• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[20.08.72, wieczór] Why are you so cold?

[20.08.72, wieczór] Why are you so cold?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
27.09.2024, 08:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2024, 09:36 przez Brenna Longbottom.)  
- W Stonehange już nie ma duchów, ale może to musi być Polana, skoro tam wszystko się stało.
Na nieszczęście nie mogli być tego pewni, bo nie tylko żadne z nich nie było teoretykiem magii, ale też przypadek był tak specyficzny, że żaden teoretyk magii nie mógł im pomóc.
- Nie. Ale jak umrzesz, to nie tak, że to nie ma znaczenia - odparła krótko, darowując sobie ciągnięcie dalej żartu. Mogła go zrozumieć. Czasem łatwiej było z takich rzeczy żartować - łatwiej wybierać nie przejmowanie się nimi. - Ale racja, może lepiej byłoby użyć stołu.
Był odpowiednio ciężki, a poza tym stały na nim aż dwie gorące kawy. Nie żeby Brenna rzucała te groźby z dużym zaangażowaniem albo uznawała, że on się nimi przejmie - Atreus zdawał się czerpać przynajmniej pozornie równą satysfakcję z imponowania ludziom jak z ich wkurwiania.
- Mam na myśli ożywianie. A przynajmniej to wbijano mi do głowy na szkoleniu. Zakazano tej magii, bo wlasna energia to zawsze za mało, nauczysz się jej używać i odkryjesz, że żeby faktycznie coś zrobić, musisz zabrać ją z zewnątrz... I tak dalej. Ta kobieta wierzyła w to, że wy już macie energię z zewnątrz. A przynajmniej, że ma ją Vika. Krótko mówiąc, prawdopodobnie mogłaby tę jaszczurkę ożywić. Prawdopodobnie, bo jak zobaczyłam, że nasza specjalistka ciska zielenią, wstałam i oświadczyłam, że wychodzimy.
Brenna skrzywiła się paskudnie, i to wcale nie dlatego, że kawa, której łyk upiła, była gorzka. Raczej dlatego, że nie mogła tam nic z tymi avadami zrobić. Nie miały jurysdykcji w Afryce, nie mogły nawet nigdzie tego zgłosić, bo ktoś z tamtejszych sił porządkowych mógłby zainteresować się Victorią i spróbować ją zatrzymać w majestacie lokalnego prawa. Był moment, gdy Brenna myślała, że najlepiej byłoby te kobietę zabić, ale nie odważyła się poderżnąć jej gardła.
Nie była pewna, czy nie popełniła błędu.

Uśmiechnęła się jednak mimowolnie na kolejne słowa, nim odstawiła niemal już pustą filiżankę.
- Jeśli teraz jakaś ci tak powie, istnieje szansa, że ma niecnie intencje. W rodzaju zamknięcia cię w piwnicy i wcale nie dlatego, że dostałeś trzecie miejsce w rankingu - stwierdziła, wciąż niezbyt głośno i znów spoważniała. - Nie sądzę, żebyście avadę przeżyli. Ale może możecie wzmocnić odprawiany rytuał albo przekazać komuś tę energię w ramach leczenia. Jakby nie było i co nie myśli sobie Voldemort... nie jest jedyny. Tamta kobieta nas zaatakowała, kiedy zrozumiała, że współpracy nie będzie. Mnie chciała się pozbyć, Victorii... chyba ją wyssać? Byłyśmy we dwie, więc dałyśmy radę beż problemów, ale wprost powiedziała, że pojawią się inni i że ta energia nigdy nie należała do was. W każdym razie to wszystko. Prawdopodobnie wiemy, jak to odwrócić, kiedy to odwrócić, co wasz stan powoduje, ale nie mamy pojęcia czy i na ile jest niebezpieczny.
Bo nawet jeśli nie umierali, nie groziło im wyczerpanie, wciąż byli źródłem anomalii, a manipulacja energią zawsze była niebezpieczna. Poza tym... cóż, Brenna zwyczajnie się bała, nie tylko pogoni czarowników, którzy ogłoszą sezon łowów na Zimnych, ale też tego, dokąd może tych zaprowadzić eksperymentowanie z tą mocą.
- W każdym razie gdybyś chciał ożywiać jaszczurki, upewnij się chociaż, że w pobliżu jest jakiś uzdrowiciel.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#12
27.09.2024, 10:03  ✶  
- Może i polana, chociaż podejrzewam że zadziałałoby spełnienie warunków które powstały podczas Beltane - i nie chodziło mu tutaj tylko o sam fakt, ze zasłona między ich światem a limbo musiała być cieńsza, a też o te głupie kamienie i inne rzeczy, które uchyliły i przede wszystkim ustabilizowały przejście. Już w Windermere się o to martwił, gdybając Patrickowi nad uchem i zastanawiając na ile samo pojawienie się na miejscu i odprawienie czarów przez Sebastiana miałoby zadziałać.

Uśmiechnął się do niej ciepło, ale prawda była taka, że tutaj, przy tym stoliku w małej kawiarence to faktycznie nie miało znaczenia. Każdego dnia coś szło nie tak w pracy aurorów i brygadzistów, a Atreus nawet jeśli wydawał się w tym temacie beztroski, to doskonale wiedział w co się pakował wybierając ten zawód. Tak samo świadomy był tego jak czasy się zmieniały i jak stawały się niebezpieczne, praktycznie z chwili na chwilę. Tak samo jak do niektórych rzeczy potrafił podchodzić z brawurą ocierającą się o głupotę, tak do innych odnosił się w okropnie wręcz chłodny i wykalkulowany sposób. Mógł umrzeć, ale swoim życiem zawsze było łatwiej dysponować, i dla niego to nie miało znaczenia o ile coś osiągnął lub chociaż próbował. - Krzesło jest poręczniejsze - zacmokał z udawaną dezaprobatą, jakby trochę nie pojmowała całej sztuki rzucania w ludzi rzeczami.

- Ja wiem jak to działa - mruknął, nie uderzając jednak w zniecierpliwione tony które często pojawiały się u niego, kiedy uważał że ktoś mu coś tłumaczył we wręcz protekcjonalny sposób. - Ale chodzi mi o to, że tak naprawdę nie wiemy jak u nas to zadziała. Nie skorzystałyście z okazji, słusznie z resztą - chociaż on pewnie jeśli nie zrobiłby tego na oczach nekromantki to przetestowałby jej słowa w bezpieczniejszych warunkach. Ciekawe, czy Victoria była podobnie ambitna - Ale zastanawia mnie teraz kto miał rację. Wasz pierwszy kontakt czy drugi.

Chciał się jej bardzo głupio zapytać, czy mają jeszcze te jaszczurki, ale się w ostatniej chwili powstrzymał, bo Brenna w sumie nie wyglądała mu na taką co by ten żart doceniła chociażby w minimalnym stopniu. Przez myśl mu też nawet nie przeszło to, co ją teraz gnębiło, że nekromantka powinna skończyć swoje życie tam, w Afryce. Ale znowu sprawa chyba sprowadzała się w głównej mierze do tego, jak postrzegał świat. I że nie widział w niej wyraźnego zagrożenia. Nie kiedy to nie pukało do jego drzwi.

- Jest to coś, na co jestem gotowy - rozłożył bezradnie ręce, jakby nie pozostawało mu nic innego jak przyjąć ten jakże koszmarny los bycia zamkniętym w czyjejś piwnicy. Szkoda, że dopiero za parę dni miał się przekonać, że wcale nie brzmiało to tak dobrze jak by sobie to wyobrażał. - Albo zrobić z niej baterię - wszystko zależało od tego, jak właściwie działali. Albo gorzej, mogła zrobić z Lestrange obiekt badań. - Cóż, do tej pory nam personalnie nic nie było, oprócz oczywiście faktu że jesteśmy cholernie zimni. Mamy sierpień. Założyłbym więc, że nie jest to bardzo niebezpieczne.

- Spokojnie, mam nawet dwóch. Tylko jaszczurek nie mam.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
27.09.2024, 10:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2024, 10:24 przez Brenna Longbottom.)  
– Pod ręką tylko fotel, a stół mogę popchnąć – oświadczyła, jakby w tej chwili najważniejsze było wybranie, czym ewentualnie w niego rzucać, jeśli ją tak mocno wyprowadzi z równowagi. Szafowanie własnym życiem? Cóż, bywała przy tym aż nazbyt nieostrożna. Wiedziała, że on też. Bywała jednak też trochę hipokrytką, kiedy widziała u kogoś zbyt beztroskie podejście, a poza tym to nie było tak, że no dobra, więzi nie mamy, nie musze się przejmować, czy tam zginiesz. – Szczerze? Obstawiam drugi. Kobieta ewidentnie znała się na nekromancji i to cholernie dobrze. Była spaczona jak jasny szlag. I gotowa na wiele, żeby dostać Vikę czy raczej jej energię w swoje ręce. Sporo punktów się zgadza zresztą u nich obojga.
A może po prostu wolała wierzyć nekromantce, nawet jeżeli nie podobała się jej myśl o tworzących się anomaliach w Anglii i o tym, dokąd ta moc mogła Zimnych zaprowadzić. Bo ta wersja była… bardziej optymistyczna względem ich szans na przeżycie.
– Uważaj, nie każda pielęgniarka jest młoda i piękna – stwierdziła jeszcze, uśmiechając się lekko. – Z tym pewnie masz rację, ale jeśli jesteście źródłem anomalii w Dolinie Godryka i tych roślinnych… to pytanie, czy to się nie będzie pogarszać? Wszystko rozrasta się bardziej zamiast mniej. A jeszcze nie mamy pojęcia, co z tym wszystkim, co stamtąd wyciągnął, zrobi D… Voldemort. I w grę wchodzi sam efekt manipulowania energią na was, jeśli zdecydujecie się ją oddać. Mimo wszystko… to sięganie do Limbo.
Nie miała zamiaru sugerować żadnemu z nich, czy powinien tę energię zachować czy oddać. Wiedziała, że sama pozbyłaby się jej bez mrugnięcia okiem – że w ich świecie znalazło się coś, co nie powinno i co sprawiało wraz z działaniami Voldemorta, że dzień łączył się z nocą, rośliny szalały, w Dolinie pojawiły się pęknięcia. I że to coś dawało moc, jakiej nie powinien mieć żaden żywy. To była energia, którą ktoś oddał do Limbo: wykorzystanie jej tu może mogło kogoś tam… skrzywdzić? Ale po pierwsze, próby narzucenia czegoś któremukolwiek z nich byłyby raczej bezowocne, po drugie, sama się obawiała, że to gotowe ich zabić.
– Ja mam, ale nie po to ukradłam je jebniętej nekromantce, rzucającej w nie avadami i przemycałam do Anglii, żeby teraz je mordować w celach eksperymentalnych – odparła bez mrugnięcia okiem. Nie podobała się jej sama idea takich eksperymentów, ale była niemal pewna, że Victoria ich spróbuje. Lestrange zawsze była… ambitna. I chciała być ponadprzeciętna, a teraz los dał jej w ręce taką możliwość. Brenna podejrzewała, że z Atreusem może być podobnie. – Spróbuj z pająkami czy coś takiego, jeśli już musisz. Może zresztą z czymś mniejszym będzie to mniej niebezpieczne.
Wsunęła dłonie do kieszeni i wygrzebała parę sykli, by zapłacić. Jeśli szło o nekromantkę i jej rewelacje, to omówili już wszystko, a innymi opowieściami z Afryki wolała nie zawracać mu głowy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#14
27.09.2024, 21:26  ✶  
- Coś kręcisz, bo mnie tylko takie obsługują - prychnął, ni to żartując, ni to mówiąc prawdę. Inna sprawa, że najczęściej to zajmowała nim siostra albo Basilius, jakby zazdrośnie stali na straży tego, by dopilnować go osobiście. Kiedy jednak ich nie było, cóż, sama Longbottom wspomniała o tym nieszczęsnym trzecim miejscu w rankingu i Atreus chętnie jechał na tej fali popularności, która też częściowo przekładała się na to kto najchętniej pobierał mu krew w szpitalu. - Cóż, w każdym razie, tak naprawdę pozostaje czekać nam na Samhain i mieć nadzieję że do tego czasu żaden czarnoksiężnik, oprócz oczywistego Voldemorta, nie wyłapie że można na nas bardzo dobrze zarobić - dopił swoją kawę.

Atreus sam nie wiedział co właściwie powinien zrobić z rewelacjami, że mógł tę energię jakoś wykorzystać. Był ambitny, owszem, ale w przypadku bycia zimnym to nie o ambicję się najbardziej rozchodziło, a o to jak od samego początku czuł się z doświadczanymi zmianami. Nawet jeśli za punkt honoru zdawał sobie obrać granie na nerwach i denerwowanie innych, to jak każdy człowiek czuł potrzebę bliskości. I chyba to wzdryganie się, głupie gadanie o byciu martwymi, a nie tylko zimnymi, najmocniej do niej trafiało, nawet jeśli nie chciał dać tego po sobie poznać. Chciał wykorzystać tę energię najlepiej jak się dało, ale z drugiej strony jedyne o czym czasem marzył to powrót do normalności.

- I co z nimi zrobisz? Zasadzisz sobie w ogródku? - w sumie Warownia była na tyle duża, że pewnie nikomu by nie zaszkodziło tych parę jaszczurek pałętających się po ogrodzie. Pewnie nawet ich by tam nikt nie zauważył, gdyby Longbottom nikomu o nich nie powiedziała. - Może po prostu pójdę na cmentarz? Znęcanie się nad zwierzętami jakoś mnie nie bawi - prychnął, uśmiechając się tylko trochę kpiąco. Cała ta rozmowa robiła się trochę bardziej surrealistyczna, bo z której strony na to nie patrzeć, oboje byli funkcjonariuszami Ministerstwa i siedzieli na kawce w środku Londynu. Wszystko tu było do tej rozmowy nie tak.

- Ale, oprócz tych jaszczurek, coś ciekawego was tam jeszcze spotkało? Bo jak tak to muszę powiedzieć, że kradzież zwierząt to małe osiągnięcie. Pewnie sobie kupiła nowe po waszym wyjściu.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#15
27.09.2024, 22:03  ✶  
W pewnym sensie poczuła ulgę, że podzieliła się już z Atreusem wszystkimi uzyskanymi informacjami. Zdążyła też rozmówić się z Patrickiem i wysmarować długi list do Mavelle i teraz… może niekoniecznie uważała, że akurat samo czekanie będzie najlepszym rozwiązaniem, ale chwilowo nie miała pomysłu, co jeszcze mogłaby zrobić. A to, w jaki sposób wiedza zdobyta w Afryce zostanie wykorzystana, nie zależało już od niej i postanowiła wyjątkowo tym pomartwić się trochę później.
– Co ty, Lauri twierdzi, że mogłaby w ten sposób zachwiać całym angielskim ekosystemem – stwierdziła, bo rozmowa o samych jaszczurkach była już znacznie… łatwiejsza niż o całej reszcie. Nie skomentowała i przejścia się na cmentarz, bo jednak nie podejrzewała, że Atreus naprawdę uznałby za doskonały pomysł tworzenie sobie własnych ghuli i wampirów. – Najwyraźniej mogłyby umrzeć albo wybić lokalne gatunki czy coś takiego. Ściągnęłam go, żeby na te jaszczurki popatrzył, bo trochę się bałam, że skoro ich źródło było specyficzne… to mogłoby się okazać, że nie wiem, na przykład trzeba je karmić ludzkim mięsem czy coś.
A wtedy jednak musiałaby je wybić. Na całe szczęście, według Prewetta nie miały tak specyficznej diety.
Uśmiechnęła się wesoło, trochę na wspomnienie wyjazdu – który, mimo tego, że złowieszczy uśmiech nekromantki wciąż ją dręczył, pod pewnymi względami stawał się teraz… dziwną anegdotą – trochę, bo uznawał za małe osiągnięcie tę bitkę z nekromantką rzucającą avadami. Przynajmniej mogła mu o tym powiedzieć bez obaw, że się przejmie.
– A nie, zwykły, nudny wyjazd. Poza tym, że na statku, jak płynęłyśmy do Afryki, znalazłam trupa. Nie chciałyśmy utknąć w porcie, więc zaczęłyśmy szukać winnych, ale w sumie to zanim na dobre zaczęłyśmy, najpierw przyznać się do morderstwa przyszła żona denata, potem jej służąca, a na końcu jeszcze córka, aż miałam ochotę posadzić je w jednym pomieszczeniu i kazać ustalać, która jest to zrobiła. No i nauczyłam się, żeby nigdy więcej nie kusić losu. Obiecałam Tori, że będzie mogła popatrzyć, jak goni mnie lew. I co? Jeden świstoklik od Anthony’ego się rozwalił, wyrzucił nas na jakimś pustkowiu i oczywiście, że wylądowałam tuż obok lwicy. Był też jeden afrykański czarodziej, co sobie uznał, że fajnie będzie mieć białą żonę… chyba na ten wyjazd planety jakoś dziwnie się ułożyły – stwierdziła z pewnym zamyśleniem, bo nawet jak na jej standardy, w ciągu tych paru dni wydarzyło się dużo niespodziewanego. Właściwie brakowało tam tylko Basiliusa Prewetta, wychodzącego zza jakiegoś drzewa, ale na całe szczęście, to nie był piątek trzynastego. - A tutaj zdarzyło się coś bardziej interesującego niż zwykle?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#16
28.09.2024, 06:36  ✶  
- To brzmi jakby tylko odrobinę przesadzał. No chyba, że przywiozłyście ze sobą, nie wiem, dwie setki - zmarszczył brwi, bo zachwianie całym ekosystemem Anglii brzmiało jak coś naciąganego i nawet nie trochę, a bardzo. Co prawda Atreus nie znał się ani na jaszczurkach, ani na faunie ogólnie, wystarczyło mu że wiedział jak wygląda abraksan (konkretnie jego, znajdujący się u Laurenta), ale też nie przeszkadzało mu to w oznajmianiu różnych rzeczy z miną eksperta. A Laurent... cóż, Laurent to się w sumie zajmował przede wszystkimi koniami i mógł zapomnieć jak działają inne zwierzątka, prawda?

- No tak. Zwykły, nudny wyjazd - powtórzył za nią, kiedy kąciki ust uniosły się w kpiącym uśmieszku. - I która w końcu go zabiła? Żona, służąca czy córka? A może wszystkie trzy? - na wspomnienie o lwach uniósł delikatnie brwi ku górze, chociaż bardziej rozchodziło mu się chyba o zepsuty świstoklik. - Może tobie po prostu nie można dawać świstoklika do ręki, myślałaś o tym? Najpierw tamten nasz, teraz ten? Nie było po drodze jakiegoś innego? - rzucił z przekorą, kręcąc lekko głową. Jak się tak tego wszystkiego słuchało to brzmiało, jakby ciążyła nad nią jakaś dziwaczna klątwa. Niby nic jej nie było, ale sytuacje w których się znajdowała należały zawsze do tych nietypowych. - I którą sobie wybrał, co? Ciebie czy Lestrange?

Oprócz Basiliusa, to brakowało żeby go tam znowu teleportowało po kichnięciu. Najlepiej przed tą goniącą je lwicą, albo i przed czarownikiem, który próbował jedną z nich poślubić, żeby mógł wykrzyczeć sakramentalne NIE.

- W sumie to nie, w Londynie jak zwykle nudy. Jakiś typ rozpuścił po mieście maski, które po założeniu sprawiały, że ludzie wpadali w jakiś szał, ale chyba w Departamencie Tajemnic tną koszty, bo nie było ich stać drugiego pracownika swojego departamentu i załatwili nam jakąś dziewuchę z wahadełkiem z zewnątrz - zmarszczył brwi, bo wciąż nie rozumiał dlaczego akurat ona, nie ważne jak ostatecznie Scylla przysłużyła się sprawie. - Nawet na Podziemnych nie działo się nic ciekawego. Już chyba wolałbym, żeby jakiś czarownik próbował wziąć mnie za żonę.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#17
28.09.2024, 12:48  ✶  
– Kilka. Ale się nie ośmielę z nim kłócić, nie w takich sprawach przynajmniej.
Mogły w końcu być bardzo drapieżne, albo bardzo łatwo się rozmnażać, albo jeszcze coś, na co Brenna zupełnie nie wpadła. Ogółem Laurenta uważała za absolutny autorytet, jeżeli szło o zwierzaki, a że sama znała się co najwyżej na uczeniu psa podawania łapy, wolała nie wchodzić Prewettowi w kompetencje. Jeszcze Michael by ją za to stratował.
– A, to jest zabawne, bo absolutnie każda na moje pytanie, co zrobiła z nożem, którym go dźgnęła, mówiła, że wyrzuciła go za burtę, i to nawet nie jest problemem, że nagle mieliśmy trzy narzędzia zbrodni, tyle że gościa nie dźgnięto, a rozwalono mu głowę – stwierdziła Brenna. Może byłaby tym bardziej przejęta, i ogółem współczuła ofierze i jej rodzinie, gdyby nawet bardzo krótkie śledztwo nie wykazało ponad wszelką wątpliwość nie tylko, kto go zabił, ale też że ten był absolutną kanalią. I że jego śmiercią ani trochę nikt z bliskich się nie przejął, a przynajmniej nie w innym kontekście niż „och nie, muszę uchronić zabójczynię”. – Najwyraźniej żona uznała, że zabiła go córka i chciała ją chronić, córka uznała, że zabiła go służąca, i chciała ją chronić, bo uznała, że sama szybciej się wybroni, a służąca uznała, że zabiła go żona, i chciała chronić panią. Mam wrażenie, że jego siostra też chciała się przyznać, że w sumie to jest ona, ale udało się odwieźć ją od tego pomysłu i zamiast tego wypytać o inne rzeczy… złapałyśmy jego znajomego akurat na pozbywaniu się krwi z ubrań, na szczęście czarami nie dał rady usunąć wszystkiego i próbował sprać resztę.
To była jedna z tych policyjnych anegdotek, o których można było opowiadać i przy rodzinnym stole, i wszyscy nie będą mieli od razu cię dość. O tych paskudniejszych sprawach nikt za bardzo nie chciał słuchać, ale Brennie wcale nie było przykro z tego powodu, bo i jej nie chciało się za mocno o nich opowiadać ludziom, którzy wiedli życie z dala od takich rzeczy. Po co wrzucać tyle cieni w ich egzystencję?
– Trzy wcześniejsze zadziałały całkiem dobrze – powiedziała, uśmiechając się lekko na to oskarżenie. – Więc albo to były magiczne lwy, które zakłócają tok teleportacji, żeby kogoś zeżreć, albo był źle skalibrowany, wywaliło nas w sumie nie tak daleko od punktu docelowego… ach, Vika była numerem jeden, oczywiście.
Może też miało to coś wspólnego, że poza urodą aż kipiała energią z Limbo, ale Brenna już nie chciała sprowadzać rozmowy znowu na takie tory.
– Maski sprowadzające na ludzi szał i Podziemne Ścieżki rzeczywiście są taaaakie nudne, dziwne że nie umarłeś od tej monotonni – oświadczyła, a ton jej głosu nie pozostawiał wątpliwości, co o tym poziomie domniemanej nudy myśli. Na Podziemnych Ścieżkach była może trzy razy w życiu, dwa razy z kimś, kto je znał i raz z instrukcjami od Vinca, a i tak każda ta wycieczka obfitowała w nieprzyjemne wydarzenia. – Może ktoś z tej sprawy po prostu chciał ją zaangażować, bo nie wiem, chce ją wciągnąć do Departamentu? I jasne, to w takim razie następnego kandydata odeślemy do ciebie, że w sumie to ty byłbyś chętny.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#18
28.09.2024, 22:33  ✶  
- O, no proszę. Całkiem sprytne - pokiwał głową, bo w sumie podejście przesłuchiwanego od właściwiej strony zazwyczaj znacząco ułatwiało życie, nie wspominając już o tym że tak jak w tym przypadku, mogło nieść ze sobą całkiem zabawne anegdotki. Ciekawe jak bardzo skurwiałym człowiekiem musiał być denat, że wszyscy w jego życiu zdawali się nienawidzić go do tego stopnia, by być gotowym siedzieć za kogoś innego.

Przyglądał się jej, opierając brodę o dłoń, kiedy opowiadała dalej, dzieląc się resztą historii ze statku, a potem i rozwijając opowieść o lwach i czarowniku. Odrobinę jej chyba zazdrościł, bo nawet jeśli nie mógł oprzeć się żartowaniu z tego jak pakuje się w coraz to nowe problemy, to sam bardzo chętnie znalazłby się na jej miejscu. Bo przynajmniej coś by się działo. Historia o pobiciu się o wąsa brzmiała w jego głowie niemal żałośnie, szczególnie gdyby dodać do tego że potem zgubił się na tych ścieżkach na parę ładnych godzin, a maski? Maski to był festiwal klaunów, biorąc pod uwagę jak bardzo Scylla mu nie leżała i jak bardzo zachwycony był nią Rodolphus.

- Oczywiście. Nie martw się, może ciebie też kiedyś będzie chciał poślubić jakiś czarownik - uśmiechnął się krótko, a potem sobie coś jeszcze przypomniał. - A właśnie, jako że odrzuciłaś moje awanse, bo śmiało cię nie być w kraju, to kupiłem ci śpiewające sombrero. Potem ci podeślę - wydawał się z tego zakupu niezwykle wręcz zadowolony, chociaż nie było w tej czapce niczego specjalnego. Nie śpiewała chyba nawet całej piosenki, tylko zapętlono jej refren tej najbardziej popularnej i chwytliwej. - Mam nadzieję, że nie, bo dziewczyna jest okropnie nawiedzona. A do kandydata - bardzo dobrze, będę czekał. To co, zbieramy się?

Sam wysupłał z sakiewki odpowiednią sumę, dokładając do tego napiwek dla obsługującej ich dziewczyny, a potem razem z Brenną opuścili kawiarenkę.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (4448), Atreus Bulstrode (3555)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa