• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 9 Dalej »
[05.05.72] Spotkania o trzeciej nad ranem

[05.05.72] Spotkania o trzeciej nad ranem
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#1
10.07.2023, 13:02  ✶  
Było ciemno, była trzecia w nocy, a Darcy Lockhart był lekko podpity.
Upijał się rzadko. Trochę dlatego, że nie miał wielu kolegów, bo chociaż dysponował pokaźną liczbą znajomych, nie dysponował prawdziwymi przyjaciółmi (chociaż nie dopuszczał do siebie tej myśli, przed sobą i światem podtrzymując wersję, że po prostu nie ma na to czasu), z którymi mógłby pójść na piwo do Dziurawego Kotła. Trochę, bo mama na pewno by na niego krzyczała (a on w wieku dwudziestu jeden lat wciąż słuchał się mamy). Trochę, bo akurat jakoś szczególnie go do tego nie ciągnęło. Teraz jednak był nieszczęśliwy i wytrącony z równowagi. Martwił się, czy pisząc artykuły po Beltane, w pogoni za sławą i pieniędzmi, nie zdenerwował nadmiernie śmierciożerców. Wciąż myślał o Kniei Godryka, o tym, że chciał być bohaterem i nawet przez chwilę był, a potem znalazł na ziemi rozczłonkowane zwłoki. I o tym, że właściwie to był tamtego wieczoru na Beltane i gdyby nie teleportował się dziesięć minut przed początkiem zamieszania, on też mógłby tak leżeć.
A nade wszystko myślał o tym, że nie jest dość dobry dla Eunice Malfoy.
Jeszcze tydzień temu by mu to nie przeszkadzało. Eunice była miłą dziewczyną, jego koleżanką, przyjaciółką jego siostry. Lubił ją, ona lubiła jego, ale Darcy oglądał się raczej za jej starszą siostrą niż za nią. A potem magia Beltane namieszała mu w głowie – a Darcy był podatny na mieszanie w głowie, łatwo zmieniał zdanie o wielu sprawach, łatwo popadał w obsesje i łatwo ulegał fascynacjom, więc nic dziwnego, że ostatecznie poszedł zapijać swoje smutki w Dziurawym Kotle.
Nie był spity do nieprzytomności. Szedł całkiem prosto, chociaż może nieco wolniej niż zwykle. Myśli plątały się trochę, ale nie stały jeszcze zupełnie niemożliwe do opanowania. Jak zwykle w takich momentach, uciekał w świat fantazji. Darcy Fitzwilliam Lockhart szedł Pokątną, ku Dziurawemu Kotłowi, po tym, jak wypił kilka piw w pubie. A poza własnym cieniem, przesuwającym się po bruku, towarzyszył mu także Daniel Vides, który wędrował pogrążoną w mroku i ciszy ulicą. On, w przeciwieństwie do Darcy’ego nie był podpity. Był ścigany. Wiedźma podążała jego śladem. Kryła się pośród ciemności, czaiła, a Daniel wiedział, że gdzieś tam jest: tam, gdzie nie sięga światło latarni. Mijał te same budynki, obok których przechodził Darcy, blask ulicznych świateł padał na jego włosy w ten sam sposób i tylko on był inny, zupełnie inny niż tchórzliwy Lockhart.
Darcy przystanął, spoglądając w ciemność, kłębiącą się w jednej z uliczek. A potem parsknął, gdy okazało się, że dźwięk, który go zaniepokoił i sprawił, że prawie spodziewał się zobaczyć jasne włosy wiedźmy, został wywołany przez szczura.
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#2
11.08.2023, 13:51  ✶  
Znana wszystkim Ulica Pokątna stawała się zupełnie innym miejscem, kiedy nawiedzały ją zwykle pogrążone w śnie potwory. Ich ilość można było wbrew pozorom (zważywszy na wiekowość tego miejsca i ilość krążących wokół niego legend), policzyć na palcach jednej ręki. Człowiek się w tych obliczeniach mógł jednak zgubić, bo po pierwsze: nikt nigdy nie potrafił wytłumaczyć jakiego stworzenia rękę miał na myśli wszechświat tworząc to miejsce, ani ile form potrafiły te potwory przyjąć. A jeżeli więcej niż jedną, to czy powinno się to liczyć jako jednego potwora, czy dwa? Jeżeli tymże potworem był Latarnik, to czy to pogmatwane jestestwo dało się ująć czymś tak ludzkim jak cyfra? Albo zadając to pytanie inaczej: czy dało się Latarnika policzyć?

Na Ulicy Pokątnej, kiedy ciemność zjadała wszystkie rozumy, stawał się wszystkim. Nocna godzina przybierająca okrutny płaszcz z obsydianu, nosiła to jak broszkę, eksponowała to jak swoje największe i najpiękniejsze dzieło: widmo latarni ulicznych zrzucające blade strzępy blasku świec na jednych i owijających mgłą nieprzeniknionej ciemności drugich.

Darcy Lockhart miał tego pecha, że tej nocy znalazł się w drugiej kategorii.

Takie ulice jak Pokątna nie powinny być ciche. To były tak zwane ulice wiecznie żywe, zaludnione mimo głębokiej już nocy. Teraz jednak było na niej kompletnie cicho. Oprócz Darcy'ego znajdował się tam tylko jeden człowiek - niski, przygarbiony jegomość z bardzo, bardzo chwiejącą się drabiną, który wspinał się do jednej z tych latarni, żeby na powrót rozpalić w niej światło. Reszta latarni również przygasła. Witryny sklepów i okiennice mieszkań wydawały się być puste jak nigdy. Oprócz delikatnych kroków owiniętej płaszczem postaci, wokół panowała głucha cisza. Jedna z tych, które płatały figle ludzkiej wyobraźni. Lockharta nie opuszczała taka myśl, że kiedy szedł do przodu, kiedy jego buty stykały się z chodnikiem, ktoś coś do niego mówił. Ktoś do niego szeptał, a każdy kolejny ruch zagłuszał tę wypowiedź - każdy szelest był niczym szept widma. Wewnętrzny instynkt kazałby pewnie większości ludzi się wycofać, nikt nie lubił się przecież bać, ale nim Darcy mógł zadecydować cokolwiek, przeleciał przed nim kruk. A może nawet nie cały - to było skrzydło kruka, czarne jak otchłań, zmaterializowało się nagle przed jego oczami, zatrzepotało i zniknęło, zupełnie tak, jakby pojawiło się tylko na chwilę, by wywołać dreszcz emocji.

- Co robisz? Wyglądasz trochę, jakbyś zobaczył ducha.


there is mystery unfolding
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#3
14.08.2023, 11:17  ✶  
Nie zwracał uwagi na tę nienaturalną ciemność, ciszę i pustkę – niezwykłe na Pokątnej nawet o trzeciej nad ranem. Podchmielony umysł pisarza wypełniał to wszystko dziełami wyobraźni, przywoływał do życia postacie z powieści. Lockhart niekiedy sam za mocno wierzył w swoje fantazje: ta przedziwna atmosfera współgrała ze scenami, jakie kreował, więc sam nie wiedział, gdzie zaczyna się prawda, a gdzie jego własna opowieść.
Niezrozumiałe szepty, które zdawał się słyszeć, ale których znaczenia nie pojmował, w jego uszach były głosami Daniela i ścigających go wiedźm.
Darcy zwolnił dopiero, kiedy dostrzegł obcą, przygarbioną postać. W pierwszej chwili po jego plecach przebiegł dreszcz niepokoju, bo jednak takie spotkania o trzeciej nad ranem w świecie, w którym niedawno doszło do ataku podczas Beltane, niekoniecznie musiały być bezpieczne. W drugiej Lockhart dostrzegł drabinę i uśmiechnął się tylko pod nosem z politowaniem.
Latarnik. To tylko latarnik.
Młodzieniec nie słyszał historii o ulicznych duchach, o upiorach, wychodzących na Pokątną w najciemniejszych, nocnych ulicach. I chociaż nie był złym człowiekiem, nie był też sympatycznym Puchonem, patrzącym na ludzi bez uprzedzeń. Ktoś, kto o trzeciej nad ranem rozpalał uliczne latarnie, był więc dla niego jednostką zapewne godną pogardy. Może jakimś charłakiem? Niewydarzonym czarodziejem, pozbawionym talentów, którego wyrzucono z Hogwartu i musiał imać się każdego zajęcia?
Miał ruszyć dalej, gdy coś przemknęło tuż przed jego nosem. Darcy cofnął się gwałtownie i wzdrygnął, zamrugał. Czy to był kruk? A może tylko się mu przewidziało? Musiało się mu przewidzieć, przecież nawet w świecie czarodziejów z nieba nie spadały krucze skrzydła! A jeżeli spadały, to były przywiązane do reszty kruka i nie znikały bez śladów…
- Co? – wyrwało się mu, gdy odwrócił się gwałtownie do osoby zadającej pytanie. Nie uśmiechał się już, a na pewno nie z politowaniem. Po pierwsze, za bardzo się na to przestraszył. Po drugie, Darcy nie był jeszcze dość pewny swojej pozycji i samego siebie, aby był w stanie okazywać takie rzeczy jak własna pogarda jawnie. – Ja… zdawało mi się… – Spojrzał znów na miejsce, gdzie przed chwilą zobaczył strzęp czerni i po prostu pokręcił głową. – Nic. Zwidziało mi się.
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#4
08.01.2024, 02:22  ✶  
Czy to na pewno była jeszcze Pokątna? A jeżeli była to Pokątna, to czy na pewno była to ta Pokątna - ta Pokątna znana wszystkim londyńskim czarodziejom, będąca kolebką życia magicznych dzielnic, a nie tym... zionącym pustką... czymś...!? Latarnik zaśmiał się - to był żeński głos, choć odrobinę upiorny, odrobinę mechaniczny - jakby ktoś go nagrał na kasetę i puścił ze starego odtwarzacza, a nie jakby to mówił jakiś człowiek.

- Zwidziało się panu coś o trzeciej w nocy i pan nie ucieka?

Wystarczył jeden krok w przód lub w tył, aby wyczuć, że pod nogami nie miał nic.

Lockhart spadał. Umierał, czy przenosił się w inne miejsce? W takich chwilach oddech musiał ugrzęznąć człowiekowi w gardle, a jeżeli jakimś cudem udało mu się w tym locie wezbrać w płuca trochę powietrza, to z pewnością wypuścił je wraz z podejrzanie miękkim lądowaniem.

Trigger warning: Na dnie Szczeliny obchodzi go robactwo, zaczyna tonąć w nim jak w morzu.
Okropne uczucie, kiedy próbowałeś oddychać, ale zanurzałeś się coraz mocniej w bezkresną ciemność, a na swoim ciele czułeś poruszanie się setek małych odnóży - robaków, które stąpały po tobie, próbując znaleźć przestrzeń na wciśnięcie się pod ubrania, pomiędzy nogi, do uszu, ust, oczu, nosa. Obleśne, wilgotne robactwo, w którego stertę wpadł na dnie tego porzuconego przez bogów miejsca, nie pożerało go - to on pożerał je, nie gryzło, ale obłaziło z każdej możliwej strony, tak że zanurzał się coraz głębiej i głębiej. I cóż takiego robisz w takiej chwili, krzyczysz? Nie było tu miejsca na krzyk - im szerzej otworzyłeś usta, tym więcej wchodziło ci do gardła. Aż wreszcie człowiek czuł je tak głęboko, że powoli przestawał chcieć czuć cokolwiek.

Utrata przytomności byłaby zbawieniem, ale ani ona, ani śmierć nie nadchodziły. Słownik przewidział dla niego tylko i wyłącznie obrzydzenie i strach. Kiedy to miało mieć koniec? Lepszymi horrorami podobno były te, w których bałeś się tego, czego nie widziałeś - to było przerażające, zanurzenie gdzieś głęboko w odmęty własnej, kruszejącej psychiki. Ale największym lękiem Darcy'ego było to, co Latarnik lubił najbardziej - może i było jakimś widmem, wspomnieniem, może nawiedzało Pokątną jako zły duch, ale wciąż lubiło bawić się po swojemu. I z panem Lockahrtem na pewno będzie chciało bawić się jeszcze.

W morzu robactwa. Tam, gdzie nie było już żadnej nadziei. Cud - nagle rozbłysło jasne światło, a tonącego w nim Darcy'ego chwyciła zimna, trupia dłoń. I zaczęła ciągnąć go w górę, w górę, ku jasności, aż wreszcie...

Znów był na ulicy, tyle że leżał na bruku, jakby szykował się do snu, a Latarnik pochylał się nad nim z zaciekawieniem. Wyciągał do niego otwartą dłoń, bladą jak ściana i wcale nie trzeba było jej chwytać, aby wiedzieć, że była tak samo upiornie zimna jak ta, która ciągnęła go w górę.

- Proszę pana, wszystko w porządku? Powinniśmy wezwać pogotowie...?

Nie było żadnej wyrwy w bruku, nie było żadnej Szczeliny, w którą wpadł, stawiając zły krok. Jeden z robaków ostał się w lewej nogawce jego spodni, albo tylko mu się to zdawało... Z pewnością wciąż był tu Latarnik - szczerzył się dziko na tle migającej lampy i było w nim coś na tyle upiornego, że człowiek wpadał na największe banały - na przykład witryny sklepów znajdujące się w tle tejże postaci nie wyglądały już jak zbiór szybek ustawionych razem - nagle stawały się twarzą jakiegoś stworzenia należącego do innego porządku życia - pająka chociażby, z migoczącymi ślepiami rozłożonymi wzdłuż paskudnej głowy.

Ale to był tylko zły sen, tak?


there is mystery unfolding
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#5
08.01.2024, 17:52  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.01.2024, 18:22 przez Darcy Lockhart.)  
Darcy zbladł, gdy z ust Latarnika wydobył się głos, dziwny, nie pasujący do sylwetki, do postury, i słowa, niepokojące. Wariat, pomyślał, ale jednocześnie zrobił krok w tył i dłonią spróbował sięgnąć do różdżki.
A wtedy ziemia się pod nim rozstąpiła.
Lockhart nie krzyczał.
Nie krzyczał nie dlatego, że był odważny, bo odważny nie był. Nie dlatego, że nie chciał dać temu, kto bawił się jego umysłem satysfakcji, bo to nawet nie przyszłoby mu do głowy. W ogarniającym go przerażeniu nie był w stanie myśleć nawet, nie mówiąc o uświadomieniu sobie, że to może dziać się w jego głowie albo że Latarnik może cieszyć się jego strachem. Nie. Nie krzyczał, bo zaciskał usta mocno, nie chcąc, by robaki wpadły mu do ust: wrzask rozbrzmiewał tylko w jego głowie. Darcy zaciskał powieki, zarówno by nie widzieć, jak i po to, by chronić oczy. Walczył rozpaczliwie, miotał się, próbował odpychać robaki, zdzierać je ze swojej twarzy, odsuwać od nosa, ale na wiele się to nie zdało. Pochłaniała go ciemność, pochłaniało go robactwo, i pomyślał, że zginie. Może powinien teraz zobaczyć całe swoje życie albo przynajmniej przypomnieć sobie twarze bliskich, pomyśleć, że kocha Daisy i kocha Eunice, znów jednak nic takiego nie nastąpiło – przerażenie pochłaniało każdą racjonalną myśl, i nie widział niczego, tylko wewnętrzną ciemność powiek.
A potem ktoś wywlókł go na powierzchnię.
Lockhart upadł na bruk, spazmatycznie chwytając powietrze. Dłonie w gorączkowym pośpiechu wodziły po twarzy, po szyi, jakby w poszukiwaniu robactwa, które po nim pełzało ledwo chwilę temu. Gwałtownym ruchem uderzył kilka razy w nogę, tam, gdzie zdawało się mu, że czuje ruch… i dopiero wtedy do jego spanikowanego umysłu dotarło, że Latarnik wciąż jest w pobliżu. Że to pytanie o pogotowie zadawała ta nędzna kreatura, ten szaleniec, ten potwór, który zepchnął go w tę dziurę pełną robaków.
Gdyby był postacią ze swojej książki, gdyby był tak odważny i zaprawiony w walce, jak jego wyśniona wersja siebie, o której lubił fantazjować, sięgnąłby teraz po różdżkę. Ale był tylko Darcym Lockhartem, chłopakiem, który pojedynkował się może ze dwa razy w życiu, który rzadko doświadczał chwil grozy i który nie rozumiał, co tutaj się dzieje. Zaczął odpełzać od Latarnika, najpierw na czworakach, odpychając się od bruku kolanami i dłońmi, a dopiero po kilku sekundach próbując wstać. Uciekać, uciekać, uciekać – to była jedyna myśl, która ostała się w jego głowie.
Wciąż nie krzyczał: ale tylko dlatego, że przerażenie związało mu język, osiadło w gardle, sprawiając, że nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku. A może powinien krzyczeć. Może wtedy ktoś przyszedłby mu z pomocą.

@Latarnik
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#6
26.05.2024, 11:47  ✶  
W szaleńczym biegu mającym oddalić go od zagrożenia Darcy Lockhart nie musiał myśleć wiele - liczyła się przecież tylko ucieczka - wbrew wszystkim najgorszym obawom udana ucieczka. Chłopak wbiegł w jedną z bocznych alejek i zorientował się, że tam znajdowali się inni ludzie - wspaniale, bo to znaczyło, że cokolwiek miało stać się dalej, nie będzie już samotny. Kiedy się odwrócił, żeby spojrzeć, czy to coś, ta kreatura zdolna do czynienia rzeczy tak potwornych i zbrodniczych nie biegnie za nim - oh, nie dość, że za nim nie biegła, to jeszcze ulica wyglądała inaczej. Światła latarni otuliły ją swoim blaskiem o wiele lepiej, niż kiedy spotkał tam to niegodziwcze, dostrzegł tam też kilka twarzy, jakich nie było tam wcześniej.

Pokątna znów żyła.

Czyli to był tylko zły sen? Może wypił coś, czego pić nie powinien, może ktoś rzucił na niego klątwę czyniącą z jego głowy komnatę, w której odbijały się najgorsze koszmary i na ten krótki moment uczyniły go szaleńcem? Może. A może po prostu niektórych zdarzeń nie dało się łatwo wytłumaczyć.

Tej nocy jego powieki opadały, ale on i tak nie mógł zasnąć. To była noc spędzona na wpatrywaniu się w sufit przez godziny - myślenie o wszystkim, o czym nie chciało się już myśleć. Ciemność pokoju zdawała się przypominać ciemność bezkresnej Szczeliny wypełnionej robactwem, a Darcy czuł, jak jego umysł wypełnia się gniewem. Chciałby to zatrzymać, ale jak - jak pozbyć się z głowy własnych myśli? Od samego siebie nie było żadnej sensownej ucieczki.

Czasami wciąż to widywał, o ile to nie były kolejne majaki. Spoglądał w lustro i zastanawiał się, dlaczego jest taki blady, a później orientował się, że to nie jest jego twarz. Widział to w szybach sklepów. Blade lico, niemal białe, obrysowane brwi i usta, a kiedy otwierało spierzchnięte wargi, wyglądało tak, jakby w środku nie było nic prócz poczerniałych zębów i robactwa. Przypadek godny Lecznicy Dusz, gdyby nie jeden, maleńki mankament.

Czasami, chociaż nie chciał sobie tego przyznać, nie tylko czuł pełzające po sobie odnóża. Przez kilka następnych dni potrafił splunąć do zlewu żywym robakiem, a później wisiał nad nim i czekał, aż zniknie, aż okaże się wytworem wyobraźni lub zaklęciem, które dało się rozproszyć, ale robak jak na złość był prawdziwy. I wtedy sobie to przypominał - to i tego śmiech - szyderczy i pełen zadowolenia. Najwyraźniej cieszyło się wielce z tego, jak panicznie biegł przed siebie, nie zważając na nic.

@Darcy Lockhart

Koniec sesji


there is mystery unfolding
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (1350), Darcy Lockhart (1194)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa