![]() |
Kwiecień 1972, Sophie & William - Wersja do druku +- Secrets of London (https://secretsoflondon.pl) +-- Dział: Scena główna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=5) +--- Dział: Ulica Pokątna (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=19) +---- Dział: Dziurawy Kocioł (https://secretsoflondon.pl/forumdisplay.php?fid=44) +---- Wątek: Kwiecień 1972, Sophie & William (/showthread.php?tid=580) |
Kwiecień 1972, Sophie & William - Sophie Flint - 29.11.2022 Od kiedy pojawiła się w Londynie, nic nie szło tak, jak pójść powinno. Uczucie obezwładniającej pustki zbliżało się do niej nieustannie, jeszcze bardziej przygniatając świadomość. Nie minęło zbyt wiele czasu, ale w jej odczuciu wciąż zbyt mało, aby mogła poradzić sobie z wciąż nawarstwiającymi się problemami. A tych niestety było całkiem sporo. Chociaż tyle dobrego, że Castiel obiecał przenocować ją na kanapie w najbliższym czasie. Gdyby nie rodzina żyjąca w tym mieście, nie miałaby nawet w jaki sposób zadbać o dach nad swoją głową. Jej oszczędności mocno się uszczupliły, a wciąż nie miała żadnych perspektyw na pracę. Merlinie, była aurorem! A teraz nie ma pojęcia, kim będzie. Nic więc dziwnego, że kiedy smutek i rozczarowanie swoim własnym postępowaniem ogarniały ją coraz bardziej, podjęła jedną, bardzo ważną decyzję, która mogła jej pomóc; poszła do pubu Dziurawy Kocioł. Przy dobrych wiatrach wleje w siebie wystarczającą ilość alkoholu, dzięki czemu zapomni o problemach, która się w jej życiu ostatnio nawarstwiły. Zanim weszła do pubu kompletnie zmieniła swój wygląd, tak na wszelki wypadek. Nie wiedziała, jakie działania podjął jej ojciec i nie była pewna, czy aby nie chciał sprawdzić jej obecności w Londynie. A ona jeszcze nie zamierzała się z nią zdradzać. Jak na tą godzinę, zastała tam naprawdę dużo ludzi. Większość zajęta swoimi sprawami, tocząca rozmowy z partnerami. Ona kompletnie nie miała ochoty na cudze towarzystwo. Prawdopodobnie gdyby poprosiła, Castiel chętnie by się z nią tutaj wybrał. Tyle że kolejne godziny w obecności zamartwiającego się wzroku Flinta wyglądały raczej jak udręka dla niej, niekoniecznie ciekawe spędzenie czasu. Na początek zamówiła coś, co nazywało się krwią czarownic. Nie znała tego drinka, ale barman obiecywał się może ją sponiewierać. Zaufała mu, bo właśnie tego potrzebowała. Usiadła przy kontuarze i z kieszeni kurtki wyjęła paczkę papierosów. Odruchowo odpaliła jednego bezróżdżkowo. Zaciągnęła się głęboko i po chwili upiła nieco drinka. Wykrzywił jej twarz i przepalił gardło. Merlinie, skoro tak smakowała krew czarownic, to nic dziwnego, że tak łatwo "płonęły" na stosie. RE: Kwiecień 1972, Sophie & William - William Fletcher - 31.12.2022 Trochę się przespał, ale musiał wstać rano bo ma obowiązki. Niektórzy mówią że nie można chlać jak ma się pracę, ale to nieprawda, można tylko trzeba wstać rano, na tym polega odpowiedzialność. Właśnie tak mówił sobie po pobudce, ale kolejne godziny poddały jego podejście, dość mocnej próbie Dzisiejszą zmianę opisać można było jednym słowem — tragiczna. Czas dłużył się niemiłosiernie, zlecenia, które aktualnie mieli były nad wyraz nudne i powtarzalne. Wypolerować, lekko odnowić, wyklepać, dodać jakieś nowe zdobienia. Po prostu, kurwa, dramat. Nie było dosłownie niczego, co potrafiłoby wyrwać go z marazmu, w którym coraz bardziej się zatapiał. Sytuacja była na tyle tragiczna, że pomimo wielu starań (kawy, szczypania się, podpierania powiek zapałkami) zapadł w nieplanową drzemkę. Przyjemność ta nie trwała jednak długo, brutalnie przerwana przez celny cios w jego głowę wyprowadzony przez brata. Przy życiu trzymało go tylko jedno. Piwo, które miał zamiar wypić, gdy tylko dotrze do Kotła. Bo tak, pomimo solidnego kaca nie miał zamiaru się ograniczać. Był młody, silny i mógł wytrzymać dużo więcej. No i przede wszystkim nie był najlepszy w myślenie skutkowo-przyczynowe. Niektórzy mogliby na to narzekać, ale nie Billy. W końcu człowiek uczy się na błędach, a on chciał być jak najlepszy. Gdy w końcu dotarł na miejsce, wyciągnął ręce przed siebie, z szerokim uśmiechem wdychając zaduch i woń tego miejsca. Tak, zdecydowanie kochał to miejsce. Zapach dymu papierosowego przemieszanego z wonią przeróżnych alkoholów doskonale łączył się z klientelą, która nie zawsze należeli do czyściochów. Zdecydowanie jednak nie było tak źle, Fletcher znał miejsca, które odwiedzali znacznie gorzej usytuowani ludzie. Zmierzając w stronę baru, pomachał kilku stałym bywalcom, których w tym momencie znał prawie tak dobrze jak własną rodzinę. Dla niektórych mogłyby to być oznaki alkoholizmu i uzależniania. Billy natomiast był z tego cholernie dumny. Zamówiwszy solidniejsze piwo, rozejrzał się po zebranych, szukając kogoś, kto wyglądał na tyle interesująco, żeby do niego dosiąść. Znalazł dość szybko. Nagle odpalony papieros zwrócił jego uwagę na dość ładną dziewczynę i to w sumie mu starczyło. Poprawił włosy, sprawdziły jakość oddechu, po czym dosiadł się, posyłając przy tym szeroki, przyjazny uśmiech. — Mylę się, czy jesteś tutaj nowa? Uważaj na Charliego, lubi zaglądać do cudzych kieszeni, gdy ci akurat nie patrzą — rzucił, wskazując przy tym palcem na staruszka siedzącego w kącie baru. — Nie daj się zmylić jego niewinnemu, dziadkowatemu wyglądowi. W celi spędził pewnie z połowę życia. Co do mnie, jestem Billy. Billy Fletcher, miło mi Cię poznać! — zaczął, chcąc złamać pierwsze lody. Gdyby tylko wiedział, że ma do czynienia z aurorem, zapewne nigdy by o tym nie mówił, a tak to cóż. Dał się zmylić ładnej buzi. Co więcej, nie żałował tego, mając nadzieję, że zwrócił jej uwagę. RE: Kwiecień 1972, Sophie & William - Sophie Flint - 05.01.2023 Upijanie się szło jej naprawdę całkiem nieźle. W ostatnim czasie dużo praktykowała toteż znała podstawy tej tajemnej sztuki magicznej, która była dozwolona od odpowiedniego roku życia. W teorii. W praktyce sięgali po nią coraz to młodsi czarodzieje i czarownice, sądząc, że alkohol będzie w stanie rozwiązać wszystkie ich problemy. Niestety, nie rozwiązywał. Jedynie pozwalał na jakiś czas o nich zapomnieć, w zależności od upojenia alkoholowego. A tego wieczoru Sophie naprawdę bardzo tego potrzebowała. Kolejny łyk trunku zaproponowanego przez barmana był jeszcze gorszym, o ile to w ogóle było możliwe. Nic dziwnego, że dziewczyna skrzywiła się bardzo mocno, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz obrzydzenia. Jedynie nie była pewna, czy do niej samej czy wyłącznie do tego alkoholu. Zaciągnęła się znów papierosem z nadzieją, że smak nikotyny zmyje w jej ustach posmak trunku, który jej tutaj zaserwowano. Nic bardziej mylnego. Chyba nie pozostawało jej nic innego, jak znów się napić. I kiedy właśnie miała to zrobić, obok niej usiadł nieznany jej mężczyzna. Jedna jej brew automatycznie uniosła się ku górze, kiedy tylko usłyszała jej głos i pytanie, jakie skierował w jej stronę. Jakby odruchowo spojrzała na wspomnianego Charliego, choć wcale nie dowierzała w słowa młodzieńca. Nauczona doświadczeniem filtrowała je przez bardzo grube sito. - Skąd niby wniosek, że jestem tutaj nowa? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. Wydawało jej się, że jej zachowanie nie wskazywało na nic takiego, choć zapewne amerykański akcent bardzo mocno słyszalny w jej głosie, mógł sugerować coś zgoła innego. Wyciągnęła wolną dłoń w stronę chłopaka, bo chyba kurtuazja wymagała od niej przywitania się. - Sophie - powiedziała tylko z rozwagą pomijając swoje nazwisko. Nie była jeszcze pewna, ile ono tutaj znaczyło. Ponadto nie uważała za stosowne podawać je pierwszej lepszej dopiero co poznanej w barze osobie. - Jak mniemam ty jesteś stąd?- Zapytała, po czym ponownie zaciągnęła się papierosem. Przytrzymała dym w płucach nieco dłużej, by po chwili wypuścić go z lubością. Damie nie wypadało palić. To była czynność której nie powinno się oglądać w jej wykonaniu. Tak samo jak picia w dziwnym pubie i rozmawiania z kompletnie nieznajomymi ludźmi. Cóż, chyba już nie była damą o bycie którą do niedawna ją posądzano. |