16.04.2024, 04:31 ✶
– Yupi!!! – Mabel absolutnie przestała mieć jakiekolwiek wątpliwości co do zabawy z misiem. Przecież było super! To jak biegali i kręcili młynki! Ten wiatr we włosach i to uczucie ekscytacji za każdym razem, gdy się rozpędzali, lub skakali! Mogłaby tak cały dzień! I co z tego, że Karl cały czas coś tam krzyczał? Karl na pewno potem zrozumie, kiedy wytłumaczy mu jak fajnie było.
A potem nagle ktoś krzyknął jej imię i niestety nie był to jej koci przyjaciel.
Wujek Erik biegł do nich z prędkością strusia, trzymając przed sobą różdżkę z dość dziwną miną zupełnie, jakby zobaczył ducha, a Mabel miała szczerą nadzieję, że rzeczywiście jakiegoś zobaczył i to do niego biegł, a nie zbliżał się po to, by zakończyć zabawę.
– Ale dlaczego mam zejść? – spytała marszcząc brwi. Przecież nikomu nie działa się krzywda, ona nie spadła, a tak poza tym to pan Sam nie był jakimś obcym niedźwiedziem. Była odpowiedzialna! Niestety blondwłosy mężczyzna postanowił się posłuchać i już po chwili Mabel znowu stała na ziemi. Młoda Figg z rozwianymi włosami, w którym znajdowało się trochę liści, i ubraniem brudnym od rozkopywanej przez niedźwiedzia ziemi, wyglądała jak dziecko wojny. Bardzo szczęśliwie dziecko wojny.
W tym samym czasie Karl, który wcześniej cały czas krzyczał coś w stylu Złaź z tego niedźwiedzia, co dalej? Herbatka z bazyliszkiem?, widząc że jego przyjaciółka może wpaść w kłopoty, postanowił jej pomóc i odwrócić uwagę Longbottoma od niedziedziego zamieszania.
– O Erik – kot rzucił, niby od niechcenia. – Nie masz butów? Dobrze. Bardzo dobrze. Od zawsze powtarzałem, że obuwie dla was ludzi jest niczym więzienie dla idei, ale nikt mnie nie chciał słuchać .
Mabel natomiast stała i nie do końca wiedziała co powiedzieć. Bo przecież miała kilka możliwości. Mogła tak na wszelki wypadek przeprosić. Mogła udać, że nie wie o co chodzi i zacząć mówić o domku dla psów. Mogła powiedzieć wujkowi, że to wszystko dlatego, że nie może mieć hipogryfa. Mogła też po prostu pokazać, że wszystko jest w porządku i nie ma się czym denerwować. Nie chciała też, by jej nowy dorosły kolega miał jakieś problemy.
– Pan Sam jest super! Widziałeś jak wysoko skakaliśmy? – zawołała, szczerze podekscytowana. – Ale spokojnie! Trzymałam się. I upewniłam się wcześniej, że nie zostanę zjedzona!
A potem nagle ktoś krzyknął jej imię i niestety nie był to jej koci przyjaciel.
Wujek Erik biegł do nich z prędkością strusia, trzymając przed sobą różdżkę z dość dziwną miną zupełnie, jakby zobaczył ducha, a Mabel miała szczerą nadzieję, że rzeczywiście jakiegoś zobaczył i to do niego biegł, a nie zbliżał się po to, by zakończyć zabawę.
– Ale dlaczego mam zejść? – spytała marszcząc brwi. Przecież nikomu nie działa się krzywda, ona nie spadła, a tak poza tym to pan Sam nie był jakimś obcym niedźwiedziem. Była odpowiedzialna! Niestety blondwłosy mężczyzna postanowił się posłuchać i już po chwili Mabel znowu stała na ziemi. Młoda Figg z rozwianymi włosami, w którym znajdowało się trochę liści, i ubraniem brudnym od rozkopywanej przez niedźwiedzia ziemi, wyglądała jak dziecko wojny. Bardzo szczęśliwie dziecko wojny.
W tym samym czasie Karl, który wcześniej cały czas krzyczał coś w stylu Złaź z tego niedźwiedzia, co dalej? Herbatka z bazyliszkiem?, widząc że jego przyjaciółka może wpaść w kłopoty, postanowił jej pomóc i odwrócić uwagę Longbottoma od niedziedziego zamieszania.
– O Erik – kot rzucił, niby od niechcenia. – Nie masz butów? Dobrze. Bardzo dobrze. Od zawsze powtarzałem, że obuwie dla was ludzi jest niczym więzienie dla idei, ale nikt mnie nie chciał słuchać .
Mabel natomiast stała i nie do końca wiedziała co powiedzieć. Bo przecież miała kilka możliwości. Mogła tak na wszelki wypadek przeprosić. Mogła udać, że nie wie o co chodzi i zacząć mówić o domku dla psów. Mogła powiedzieć wujkowi, że to wszystko dlatego, że nie może mieć hipogryfa. Mogła też po prostu pokazać, że wszystko jest w porządku i nie ma się czym denerwować. Nie chciała też, by jej nowy dorosły kolega miał jakieś problemy.
– Pan Sam jest super! Widziałeś jak wysoko skakaliśmy? – zawołała, szczerze podekscytowana. – Ale spokojnie! Trzymałam się. I upewniłam się wcześniej, że nie zostanę zjedzona!