18.06.2024, 10:14 ✶
Czerwiec, jakby chcąc pokazać, że będzie lepszym miesiącem od tragicznego maja, rozpoczął się przyjemną pogodą i ciepłym słońcem. Jonathan wiedział, że dla wielu pierwszy czerwca będzie nadzieją na lepszy i spokojniejszy czas po tym co wydarzyło się na Beltane. Jonathan wiedział również, że dla OMSHM pierwszy czerwca oznaczał przybycie nowej duszy, która albo miała zgubić się w przesiąkniętych szarością ścianach biura, albo przeżyć i zrobić karierę. Tą duszą był oczywiście Isaac Bagshot, który rozpoczynał dzisiaj swój pierwszy dzień stażu.
– Panie Bagshot, witam – powiedział, gdy zobaczył przechodzącego przez drzwi dużego, szaroburego biura ich nowego stażystę. Otwarta przestrzeń pełna identycznych nudnych biurek zawalonych morzem dokumentów czekających na odczytanie, lub zatwierdzenie, wręcz krzyczała, że tu się robi Poważną Pracę, o której żadne dziecko nigdy nie powie, że chciałoby ją kiedyś wykonywać. Przy każdym biurku siedzieli oczywiście mniej, lub bardziej rozbudzeni pracownicy, teraz, mniej lub bardziej, zaciekawieni przybyciem nowego skazańca. Sam Jonathan, zdecydowanie starał się odcinać od tej wszechogarniającej szaroburości podchodząc do Isaaca z szerokim uśmiechem na ustach. Włosy miał jak zwykle idealnie ułożone, a ubrany był w niepozorną czarną szatę, której jednak materiał lśnił się srebrnymi połyskiem przy każdym kroku czarodzieja w świetle oświetlających to pomieszczenie szarych lamp. Jonathan wyciągnął rękę do Bagshota. Rozmawiali już wcześniej, oczywiście, podczas rozmowy rekrutacyjnej, ale dopiero teraz młody czarodziej oficjalnie rozpoczynał tutaj swoją pracę.
– Może przejdziemy do mojego gabinetu i o wszystkim porozmawiamy? Jeśli ma pan jakieś rzeczy, które chce pan już zostawić to... ‐ zawahał się na chwilę, ale zlokalizowanie biurka Bagshota nie zajęło mu dużo czasu. Było ono w końcu jedynym, na którym nie piętrzył się stos dokumentów. Jeszcze. – Oto pańskie biurko.
– Panie Bagshot, witam – powiedział, gdy zobaczył przechodzącego przez drzwi dużego, szaroburego biura ich nowego stażystę. Otwarta przestrzeń pełna identycznych nudnych biurek zawalonych morzem dokumentów czekających na odczytanie, lub zatwierdzenie, wręcz krzyczała, że tu się robi Poważną Pracę, o której żadne dziecko nigdy nie powie, że chciałoby ją kiedyś wykonywać. Przy każdym biurku siedzieli oczywiście mniej, lub bardziej rozbudzeni pracownicy, teraz, mniej lub bardziej, zaciekawieni przybyciem nowego skazańca. Sam Jonathan, zdecydowanie starał się odcinać od tej wszechogarniającej szaroburości podchodząc do Isaaca z szerokim uśmiechem na ustach. Włosy miał jak zwykle idealnie ułożone, a ubrany był w niepozorną czarną szatę, której jednak materiał lśnił się srebrnymi połyskiem przy każdym kroku czarodzieja w świetle oświetlających to pomieszczenie szarych lamp. Jonathan wyciągnął rękę do Bagshota. Rozmawiali już wcześniej, oczywiście, podczas rozmowy rekrutacyjnej, ale dopiero teraz młody czarodziej oficjalnie rozpoczynał tutaj swoją pracę.
– Może przejdziemy do mojego gabinetu i o wszystkim porozmawiamy? Jeśli ma pan jakieś rzeczy, które chce pan już zostawić to... ‐ zawahał się na chwilę, ale zlokalizowanie biurka Bagshota nie zajęło mu dużo czasu. Było ono w końcu jedynym, na którym nie piętrzył się stos dokumentów. Jeszcze. – Oto pańskie biurko.