31.07.2023, 21:55 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.08.2023, 10:29 przez Brenna Longbottom.)
Nie każdy byłby dostatecznie odważny, aby spotkać się z nekromantą na cmentarzu.
Tu jednak wchodziło kilka okoliczności dodatkowych. Na przykład Brenna nie wiedziała, że Tancred był nekromantą - a jedynie tyle, że o pewnych dziedzinach wiedział więcej niż o niej. Poza tym gdyby chciał złożyć ją w ofierze albo uczynić ofiarą eksperymentów, miałby lepszą okazję, gdy byli w jego zrujnowanym domu, i nikt nie wiedział, że przebywa z nim, gdy tutaj zostawiła rodzinie karteczkę. Dorzućmy do tego, że to ona poprosiła o spotkanie, że Trelawneya w Hogwarcie od lat trzymał Dumbledore, i że ten był półkrwi, a znali się z dzieciństwa - i Brenna była prawie pewna, że nie trafi do żadnego grobu.
W dodatku...
Skoro to ona prosiła go o spotkanie - i wyrzucała sobie, że nie pomyślała o tym wcześniej, ale nie miała do tego głowy tamtego dnia, gdy na siebie wpadli, choć to tamta rozmowa podsunęła jej pomysł - powinna wybrać miejsce blisko Hogwartu. Sobota była najwygodniejsza dla nauczyciela, ale oznaczała też niestety, że Hogsmeade będzie zawalone po brzegi uczniami. Brenna była jednak wściekle pewna, że niewielu z nich wybierze się na cmentarz.
Mogła też wykorzystać tę okazję i upewnić, że z pobliskich grobów nikt ostatnio nie wychodził. Tylko dwa cmentarze leżały mniej więcej w odpowiednich okolicach, w których - jak Brenna była niemal pewna - grasowała niejaka piękna Dolores Wcale Nie Riddle. Brygadzistka, oczekując na Tancreda, obeszła więc okolicę w świetle dnia, szukając oznak świadczących o tym, że któryś z grobowców mógł być wykorzystywanych nie tylko jako miejsce wiecznego odpoczynku. Gdy zbliżyła się godzina spotkania, przysiadła na jednym z kamiennych grobowców, spoglądając w stronę wejścia na cmentarz. Grób, który wybrała, leżał tutaj z pewnością od jakichś pięciu stuleci, niemal się już rozpadł, popękaną tablicę obrósł mech, więc Brenna wątpiła, aby popełniała jakieś świętokradztwo. "Właściciel" zamienił się w pył wiele, wiele lat temu.
Na wypadek, gdyby potem postanowiła wpaść do Hogsmeade, ubrała się zwyczajnie - ot tak, jak przeciętny czarodziej, nie chcący zwracać na siebie uwagi. Szara koszula, szare spodnie, a na to ciemna szata.
Była jedyną żywą osobą na cmentarzu, a nawet martwi gdzieś się pochowali i w pobliżu nie kręciły się żadne duchy, ale gdy Tancred się pojawił, i tak pomachała do niego, jakby chciała się upewnić, że ją dostrzeże.
- Wybacz okoliczności przyrody, ale pomyślałam, że w Trzech Miotłach dziś będzie roiło się od uczniów, a chciałam pogadać spokojnie.
Tu jednak wchodziło kilka okoliczności dodatkowych. Na przykład Brenna nie wiedziała, że Tancred był nekromantą - a jedynie tyle, że o pewnych dziedzinach wiedział więcej niż o niej. Poza tym gdyby chciał złożyć ją w ofierze albo uczynić ofiarą eksperymentów, miałby lepszą okazję, gdy byli w jego zrujnowanym domu, i nikt nie wiedział, że przebywa z nim, gdy tutaj zostawiła rodzinie karteczkę. Dorzućmy do tego, że to ona poprosiła o spotkanie, że Trelawneya w Hogwarcie od lat trzymał Dumbledore, i że ten był półkrwi, a znali się z dzieciństwa - i Brenna była prawie pewna, że nie trafi do żadnego grobu.
W dodatku...
Skoro to ona prosiła go o spotkanie - i wyrzucała sobie, że nie pomyślała o tym wcześniej, ale nie miała do tego głowy tamtego dnia, gdy na siebie wpadli, choć to tamta rozmowa podsunęła jej pomysł - powinna wybrać miejsce blisko Hogwartu. Sobota była najwygodniejsza dla nauczyciela, ale oznaczała też niestety, że Hogsmeade będzie zawalone po brzegi uczniami. Brenna była jednak wściekle pewna, że niewielu z nich wybierze się na cmentarz.
Mogła też wykorzystać tę okazję i upewnić, że z pobliskich grobów nikt ostatnio nie wychodził. Tylko dwa cmentarze leżały mniej więcej w odpowiednich okolicach, w których - jak Brenna była niemal pewna - grasowała niejaka piękna Dolores Wcale Nie Riddle. Brygadzistka, oczekując na Tancreda, obeszła więc okolicę w świetle dnia, szukając oznak świadczących o tym, że któryś z grobowców mógł być wykorzystywanych nie tylko jako miejsce wiecznego odpoczynku. Gdy zbliżyła się godzina spotkania, przysiadła na jednym z kamiennych grobowców, spoglądając w stronę wejścia na cmentarz. Grób, który wybrała, leżał tutaj z pewnością od jakichś pięciu stuleci, niemal się już rozpadł, popękaną tablicę obrósł mech, więc Brenna wątpiła, aby popełniała jakieś świętokradztwo. "Właściciel" zamienił się w pył wiele, wiele lat temu.
Na wypadek, gdyby potem postanowiła wpaść do Hogsmeade, ubrała się zwyczajnie - ot tak, jak przeciętny czarodziej, nie chcący zwracać na siebie uwagi. Szara koszula, szare spodnie, a na to ciemna szata.
Była jedyną żywą osobą na cmentarzu, a nawet martwi gdzieś się pochowali i w pobliżu nie kręciły się żadne duchy, ale gdy Tancred się pojawił, i tak pomachała do niego, jakby chciała się upewnić, że ją dostrzeże.
- Wybacz okoliczności przyrody, ale pomyślałam, że w Trzech Miotłach dziś będzie roiło się od uczniów, a chciałam pogadać spokojnie.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.