12.06.2024, 13:09 ✶
– O ile do tego czasu nie omdlejesz przez mój uśmiech, nie widzę powodu czemu nie – odpowiedział na komentarz odnośnie degustacji, sam do końca nie wiedząc, czy mówił jakkolwiek na poważnie, czy jedynie się zgrywał. Jedną z ciekawszych inscenizacji Hamleta, którą przyszło mu oglądać, była ta, podczas, której wygłaszającemu znany monolog aktorowi, inny, znacznie mniej doświadczony, aktor ciągle przeszkadzał rzucając swoje złośliwe uwagi, tak że ten musiał ciągle improwizować. I tak się właśnie czuł teraz przy Millie. Że ktoś przeszkadzał, gdy próbował wypowiadać wyćwiczone przez siebie linie, tworząc to całe doświadczenie znacznie barwniejszym.
Oczywiście dał jej wsunąć sobie rękę pod ramię i uśmiechnął się do niej czarująco, jakby rzeczywiście wracał z nią z udanej randki, a nie zamierzał zaraz pokazać w akcji jej i jej kokowi, jak bardzo potrafił dopadać Śmierciożerców.
– Zapewniam cię, że mój pełen walorów tyłek, radził sobie z większymi niebezpieczeństwami, kiedy ty dopiero dołączałaś do Brygady – zapewnił ja, być może trochę na wyrost, ale natomiast z ogromną pewnością siebie, jakby Selwyn pół życia spędził polując na czarnoksiężników. – Kokco?
Co ona miała na tej głowie, czy rosło to jeszcze gdzie indziej i jaką drogą się roznosiło?
Miał to. Czarną nić. Millie mogła poczuć, jak jego ramię wyraźnie się napręża, gdy mężczyzna zlokalizował, który z przechodniów będzie problemem. Dłoń Selwyna powędrowała do kieszeni, w której trzymał różdżkę, by mocno zacisnąć się na przedmiocie, kiedy ten rozważał w głowie różne scenariusze. Napastnik jeszcze nie zaatakował, więc na razie ciężko będzie wytłumaczyć powód, czemu kazałby mu walnąć głową o ścianę, aż straci przytomność.
– Ten w alejce – mruknął cicho do Millie I nie czekając, aż czarownica zareaguje, puścił jej ramię I szybkim ktokiem ruszył nieco do przodu, by ochronić panią Avers tarczą, przed potencjalnym atakiem.
Rzut na tarczę Rozproszenie (PO)
Oczywiście dał jej wsunąć sobie rękę pod ramię i uśmiechnął się do niej czarująco, jakby rzeczywiście wracał z nią z udanej randki, a nie zamierzał zaraz pokazać w akcji jej i jej kokowi, jak bardzo potrafił dopadać Śmierciożerców.
– Zapewniam cię, że mój pełen walorów tyłek, radził sobie z większymi niebezpieczeństwami, kiedy ty dopiero dołączałaś do Brygady – zapewnił ja, być może trochę na wyrost, ale natomiast z ogromną pewnością siebie, jakby Selwyn pół życia spędził polując na czarnoksiężników. – Kokco?
Co ona miała na tej głowie, czy rosło to jeszcze gdzie indziej i jaką drogą się roznosiło?
Miał to. Czarną nić. Millie mogła poczuć, jak jego ramię wyraźnie się napręża, gdy mężczyzna zlokalizował, który z przechodniów będzie problemem. Dłoń Selwyna powędrowała do kieszeni, w której trzymał różdżkę, by mocno zacisnąć się na przedmiocie, kiedy ten rozważał w głowie różne scenariusze. Napastnik jeszcze nie zaatakował, więc na razie ciężko będzie wytłumaczyć powód, czemu kazałby mu walnąć głową o ścianę, aż straci przytomność.
– Ten w alejce – mruknął cicho do Millie I nie czekając, aż czarownica zareaguje, puścił jej ramię I szybkim ktokiem ruszył nieco do przodu, by ochronić panią Avers tarczą, przed potencjalnym atakiem.
Rzut na tarczę Rozproszenie (PO)
Rzut PO 1d100 - 57
Sukces!
Sukces!
Rzut PO 1d100 - 31
Slaby sukces...
Slaby sukces...