14.05.2024, 23:09 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.05.2024, 12:09 przez Neil Enfer.)
Questy: Preludium wojny Jęcząca Marta oraz sesja pracownicza
Butelki zderzyły się ze sobą, a Neil patrzył z dezaprobatą w duszy czekając aż szkło nie wytrzyma i strzeli robryzgując się po ziemi wraz ze słotym piwem pieniącym się na śnieżną biel. Kto by musiał to sorzątać? On, wiadomo że on. Przerzucił ścierkę przez ramię i wspierając się dłońmi o biodra rzucił klientowi za barem wyczekujące, nieco znużone spojrzenie.
-Co dla Pana? To samo? Czy szuka Pan dalej?- jakoś nie bardzo go kojarzył, może kiedyś mu mignął, albo był to ktoś podobny, nie miał chęci tego drążyć. Czekał tylko aż złoży zamówienie, bo póki co w ,,poszukiwaniu idealnego drinka" próbował wszystkiego. Na razie dobrze mu szło, chociaż końca widać nie było alkoholi, za to świadomość w jego oczach z każdą chwilą mętniała.
-Śśśnioowy mi...- czknięcie stosowne dla pijaka -...aj...- zarządził i chociaż nie bardzo umiał się utrzymać w pionie to była w nim całkiem potężna bojowość. Jak tu takiemu odmówić?
-Ale to ostatni.- oznajmił, unisząc natychmiast palec bo klient już chciał się kłócić że jak to tak -Jako barman mam prawo odmówić Panu alkoholu jeśli widzę, że ma Pan dość. Ten jeden ostatni to i tak moja łaskawość.- przyglądał mu się rozbawiony, widząc jak się poddaje i akceptuje ich niepisaną umowę.
Enfer sięgnął po szklankę i wyniósł ją na zaplecze, wracając w pół minuty aby robić nowego drinka. Kolejna szklanka, czysta, wódka, syropy, cukierki wrzucone, zamieszane, mięta i dwa inne zioła jako udoskonalenie drinka według własnego, sekretnego przepisu. Umilą nieco mężczyźnie pobudkę rano odganiając chociaż trochę ból głowy i wątroby.
Szklanka ponownie uderzyła o blat i została podsunięta pod nos klientowi, który już wygrzebywał zapłatę z portfela, odkładając ją nieskoordynowanym ruchem na blat. Neil wziął pieniądze, przeliczył, pokiwał głową i wrzucił je do kasetki. Szkło zabrzdękało na drugim końcu sali, a barowy blat został znów przetarty. Czasami zastanawiał się czy to nie zrobił się jakiś jego niezdrowy nawyk, czy kiedyś nie zacznie przecierać wszystkiego w domu.
-A wie, że....- mężczyzna pomachał palcem, chcąc zwrócić na siebie uwagę. -Bo ty tooo nie sąt, hmm?- dodał, mrużąc oczy w uśmiechu.
-Nie.- odpowiedział krótko, patrząc na niego lekko podejrzliwie. Jeśli zaraz usłyszy jakieś pouczanie co do tego co jest grzeczne, a co niegrzeczne, to go coś strzeli. Pijani klienci w końcu najlepiej wiedzieli co wypada. Ehhh. Strzepnął ścierkę i odwiesił ją na rączkę jednej z szafek. -Więc mów co mam wiedzieć.- wsparł się o biodra, patrząc na niego z wyzwaniem w oczach. Nie napatrzył się jednak za długo, bo został zawołany na drugą stronę baru. Praca to praca, mógł sobie trochę pogadać gdy miał chwilę wolnego, ale klient nasz pan, jak wzywa, trzeba iść i służyć. Tak więc zrobił. Kolejne szklanki zostały zgarnięte, tym razem jednak musiał skoczyć jeszcze do kuchni, bo picie na pusty żołądek nie było dobrym pomysłem, co pochwalał. Piwo i talerz z kiełbasą i grzankami jakie właśnie zaserwował pachniały oszałamiająco, aż jemu samemu zaczęła się zbierać ślina w ustach. Na pewno na koniec zmiany zostaną jakieś resztki, jakie będzie mógł zwinąć do domu.
Wrócił na swoje poprzednie miejsce, co pijanego klienta, co bardzo chciał się czymś podzielić.
-Zatem...- zaczął, nie chcąc się napraszać, ale też i nie wiedział, czy facet pamięta o czym chciał mówić. Wolał podejść do tego ostrożnie, żeby nie wyjść na nachalnego, ale i nie wyjść na kogoś zdesperowanego.
-Otóż, wyglądasz nawet zzałkiem, jak ona...- odpowiedział w końcu, wskazując na twarz Neila, który był bardziej niż zdziwiony.
-Dziękuję?- zawahał się zerkając w jeden, potem w drugi bok. Niestety jak na złość żaden inny klient nie chciał teraz nic zamawiać. Zostawiony więc sam, bez ratunku musiał słuchać.
-Nieee za o sieee nie ziekuje, nigdy.- pokręcił głową chowając nos w szklance. -Wizisz, bo... Ona...- pociągnął nosem, nachylając się jeszcze mocniej nad blatem, przez co i Neil się lekko nachylił. -Zostaa zamordowana.- dopowiedział, kiwając głową i odchylając się w tył, znów do swojej normalnej pozycji.
Takiej informacji, to się nie spodziewał. Co miał z nią teraz zrobić? Jak zareagować?
-Oh....- sapnął, marszcząc brwi. Czego on się właśnie dowiedział? Czy było mu to potrzebne? Czy da mu to paranoję? -Myślę, że dużo osób umiera i jest zabijanych. To chyba już nie jest coś specjalnego...- zaczął niepewnie, odruchowo, z niezręczności zaczynając ustawiać szklanki.
-Mhmm, ae nie w szzzkole.- dłonie zastygły w bezruchu. Zabili kogoś w Hogwarcie? Ale... przecież to szkoła, prawda? Tak nie można. Kątem oka zobaczył, dłoń podniesioną na sali i spojrzenie jakie dawał mu jeden z klientów. Zostawił szklanki w spokoju i odepchnął się od blatu. Klienci znów przerywali im rozmowę, ale to normalne, w końcu był w pracy, nie mógł tylko stać i plotkować.
-Głupie żarty.- zafukał na faceta przy barze, wychodząc zza blatu i idąc do stolika, aby przyjąć zamówienie. Normalnie nie chodził do klientów, tylko oni sami mieli podejść do baru zamawiać, ale tutaj no... złamana noga była dobrą wymówką i poruszała serce wilkołaka. Słowa pijaka jednak mimo wszystko grzmiały mu w głowie. Może i była to głupota, ale jakoś wyglądał na pewnego tego, że to prawda.
Po odebraniu i zrealizowaniu zamówienie, znów stanął przed mężczyzną.
-To.... Kto ją zabił?- zagadał, niby od niechcenia, ale prawda była taka, że chciał wiedzieć wszystko. Nie sądził, że mu facet rzuci wszystkimi szczegółami, ale może powie wystarczająco dużo, aby mógł później dopytać o to Morpheusa.
Klient nie odpowiedział, z uśmieszkiem podniósł jedynie pustą szklankę. Wilkołak skrzywił się, zerknął na boki. Nie powinien mu polewać, już miał wystarczająco, ale... Historia nie może nie mieć zakończenia.
-Czego sobie Pan życzy?- zapytał, splatając ręce na piersi.
-To piersze byo dobre.- odpowiedział, rozmarzony. Neil nie do końca pamiętał co było "tym pierwszym", ale pokiwał głową i zaraz ukręcił facetowi drinka. Odstawił szklankę na blat, ale nie puścił jej gdy pijany ją złapał.
-Kto ją zabił?- zapytał, nachylając się nad szklanką. Jedna informacja na zachętę w zamian za alkohol, to chyba było sprawiedliwe, prawda?
Klient obejmując dłonią szklankę popatrzył lekko zmrużonymi oczyma na Neila, ale podjął dobrą decycję i się nie wykłócał.
-Nie do końsa wiadomo... Duchy... Zazdrosne uszennice... Może ona sama siebie... Luzie mówili o leśniczym... Wiesz... śnierś uczenicy to delikatny temat, jakego nie chsą drążyć.- ciemnowłosy odpowiedzi nie dostał takiej jaką chciał, więc nie puszczał szklanki. -Ważne, że znaleśli trupa, w damskiej ubikasji... Biedaszka... Dwa lata pode mną bya. Marta... Marta Warren...- jego spojrzenie się zmieniało, gdy przypominał sobie koleżankę ze szkoły, no może nie koleżankę, ale dziewczynę, jaką widywał co chwila na korytarzu, jaką znał. Pijak westchnął ciężko, wbijając spojrzenie w ścianę za barmanem, a Neil powoli puścił przygotowanego drinka, dając klientowi pociągnąć pierwszego łyka, a później kolejnego i następnego.
-Przykro mi.- wyraził nie tyle kondolencje, co współczucie. Nawet jeśli nie był blisko z dziewczyną, to jednak musiało to być straszne. Świadomość, że ktoś w szkole zabił uczennicę, która pewnie się tego nie spodziewała, była przerażona. W każdej chwili mogło się to stać jeszcze raz, nigdy nie wiadomo kto będzie kolejny.
Zostawił klienta w spokoju, wracając do przecierania blatu i przenoszenia naczyń ze stolików do kuchni, na zmywak. Zerkał co chwila na mężczyznę, sprawdzając czy dobrze się czuje, czy może powinien pójść po Norę, aby zajęła się nim, przeteleportowała do domu, czy wezwała kogoś kto zabierze klienta w bezpieczne miejsce. Póki co siedział przy barze i sączył darowanego drinka, naprawdę powoli.
Dziwnie mu było do końca zmiany. Przypomina ją? To znaczy, że co? Z charakteru? Z wyglądu? Nie był pewien jak się teraz czuje. Odruchowo wyczuwał w tym jakąś wróżbę. Przypomina ją, to znaczy, że skończy jak ona? Czemu mu to powiedział? Czemu dzisiaj mężczyzna nawiedził kawiarnię? Czemu do niego zagadał? Czemu na ten temat. Marta i Neil. Alfabetycznie zgadzało się by jedno było po drugim. Czy była jedyną ofiarą? Na pewno, przecież jakby było więcej, to zamknęliby szkołę, albo narobiliby tyle szumu, że nawet we francuskiej akademii by było o tym głośno po dziś dzień.
Westchnął przecierając stolik po tym, jak ostatni klienci skończyli jeść i wyszli. Zebrane na tacę naczynia odniósł do kuchni, gdzie wyczyszczeniem ich już magia się zajęła, dzięki czemu nie zniszczą mu się paznokcie. Pozostała jeszcze do zebrania jedna szklanka.
Stanął za barem, na przeciwko średnio przytomnego klienta. Ostrożnie wyjął z jego dłoni naczynie, co jednak mimo starań obudziło mężczyznę. Spojrzeli na siebie, jeden niepewnie, drugi zaspany.
-Chyba powinien się Pan zbierać.- zaszeptał mężczyźnie sugestię dalszych działań. Facet, zmrużonymi oczyma rozejrzał się po otoczeniu, pokiwał głową i pokracznie zebrał się ze stołka. Neil odprowadził go gdy szedł chwiejnym krokiem w stronę drzwi, otworzył mu je nawet.-Bezpiecznej drogi.- życzył mu jeszcze, jak dobry pracownik. Mimo tego, że pijany szedł względnie stabilnie, odprowadził go wzrokiem, aż ten nie zniknął mu za zakrętem między kamienicami. Westchnął ciężko i znów schował się w środku, zamykając za sobą drzwi do klubokawiarni. Wsparł się dłońmi o biodra. Teraz będzie miał masę czasu na myślenie o Marcie gdy będzie mopował ziemię. Bał się, do jakich wniosków dojdzie przez poznanie całej historii. Na pewno mimo wszystko dopyta jeszcze o to Morpheusa, choćby tylko po co by potwierdzić czy klient mówił prawdę, czy może była to jednak gadanina alkoholika. Już teraz jednak wiedział, że raczej nie kłamał, może co najwyżej coś podkoloryzował.
Chwycił krzesło, podniósł je, obrócił i położył siedziskiem na blacie, nogami do góry, po nim zrobił to samo z kolejnym i jeszcze jednym i dopiero gdy wszystkie były tak podniesione zniknął na zapleczu by wyłonić się z niego po chwili z wiadrem i mopem. Jeszcze półgodziny i będzie całkowity koniec zmiany, dom dziwne sny związane z łazienkowym morderstwem.
Butelki zderzyły się ze sobą, a Neil patrzył z dezaprobatą w duszy czekając aż szkło nie wytrzyma i strzeli robryzgując się po ziemi wraz ze słotym piwem pieniącym się na śnieżną biel. Kto by musiał to sorzątać? On, wiadomo że on. Przerzucił ścierkę przez ramię i wspierając się dłońmi o biodra rzucił klientowi za barem wyczekujące, nieco znużone spojrzenie.
-Co dla Pana? To samo? Czy szuka Pan dalej?- jakoś nie bardzo go kojarzył, może kiedyś mu mignął, albo był to ktoś podobny, nie miał chęci tego drążyć. Czekał tylko aż złoży zamówienie, bo póki co w ,,poszukiwaniu idealnego drinka" próbował wszystkiego. Na razie dobrze mu szło, chociaż końca widać nie było alkoholi, za to świadomość w jego oczach z każdą chwilą mętniała.
-Śśśnioowy mi...- czknięcie stosowne dla pijaka -...aj...- zarządził i chociaż nie bardzo umiał się utrzymać w pionie to była w nim całkiem potężna bojowość. Jak tu takiemu odmówić?
-Ale to ostatni.- oznajmił, unisząc natychmiast palec bo klient już chciał się kłócić że jak to tak -Jako barman mam prawo odmówić Panu alkoholu jeśli widzę, że ma Pan dość. Ten jeden ostatni to i tak moja łaskawość.- przyglądał mu się rozbawiony, widząc jak się poddaje i akceptuje ich niepisaną umowę.
Enfer sięgnął po szklankę i wyniósł ją na zaplecze, wracając w pół minuty aby robić nowego drinka. Kolejna szklanka, czysta, wódka, syropy, cukierki wrzucone, zamieszane, mięta i dwa inne zioła jako udoskonalenie drinka według własnego, sekretnego przepisu. Umilą nieco mężczyźnie pobudkę rano odganiając chociaż trochę ból głowy i wątroby.
Szklanka ponownie uderzyła o blat i została podsunięta pod nos klientowi, który już wygrzebywał zapłatę z portfela, odkładając ją nieskoordynowanym ruchem na blat. Neil wziął pieniądze, przeliczył, pokiwał głową i wrzucił je do kasetki. Szkło zabrzdękało na drugim końcu sali, a barowy blat został znów przetarty. Czasami zastanawiał się czy to nie zrobił się jakiś jego niezdrowy nawyk, czy kiedyś nie zacznie przecierać wszystkiego w domu.
-A wie, że....- mężczyzna pomachał palcem, chcąc zwrócić na siebie uwagę. -Bo ty tooo nie sąt, hmm?- dodał, mrużąc oczy w uśmiechu.
-Nie.- odpowiedział krótko, patrząc na niego lekko podejrzliwie. Jeśli zaraz usłyszy jakieś pouczanie co do tego co jest grzeczne, a co niegrzeczne, to go coś strzeli. Pijani klienci w końcu najlepiej wiedzieli co wypada. Ehhh. Strzepnął ścierkę i odwiesił ją na rączkę jednej z szafek. -Więc mów co mam wiedzieć.- wsparł się o biodra, patrząc na niego z wyzwaniem w oczach. Nie napatrzył się jednak za długo, bo został zawołany na drugą stronę baru. Praca to praca, mógł sobie trochę pogadać gdy miał chwilę wolnego, ale klient nasz pan, jak wzywa, trzeba iść i służyć. Tak więc zrobił. Kolejne szklanki zostały zgarnięte, tym razem jednak musiał skoczyć jeszcze do kuchni, bo picie na pusty żołądek nie było dobrym pomysłem, co pochwalał. Piwo i talerz z kiełbasą i grzankami jakie właśnie zaserwował pachniały oszałamiająco, aż jemu samemu zaczęła się zbierać ślina w ustach. Na pewno na koniec zmiany zostaną jakieś resztki, jakie będzie mógł zwinąć do domu.
Wrócił na swoje poprzednie miejsce, co pijanego klienta, co bardzo chciał się czymś podzielić.
-Zatem...- zaczął, nie chcąc się napraszać, ale też i nie wiedział, czy facet pamięta o czym chciał mówić. Wolał podejść do tego ostrożnie, żeby nie wyjść na nachalnego, ale i nie wyjść na kogoś zdesperowanego.
-Otóż, wyglądasz nawet zzałkiem, jak ona...- odpowiedział w końcu, wskazując na twarz Neila, który był bardziej niż zdziwiony.
-Dziękuję?- zawahał się zerkając w jeden, potem w drugi bok. Niestety jak na złość żaden inny klient nie chciał teraz nic zamawiać. Zostawiony więc sam, bez ratunku musiał słuchać.
-Nieee za o sieee nie ziekuje, nigdy.- pokręcił głową chowając nos w szklance. -Wizisz, bo... Ona...- pociągnął nosem, nachylając się jeszcze mocniej nad blatem, przez co i Neil się lekko nachylił. -Zostaa zamordowana.- dopowiedział, kiwając głową i odchylając się w tył, znów do swojej normalnej pozycji.
Takiej informacji, to się nie spodziewał. Co miał z nią teraz zrobić? Jak zareagować?
-Oh....- sapnął, marszcząc brwi. Czego on się właśnie dowiedział? Czy było mu to potrzebne? Czy da mu to paranoję? -Myślę, że dużo osób umiera i jest zabijanych. To chyba już nie jest coś specjalnego...- zaczął niepewnie, odruchowo, z niezręczności zaczynając ustawiać szklanki.
-Mhmm, ae nie w szzzkole.- dłonie zastygły w bezruchu. Zabili kogoś w Hogwarcie? Ale... przecież to szkoła, prawda? Tak nie można. Kątem oka zobaczył, dłoń podniesioną na sali i spojrzenie jakie dawał mu jeden z klientów. Zostawił szklanki w spokoju i odepchnął się od blatu. Klienci znów przerywali im rozmowę, ale to normalne, w końcu był w pracy, nie mógł tylko stać i plotkować.
-Głupie żarty.- zafukał na faceta przy barze, wychodząc zza blatu i idąc do stolika, aby przyjąć zamówienie. Normalnie nie chodził do klientów, tylko oni sami mieli podejść do baru zamawiać, ale tutaj no... złamana noga była dobrą wymówką i poruszała serce wilkołaka. Słowa pijaka jednak mimo wszystko grzmiały mu w głowie. Może i była to głupota, ale jakoś wyglądał na pewnego tego, że to prawda.
Po odebraniu i zrealizowaniu zamówienie, znów stanął przed mężczyzną.
-To.... Kto ją zabił?- zagadał, niby od niechcenia, ale prawda była taka, że chciał wiedzieć wszystko. Nie sądził, że mu facet rzuci wszystkimi szczegółami, ale może powie wystarczająco dużo, aby mógł później dopytać o to Morpheusa.
Klient nie odpowiedział, z uśmieszkiem podniósł jedynie pustą szklankę. Wilkołak skrzywił się, zerknął na boki. Nie powinien mu polewać, już miał wystarczająco, ale... Historia nie może nie mieć zakończenia.
-Czego sobie Pan życzy?- zapytał, splatając ręce na piersi.
-To piersze byo dobre.- odpowiedział, rozmarzony. Neil nie do końca pamiętał co było "tym pierwszym", ale pokiwał głową i zaraz ukręcił facetowi drinka. Odstawił szklankę na blat, ale nie puścił jej gdy pijany ją złapał.
-Kto ją zabił?- zapytał, nachylając się nad szklanką. Jedna informacja na zachętę w zamian za alkohol, to chyba było sprawiedliwe, prawda?
Klient obejmując dłonią szklankę popatrzył lekko zmrużonymi oczyma na Neila, ale podjął dobrą decycję i się nie wykłócał.
-Nie do końsa wiadomo... Duchy... Zazdrosne uszennice... Może ona sama siebie... Luzie mówili o leśniczym... Wiesz... śnierś uczenicy to delikatny temat, jakego nie chsą drążyć.- ciemnowłosy odpowiedzi nie dostał takiej jaką chciał, więc nie puszczał szklanki. -Ważne, że znaleśli trupa, w damskiej ubikasji... Biedaszka... Dwa lata pode mną bya. Marta... Marta Warren...- jego spojrzenie się zmieniało, gdy przypominał sobie koleżankę ze szkoły, no może nie koleżankę, ale dziewczynę, jaką widywał co chwila na korytarzu, jaką znał. Pijak westchnął ciężko, wbijając spojrzenie w ścianę za barmanem, a Neil powoli puścił przygotowanego drinka, dając klientowi pociągnąć pierwszego łyka, a później kolejnego i następnego.
-Przykro mi.- wyraził nie tyle kondolencje, co współczucie. Nawet jeśli nie był blisko z dziewczyną, to jednak musiało to być straszne. Świadomość, że ktoś w szkole zabił uczennicę, która pewnie się tego nie spodziewała, była przerażona. W każdej chwili mogło się to stać jeszcze raz, nigdy nie wiadomo kto będzie kolejny.
Zostawił klienta w spokoju, wracając do przecierania blatu i przenoszenia naczyń ze stolików do kuchni, na zmywak. Zerkał co chwila na mężczyznę, sprawdzając czy dobrze się czuje, czy może powinien pójść po Norę, aby zajęła się nim, przeteleportowała do domu, czy wezwała kogoś kto zabierze klienta w bezpieczne miejsce. Póki co siedział przy barze i sączył darowanego drinka, naprawdę powoli.
Dziwnie mu było do końca zmiany. Przypomina ją? To znaczy, że co? Z charakteru? Z wyglądu? Nie był pewien jak się teraz czuje. Odruchowo wyczuwał w tym jakąś wróżbę. Przypomina ją, to znaczy, że skończy jak ona? Czemu mu to powiedział? Czemu dzisiaj mężczyzna nawiedził kawiarnię? Czemu do niego zagadał? Czemu na ten temat. Marta i Neil. Alfabetycznie zgadzało się by jedno było po drugim. Czy była jedyną ofiarą? Na pewno, przecież jakby było więcej, to zamknęliby szkołę, albo narobiliby tyle szumu, że nawet we francuskiej akademii by było o tym głośno po dziś dzień.
Westchnął przecierając stolik po tym, jak ostatni klienci skończyli jeść i wyszli. Zebrane na tacę naczynia odniósł do kuchni, gdzie wyczyszczeniem ich już magia się zajęła, dzięki czemu nie zniszczą mu się paznokcie. Pozostała jeszcze do zebrania jedna szklanka.
Stanął za barem, na przeciwko średnio przytomnego klienta. Ostrożnie wyjął z jego dłoni naczynie, co jednak mimo starań obudziło mężczyznę. Spojrzeli na siebie, jeden niepewnie, drugi zaspany.
-Chyba powinien się Pan zbierać.- zaszeptał mężczyźnie sugestię dalszych działań. Facet, zmrużonymi oczyma rozejrzał się po otoczeniu, pokiwał głową i pokracznie zebrał się ze stołka. Neil odprowadził go gdy szedł chwiejnym krokiem w stronę drzwi, otworzył mu je nawet.-Bezpiecznej drogi.- życzył mu jeszcze, jak dobry pracownik. Mimo tego, że pijany szedł względnie stabilnie, odprowadził go wzrokiem, aż ten nie zniknął mu za zakrętem między kamienicami. Westchnął ciężko i znów schował się w środku, zamykając za sobą drzwi do klubokawiarni. Wsparł się dłońmi o biodra. Teraz będzie miał masę czasu na myślenie o Marcie gdy będzie mopował ziemię. Bał się, do jakich wniosków dojdzie przez poznanie całej historii. Na pewno mimo wszystko dopyta jeszcze o to Morpheusa, choćby tylko po co by potwierdzić czy klient mówił prawdę, czy może była to jednak gadanina alkoholika. Już teraz jednak wiedział, że raczej nie kłamał, może co najwyżej coś podkoloryzował.
Chwycił krzesło, podniósł je, obrócił i położył siedziskiem na blacie, nogami do góry, po nim zrobił to samo z kolejnym i jeszcze jednym i dopiero gdy wszystkie były tak podniesione zniknął na zapleczu by wyłonić się z niego po chwili z wiadrem i mopem. Jeszcze półgodziny i będzie całkowity koniec zmiany, dom dziwne sny związane z łazienkowym morderstwem.
Koniec sesji