10.07.2023, 13:02 ✶
Było ciemno, była trzecia w nocy, a Darcy Lockhart był lekko podpity.
Upijał się rzadko. Trochę dlatego, że nie miał wielu kolegów, bo chociaż dysponował pokaźną liczbą znajomych, nie dysponował prawdziwymi przyjaciółmi (chociaż nie dopuszczał do siebie tej myśli, przed sobą i światem podtrzymując wersję, że po prostu nie ma na to czasu), z którymi mógłby pójść na piwo do Dziurawego Kotła. Trochę, bo mama na pewno by na niego krzyczała (a on w wieku dwudziestu jeden lat wciąż słuchał się mamy). Trochę, bo akurat jakoś szczególnie go do tego nie ciągnęło. Teraz jednak był nieszczęśliwy i wytrącony z równowagi. Martwił się, czy pisząc artykuły po Beltane, w pogoni za sławą i pieniędzmi, nie zdenerwował nadmiernie śmierciożerców. Wciąż myślał o Kniei Godryka, o tym, że chciał być bohaterem i nawet przez chwilę był, a potem znalazł na ziemi rozczłonkowane zwłoki. I o tym, że właściwie to był tamtego wieczoru na Beltane i gdyby nie teleportował się dziesięć minut przed początkiem zamieszania, on też mógłby tak leżeć.
A nade wszystko myślał o tym, że nie jest dość dobry dla Eunice Malfoy.
Jeszcze tydzień temu by mu to nie przeszkadzało. Eunice była miłą dziewczyną, jego koleżanką, przyjaciółką jego siostry. Lubił ją, ona lubiła jego, ale Darcy oglądał się raczej za jej starszą siostrą niż za nią. A potem magia Beltane namieszała mu w głowie – a Darcy był podatny na mieszanie w głowie, łatwo zmieniał zdanie o wielu sprawach, łatwo popadał w obsesje i łatwo ulegał fascynacjom, więc nic dziwnego, że ostatecznie poszedł zapijać swoje smutki w Dziurawym Kotle.
Nie był spity do nieprzytomności. Szedł całkiem prosto, chociaż może nieco wolniej niż zwykle. Myśli plątały się trochę, ale nie stały jeszcze zupełnie niemożliwe do opanowania. Jak zwykle w takich momentach, uciekał w świat fantazji. Darcy Fitzwilliam Lockhart szedł Pokątną, ku Dziurawemu Kotłowi, po tym, jak wypił kilka piw w pubie. A poza własnym cieniem, przesuwającym się po bruku, towarzyszył mu także Daniel Vides, który wędrował pogrążoną w mroku i ciszy ulicą. On, w przeciwieństwie do Darcy’ego nie był podpity. Był ścigany. Wiedźma podążała jego śladem. Kryła się pośród ciemności, czaiła, a Daniel wiedział, że gdzieś tam jest: tam, gdzie nie sięga światło latarni. Mijał te same budynki, obok których przechodził Darcy, blask ulicznych świateł padał na jego włosy w ten sam sposób i tylko on był inny, zupełnie inny niż tchórzliwy Lockhart.
Darcy przystanął, spoglądając w ciemność, kłębiącą się w jednej z uliczek. A potem parsknął, gdy okazało się, że dźwięk, który go zaniepokoił i sprawił, że prawie spodziewał się zobaczyć jasne włosy wiedźmy, został wywołany przez szczura.
Upijał się rzadko. Trochę dlatego, że nie miał wielu kolegów, bo chociaż dysponował pokaźną liczbą znajomych, nie dysponował prawdziwymi przyjaciółmi (chociaż nie dopuszczał do siebie tej myśli, przed sobą i światem podtrzymując wersję, że po prostu nie ma na to czasu), z którymi mógłby pójść na piwo do Dziurawego Kotła. Trochę, bo mama na pewno by na niego krzyczała (a on w wieku dwudziestu jeden lat wciąż słuchał się mamy). Trochę, bo akurat jakoś szczególnie go do tego nie ciągnęło. Teraz jednak był nieszczęśliwy i wytrącony z równowagi. Martwił się, czy pisząc artykuły po Beltane, w pogoni za sławą i pieniędzmi, nie zdenerwował nadmiernie śmierciożerców. Wciąż myślał o Kniei Godryka, o tym, że chciał być bohaterem i nawet przez chwilę był, a potem znalazł na ziemi rozczłonkowane zwłoki. I o tym, że właściwie to był tamtego wieczoru na Beltane i gdyby nie teleportował się dziesięć minut przed początkiem zamieszania, on też mógłby tak leżeć.
A nade wszystko myślał o tym, że nie jest dość dobry dla Eunice Malfoy.
Jeszcze tydzień temu by mu to nie przeszkadzało. Eunice była miłą dziewczyną, jego koleżanką, przyjaciółką jego siostry. Lubił ją, ona lubiła jego, ale Darcy oglądał się raczej za jej starszą siostrą niż za nią. A potem magia Beltane namieszała mu w głowie – a Darcy był podatny na mieszanie w głowie, łatwo zmieniał zdanie o wielu sprawach, łatwo popadał w obsesje i łatwo ulegał fascynacjom, więc nic dziwnego, że ostatecznie poszedł zapijać swoje smutki w Dziurawym Kotle.
Nie był spity do nieprzytomności. Szedł całkiem prosto, chociaż może nieco wolniej niż zwykle. Myśli plątały się trochę, ale nie stały jeszcze zupełnie niemożliwe do opanowania. Jak zwykle w takich momentach, uciekał w świat fantazji. Darcy Fitzwilliam Lockhart szedł Pokątną, ku Dziurawemu Kotłowi, po tym, jak wypił kilka piw w pubie. A poza własnym cieniem, przesuwającym się po bruku, towarzyszył mu także Daniel Vides, który wędrował pogrążoną w mroku i ciszy ulicą. On, w przeciwieństwie do Darcy’ego nie był podpity. Był ścigany. Wiedźma podążała jego śladem. Kryła się pośród ciemności, czaiła, a Daniel wiedział, że gdzieś tam jest: tam, gdzie nie sięga światło latarni. Mijał te same budynki, obok których przechodził Darcy, blask ulicznych świateł padał na jego włosy w ten sam sposób i tylko on był inny, zupełnie inny niż tchórzliwy Lockhart.
Darcy przystanął, spoglądając w ciemność, kłębiącą się w jednej z uliczek. A potem parsknął, gdy okazało się, że dźwięk, który go zaniepokoił i sprawił, że prawie spodziewał się zobaczyć jasne włosy wiedźmy, został wywołany przez szczura.