• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
Lato 1972, 5 sierpnia // najczarniejsze dusze czarnego wesela

Lato 1972, 5 sierpnia // najczarniejsze dusze czarnego wesela
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#11
11.07.2024, 18:20  ✶  
Jemu się ten widok bardzo podobał. Ta sukienka wyglądałaby lepiej ubłocona, a pantofle wymieniłby na dobre, wysokie, skórzane i wygodne buty, ale generalnie całokształt Millie był definicją tego, co Crow bardzo świadomie uważał za wyjątkowo atrakcyjne. Takie momenty pozwalały mu uświadomić sobie coś bardzo, bardzo ważnego. Wiedział, jak odpowiedzieć na jej pytanie. Tak, on wiedział, o co chodziło w tym jebanym kochaniu. Nauczył się to rozróżniać. To, że ona postawiłaby go w pięć sekund, ale to nie miało znaczenia, bo Cain w pięć sekund sprawiłby, że zmiękłyby mu nogi i musiał usiąść. On, bawidamek w obcisłych spodniach rzucający sprośnymi żartami na prawo i lewo położyłby się na podłodze, gdyby tylko ten zechciałby z nim to zrobić. On go rozbierał w sposób, jakiego Crow zaznał w życiu bardzo, bardzo mało. Emocjonalnie. I chociaż na co dzień nosił na sobie twardą jak diabli skorupę i nikogo do siebie nie dopuszczał (a może bardziej: do ciała - zawsze, do duszy - nigdy), przy nim to się zmieniało. Nagle zaczynał rozumieć, dlaczego Bletchley zawsze mówił, że czuł się przy nim bezbronnym człowiekiem. To była właśnie miłość. Nie wiedział, czy to było uniwersalne dla każdego, czy po prostu oni, dwójka idiotów, postrzegali ją jako opuszczenie gardy i faktycznie, kiepsko mu szło w bycie ogólnie szczęśliwym, ale przy nim wreszcie nie czuł się samotny. Był chciany, zauważony. Przy nim okazywało się, że miłość była obustronna i nie trzeba było się dla niej męczyć.

Ale to było przy nim, nie przy Millie. Myśląc o tym, że miałby wymówić te wszystkie piękne rzeczy na głos, przy praktycznie obcym człowieku... Nieee... nienienie, tego się nawet nie dało ubrać w szaty półprawdy. To go za bardzo obnażało, może kiedyś byłby przy niej na to gotowy, ale to nie był ten dzień. Dzisiaj był dzień, w którym wreszcie gadała, gadała i gadała, a on lubił słuchać o różnych rzeczach. Szczególnie z ust takich jak te. Odpowiedział jej więc niewiele mówiącym uśmiechem, po którym przeszedł się do bagażnika.

Nie, nie miał żadnego podkoszulka. Miał za to bardzo ładną, czarną bluzkę i czarną spódnicę w kwiaty, w których chciał miesiąc temu wybrać się do klubu, ale Alexander, zamiast iść z nim na te tańce, to się wolał z nim pokłócić. Podobały mu się, ale mógł je oddać. Pachniały ładnie, miał je na sobie przecież tylko dwie godziny, a Waughy wcześniej je wyprał. Może jak nie będzie ich już woził, to się wreszcie pozbędzie z ust tego gorzkiego posmaku porażki.

- Masz - podał je jej, nie wdając się w szczegóły ich historii. - Nie musisz mi ich oddawać. - Właściwie to nie chciał, żeby mu je oddawała. Ostatnio widział w sklepie skórzaną spódnicę i zamierzał ją sobie kupić. Pierwszy raz kupiłby coś sam... Zawsze... Zawsze ktoś go tam zabierał i kupował mu rzeczy, nie do końca wiedział, jak powinien zachowywać się w środku.

- Też tak mam - przyznał, bujając się biodrami do rytmu piosenki i przymykając oczy, jednocześnie wyciągając do niej rękę z paczką papierosów. - I to jak na razie z jednym wyjątkiem prawda. - Ale ten wyjątek mógł go jeszcze porzucić. - Nigdy nie przestałem próbować. To musi być jakiś najstarszy fundament ludzkiej duszy. - Bo nawet kiedy znajdował się na samym dnie, wciąż potrafił wydostać się na brzeg, trzymając nadziei na to, że któraś z tych opowieści jednak skończy się dobrze. - Masz mi za złe to, że wtedy spierdoliłem? - Trochę tego żałował, ale ona nigdy nie dała mu odczuć oczekiwania czegokolwiek więcej. - Lubię, jak gadasz. - Dodał, podsumowując jej wypowiedź o byciu śmietnikiem. - Wcale od ciebie nie jebie. - A na chęć pojechania gdziekolwiek skinął głową. - Bak prawie pełny. Ale nie mam alkoholu, mam tylko smacka. I nie wiem, stara, to ostatnia rzecz, na jakiej się znam. - Zabrał od niej fajki, a później odpalił wyciągniętego przez nią papierosa zapalniczką. - Jak już jesteś pierdolnięta to pewnie nic gorszego ci się nie stanie.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#12
19.07.2024, 14:34  ✶  
Bezwstydnie zsunęła z ramion sukienkę, z resztą dlaczego miałaby się wstydzić kogoś z kim spała i to całkiem prawdopodobne, że nie raz. Naciągnęła na siebie spódnicę, potem przykryła nagą skórę tułowia czarną koszulką. Nie brzydziła się, nie pytała czyje to fatałaszki. Nie obchodziła ją ich historia. Pomimo tego lekceważenia, na moment umilkła nad suknią w kolorze jej skóry, a myśli na moment uleciały do Chrisa i tego jak to wszystko wyszło. Byli totalnie z dwóch światów, Mildred miała wrażenie, że gdyby wiedział o niej chociaż połowę tego co tutaj taki stojący obok...

– Właściwie to jak masz na imię? – zmarszczyła nos odwracając się do mężczyzny, nawet nie bojąc się o to, że może kiedyś jej powiedział, a ona zapomniała. Tak było, twarze zacierały się w korowodzie setki, tysięcy spotkanych ludzi. Teraz jednak łączyła ją z nim emocja zdradzonego sekretu, który kisiła w sobie latami i było jej wykurwiście lepiej z tego tytułu. Ulga miała za moment tym bardziej się spotęgować, gdy wsiądą do tego jego puszki na kółkach, ale nie uprzedzajmy faktów.

– Fajne, nie moja stylówa, ale podobają mi się. Ee... dzięki. – dodała, rolując łagodnie sukienkę i układając ją na tylnim siedzeniu. Była ciekawa czy stać ją będzie na odczyszczanie tych plam. Ona była brudna, ale chciałaby żeby ten ładny prezent nie był. Dziwne uczucie.

Zarumieniła się jak powiedział, że lubi jak gada, bo nie wszyscy to lubili. Brat może, ale miała ponad 90% pewności, że jej wtedy nie słuchał, tylko dajmy na to cieszył się ze nie leży jak kłoda w Lecznicy.
– Ok, fajnie. Dzięki– wydukała zawstydzona nieoczekiwanym komplementem. Potem jeszcze chwila posłuchała, zaciągnęła się mocno papierosem i pomyślała jak to wszystko ubrać w słowa, bo skoro się okazało, że on lubi jej słuchać to wywołało w niej małą presję, że teraz musi mówić jakoś super zajebiście fajnie tak jak wcześniej mu opowiadała i to było trudne.

– Wiesz no... ślubu z Tobą nie brałam. Fajnie było się spotkać. Potem Cię nie było, pomyślałam... ok wypierdolił gdzieś, miał dość, nie wiem... pojechał się zajebać beze mnie czy coś. To był... to był trudny czas. Dla mnie to był mega trudny czas wtedy. Znaczy teraz też jest zjebany, ale lepiej to niż siedzieć w kiciu co nie? – papierosy były dobre. Czuła jak nikotyna rozchodzi się po ciele przynosząc słodkie odrętwienie.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#13
21.07.2024, 18:42  ✶  
On natomiast nic nie mówił. Kiedy skończył gapić się na niebo i ubolewać nad jakością swojego życia, usiadł na fotelu kierowcy i odsunął siedzenie do tyłu. Nie mówił nic, po prostu oglądał swoją parszywą gębę w odbiciu lusterka i wzdychał co jakiś czas, nie potrafiąc nie zauważyć śladu od tragicznego uderzenia, przez które postanowił wrócić do domu i dać sobie spokój z marzeniami o odbudowaniu relacji z Perseusem. Miał rację te lata temu, kiedy się z nim rozstał. Pewnych rzeczy nie należało odgrzebywać.

- Eeee, dobre pytanie. - Jak on miał na imię? Nosił ich wiele, jednocześnie nie miał żadnego. Prawdziwe pytanie brzmiało jak chciałbyś mi się przedstawić? Na pewno nie Fleamont, to imię brzmiało słodko tylko wtedy, kiedy mówił je Cain. W każdych innych ustach przypominało obelgę i rozdrapywało stare rany. Crow czy Flynn? Poznała go jako Crowa, powinien pewnie powiedzieć Crow, ale kurwa - Brygadzistką była, z jakiejś rodziny Aurorów, mogła kojarzyć ten pseudonim ze Ścieżek, a on z tym Cainem bardzo chciał być... Nie chciał robić sobie pod górkę. - Możesz mówić mi Flynn. - Flynn Bell właściwie, ale tego też nie musiała jeszcze wiedzieć, chociaż wątpił, aby umknął jej występ na scenie podczas Lammas.

On ją pamiętał, Millie Moody.

- No shit, będziesz w tym wyglądała jak w worku. Możemy ci to trochę skurczyć.

Te ubrania były dobre na niego, a on był umięśniony i jakieś dziesięć centymetrów wyższy. Ale prosiła o podkoszulek, a nie ubrania na miarę, więc raczej jej nie zależało, poza tym nie miał nic lepszego.

- W kiciu...? - Nie do końca zrozumiał, o co jej chodziło. - Po prostu... czułem, że przyda ci się wtedy towarzystwo, ale ja... - Wzruszył ramionami. No zabić się wtedy chciał. Oboje znajdowali się na dnie dna. - Miałem... swoje powody.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#14
24.07.2024, 11:49  ✶  
Uniosła pytająco brwi na to stwierdzenia o "dobrym" pytaniu. Ona też używała wielu, bardzo wielu imion, czy może odmian swojego imienia. Millie, Miles, Mi, Milusia (za to można było dostać wpierdol), w końcu Mildred, czy czasem i Mildþryþ jeśli ktoś wiedział jak prawidłowo ułożyć język i gardziel aby osiągnąć efekt, który chodził po głowie zmarłej matce, gdy sobie wymyśliła imię dla swojej córki.

– Flynn, fajnie. Ja jestem Miles – przedstawiła się, nieświadoma tego, że minęli się podczas Lammas. – Jestem Miles i podoba mi się taki luźne. Normalnie chodzę w takich podkoszulkach, które no... mm... kradne bratu z szafy, nie ważne. – Zwiesiła głowę wzdychając ciężko, a potem przypominając sobie o papierosie, który niestety przeszedł już magiczną linię połowy swojego istnienia i teraz już tylko dogorywał w jej palcach.

– Jest ok. Nie było Cię wtedy, fajnie, że jesteś teraz. – Wzruszyła ramionami, uciekając wzrokiem gdzieś w dal. Fajnie, że był, fajnie, że mogła mu się zwierzyć, ale to ostatecznie nie rozwiązywało jej problemów. Miała wrażenie, że zawisła nad nią karta odwróconych Kochanków. Jak można było prawdziwie pokochać kogoś, jeśli nie potrafiło się pokochać siebie?

– To co, jedziemy? Udowodnij mi, że jest to lepsza impreza niż latanie od miotły, a powiem Ci, że masz bardzo, bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę, bo kurwa uwielbiam latać na miotle. – Założyła zgrabnie maskę wypalając peta do końca. No może ostatecznie zwęziła sobie kieckę, ale koszula została luźna, w swobodzie dotykania ciała, które mogło w końcu oddychać. Doświadczać.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#15
26.07.2024, 02:04  ✶  
Cholera, znaleźli się tak blisko tego tematu... Powinien jej o tym powiedzieć? W pierwszej chwili pomyślał nie - no bo zawsze kiedy miał o sobie opowiadać, pierwszą jego reakcją było właśnie nie, nie i nie. Jak się nad tym zastanowił nieco dłużej niż sekundę, to do niego dotarło, że zatajenie tego może w późniejszym czasie odbić się w niego czymś nieprzyjemnym. To nie mógł być aż taki big deal, skoro wystąpiła na scenie bez żadnej maski, prawda?

- Właściwie to wiem, jak masz na imię. Widziałem cię na Lammas. - Zapamiętał wszystko. Imię, nazwisko, stanowisko, wykonywane przez nią ruchy. Nie spodziewał się po kimś tak drobnym zajmowania pozycji w Brygadzie Uderzeniowej. Prawdę mówiąc, to po tym pokazie samoobrony był praktycznie pewien, że nie miała z nim żadnych szans w bezpośrednim starciu. Na szczęście nie żył już na Ścieżkach i szczerze wątpił, aby miał kiedykolwiek znaleźć powód do zasadzenia się na jej życie.

Uśmiechnął się do niej na wzmiankę o tej koszulce. Podkradał innym takie ubrania ciągle, nie tylko Alexandrowi. Właściwie, to chociaż sam nigdy nie stworzyłby dla siebie takiej sceny, to kojarzył Bletchleya z tym, że po każdym seksie dostawał od niego czyste ubrania pachnące proszkiem do prania i musiał przyznać - robiło to coś z jego mózgiem. Nie był tylko pewny co. Ten uśmiech po chwili pobladł. Nie było cię wtedy. Fajnie, że jesteś teraz. Zalało go poczucie winy. Porzucanie innych było proste do momentu, w którym wasze ścieżki krzyżowały się ponownie.

Usiadł wygodniej, sięgając po pomadkę wciśniętą do schowka, po czym malując nią usta, rzucał zaklęcia zamykające wszystkie drzwi i niedomknięty bagażnik. Translokacyjnie poprawił też ułożenie lusterek i pociągnął nosem.

- To nie jest lepsze. Jest inne - przyznał spokojnie, odpalając silnik. - Bo inaczej czuje się prędkość. Jak lubisz latać na miotle, to możesz spróbować jazdy na motocyklu. Łatwiej się z nim zakamuflować pośród mugoli. - Może nawet przydałoby jej się to w pracy. - Jesteś bardziej w nastroju do jechania aż nie zaśniesz, czy do dojechania do celu, w którym będziesz mogła się wykrzyczeć? - Wycofywał niepoprawnie - odwrócił się i zaglądał przez tylną szybę, wyjeżdżając spomiędzy drzew. Powinien patrzeć w lusterko, ale w lusterku gówno widział, bo było ciemno, a on miał rozjebane oczy. Kiedy wyjechali na jezdnię, wrzucił do schowka tę paczkę papierosów i otworzył szeroko okno od strony pasażera, żeby mogła wyjrzeć i wystawić przez nie rękę. Skinął też głową, że mogła częstować się zawartością tego schowka - i faktycznie, obok woreczka z brownem znajdowało się tam po prostu sporo szmelcu, przedmiotów idealnych do zajęcia rąk przez znudzonego pasażera. Stos kaset, które Flynn nagrywał sam i podpisywał głupimi nazwami. Papierosy, bo ta zdążyła wypalić tego, którym ją poczęstował. Kilka drobnych kosmetyków. Prezerwatywy. Niedojedzone słodycze. Obrazek ze świętym Krzysztofem, patronem kierowców...


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#16
29.07.2024, 11:25  ✶  
Odchyliła się zamaszyście na siedzeniu głośno wzdychając i zadzierając głowę tak, by oczami pojeździć bezmyślnie po suficie machniny.
– No tak kurwa, ja totalnie o tym zapomniałam. W sensie wiesz, ktoś mnie ujebał w biurze, że mam to zrobić, a potem zapomniał organizatorom powiedzieć, że nie wiem... Siedzę zamknięta w lecznicy dusz, bo mnie chuj Black nie chciał wypuścić. Ale szczęśliwie się złożyło, że rano po śniadaniu dostałam wypis – wyszczerzyła się serdecznie, wspominając finalne śniadanie na którym Cainowi ryj wysmarowała szpinakiem – ... i prosto z Doliny siup na imprezę masową. To ofc nie był dobry pomysł jeśli mnie spytasz, ale ja rzadko kiedy mam dobre pomysły. Co Ci się podobało najbardziej? Napierdalanie Niewymownego, Czerwony Brokat czy moja kiecka? Ktoś z obsługi... a może z tego cyrku co tam też miał jakieś bambiłambi na scenie wcześniej, ktoś mi ją ogarnął zamiast spodni, co by ludzie wiesz mieli na co popatrzeć i za bardzo nie słuchali co pierdole. Kompletnie jak zeszłam ze sceny to miałam wyczyszczony mózg taka byłam zesrana, ale wiesz jak jest fake it till make it, podwyżki za to na pewno nie dostanę. – Paplała rozluźniona, szczęśliwa w chuj, że nie musi nosić już tego ciasnego gorsetu oczekiwań od niej jako kobiety w ładnej sukience. Rzadko kiedy czuła się kobietą. Raczej rozpatrywała siebie w kategoriach osoby, więc nagle jak była taka odpicowana, to mózg walił glicza za gliczem. Teraz swobodnie zapaliła dla niego (po pierwszym pociągnięciu wsadziła mu peta w ryj, jakby było to coś absolutnie oczywistego między nimi), a potem drugiego zostawiła już sobie.

– Buja trochę, da się tym szybciej? Da się czuć tu wiatr we włosach? – Dopytywała, nie wiedząc do końca jak ten domek na kółkach działa poza tym, że jak w ciebie wjedzie, to nie będzie za bardzo co zbierać. Nieświadoma że gniotą go wyrzuty sumienia (z jakiej paki? W końcu ona nie oczekiwała od niego, że będzie blisko niej. Nie od niego potrzebowała uwagi tak naprawdę. Z resztą, teraz było mu ładniej jak trochę te włosy odrosły. Minęło tyle czasu... Już nie pamiętała wrażenia obrzydzenia połączonego z fascynacją, gdy dotykała jego, a potem swojej ogolonej głowy.

– Jedź jak chcesz, gdzie chcesz, ale nie chodzi o cel, a o drogę? Tak chyba zawsze pierdolą te ciołki z konwenu. Bla bla bla niezbadane są wyroki Matki. Czy coś. – Miała w dupie gdzie pojadą. Była zmęczona sobą choć to był dopiero piąty dzień wolności. Dopiero i aż piąty.

Przewalając rzeczy w schowku najwięcej uwagi poświęciła taśmom szukając jakiejś mugolskiej nuty, którą kojarzyła i ewentualnie mogła się pochwalić swojemu wcale nie rycerzowi, wcale nie na koniu, chociaż u korzeni tej sytuacji wyglądało to bardzo kliszowo. Jak leciało to powiedzenie? Gdzie dwóch się bije?
– Co to za koleś z dzieckiem na ramieniu? – zagadnęła szczerze zaciekawiona obracając patrona kierowców w palcach.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#17
09.08.2024, 00:30  ✶  
Od razu pomyślał: ten twój idealny brat też im tego nie powiedział? Zapomniał o tym, że leżysz w lecznicy? Nie powiedział tego na głos, bo takich rzeczy nie mówiło się na głos. Co prawa odkrył tę mądrość życiową całkiem niedawno i nie stosował się do niej przez przeważającą większość czasu, ale ona była tak w kurwę przybita, że nawet on potrafił ugryźć się w język. Kontynuował więc to, co wychodziło mu nawet lepiej niż dogryzanie i drwiny - milczenie i słuchanie. Co prawda gdzieś po drodze zostało mu zadanych bardzo dużo pytań, a główną odpowiedzią było to, że występ nie podobał mu się wcale - w ogóle mu się nie przyjrzał. Zbyt zaabsorbowany obecnością Prewetta przyjrzał się tylko postaciom stojącym na scenie. Szybko dopisał mężczyźnie stojącemu obok niej łatkę „Niewymowny”.

- Fajnie było zobaczyć cię w jednym kawałku - odpowiedział, wcale nie odpowiadając. - Pamiętam swój szok z chwili, kiedy cię tam przedstawili. - Nie kłamał. Jak egocentryczne dziecko najlepiej kodował to, co przeżył. Kładł to obok faktów, jakie uznał za istotne i przydatne, inne detale spychając na dalszy, szary plan.

Czerwony brokat. Cóż, nie miał pojęcia, że był czerwony. Ale to miało sens, tak? Czerwony brokat, jak czerwona krew...

- Jak wyjedziemy na główną drogę, tak. Bo dopiero uczę się prowadzić. - Skręcił, mówiąc to, kierując auto na drogę, która już nie dudniła w uszach. Z brukowanej ulicy wyjechali na równy asfalt. - To po prostu Londyn. - W takim sensie, że ustawił go na cel. - Światła miasta wyglądają ładnie z daleka.

Wśród wielu nagrań, jakie Crow ze sobą woził, istniało tylko jedno, które zachowało swoją oryginalną nazwę - The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars, kupione jeszcze całkiem niedawno. Cała reszta stanowiła zagadkę - własne nagrywki ponazywane pisakami - od muzyki do zasypiania przez nie wszystkie piosenki lecące w radiu są chujowe po mocne pierdolnięcie. Ale co na tym było? Zagadki. Trzeba było wsadzić je do odtwarzacza. Sam Crow wydawał się zadowolony z obecnego wyboru - ich trasie towarzyszyły dźwięki The Who, do których stukał w kierownicę i nucił poszczególne wersy, mrużąc oczy i próbując upewnić się, że nie wjeżdżają właśnie do rowu.

- Święty Krzysztof, patron kierowców - odpowiedział całkowicie poważnie i na tym chciał poprzestać, ale po dłuższej chwili ciszy cmoknął ustami i wyjaśnił, że - drugi z moich braci jest głęboko wierzącym katolikiem i ciągle mi daje takie rzeczy. - Zgadywał, że nie chciał widzieć Flynna martwego, ale Flynn nie potrafił tego docenić. To nie Święty Krzysztof uratuje go w razie wypadku, tylko udana teleportacja. - Mugolska religia. - Nie miał pojęcia, czy powinien to wyjaśniać... Na kilka sekund wbił w nią pytające spojrzenie.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#18
14.08.2024, 13:42  ✶  
– Szok? – zdziwiła się w pierwszej chwili, ale potem skrzywiła nieco, no bo rzeczywiście spotykali się poprzednio w mało "bumiarskich" okolicznościach. – No dobra kumam, wiem, że nie mam bumiarskiej odznaki wytatuowanej na czole czy coś... – skorzystała z otwartego okna i wystawiła przez nie głowę, by poczuć się nieco lepiej z faktem, że poruszali się już całkiem sprawnie, a wewnątrz nie dało się tego za dobrze poczuć.

– Wiesz, nigdy nie chciałam zostać gliną – powiedziała nagle, bo przy Flynnie słowa przychodziły łatwo, z resztą hej, przed chwilą rozmawiali o ruchaniu swoich braci i nadal ta rozmowa się toczyła, więc taki detal jak nieco chybione wybory życiowe nie był w żadnej mierze... ciężki. Ustalili skale, a to było ledwie 7/10. – Nienawidzę tej roboty. Nienawidzę tego, że łapiemy zwyroli, a potem jak mają wystarczająco dużo hajsu to i tak się wywiną. Z resztą drzewo genealogiczne czyściuchów to jakiś jebany wieniec, nie ma opcji, żebyś trafił na bezstronnego sędziego. Kto jest synem kogo zawsze się pytam i może się okazać, że robisz dobrze swoją robotę, a potem i tak masz przejebane, bo przyskrzyniłeś nie tego ziomka. Peszek. – Wyciągnęła papierosa, kolejnego, czuła się lepiej niż w sukni, czuła się lepiej niż w obcasach, czuła się bardziej swoja, nawet jeśli wciąż nie zamierzała zmierzyć się z pytaniem co to właściwie znaczyło być nią. – No ale poszłam do bumu i zostałam w bumie, bo jestem tchórzem i nie potrafię odejść. Przyznać się oficjalnie, że jestem życiową porażką. – Tam było dużo twarzy, dużo zależności, dużo powodów, dla których wydawało jej się to oczywiste, gdy miała 17, 18 lat. Ale teraz? Praca w tym samym miejscu nie oznaczała większej ilości wspólnie spędzonego czasu. Nigdy. – Może dobrze, że nawet nie próbowałam być aurorem, kumasz taki aurorski pajac jak ja? Tylko ciuchy byłyby lepsze. Czarne, a nie te sprane pelerynki. – burknęła, a potem już zasłuchała się w muzykę, bo nie byli tutaj po to, żeby jojczeć i narzekać. Uciekali od tego. Uciekali razem.

– Mugolska? To ta sama gdzie gostek zmienił wodę w wódę po której się przeszedł, potem go zajebali i wyszedł z trumny po trzech dniach? – upewniła się – ...i... ee... ma stado ziomeczków bo ludzie się cykają modlić do jego ojca bezpośrednio? To ta? – jeśli spodziewał się ataku czy pogardy z jej strony, to kiepsko trafił, panna Moody miała rozbryzg zainteresowań malowanych na płótnie bezsennych nocy i pochłaniającej duszę samotności.

I nagle wizja wspólnej wycieczki po Stanach stała się dużo bardziej kusząca, gdy tak razem rozmawiali, gdy po prostu byli obok w pędzącej puszcze zaczepionej na czterech kołach. Jak marzenie, które na zawsze mogło być tylko marzeniem. Nie pozostawi przecież Anglii. Nie pozostawi Zakonu i ekipy. Nie pozostawi brata... Ale w tamtym momencie, w tamtej chwili gdy wypuściła z palców peta na drogę, gdy odchyliła się na fotelu i powiedziała tylko dwa słowa:

– Jedź szybciej... – nim umilkła na długo rozkoszując się muzyką, drogą i niewymuszonym towarzystwem człowieka, który kiedyś ogolił jej głowę.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: The Edge (4259), Millie Moody (4683)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa