• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[19.07.72. Forest of Dean] Kiedyś mieszkała tu magia

[19.07.72. Forest of Dean] Kiedyś mieszkała tu magia
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
09.11.2024, 21:33  ✶  
– Och, jeśli chodzi o machanie mieczem, to chętnie wezmę na siebie tę robotę – zapewniła Brenna z rozbawieniem, chociaż nie, nie wierzyła, że miecz pokona Voldemorta. Miecz zresztą, podobnie jak rapier czy szabla, był bronią przestarzałą nawet w świecie czarodziejów: reliktem dawnych czasów, rozrywką, która pozwalała utrzymać formę, ale tak naprawdę niewiele dawała. Brenna uwielbiała szermierkę – i jednocześnie miała wyrzuty sumienia, że w ogóle poświęca jej czas, który mogłaby przeznaczyć na naukę bardziej przydatnej magii. Tłumiła je powtarzaniem sobie, że po części dzięki temu jest sprawna fizycznie, a to przecież było w tej wojnie ważne, wiedziała jednak, że Voldemorta nikt nie zabije za pomocą ostrza.
Gdyby wiedziała, że Thomas przysypia, pewnie by zamilkła i pozwoliła mu po prostu spać. Ale cóż, dostał czekoladową żabę, więc to było niezłe zadośćuczynienie za to przebudzenie.
– Ach, stary, dobry Alderton. Mam takie trzy – stwierdziła, bo dzieci nie były jedynymi, które zbierały karty. Brenna uwielbiała je jako dzieciak i cóż, zbierała je dalej, trochę z przyzwyczajenia, a trochę, bo uważała, że jeśli coś dawało jej radość, nie było powodu, by z tego rezygnować, bo jest zbyt „dziecinne”. Lubiła te karty. Lubiła historie, jakie ze sobą niosły. I lubiła, że dawne opowieści mogły być przekazywane na różne sposoby.
– Podobno ostatnio wypuścili kilka nowych kart, z czarodziejami ze słynnymi czarodziejami pierwszej połowy naszego wieku, ale na razie na żadną się nie natknęłam. Za to pięć razy z rzędu dostałam Kirke – westchnęła, chociaż rozczarowanie nie było prawdziwe. Miała tak dużo kart, że ciężko było trafić na coś nowego, nawet jeżeli wypuszczano nowe serie. – Co to za królestwo, w którym nie ma poddanych? – spytała, wychylając się lekko z gałęzi, by spojrzeć, jak radzi sobie Figg.
Nie tylko ze wspinaczką.
Brenna nie lubiła pokazywać bliskim, kiedy coś było nie tak. I nie robiła tego. Właściwie nigdy – od małego. Ale też tak naprawdę podnosiła się ze wszystkich trudnych rzeczy szybko, z uporem, nie czekając na pomoc, otrzepywała spodnie i brnęła dalej. Nawet jeżeli w ostatnich latach było to trudniejsze, a niektóre wspomnienia i wyrzuty sumienia tkwiły w niej jak odłamki lustra królowej śniegu, to niosła to wszystko dobrze, i nie uginała się pod ciężarem. Nie ciążyło jej samo bycie, samo istnienie – kochała życie. I w pewnych sprawach była wręcz szaleńczo pewna siebie.
Thomas natomiast lubił udawać, że jest w porządku, jak ona, ale miała wrażenie, że miał wrażliwszą duszę. Jego aura pewnie zabarwiała się szarością, nie tylko pod wpływem tych paskudnych wydarzeń.
I Brenna bała się, jak to co dziś się stało, na niego wpłynie.
– Musisz popracować nad techniką, ale idzie ci całkiem nieźle – powiedziała, a potem przechyliła się dla odmiany do tyłu, puściła rękami i zawisła przez moment z gałęzi do góry nogami, jak robiła często, gdy była małą dziewczynką – ku wielkiemu niezadowoleniu matki. A potem chwyciła się gałęzi z powrotem i dla odmiany przełożyła nogi nad głową, by okręcić się w ten sposób i zeskoczyć w dół, na miękki mech.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#12
10.11.2024, 13:28  ✶  
- Tylko nie myśl sobie, że pozwolę ci dźwigać jakieś brzmię samotnie. Nawet jakby miał cię nieść na plecach jak Sam Froda - rzucił rozbawiony, ale pod tym żartobliwym tonem skryta była prawda, bo przecież nie zostawiłby jej samej z taki zadaniem. Zresztą z żadnym by jej nie porzucił, nie ważne czy to było ratowanie świata czy zbieranie brudnych skarpetek rozrzuconych po całej Warowni. Nawet jeśli miałby jedynie stać z boku i nie mógł dźwigać wraz z nią tego brzmienia, to zawsze będzie mógł ją podtrzymać, pokazać, że nie jest sama w tym wszystkim. Nie chciał, aby ktokolwiek z bliskich czuł to poczucie pustki, które towarzyszyło jemu, jeden z wielu powodów dla których zawsze starał się być dla nich, kiedy tego potrzebowali i nie.
- Może Mabel jeszcze go nie ma, spytam jej później - sam nie czerpał już radości ze zbierania kartprzystanął aż na pierwszej gałęzi, gdy wspomniała o nowych kartach. - Kirkę - powtórzył cicho próbując sobie przypomnieć kim była ta postać. - Może to jest sposób, żeby radzić sobie z niektórymi - zachichotał, bo gdyby tak zmienić wszystkich śmieciożerców w świniaki, mogłoby to być dla nich bardzo pouczające, a na pewno uwłaczające ich czysto krwistemu statusowi.- Ale nie wiedziałem, że dodali jakieś nowe karty, chyba czas ich poszukać, bo jestem ciekaw kto się tam znalazł, poza Dumbledorem oczywiście - dodał jeszcze, bo wcześniej chyba znalazł już wszystkie możliwe karty, a teraz? Jeżeli były jakieś nowe to musiał dowiedzieć się jakie to były, nie lubił zostawiać nierozwiązanych zagadek.
- Trochę puste, ale już pierwszy poddany przybywa służyć uniżenie swej królowej - rzucił żartobliwie odzyskując nieco pewności siebie i wracając do żartów. Nie mógł przecież smęcić i cały czas pogrążać się w rozmyślaniach - już wracając do Anglii wiedział jaką drogę obiera i był na nią gotów, nie mógł już po pierwszej akcji się zamykać w sobie, szczególnie, że robił to wszystko tak jak mu się wydawało, że będzie. Nie spodziewał się co prawda utraty różdżki, wszystko przebiegło trochę inaczej niż sobie wyobrażał, ale z drugiej strony życie to nie książka, że mógłby sobie wszystko idealnie zaplanować i dobrze o tym wiedział. Ale jego głównym celem było dbanie o bezpieczeństwo i szczęście bliskich, a martwienie ich sobą nie było tym. Co jeśli wszyscy wyczekiwali pojawienia się bohatera, który uratuje ich przed mrokiem, a tak naprawdę potrzebowali złoczyńcy? Wiedział gdzie leżała powinność, nie wahałby się nim zostać dla dobra bliskich. Choć nigdy nie zaczynał walk to ni uciekał przed tymi, w których miał bronić innych.
Dlatego nawet jeśli coś go dręczyło to udawał, że wszystko jest w porządku, nawet jeśli faktycznie leżał na dnie niezdolny do dźwignięcia się choćby na kolana. I choć spędzał bezsenne noce sam ze sobą, to przy innych zawsze był tym wesołym i uśmiechniętym Thomasem, który chętnie rzuci jakimś żartem czy będzie się żartobliwie przekomarzać z innymi. Nie ważne jak bardzo wszystkie stare blizny i rany dawały o sobie znać gdy zostawał sam, kiedy widział ich żywych i szczęśliwych to wiedział, że każda cena jest tego warta.
- Jakie rozkazy królowo? - zasalutował trzymając się jedną ręką cały czas gałęzi, nadal nie czując się pewnie tu na górze. Sapnął widząc, jak Brenna wykonuje akrobacje, aż mu serce podeszło do gardła. Wiedział, że jest wytrenowana  i nic jej nie grozi, to jednak zamarł na chwilę, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Zaśmiał się i przysiadł aż na gałęzi patrząc na przyjaciółkę teraz stojącą na ziemi. Zaklaskał śmiejąc się w głos, aż przestraszył kilka wróbli z korony drzewa swoim nagłym wybuchem.
- Wybacz, ale ja czegoś takiego nie zrobię - powiedział rozbawiony.
***
Sam już nie wiedział ile czasu tutaj spędzili, na zwykłej rozmowie, przekomarzaniu się i wspominkach. Chwila przerwy od życia, od bycia dorosłym, zdecydowanie było to coś czego potrzebował. Spędzenie czasu sam na sam z przyszywaną siostrą dawało mu nowych mocy i pozwalało oczyścić umysł.
Siedzieli teraz przy drzewie, kiedy Thomas kończył jedną z opowieści ze swoich podróży - tym razem opowiadał o klątwie wampirycznej, którą zdejmował, a raczej próbował podczas pobytu w Rumunii.
- I wtedy, po tygodniu dogłębnych badań, wraz z tamtejszym specem od wampirów. Doszliśmy do tego jak złamać te klątwę! - zawiesił głos i zachichotał, bo sam znał zakończenie już tej historii. - Daliśmy delikwentowi mocny najmocniejszą maść przeciwsłoneczną i powiedzieliśmy, żeby unikał czosnku. Okazało się, że jest po prostu uczulony na światło i czosnek, ale wytworzył dość silną paranoję, że został zmieniony w wampira. Tyle naszego czasu mogło być zaoszczędzone, gdyby udał się do magomedyka - dodał kręcąc głową z rozbawienia, co prawda wtedy nie było mu aż tak do śmiechu, kiedy odkryli co jest temu konkretnemu czarodziejowi.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
10.11.2024, 17:07  ✶  
- Nie mam wiele wspólnego z Frodem i trochę za dużo ważę, żeby nosić mnie na plecach.
Powiernik Pierścienia był z drużyny najcichszym, najbardziej niepozornym: i niosącymi największy ciężar. Może najsilniejszym, bo mocy Pierścienia dal się zwieść nawet Boromir, chociaż nie miał go na szyi choćby przez chwilę. A nie bez powodu żaden elf ani krasnolud nie sięgnął po przeklęta błyskotkę. Był też tym, którego najmniej czekało zaszczytów i którego duszę podróż najmocniej złamała.
Brenna nigdy nie czuła pokrewieństwa z tą postacią. Nie miała w sobie melancholii, nie niosła ciężaru świata na swoich barkach, nie była cicha ani skromna. Nie wiedziała, czy oparłaby się Pierścieniowi - bo nie sądziła, aby Anglia potrzebowała złoczyńców, ale nie potrzebowała też bohatera bez skazy. Byli ruchem oporu, a ruch oporu musiał ubrudzić sobie ręce, musiał kłamać, kręcić i szukać noży w rękach innych ludzi.
A prędzej czy później będą musieli komuś taki nóż w plecy wbić.
I Brenna nie była pewna czy jest na to gotowa... Ale jednocześnie wiedziała, że zrobi, co trzeba. Bo gotowość albo jej brak nie miały tutaj znaczenia.
Nie czuła też pustki: nie dopuszczała tej do siebie, nawet jeśli od dawna uważała, że pisane jej jest umrzeć młodo, że nie zobaczy upadku Voldemorta. Wyrwanie z niej lojalności i wiary wobec Zakonu miało wyrwę pozostawić, ale to wciąż nie było tu uczucie, które prześladowało Thomasa. Była tak naprawdę pogodna z natury: łatwo cieszyły ją drobiazgi, cudze towarzystwo, drobne przedmioty, kawałek czekolady czy ładne miejsce. A z tym co się działo po prostu dawała radę, bo nie widziała innej opcji. Jak mogłaby wymagać działania od innych, gdyby sama nie dawała rady?
Zresztą wcale nie lubiła rozmyślać o tym, co jest nie tak.
- Muszą przecież utrzymać klientów, za wiele by nie zarobili na samych uczniach. Są edycję limitowane, a poza tym co jakiś czas dodają parę osób, które czymś się wsławiły - oznajmiła tonem znawcy, bo oczywiście gdy szło o karty była specjalistką. - Dobra, pierwszy rozkaz. Opowiedz coś zabawnego - oświadczyła, gdy Thomas znalazł się już na górze, a ona wylądowała na dole po jednej ze swoich ulubionych akrobacji.
*


- Czyyyli to były alergie, nie klątwa - podsumowała Brenna, która położyła się na mchu i obserwowała gałęzie dębu, szumiące wysoko nad ich głowami. Przez część czasu po prostu leżala, słuchajac czy sama plotąc bzdury, choć w pewnym momencie wyciągnęła też różdżkę: setki kolorowych lampionów wyczarowanych jej zaklęciami obwiesiły drzewo, a potem Brenna cofała efekt czaru, próbując rozpraszać po kilka na raz, w ramach ćwiczeń sztuczek, które pokazał jej Thomas.
Być może miała odrobinę wyrzutów sumienia, że była tutaj, nie w Biurze, pomagając posprzątać bałagan po czarowniku, ale..  tutaj też była potrzebna, a tam dokończyć formalności mogła potem.
Zerknęła jednak na zegarek i podniosła się wreszcie. Wyciągnęła z włosów źdźbło trawy. Wprawdzie do zachodu słońca zostało jeszcze mnóstwo czasu, bo w lipcu dzień był długi - między innymi dlatego Brenna tak lubiła lato - ale to przemieściło się na niebie o spory kawałek od chwili, w której pojawili się ma polanie.
- To co? Teraz do klubokawiarni?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#14
10.11.2024, 21:26  ✶  
Zaśmiał się z rozkazu, ale przysiadł na gałęzi i zaczął opowiadać. Nie trzeba mu było więcej, ściągałbym gwiazdy z nieboskłonu, albo je tam umieszczał, żeby tylko zobaczyć uśmiech na twarzy bliskich mu osób.
***
- Tak, choć samo przekonanie o tym tego człowieka zajęło kolejny dzień, bo nadal nam nie wierzył i upierał się, ze czuje przemożne łaknienie krwi i jest blady bo zmienia się wampira. A on po prostu jak się okazało miał jakieś niedobory, czegoś tam we krwi i był blady bo musiał unikać słońca - wzruszył ramionami, nie zawsze każde zlecenie na zdejmowanie klątw było wielkim wyzwaniem, czasami wręcz nie było żadnych klątw i trzeba było ludzi o tym uświadamiać, a ci rzadko dobrze to znosili.
Spędzony tu czas zdecydowanie był najlepszym momentem dzisiejszego dnia, no poza tym, że skończyli cali i zdrowi (a przynajmniej Brenna) po straciu z tamtym czarnoksiężnikiem. Powiódł za nią wzrokiem samemu nie podnosząc się, chciał tu zostać z nią jeszcze chwilę. W tym miejscu czaiło się poczucie bezpieczeństwa, normalności ,a tam wokół? Cały czas tliło się zagrożenie wojna.
- Muuusimyyy? - zapytał błagalnie, ja dziecko, które wzbrania się przed pójściem spać i próbuje jeszcze ugrać choć pięć minut. Ale podniósł się be zmarudzenia, wiedział dobrze, że nie mogą ukrywać się przed światem, już i tak zbyt długo tutaj się zasiedzieli. Tylko tak prosto było spędzać tutaj czas i rozmawiać z Brenną.
- Tak, obiecałem ci ciasto i mówiłem, że mam coś dla ciebie - pokiwał twierdząco głową i otrzepał sobie tyłek z ziemi i trawy, która przyczepiła mu się do spodni. - To co, wskakujesz na plecy, żebym mógł ci pokazać, że wcale nie ważysz za dużo żeby cię nosić? - dodał żartobliwie, może nie dzisiaj, ale jeszcze jej udowodni, że się myliła. Sięgnął już bez słowa po swoją nową różdżkę. Obrócił ją w palcach i zaraz za nią zniknął z cichym pyknięciem z polany, zostawiali za sobą śpiew ptaków i szelest liści, wracali do świata nadgryzionego przez mrok.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2861), Thomas Figg (3478)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa