• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[15.07 popołudnie | Wrzosowisko] Gdzie dwóch się bije tam niedźwiedź korzysta.

[15.07 popołudnie | Wrzosowisko] Gdzie dwóch się bije tam niedźwiedź korzysta.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#21
08.05.2024, 10:29  ✶  
Uścisk i bliskość, coś czego przez lata mu skąpiono, a co później, po odejściu rodziców było praktycznie nieosiągalne, upijało Samuela lepiej niż najmocniejszy bimber u Lizzy, kobiety, która dała mu schronienie na czas jego przymusowej nieobecności w Kniei. Tak łatwo zapominało się o bólu, tak łatwo zapominało się o strachu, gdy ktoś obok ciebie był, ktoś podobny, nawet jeśli nie tego samego rodzaju co Ty. Niko bowiem nie był chimerą i to akurat teraz, z tak bliskiej odległości Sam był w stanie wyczytać. W jego krwi nie krążyła krew McGonagallów, balansująca na granicy człowieczeństwa, krew, która splatała się nie z jedną a dwoma, czasami i trzema bestiami, zwierzętami, które na trwałe wpisywały się w rdzeń istnienia jednostki. Niko nie był chimerą, ale Sam przeglądał się w nim jak w lustrze, nie tylko przez wzgląd na wespół noszone przez nich futro, ale też w jego osamotnieniu, oderwaniu od stałej, od normy do której przywykł. Pan Nikt. Dusza, która mogłaby się rozpłynąć i może jedna, dwie osoby by zauważyły.

Sam podsunął się trochę, ocierając łzy mimochodem o koszulę chłopaka, ukrywając nos i twarz w załomie jego szyi.
– Nie znałem Twojego zapachu, ale teraz będę znał – ciepły oddech wraz z każdym słowem podrażniał skórę. Oddech Sama stawał się coraz spokojniejszy, trochę kręciło mu się w głowie przez upływ krwi, ale nie chciał iść stąd, nie chciał szukać pomocy. Naprał jednak na Niko delikatnie tak, by się położyli, nawet jesli po prostu, chciał leżeć pośród miękkich kwiatów i uczyć się drugiego niedźwiedzia, aby nigdy więcej nie podnieść na niego ręki. Tak było lepiej. Senniej. Spokojniej. Dziwnie cicho i bezpiecznie. Kojąco.

– Masz bardzo piękny kolor futra. – powiedział nieoczekiwanie, cicho, z lekkim pomrukiem rozleniwienia, a może wszechogarniającego osłabienia teraz, gdy adrenalina opuszczała jego ciało na dobre. – Lśni w słońcu jak jaspis.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#22
08.05.2024, 20:44  ✶  

Obecność drugiej osoby, czy to przyjaciela, krewnego, czy przypadkowego nieznajomego, mogła wiele zdziałać, jeżeli do spotkania dojdzie w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Obecność drugiej osoby, która doradzi, zapłacze z tobą, albo będzie wraz z tobą milczeć, gdy tego właśnie potrzebuje serce i dusza. Po prostu będzie i czasami można było poczuć, jak ból dzieli się między dwoma ciałami, stając się lżejszym i łatwiejszym do wycierpienia.

To było coś, czego Nikolaia nie nauczyli rodzice. Podobnie jak w przypadku Samuela, państwo Petrov nie należeli do tych rodziców, którzy chętnie okazywali swoją miłość. To było coś, czego Nikolaia nauczyli stryj, a potem również rówieśnicy i goście w sypialni. To było coś, czego Nikolai wciąż nie do końca rozumiał, ale skoro działało, to nie miał zamiaru zadawać zbędnych pytań, ani odpychać Samuela, któremu ten uścisk najwidoczniej pomagał.

Jego dłoń powoli przesuwała się po plecach Samuela, podczas gdy druga masowała jego potylicę i kark. Drgnął, czując kolejny ruch, i mimowolnie odchylił głowę, czując, jak drugi animag wtulał twarz w jego szyję. Zwierzęta były w stanie zapamiętać zapach innego zwierzęcia lub człowieka, ale czy człowiek również był do tego zdolny? Czy Samuel naprawdę był w stanie zapamiętać jego zapach, będąc w swojej ludzkiej postaci? Czy Nikolai również mógł to zrobić?

Poczuł ten napór i w tym momencie również nie oponował, gdy kładli się na miękkiej trawie.

Uszy go zapiekły, potem policzki, a wzrok uciekł gdzieś w bok, gdy przyszedł komplement. Koloru futra, będącego odzwierciedleniem naturalnego koloru jego włosów, nikt do tej pory nie komentował w żaden sposób. Ot, zwykły brunatny niedźwiedź. Taki sam, jak wszystkie inne, dlatego nie spodziewał się komplementu.

-...Dlaczego nie możesz wrócić do Kniei? - odważył się zadać pytanie.

Mówił cicho, powoli, jakby wszelki gwałtowny ruch lub podniesiony głos mogły wystraszyć Samuela, zniszczyć to wyciszenie, które się ich otaczało.

Brenna mówiła o Upiorach. O zjawach, które mogły nawet zabić drugiego człowieka. Czy z tego powodu Samuel nie mógł wrócić?

Dlaczego chciał tam wracać?

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#23
12.05.2024, 18:41  ✶  
Niepokój Nikolaia był nieuzasadniony. Sam zapadał się w niego, jakby wcale nie byli teraz ludźmi, a dwoma niedźwiedziami właśnie, zmęczonymi walką, leżącymi pośród wrzosów i opatrującymi wzajem rany. Czy rzeczywiście mężczyzna byłby w stanie rozpoznać jego woń? Niekoniecznie, choć rzeczywiście przez to jak wiele czasu przebywał w zwierzęcej formie (zdecydowanie częściej niż przeciętny animag) łatwo mu przychodziło zakładanie pewnych spraw, mieszanie się umiejętności obu form. Ach nie... zaraz... krew McGonagallów wciąż krążyła w jego żyłach i akurat powonienie, było tym, co już w odruchu pozostawiał sobie, by móc widzieć, czuć świat głębiej. Więcej. Mocniej.

Głaskanie po karku było takie miłe, po plecach, po barkach. Nawet bolesność rany, która teraz w pełni do niego dochodziła, nie mogła się przebić, przez poruszenie, jakie wywoływała w nim myśl o kolejnym animagu w pobliżu i to takim, który nosił tożsamy gatunek. Ułożył płasko dłoń na sercu Nikolai'a i zaczął dłonią zataczać niespieszne kręgi po jego piersi.

– Tam stoi mój dom. W sercu Puszczy. Tam mieszkałem przez całe życie. Ale w maju podczas sabatu przybyli czarnoksiężnicy, którzy rozdarli świat i zaprosili między drzewa upiory i widma. Widziałem tych, którzy próbowali z nimi walczyć, starszych o dziesięć, dwadzieścia lat, wyssanych z życia jak ślimaki ze skorupek. Wielkie mądre londyńskie głowy cały czas debatują i cały czas nie wiedzą co z tym zrobić ja... tęsknię, nawet tu, kiedy jestem na skraju lasu. Tęsknię za domem. Za spokojem. Za tym, że mogłem kiedy chciałem być niedźwiedziem i nikt nie mdlał na mój widok. Za tym, że każdy dzień wyglądał podobnie, ale moje serce biło tak jak biło serce Kniei. Byłem jej a ona moja... – Nie wspomniał o matce, która gdzieś tam latała, nie wspomniał o grobie ojca, który odwiedzał regularnie. Teraz wśród ludzi powoli dochodziło do niego, że jego najbliżsi należą do przeszłości. Powoli... jeszcze to nie było moment, aby dopuścić do siebie żałobę. Jeszcze nie. Nie gdy obok leżał niedźwiedź i pachniał tak pięknie.

– A gdzie leży Twoje serce Niko? Gdzie je zostawiłeś? – zapytał miękko wciąż oddychając nim. Czuł że kręci mu się w głowie, ale jakoś tak nie chciał się stąd ruszać szukać pomocy. Jakiś eliksir, maść opatrunek... Może kiedyś.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#24
13.05.2024, 16:34  ✶  

-...Przykro mi...

Słowa powoli opuszczały jego usta niemal w szepcie, gdy jego wargi poruszały się minimalnie. Było mu przykro, bo znał to uczucie tęsknoty. To uczucie odizolowania od wszystkiego, co się znało. Znał to uczucie, gdy twoja Bezpieczna Strefa zostaje obdarta ze wszystkich zabezpieczeń, gdy wdziera się intruz, wyrywa cię z twojego spokoju i rzuca na żer nieznanemu światowi, który wiecznie czegoś od ciebie chce, bo coś posiadasz, albo cię nienawidzi, bo jesteś inny. Dla Nikolaia tą Bezpieczną Strefą była rodzinna posiadłość w Rosji, bo mimo wielu dziwnych zasad, których powinien przestrzegać, znał każdy zakątek tego miejsca, i wiedział, kiedy i na ile mógł sobie pozwolić. Intruzem byli ojciec i starszy brat, którzy próbowali założyć mu kaganiec, zapiąć na szyi obrożę i trzymać go na smyczy, którymi były ich "autorytet" i "tradycje rodziny". Wyrwali go ze świata, który znał, i rzucili w nieznane, gdy odesłali go na ten przeklęty statek. Wciąż gdzieś w środku tęsknił za swoim domem, za swoimi bliskimi, i wciąż nie do końca się z tym pogodził, chociaż życie w Anglii okazało się przyjemniejsze, niż przypuszczał. Budował swoją wolność. Oczywiście, popełniał wiele błędów, które przypłacił ranami, lub krzywdziły kogoś innego, ale były to błędy, które popełniał z własnej winy i ponosił za nie konsekwencje. Jakby uczył się życia na nowo.

Tęsknił, oczywiście, i chociaż ta tęsknota słabła z każdym kolejnym wschodem słońca, to nie potrafił pozbyć się uczucia, że tęsknota Samuela była o wiele, wiele mocniejsza.

Jego serce biło powoli, w spokojnym tempie, wyczuwalnym pod palcami drugiego animaga.

-Moje serce? - powtórzył, marszcząc brwi, wciąż wpatrując się w oczy Samuela. -Ja... Zostawiłem pół mojego serca na Uralu... Wymykaliśmy się czasami ze szkoły i... Kiedy nam się udawało, biegaliśmy między drzewami... Nikt nas nie widział i... Nikt nas nie ganiał... Nikt do nas nie strzelał - ranka na udzie zamrowiła. -Byliśmy tylko my i las... Dziwna zbieranina zwierząt... Wciąż tęsknię do uczucia śniegu, chrupiącego pod łapami.

A gdzie było drugie pół jego serca?

-Drugą połowę zostawiłem... - opuścił wzrok -...w Małym Salonie w domy moich rodziców. Moja mama... Grała tam na skrzypcach. Lubiłem jej słuchać, a potem... Kiedy podrosłem, nauczyła mnie i kiedy mojego ojca i brata nie było w domu, graliśmy razem. Lubiłem, kiedy uśmiechała się tak szeroko.

Czy tam było jego serce? Zdecydowanie tak. Wśród lasów Uralu, gdzie jego niedźwiedzia dusza wreszcie mogła wyjść na świat, i w Małym Salonie, gdzie jego matka uśmiechała się pełnią swojej radości, jakby odmłodniała o ponad dziesięć lat, tylko dlatego, że mogła z kimś dzielić swoją pasję. Tam Nikolai zostawił swoje serce, ale tę pustkę w piersi coś zaczynało powoli zapełniać.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#25
15.05.2024, 18:56  ✶  
Och rodzice. Tak, za nimi też tęsknił, choć ostatnie co mógłby powiedzieć o matce to to, że była wrażliwą i czułą osobą. Ale ojciec lubił wspólne zabawy i choć przez większość czasu byli tylko we trójkę, to Sam miał kolekcję wspaniałych wspomnień, zabaw, miał myśli wiele na temat pomysłów z którymi Altair przychodził do swojej ulubionej Bereniki. Mieli w domu stary gramofon, kilka płyt. Mieli książki nie tylko leksykalne zbiory prawiące o florze i faunie tego miejsca. Jego ojciec zdawał się mieć tysiące pomysłów jak rozchmurzyć matkę i Samuel zazdrościł mu tego bardzo, tej łatwości by na srogiej, surowej twarzy wywołać tak czysty i piękny uśmiech. Raz gonili się po polanie z zasłoniętymi oczami, to był taki piękny dzień, mama nikogo nie mogła znaleźć, a i tak nie chciała ich wszystkich z tego tytułu zamordować, nawet nie skrzeczała ptakiem, którego nosiła w sobie, a zanosiła się śmiechem potykając o własne nogi. To był dobry dzień.

Nigdy nie wróci.

Choroba zabrała Samuelowi ojca, a klątwa i być może śmierć matkę. Upiory teraz zabierały mu Knieję i nagle Samuel poczuł się jeszcze bardziej samotny niż był zdolny to wypowiedzieć. Brenna troszczyła się o niego, ludzie dawali pracę, ale nie chodziło o to. Nadal był sam. Zadrżał jak osika i zacisnął pięść na koszuli Niko, po czym rozluźnił ją nagle zdając sobie sprawę, że przecież nie tuli się do kamienia, a do żywego człowieka. Do niedźwiedzia.

Kręciło mu się w głowie, gdy znów rozluźnił pięść, gdy otwartą dłonią zaczął po piersi swojego niedawnego przeciwnika zataczać niespieszne, kojące kręgi. Zgubione serce. Odzyskane serce.

– Ural to daleko. Wygląda na to, że obaj musimy oswoić się z Doliną. Poszukać tutaj czego nam brak. – mówił cicho, siły gasły, ból odpływał, ale podobnie i świadomość zacierała wizję i bodźce które do niego docierały. Stracił dużo krwi, ale nie dbał o to.

– Myślisz... myślisz, że mógłbyś, że moglibyśmy... że mógłbyś być moim bratem niedźwiedziem? Zawsze chciałem mieć... brata...ja... – głowa opadła, nagle ciężka i bezwolna, a dla Nikolaia stało się jasne, że Samuel zemdlał.

wiadomość pozafabularna
Realizowano prompt z miesiąca miłości
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#26
15.05.2024, 21:57  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.05.2024, 16:19 przez Nikolai Petrov.)  

Byłaby to kolejna rzecz, której Nikolai mógł Samuelowi pozazdrościć. Mimo odcięcia od reszty świata, gdy otaczała ich jedynie Knieja, mimo że jego matka do najczulszych nie należała, to Samuel mógł pochwalić się wspomnieniami, w których byli po prostu... rodziną. Ganianie się po polanie, czy znajdowanie coraz to nowszych, a może i dziwniejszych sposobów na rozchmurzenie drugiej osoby, na wywołanie uśmiechu.

Nikolai nie pamiętał, by jego ojciec kiedykolwiek szczerze się uśmiechał. Oczywiście, zmuszał kąciki ust do podniesienia się, gdy wymagała tego sytuacja, ale młodemu Kolowi zawsze przypominało to bardziej szczękościsk, niż prawdziwy uśmiech. Ojcowskie oblicze było zawsze surowe, często gniewne, wykrzywione w grymasie, jakby czuł pod nosem coś wyjątkowo śmierdzącego. Tę mimikę przejął po nim Pyotr.

Jedynymi "rodzinnymi" momentami były dla Nikolaia chwile, gdy któreś z bliźniąt budziło się z koszmaru i przychodziło do niego po pocieszenie albo przytulenie. Były to chwile, gdy ojca i jego pierworodnego klona nie było w domu i matka zabierała Nikolaia do Małego Salonu, by tam mogli grać tylko dla siebie. Były to chwile, gdy wreszcie mogli przestać udawać członków wielce ważnej dla społeczeństwa rodziny i chociaż przez tę chwilę być po prostu sobą - matką i synem, dzielącymi małą pasję.

Tak, Ural był daleko. Za oceanem, na innym kontynencie, jakby istniał na innej planecie. Tak daleko. Tak daleko od domu, który już dawno przestał być Domem.

-... - "poszukać, czego brak". Ale czy można było na wszystko znaleźć jakiś zamiennik?

Na jego czole pojawiła się zmarszczka. Słuchał Samuela, jak jego głos cichł, jak tracił siły. Jakby majaczył.

-Sam?

Brat?... Samuel chciał, żeby byli braćmi?... Uszy go zapiekły, coś mu w piersi podskoczyło.

-Ja...

Głowa Samuela opadła bezwładnie na ziemię, powieki opadły. Samuel zemdlał.

-Sam! - Nikolai poderwał się. W głowie mu zawirowało. Minęło kilkanaście sekund, nim wszystko wróciło do normy i chłopak pochylił się nad drugim animagiem, klepiąc go po policzku. [a]-Sam. Hej, Sam! Ocknij się! Blyat!

Co miał robić? CO MIAŁ ROBIĆ? Przenieść go do domu stryja? Nie da rady, nie miał sił. Przemienić się i wtedy go przenieść? Prędzej padnie.

Poklepał się po wszystkich kieszeniach, jakie miał na swoich ubraniach, kląć. Znalazł czystą chusteczkę - to musiało wystarczyć. Przycisnął do niej koniec różdżki, wymamrotał zaklęcie i patrzył, jak chusteczka trzęsie się, składa i skręca, jak papierowe origami. Wkrótce mały, chusteczki wy ptaszek potrząsnął główką, zamachał skrzydełkami i wzbił się w powietrze, mknąć w stronę Doliny Godryka. Nie niósł żadnej wiadomości - po dotarciu do Vladimira po prostu zacząłby go dziobać, latać wokół niego, by zwrócić na siebie uwagę, i poprowadziłby ich prosto do dwóch rannych animagów.

Nikolai pochylił głowę i po chwili padł obok Samuela. Był przytomny, ale nie miał sił się podnieść.

Nie wiedział, ile czasu minęło, ani czy była to prawda, czy jedynie jego omamy, ale dotarł do niego głos stryja.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#27
17.05.2024, 09:34  ✶  
Choć potrafił się bić, pierwszy raz stoczył tak zajadłą walkę z drugą bestią. Niepomny na obrażenia, pod wpływem adrenaliny i emocji, które nim szarpały stracił zbyt wiele krwi, zbyt wiele sił na to, by po prostu się podnieść, by wpaść na to, żeby poprosić o pomoc. Z resztą... czemu miałby to robić? Czuł się bezpieczny, czuł się zaopiekowany, czuł...

Kiedy wrócili do Londynu, Samuel był osłabiony, ale szczęśliwy roziskrzeniem swojej matki Bereniki, która bardzo, ale to bardzo nie chciała, aby jej pierworodny szedł do Hogwartu. Powodów było wiele. Sam fakt, że jego ojciec Altair Black uciekł od społeczności i zaszył się z nią tutaj, a małemu dziecku zbyt łatwo byłoby zdradzić rodzinne tajemnice. Zdrajca krwi nie musiał, ale mógł ściągnąć na siebie niepotrzebną uwagę, jego ojciec nie musiał, ale mógł chcieć przetrącić kark krnąbrnej latorośli, wyrwać ją jak chwasta. Teraz byli już w domu, w małej, ciasnej leśniczówce ukrytej w samym środku Kniei, gdzie przed laty Robert McGonagall Junior prowadził swoje badania, a teraz oni, we trójkę, żyli przez nikogo nie niepokojeni.
Był tak słaby jak teraz, majaczył na granicy snu i jawy, omdlenia i świadomości, zdając sobie sprawę, że trochę żałuje, że chciałby poznać inne dzieci, chciałby móc bawić się z kimś, kto jest w jego wieku, kto też jest człowiekiem, a nie zwierzęciem spotkanym w lesie. Ojciec tulił go, czuł jego zmęczenie i strach.

Tymczasem Berenika w czarnej sukni, z upiętymi włosami w ciasny kok, jeszcze nie przebrała się w wygodną roboczą suknię, jeszcze nie założyła fartucha, a włosów nie splotła w warkocz. Przekrzywiła głowę, ptasio, podreptała przez moment w miejscu, jakby układała się na grzędzie. Klątwa Maledictusa nie obciążyła jej syna, z racji płci, ale najwidoczniej klątwa żywiołów, którą przyniosł do ich związku Altair. Byli przeklęci. Byli błogosławieni. On syn ziemi, ona córka powietrza, ptasia przewodniczka. Duch w niej cieszył się, zaborczo chcąc trzymać bliskich w gnieździe.
– Napiszę do Minevry, to wszystko da się zorganizować, nikt nie powie mi, że nie potrafię dać mu dobrej edukacji – zaskrzeczała, mówiąc głosem swoim i ducha w niej. Przerażająca w swojej opiekuńczej aurze. Samuel poczuł na czole palce ojca odgarniające kosmyki, czuł jego troskliwe spojrzenie, jego zmartwienie.
– Dobrze – odpowiedział miękko, a syn był zbyt zmęczony i zbyt młody by usłyszeć w tym pojedynczym słowie kapitulację. Przez przymknięte powieki widział jej cień, widział jak rozwiera ramiona, które stają się skrzydłami, widział jak wylatuje z domu zostawiając ich samych. Musiała odetchnąć. Widział jak odlatuje...


... widział jak unosi się nad nim wędrowny sokół. Krąży i czeka, krąży i patrzy czy wyzionie ducha. Po tylu latach. Wróciła? Przytłumione głosy, szarpnięcie, ktoś go zabierał, zabierał od niej. Spróbował coś powiedzieć, ale tylko poruszył ustami. W kąciku jasnych jak lipcowe niebo oczach zalśniły kolejne łzy.
– Przepraszam – wydusił z siebie szept, po czym odpłynął znów, tracąc absolutnie świadomość tego kto i gdzie go zabiera. Została tylko czerń.

Koniec sesji

wiadomość pozafabularna
Postem realizuję Prompt z miesiąca miłości
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Samuel McGonagall (3454), Nikolai Petrov (3834)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa