i powtórzył swoje imię, bo Frantisek był tym miłym człowiekiem sposród personelu Głębiny. Jemu już nie zależało, bo był emerytowanym marynarzem, który sobie dorabiał w tutejszym przybytku.

Mulciberówna została puszczona przodem do gabinetu, a następnie padły niepokojące wieści dotyczące próby kradzieży.

Stanley podniósł głowę z nad krzyżówki i posłał wzrok blondynce.

- Który chuj kradnie i gdzie on jest? - zapytał, a jego ręka powędrowała na różdżkę. Borgin nie miał zamiaru brać jeńców, a sprawiedliwości musiało stać się za dość.

- Chodź, pokażesz go - zakomunikował Mulciberównie, wstając od biurka i ruszając w kierunku sali głównej. Minął dwójkę w progu, a następnie skierował się lewo, przechodząc obok małej kotarki, która odsłaniała część dla klientów od części technicznej Głębiny.

Przez kilka, a może nawet kilkanaście sekund stał za barem, przecinając salę swoim wzrokiem. Który z was chujki jest cyganem Zastanawiał się. Oczywiście nie miał tym razem zamiaru obrazić Alexandra, który miał tam jakieś porachunki czy inne sprawy z tą nacją... ale na litość Merlina, nie wypadało okradać strudzonych przedsiębiorców, którzy ledwo żyli na tych Podziemnych Ścieżkach.

Nikt z zebranych nie wyglądał jakoś szczególnie podejrzanie. Znaczy, fakt - wszyscy byli szemranymi typami, ale żaden nie miał wielkiej tabliczki przy sobie, która wołała - "jestem złodziejem".

- No to co Szarlotka - powiedział pięknie, pochylając się w kierunku swojego dzisiejszego gościa - Który z panów chce mieć dzisiaj problemy? - zapytał, kontynuując szept.

Gestem głowy machnął do Francisa, aby on też był w gotowości do działania. Co trzy głowy to nie jedna, a Borgin już wiedział co z nim zrobią. Plan był prosty - złapać złodzieja, wywlec na zaplecze i zrobić z nim porządek. Ot, taka naturalna kolej rzeczy i piramida żywieniowa na Nokturnie. Na cwaniaka, zawsze był większy cwaniak.




RE: [14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte - Charlotte Mulciber - 12.10.2025

W sumie to Francis wydawał się naprawdę spoko typem. Ciekawe czy robił tu też za typowego ochroniarza - a jeśli tak, to gdzie był jego kij bejsbolowy? Może transmutuje różdżkę w kija i przetrzepie komuś gnaty. Bo prawda była taka, że Charlotte też się cholernie nudziła, akurat dzisiaj nie miała gdzie spać, więc swoje rzeczy zrzuciła do Oka, bo czemu nie, i rozmyślała nad życiem oraz faktem, jak urządzić zaplecze na tę jedną noc. Bo Borgin dobrze zauważył w sierpniu, że zimno tam miała, więc niech sobie teraz wyobrazi temperaturę w połowie września.
- A co ja, jego matka? - obruszyła się, bo skąd miała wiedzieć co to był za gnojek i co tam dokładnie zwinął. Odpaliła tego papierosa i wydmuchnęła dym gdzieś ku górze, ale zrobiła grzecznie mężczyźnie miejsce, żeby ten sobie przodem przeszedł, a sama ruszyła za nim jak ta nocna mara.

Skorzystała z okazji, bo nie miała ich za często, i stanęła obok Borgina za ladą. Oparła się swobodnie o nią łokciami, a jej srebrne oczy lustrowały otoczenie. No i gdzie on się schował? Był tu jeszcze przed chwilą... Taki brudny obdartus, który pewnie też nie miał gdzie mieszkać, bo mu się coś spaliło. Dobrze że ta nora ocalała.
- Ene... Due... Rike... - Charlotte wyciągnęła różdżkę, nie wyjmując papierosa z ust. Jej oczy już były skoncentrowane na tym gnojku, którego widziała. Butelkę chyba kradł. Albo szklankę? No coś szklanego chyba, a może nie? Na pewno nie było duże, niezbyt wystawało zza pazuchy, ale rozpoznałaby go, bo przecież wlepiła w niego oczy wcześniej. - Fake.

Machnęła różdżką - chciała posłać mały płomyczek nad głowę mężczyzny, który akurat siedział do nich bokiem. Jakby nie wyszło, to chuj bo i tak pokazywała różdżką w jego kierunku.
- I przez ciebie jestem teraz głodna na szarlotkę, tak w ogóle.

Rzucam na kształtowanie, na wytworzenie płomyczka nad głową złodzieja
[roll=Z]


RE: [14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte - Stanley Andrew Borgin - 12.10.2025

Charlotte miała jakieś mommy issues. Ciągle tylko odwoływała się matek innych osób. Tak było w przypadku Stanleya, tak też było w przypadku tego chłopka, który dopuścił się kradzieży.

Kodeks prawa określał, że kara za kradzież zaczynała się od grzywny, a kończyła na więzieniu. Na Nokturnie był trochę inny kodeks, który mówił, że wszystko zaczynało się od srogiego obicia mordy, a śmierć była najsurowszą karą, która była respektowana w tych okolicach.

Prawdę mówiąc, Mulciberówna trochę denerwowała Borgina, bo nie chciała po prostu pokazać gdzie on był, a po prostu bawiła się w najlepsze. No i jeszcze miała papierosa, a on swojego zapomniał. Fajka stała i się marnowała oparta o popielniczkę.

Stanley nie wziął różdżki w dłoń, bo chciał postawić na sprawdzoną sztukę Czarnego Kota. Rękoczyny dużo lepiej sprawdzały się w takich zamkniętych przestrzeniach, a Głębina właśnie była miejscem o ograniczonym miejscu. Wartym spostrzeżenia był fakt, że właściciel tego przybytku, przeszedł przyśpieszony kurs boksu w trakcie lata, więc coś wiedział o tym fachu. Ostatnia kradzież w lokalu zakończyła się na tym, że złodziejaszek został workiem treningowym dla Borgina i Rookwooda.

- No i pięknie. Dzięki wielkie, Szarlotka - uśmiechnął się miło do Mulciberówny, rozgrzewając dłonie - No to jedziemy z tematem, a o szarlotkę się nie martw. Francis ci jakąś skombinuje - zapewnił i ruszył powoli w kierunku mężczyzny.

Stanley mijał pierwszy stolik, drugi. Minął też trzeci. Krok za krokiem - był coraz bliżej ich kolegi. Szkoda, że nie mogłem rzucić cruciatusa przez pół lokalu Żałował, bo ich kolega najpewniej by się przemiło żłożył.

- Dobry wieczór - odezwał się zza pleców - Czy mogę panu w czymś pomóc? - zapytał retorycznie, a następnie spróbował czym prędzej stworzyć jedność jego twarzoczaszki z blatem stołu, który aktualnie okupował.

Jeżeli to nie pójdzie, trzeba będzie improwizować - nie raz pierwszy, a przede wszystkim - nie ostatni.


Próba trzepnięcia głową koleszki o blat. AF
[roll=O]


RE: [14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte - Charlotte Mulciber - 12.10.2025

Ze wszystkich powodów, dla których mogła denerwować Stanleya, ten wybrał akurat tak błahy? Określenie kiełbie we łbie było stanowczo zbyt łagodne. Stała więc sobie tak, oparta o ladę, paląc papierosa i machając sobie różdżką tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. W jednym miał rację: bawiła się doskonale. Bo nie było nic lepszego od widoku mężczyzny, który uderzał głową złodzieja o blat stolika.

Gdy Borgin podszedł do typa, myślała że po prostu weźmie go za chabety i wypierdoli za drzwi, bo tak zrobiłaby większość ludzi, których znała. Ale najwyraźniej na Ścieżkach było inaczej.
- Auć - syknęła, krzywiąc się brzydko, gdy łeb złodziejaszka uderzył o stół. - To musiało boleć.
Zauważyła do Francisa, chowając różdżkę do kieszeni. To, co było zastanawiające to fakt, że nikt - absolutnie nikt - nie wstał by pomóc w tej próbie nauki dobrych manierów. Jeno jeden facet odsunął się trochę, żeby nie oberwać rykoszetem.
- 1 sykiel na uprzejmego pana - rzuciła w eter, nie do kogoś konkretnego, ale może ktoś podejmie zakład? Zawsze jakiś zarobek.

Czy ktoś postawi sykla na złodzieja?
[roll=TakNie]


RE: [14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte - Stanley Andrew Borgin - 12.10.2025

Problemy na Nokturnie bardzo szybko zmieniały właściciela, więc stąd wynikał fakt, że nikt nie chciał pomóc drugiej osobie. Może gdyby przyszedł tutaj z kolegami, sprawy miałaby się inaczej. Był sam, a ich Była trójka. No dobrze, na razie było honorowo 1 na 1, ale Francia i Szarlotka byli w gotowości do działania.

Stanley nawet nie wiedział, że gościowi tak mocno zasadził przez łeb. Trochę był w amoku, trochę był zdenerwowany. Cios, który otrzymał mężczyzna, spowodował, że nos wymagał wsparcia lekarza, a jucha leciała na prawo i lewo. Cały blat był uwalony we krwi, tak jak podłoga, która powoli stawała się świadkiem przemocy.

- Się kurwa nauczysz, że Głębiny się nie okrada, chuju zafajdany - odgrażał się, chociaż nie kłamał, wszak mężczyzna miał brudne ubranie od własnej krwi.

Ciśnienie ewidentnie skoczyło Borginowi, który szykował się do targnięcia go za fraki w kierunku zaplecza.

Wszyscy przyglądali się tej scenie, chociaż nikt nie komentował. Nikt nie chciał mieć podobnych problemów. Francis, korzystając z okazji, zaczął przecierać jeden z kufli, bo skoro na razie stał, to mógł się czymś zająć.

Złodziejaszek próbował coś odpowiedzieć, chyba nawet przeprosić, ale nie dało się tego usłyszeć.

Zanim mężczyzna zdążył zrobić coś więcej, w jego kierunku leciał już kolejny cios. Borgin był niemal pewien, że jeszcze jeden i kolega pójdzie podrzemać w objęciach Morfeusza.


Ponowny cios w nos. AF.
[roll=O]

Próba podniesienia się do ucieczki w wykonaniu koleszki - AF.
[roll=Z]


RE: [14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte - Charlotte Mulciber - 12.10.2025

W zasadzie to nie spodziewała się, że ktokolwiek się przyłączy do tego małego zakładu, ale jeden z typów, którzy siedzieli niedaleko, wstał i podszedł do Charlotte.
- Wchodzę w to, stawiam na brudasa - powiedział, kładąc na ladzie jednego sykla. Ach, ile ona mogłaby za to sobie kupić! Gdyby nie ta pieprzona noc z 8 na 9 września, to pewnie nie byłaby taka łasa na jakiekolwiek monety, ale Los tak chciał, że jej życie potoczyło się tak a nie inaczej. Kiwnęła więc z uznaniem głowa, a potem dołożyła swojego sykla.
- Łatwy zarobek, bo widzisz, ten tu mój kolega... Chłopie, co ty robisz, POSTAWIŁAM NA CIEBIE SYKLA! - a już go chciała chwalić, już chciała prężyć muskuły że zna takiego fajnego Borgina, który napierdala głową przypadkowych ludzi o stoliki w knajpie, którą prowadzi albo jest jakimśtam zarządcą czy inny chuj. A tu proszę bardzo: spierdolił jej tak piękny plan! Zapewne zrobił to specjalnie, po złośliwości, bo jakżeby inaczej.

Stanley niezgrabnie złapał złodzieja za łeb, a ten wyślizgnął się z jego uścisku i wylądował na ziemi. Ajajajaj. Pomogłaby, oczywiście, ale no skoro już postawiła na "Matthew", to nie mogła mu pomagać, nie? Westchnęła więc ciężko, jakby była bardzo, bardzo zmęczona, i zaciągnęła się papierosem.
- Mówiłaś coś?
- Spierdalaj - burknęła z uprzejmością godną obrażonej pannicy, której jedynym zamkiem był ten dla kasztanowych ludzików. Spojrzała na polerującego szkło Francisa i uśmiechnęła się słodko. - Dałbyś mi piwo? Suszy mnie trochę. Na szarlotkę poczekam, bo jak obstawiłam, to nie mogę się wtrącać, byłoby to nieuczciwe.
Bo oczywiście że by w razie czego pomogła! Na pewno, tak tak. Osłoniłaby Borgina własną piersią i przyjęła na siebie cios. Tak, taka właśnie była, dobra i szlachetna jak każdy ha tfu puchon.
- Fajnie tu. Często oferujecie takie rozrywki? - zagadnęła jeszcze Francisa, nie mogąc oderwać oczu od Stanleya. Chuj z tym, że przegrywał, rzadko kiedy miała okazję oglądać pojedynek 1 na 1, Madame Fontaine załatwiała sprawy inaczej. Po cichu, bardziej czysto.


RE: [14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte - Stanley Andrew Borgin - 12.10.2025

Na chuj się tak darła. Stanley wiedział co robił. Może mu trochę ręka zeszła i nie wyszło ale robił co mógł.

Nie dosyć, że debil mu się wymsknął z rąk, to Borgin jeszcze zajebał ręką w blat stołu. Bandzior nie był lepszy, bo tym swoim głupim ryjem zarył o podłogę i musiało zaboleć, bo wydał z siebie krzyk bólu. Może poleciała mu nawet łza.

Sytuacja się zaostrzyła, zakłady poszły w ruch. Tłum się ożywił i chętniej wszedł w zakład z Charlotte.

Francis z drugiej strony nie czekał i nalał jej jasnego piwa do świeżo umytego kufla. Perfekcyjny połysk i idealnie schłodzony trunek - świetne połączenie.

W tym całym zamieszaniu dało się dostrzec butelkę, która wyturlała się spod pasuchy złodziejaszka i czym prędzej zniknęła między nóżkami od krzeseł.

- Od czasu do czasu. Stanley rzadko wychodzi aby komuś natłuc po ryju - Francis rzucił, nie wiedząc, że Borgin przedstawił się swoim pseudonimem artystycznym, a nie prawdziwym imieniem - Szybko się wieści niosą, że właściciel tutaj bije ludzi w razie czego, a jak nie on, to jego koledzy. No i lubi pewną dziedzinę magii... - tutaj barman zamilkł, ewidentnie nie chcąc kontynuować rozmowy odnośnie nekromancji i czarnej magii.

Ale cała impreza trwała trochę dalej, bo Stanley właśnie zbierał się do sprzedania kopniaka w plecy leżącego mężczyzny, który to zaś chciał się podnieść i uciec. Były brygadzista był w lepszej pozycji, bo de facto wygrywał ten pojedynek, mając przewagę nad przeciwnikiem.

Po za tym miał przewagę broni, a kusiło go użycie cruciatusa na swojej ofierze. Im dłużej walczyli, tym większa miał ochotę.

- Poddaj się to może ci życie darujemy - krzyknął, unosząc nogę, aby następnie wyprowadzić kolejny cios.



Kopnięcie kolegi af.
[roll=O]

Próba podniesienia się przez złodziejaszka af.
[roll=Z]