• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade [26.08.1972r.] Żywopłot Blackthorna

[26.08.1972r.] Żywopłot Blackthorna
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#1
21.03.2024, 17:32  ✶  
Uskuteczniam tu sumę Żywopłot Blackthorna

Co tu robił? Cóż, to było dobre pytanie, na które miał idealną odpowiedź, ale nie miało to żadnego znaczenia dla nikogo, od wilkołacze sprawy, a może zielarskie? Ciężko powiedzieć które bardziej, choć to też nie powinno nikogo interesować, bo i po co? Był tu gdzie był, a nigdzie indziej. Dobrze chociaż o tyle, że oddychał świeżym powietrzem, względnie świeżym, na pewno bardziej świeżym niż zaducha pokoju czy przedziału w pociągu jakim się tłukł. Metody czarodziejów go odrzucały. Bał się rozerwania na strzępy w czasie teleportacji, używania kominów, proszku fiubdździu. Ostatnie czego jego rodzina potrzebowała, to martwy przez swoją głupotę syn, a i tak pakował się non stop w idiotyczne kłopoty, nie zawsze z jego winy, ale jednak to on był w ich centrum, a jak nie on, bo był cholernie blisko, już nie raz ledwo uchodząc z życiem. Może to jakieś przekleństwo? Tak właśnie pomyślał, gdy labirynt zamknął się za nim więżąc go, jak króliczka. Nie, gdyby był królikiem, to przedarłby się przez krzaki, zrobiłby podkop. Królikiem jednak nie był i trzeba było kombinować.
Dotknął lewą ręką krzaków po swojej lewej i szedł tak kawałek. Słyszał o teorii, że jeśli będziesz się trzymać ciągle jednej ze stron, to prędzej czy później dotrzesz do wyjścia, bo ściany to jedynie długi wąż, wszystkie połączone ze sobą, no chyba, że w środku masz wysepki wszelakich kształtów i będziesz chodzić dookoła nich nie wiedząc nawet o tym, że już po raz piaty przechodzisz tą samą trasą, w kółko i na okrągło. Teraz też tego nie wiedział i choć zła myśl pojawiła się w jego głowie, że będzie tu chodził do końca życia, to jednak nie zmieniał taktyki. Z drugiej strony czy na pewno mógł tu umrzeć? Mógłby zacząć krzyczeć, wzywać pomoc, może ktoś by go usłyszał i zaniepokoił się, no i czy na pewno zabijające labirynty byłyby w miejscu tak swobodnie dostępnym, jak to? Może... Nie był pewien.
Przynajmniej dzięki temu miał czas i idąc przed siebie, podążając za żywopłotowymi ścianami miał czas pomyśleć porządnie nad kilkoma rzeczami, które od dawna zawracały mu głowę. Nie miały one odpowiedzi, nie miały teorii, jaka pozwalałaby na rozwiązanie problemu, a mimo tego, że wiedział to i rozumiał, to był szalenie sfrustrowany tym, że nie może tu i teraz się pozbyć kłopotów z głowy. Jak jego życie wyglądałoby wtedy? Co by było gdyby w przeszłości nie powiedział tych paru zdań, gdyby nie podjął tych kilku decyzji, nie odmówił tamtemu, nie zgodził się na to. Odpowiedzi niestety nie pozna, chyba. Popatrzył w górę, ale sapnął, bo raczej nie spadnie na niego jakiś pegaz pozbawiając pamięci, dając szansę jak czystej kartce popełnić te same błędy w ten sam sposób jeszcze raz. Może chociaż popełniałby je z innymi osobami? Czy jego gusta by się zmieniły? Czy on w ogóle miał gusta?
Zatrzymał się i rozejrzał dookoła licząc, że uda mu się dostrzec wyjście z labiryntu albo chociaż drugą samotną duszę zagubioną w tym liściastym więzieniu, z którego co chwila rwał liście chowając je do kieszeni. Zioło, to zioło. Może coś z niego zrobi, nie był pewien, nie chciał się zatruć, a te krzaki były podejrzane. Może znajdzie obiekt testowy? Kto chciałby herbatki z magicznego żywopłotu?

Rzut O 1d100 - 32
Akcja nieudana
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#2
21.03.2024, 17:44  ✶  
Podróż trwała dalej gdy jasne oczy nie wyłapały wyjścia z labiryntu. Czego się spodziewał? Może pogłaskania po głowie od losu? Może trochęęę, nie to, że liczył na ulgę, w końcu cierpienie, ból, rozpacz i złamane serce hartują! Hah... No wiadomo, w takim razie powoli, ale niestrudzenie do przodu idzie po więcej mocy i siły. Jeszcze kilka rozczarowań i może wyrosną mu rogi? W sumie jakby tak się zastanowić, to zabawnie by było gdyby jego formą animaga był jeleń. Ironia? Czy może wróżenie przyszłości? Co jeśli wszystko od milionów lat jest zaplanowane i rozpisane w gwiazdach? Znów podniósł wzrok na niebo, teraz strasznie ograniczone ciemnością falujących na wietrze liści. Wyglądało to jak obraz zamknięty w naturalnej ramie. Obraz magiczny, ruszający się, jak te wszystkie dzieła w szkole. Może powinien sobie taki obraz kupić? A może jest w stanie taki obraz zrobić? Wyobraźcie sobie państwo obraz z polem, łąką, lasem. Włóż w niego rękę i wyciągnij zioła jakich właśnie potrzebujesz. To by było idealne dla każdego zielarza. Nieskończone źródło szybko dostępnych leków. A może już coś takiego istnieje, hm? Wiele rzeczy nie wiedział o magicznej rzeczywistości. Nie każdemu magowi w jego otoczeniu to pasowało, ale to chyba kwestia przyzwyczajenia, wolał walić głową w mur, żeby się przez niego przebić, zamiast użyć bombardy czy innego leniwego czaru. Oczywiście nie to, że magią gardził, ale ona gardziła czasami każdym, na przykład w chwilach takich jak ta, gdy jak na złość rzuca kłody pod nogi.
-O co ci chodzi, co? Do jakich przemyśleń mam dojść, żebyś mnie puścił?-rzucił w stronę żywopłotu, dalej trzymając na nim lewą dłoń i stawiając na ścieżce śmiałe kroki, wierząc w to, że choćby nie wiem co, nic mu się nie stanie. Ponudzi się, pozastanawia, to dobre dla psychiki, oderwanie od wszystkiego.-Uważaj tylko, żebym nie zrobił się głodny, bo lubię jeść zieleninę.-zaśmiał się do rośliny. Nie to, że jej groził, ale... Miał w sobie ducha gotowego do przetestowania jak bardzo trujące są liście, gałęzie i korzenie żywej ściany. Czy by żałował później tego? Pewnie tak, bardzo mocno kiedy drzazgi weszłyby mu w dziąsła, ale nauka wymaga poświęceń! Zaśmiał się pod nosem na własne myśli. To było odświeżające. Pogłaskał ścianę i mijając kolejny zakręt oczy ponownie przeskanowały otoczenie licząc, że zobaczy ułamek otoczenia poza labiryntem, który pokaże mu gdzie mniej więcej ma iść.

Rzut O 1d100 - 96
Sukces!
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#3
21.03.2024, 17:54  ✶  
Nie tracił nadziei, bo poniekąd jakby nie patrzeć, to jej wcale nie miał. Nie działo się przecież nic co by nadziei wymagało, od utknął w labiryncie, nic wielkiego, kolejny dzień na wycieczce poza dom. Dzieci gubią się cały czas, on też może raz na rok się zaplątać w przypadkowym miejscu bez większego celu. Zatem nadzieja i plany pozornie nie istniały, a jednak ucieszył się gdy między liśćmi dostrzegł prześwit i wyjście z labiryntu, wyjście, które w ułamek sekundy zostało znów zasłonięte przez wredną roślinę bawiącą się jego kosztem.
-Bawi cię to, co?-zamruczał do płotu, ale na twarzy miał uśmiech, który poszerzył się i zmienił w uradowany śmiech. Uwielbiał przeciwności losu tego typu, małe wyzwania wymagające wysiłku, ale możliwe do przejścia bez zbytniego podkopywania własnej samooceny.-Nie odejdziesz od stołu, jak nie zjesz ziemniaków.-dorzucił kolejny komentarz w stronę żywopłotu. Spojrzał na niebo, wybierając charakterystyczną gwiazdę, jaka była nad wyjściem z labiryntu. Oderwał lewą rękę od liści, zmieniając taktykę i teraz polegając na swoich oczach i tym, że nie oszukają go gubiąc migoczący przez wiatr blask małego, białego słońca. Swoją drogą powinien też móc wypatrzeć swój znak zodiaku, chyba... Nie był pewien, w końcu polegał zawsze bardziej na roślinach i zwierzętach niż gwiazdach i przyszłości. Może powinien zacząć zgłębiać te dziedziny nauki? Mógłby sam sobie wróżyć wydarzenia i na tej podstawie podejmować decyzje w  tak samo głupi sposób jak do tej pory, ale za to jaka byłaby zabawa. Może i nawet jego mama by się tym zainteresowała jeszcze bardziej tracąc sensowność swojego umysłu. Wtedy to już totalnie kupi te czarne kozy, na które się napala, bo karty jej powiedzą, że powinna to zrobić i zrobi.
Uśmiechnął się pod nosem na te myśli, zauważając, że się rozkojarzył. Zmrużył oczy, odszukał swoją gwiazdę i popatrzył na ścianę żywopłotu przed sobą.
-Tędy to nie przejdę.-mruknął i z westchnięciem skręcił w lewo. Upewnił się gdzie jest gwiazda i odnalazł kolejne przejście, które szło w jej stronę. Czy teraz mu się uda? Czy za zakrętem będzie wyjście? Czy jego rozmyślania zostały zaakceptowane przez rośliny, czy chciały słuchać więcej?

Rzut O 1d100 - 7
Akcja nieudana
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#4
21.03.2024, 18:06  ✶  
-Więc chcesz więcej... Niech ci będzie.-zaszeptał pod nosem do rośliny, która dalej nie pozwalała mu wyjść z labiryntu.-Szkoda, że nie przyniosłem krzesła, mógłbym tu siąść i z tobą porozmawiać jak człowiek z krzakiem.-zaśmiał się, po raz kolejny zerkając na gwiazdę i idąc w jej kierunku, tak plus minus, bo nie zawsze ścieżki się tak układały. Zawracał, kręcił się, liście szeleściły układając nowe trasy, a może tylko mu się wydawało, że były nowe, w końcu po ciemku, wszystko wyglądało tak samo. Może powinien się położyć i poczekać do rana? To było jakieś rozwiązanie, ale zastosuje je dopiero w ostateczności, kiedy już kompletnie straci siły w nogach, co może nie stanie się tak szybko.
-Przypominasz mi go, wiesz? Pies ogrodnika.-rzucił, rozpoczynając nowy temat i idąc dalej.-Całe szczęście, że to nie była moja sprawa, choć i mnie dotknęła, a raczej musnęła powiewem jaki wywołała. Co nie zmienia, że niesmak pozostał i pewnie jeszcze długo nie zniknie.-westchnął, wracając myślami w przeszłość.-Wiesz, pewne decyzje nie są łatwe i ja to rozumiem, ale żeby zachowywać się w ten sposób...-przewrócił oczyma i machnął ręką. Gdzie gwiazda? Tam. Kolejne kroki. Nogi szły same, nie myślał o tym jak je stawia i gdzie zmierza.-Mówi się, że jak na czymś ci zależy, to daj temu odejść, bo jak kocha, to wróci.-wyjrzał zza zakrętu rozentuzjazmowany, ale nie było tam wyjścia.-Moim zdaniem to nigdy nie wraca, widząc jak nie walczysz uznaje, że ci nie zależy.-urwał kolejnego liścia.-Bo nie wszyscy wyznają zasadę ,,puść, bo wróci". Myślę, że gdyby cały świat tym żył, to by to miało rację bytu, ale nie wtedy, nie kiedy w głowie masz pstro.-czasy szkolne były dzikie. Miał z nich kilka osób jakich nie lubił, jednak czy był na nie nadal zły za to co mu zrobili? Za to jak go traktowali, co o nim mówili, jak niszczyli jego rzeczy? Nie, nie był. Ludzie się zmieniają i wierzył w to, że głupawka młodości z nich wyparowała i żałują. Przebaczył im więc ich zachowania.

Rzut O 1d100 - 14
Akcja nieudana
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#5
21.03.2024, 18:22  ✶  
Nie? Czyli nie o przebaczenie tu chodziło? To do jakich wniosków ma dojść? Zaraz, czy nie zaczynał traktować tego miejsca, jak swojego prywatnego wróżbity? Czy może raczej psychologa? No... Hm bardziej połączenia tych dwóch... Może trochę.
Stanął wspierając się rękoma o biodra i zmarszczył brwi.
-No to ja nie rozumiem.-westchnął, patrząc na roślinę, na gwiazdę, na roślinę. Wziął głębszy wdech.-Testuj mnie, testuj, ja mam czas. To nie tak, że na mnie ktoś czeka, w końcu, co nie? Jakbym nie wrócił do domu przez tydzień... Mógłbym umrzeć w łóżku, wywalić się pod prysznicem, uderzyć głową w zlew. Kto by odkrył? Jakby zaczęło śmierdzieć, to by sąsiedzi pewnie myśleli, że świece na świńskim tłuszczu robię, czy nowe zioła kupiłem.-kto by go znalazł? Czy ktokolwiek w ogóle by znalazł? Może dopiero jakby zaczął zalegać z opłatami? Możliwe. Czy to dlatego ludzie nie chcą być sami? Chcą mieszkać z kimś żeby ktoś ich znalazł? No jak mieszkanie przesiąknie takim zapachem, to... Ughhh....
-Czy ja go chcę czy tylko potrzebuję?-rzucił kolejne pytanie, licząc, że ta wątpliwość będzie rozwiązaniem jego problemu w postaci braku wyjścia. Czy o to chodziło labiryntowi, żeby się zastanowił co jest jego motywacją? Czego chce i czy właściwie tego chce, czy tylko wydaje mu się, że chce. Może się zafiksował i żyje dawnymi fantazjami? Jest taka możliwość? Oczywiście, że jest, w końcu kiedyś rozglądał się za innymi czując, że nie ma szans, miał perspektywy, a teraz kiedy wiedział, ze na pewno szans nie ma, perspektywy te odrzucił. Nie było w tym logiki, ale był w wieku gdy jego mózg się jeszcze rozwijał, choć myśl, że to co ma w głowie jest już niemalże finalnym produktem, nie napawało go optymizmem.

Rzut O 1d100 - 26
Akcja nieudana
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#6
21.03.2024, 18:37  ✶  
Kolejny raz labirynt go wyśmiał, niech więc tak będzie. Nie miał nic przeciwko spędzenia z nim jeszcze dłuższej chwili, choć cieszył się, że było lato i nie było jeszcze zimno. Co innego gdyby utknął tutaj w grudniu, wtedy by się tak nie śmiał. Teraz jednak ma pewną naukę. Jeśli trafi kiedyś do tego miasteczka jeszcze raz, to na pewno nie zapomni zaopatrzyć się w sekator, albo benzynę i zapalniczkę. Czy natura by się na nim zemściła? Czy gałęzie by go oplotły, wciągnęły w zieleń, by korzenie mogły go wciągnąć pod ziemię? To by było ostateczne połączenie z naturą. Może to nie takie złe? Może powinien się zamknąć i zacząć słuchać? Ale słuchał całe życie, wszystkich i wszystkiego. Zrób to, tamto, nauczy się tego, opanuj się, poznaj ludzi, dąż do samorozwoju, bądź miły, zanieś talerze, nie rób sobie nadziei. To całkiem zabawne, że kiedyś sam tak zdziadzieje, no dobra, nie zdziadzieje, ale dorośnie i inni będą musieli się go słuchać. Czy godził się na to? Nie uważał siebie za głupka, czy kogoś na kim nie można polegać, ale na pewno nie miał zamiaru brać odpowiedzialności za działania innych. Chcesz to się zamknij gdy mowa o ważnych sprawach. Chcesz to mów o pierdołach. Chcesz to rób sobie nadzieje i rozczaruj się. Chcesz to nie rób sobie nadziei i poddając się bez wali przepuść okazję życia. Wszystko było takie płynne, a moneta dwie strony miała. Jedna kosztem drugiej zwycięża przynosząc dobro, jak i zło. Czemu nie może się wiecznie kręcić dookoła siebie, balansując w nieskończoność na boku? Brak decyzji irytuje ludzi, a decyzja inna niż oni by chcieli jeszcze bardziej ich rozwściecza.
-Wypuść mnie.-powiedział, patrząc się przed siebie. Do kogo to mówił? Do labiryntu, do siebie czy do kogoś kogo tu nawet nie było?

Rzut O 1d100 - 74
Sukces!
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#7
21.03.2024, 18:45  ✶  
Ręce opadły wzdłuż ciała, ziemia zachrobotała pod podeszwami. Wyjście z labiryntu grzecznie czekało, aż czarodziej wydostanie się na zewnątrz, wróci do rzeczywistości, do tego co go martwi i napełnia niepewnością. Dalszy plan. Decyzje zostały podjęte, rozważania przyjęte do serca. Nigdy nie chciał być hipokrytą, wolał być człowiekiem słownym, godnym zaufania, takim, którego wszyscy lubią, który jest mile widziany. Tak się nie da, zawsze znajdzie się ktoś kto żywi do ciebie niechęć, złośliwy bo może, kto cię wykorzysta. Skoro inni mogą to robić, to on również. Odrzucał oko za oko, ząb za ząb, ale drobna zima jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Skupienie na tym co ważne, na tym co nie przeminie tak łatwo, co przyda się na lata, z czym umrze.
Opuścił wzrok z prowadzącej go gwiazdy, bo to nie jej zasługą było to gdzie jest teraz. Ona go jedynie wodziła za nos. To labirynt go kierował, on wyznaczał granice, dając i zabierając. Obrócił głowę, popatrzył na liście.
-Dzięki za rozmowę.-wyjście zarosło na jego oczach uwalniając go całkowicie od ciężaru własnego towarzystwa. Poprawił koszulę i ruszył przed siebie. Nie kocha i nie wróci.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Neil Enfer (2330)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa