Polowanie trwało w najlepsze. Jego uczestnicy coraz bardziej oddalali się od posiadłości, licząc na to, że tym sposobem zdołają dopaść zwierzynę. Dzika. Jelenia. Coś większego niż zwyczajna wiewiórka czy choćby niepozorny zając. Spośród wszystkich zainteresowanych, tak to już czasem bywa, szczęście dopisało tylko jednej z par. Solenizantce oraz jej młodszemu bratu - Leandrowi. Kiedy po ponad godzinie zabawy zjawili się na podjeździe prowadzącym do głównego wejścia posiadłości, towarzyszył im upolowany wspólnymi siłami dzik. Nie nieśli go osobiście, decydując się na skorzystanie z zaklęcia, które w znaczącym stopniu ułatwiło transport. Zwierzę było sporych rozmiarów, było na co patrzyć, było co podziwiać.
I z tym też podziwem ani trochę nie krył się Gerald Yaxley, z prawdziwą dumą spoglądając na własne dzieci, ogłaszając ich wygraną w tym małym konkursie. Poinformował przy okazji, że to właśnie ten dzik zagości na stole za kilka godzin. Podczas wieczornego przyjęcia. Do tego czasu trzeba było zachować cierpliwość. Jakość dotrwać. Jennifer Yaxley nie byłaby jednak dobrą panią domu, gdyby nie zapewniła na ten czas gościom czegoś do jedzenia i picia. Wystarczyło tylko wejść do środka i ponownie zajrzeć do salonu, w którym w między czasie zaszły pewne zmiany.
Nie były one szczególnie duże. Można powiedzieć - kosmetyczne.
Niewiele atrakcji zaplanowano pomiędzy polowaniem a wieczornym przyjęciem, podczas którego gościom przygrywał cover band wykonujący utwory zespołu The Hobogoblins - ostatnimi czasy zyskującego coraz większą popularność wśród młodszych czarodziejów. Nie wyglądało jednak na to, żeby komuś to przeszkadzało. Albo też, takiej możliwości wykluczyć nie można, nikt nie podzielił się na głos swoim niezadowoleniem. Chwila na odpoczynek zawsze była w cenie, zwłaszcza kiedy planowało się pozostać na nogach do późnych godzin nocnych, albo nawet - wczesnych godzin porannych. Zależy w jaki sposób podejdziemy do tematu.
Przez następne godziny, goście pochłonęli spore ilości alkoholu, sięgali po przygotowane przez służbę jedzenie, rozmawiali, bawili się. Całe przyjęcie nie wyglądało najgorzej, nie było wielu powodów do narzekania. Kiedy zaś wszystko dobiegło końca, chętni mogli skorzystać pokojów gościnnych, zaś pozostali - wrócić do domu przy pomocy kominka bądź dowolnej innej metody. Zgodnie z własnymi preferencjami.
2. Aktywni gracze, tacy którzy faktycznie pisali podczas przyjęcia, po uzgodnieniu z administracją, otrzymają stosowne nagrody.
3. Gdyby jednak ktoś się nagle obudził i chciał dograć swoje polowanie - pamiętajcie, że w przypadku innej pary niż Geraldine & Leander, nie zakończyło się ono sukcesem.