• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[czerwiec 1961 Cassandra & Millie] Blurred vision

[czerwiec 1961 Cassandra & Millie] Blurred vision
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#1
08.05.2025, 13:23  ✶  
czerwiec 1961

Hogwart

Ostatni rok.

Ostatnie miesiące.

Ostatnie egzaminy.

Ostatnie kurwa wszystko.

Miles cieszyła się, że wypierdala ze szkoły, bo wściekle tęskniła za swoim bratem Alastorem. Z drugiej strony była zdewastowana faktem, że skończy się etap w jej życiu który był pełen ciepłych klusek. Dupogodziny przegadane bezsennymi nocami z Geraldine, czy to... boisko do Quiditcha. Była zajebistą szukającą w drużynie Gryfonów. Była w chuj zajebista, nawet po tym jak jebnął w nią piorun i prawie umarła, czego wspomnieniem jest rozległa od lewego barku przez całe plecy blizna w kształcie pioruna - jej największa duma. Była zajebista i miała propozycję. Ale oczywiście jej nie przyjęła no bo jak to... była Moody. Jej miejsce było w magipolicji. Miała być aurorem. Kiedy o tym marzyła, wtedy, na miotle, na obłakańczym, samotnym treningu zupełnie bez sensu, wtedy jeszcze wierzyła, że tak właśnie będzie.

Latała trochę bez celu, latała po to by jakoś te całe nerwy ze zmianą sytuacji "rozlatać" a nie rozchodzić. Wtem czujne oko oddzieliło rzeczywistość od fikcji i dostrzegło ryżą głowę na błoniach, która najwidoczniej też szykowała się do wzbicia w powietrze. Nie nosiła co prawda ciuszków właściwych drużynie, ale pewnie jakiś prefekt albo inny opiekun domu dał jej zielone światło na fruwanko poza rozkładem zajęć.

Cassandra

To pierwsze co przyszło Moody do głowy, gdy zaczęła pikować w stronę swojej kuzynki.

Mugolaczka okazała się być związana z nią linią krwi (Moody nie ogarniała drzewa, ale nie była to tajemnica, skoro Cass miała czecie oko i zwidy z innego świata). Krewniaczka z Hufflepuffu była daleko poza stadem zauważanych przez Moody osób. Mimo, że były na tym samym roku, Miles interesowała się głównie Quiditchem i malowaniem, a ruda ani nie była w drużynie Puchonów, ani nie miała szans na docenienie artystycznych wysrywów Moody. No i była jebanym jasnowidzem a to uderzało w najczulsze punkty poczucia wartości czarnowłosej - jej nie przypadł ten zaszczyt. Była wybrakowana.

Brawurowo "zaparkowała" tuż obok szykującej się do wzlecenia Cassandry. Było dość chłodno jak na czerwiec, ale w końcu były w Szkocji, a tu klimat nie rozpieszczał wdzierającą się przez cały rok wilgocią. Blada twarz Miles nie komplementowała jej wielkich złotych ślepi wczepionych w śliczną buzię jej rówieśniczki.
– Słyszałam, że też idziesz do Bumu – wyrzuciła z siebie szorstko zamiast przywitania. – To prawie tak jakbyś w końcu dołączyła do drużyny. – Będą razem na kursie, razem na patrolach. Powinny się kumplować. Czy była to próba wyciągnięcia ręki "na zgodę" choć nigdy otwarcie się nie pokłóciły, bo wszelkie rozterki Moody chowała w sercu? A może próba odwiedzenia jej od tych zamierzeń, bo to i tak nie zadziała i Miles przez wieczność będzie jej zazdrościć ryja i umiejętności? Ciężko było wyczuć. – Chcesz się ścigać? – zaproponowała, równie opryskliwie.


Czarodziej
Opowiem Ci historię
Jest daleki i zaczarowany świat
Kiedyś do niego znałam drogę
W dobrą pogodę i grad
Gdy na nią spojrzysz, możesz odnieść wrażenie, że byle podmuch wiatru jest zdolny ją przewrócić. Przy wzroście 169 cm, waży 59 kg. Dość filigranowa, szczupła sylwetka dodaje jej delikatności, podkreślonej tylko przez jasną cerę oraz delikatne piegi, którymi opsypana jest cała jej twarz, ramiona i dekolt. Szare oczy spoglądają na świat bystro, ale i całkiem wesoło. Jasnorude włosy najczęściej związuje dla własnej wygody w luźny warkocz bądź kucyk. Poza pracą uwielbia nosić eleganckie sukienki oraz spódnice.

Cassandra Cavendish
#2
08.05.2025, 16:29  ✶  
Ostatni rok. Przytłoczona nauką do egzaminów, które chciała zdać, jak najlepiej tylko mogła, ledwie zauważała upływ czasu oraz prawie w ogóle nie uświadamiała sobie, że to ostatnie dni, które mogła spędzić ze swoimi znajomymi w tych właśnie murach. Czasami jednak coś do niej docierało, jak dzisiaj i dlatego właśnie wybrała się na błonia, by jeszcze raz spojrzeć na zamek z góry. Przywiązała się do tego miejsca, a chociaż nie zawsze było łatwo i przyjemnie, to nauka tutaj była najlepszymi latami w jej życiu. Wiedziała, że teraz wszystko przed nią i dorosłe życie będzie całkowicie inne od szkolnego. Póki więc mogła, chciała także nacieszyć się tymi ostatnimi chwilami beztroski.

Dzisiaj wyjątkowo już potrzebowała przerwy od nauki. Gdy przez sen zaczęła recytować zaklęcia transmutacji, z głową opartą o podręcznik do obrony przed czarną magią, a obudzona przez koleżankę z roku wykrzyknęła, że jednorożce ją prześladują, to nawet prefekt wysłał ją na zewnątrz, z dala od książek. I tak oto znalazła się na terenach zielonych, ze swoim poczciwym Zmiataczem. Była to całkiem przeciętna miotła, ale jej własna i to jej wystarczało. W końcu nie była graczem Quidditcha, latała tylko dla przyjemności, to i zwyczajny sprzęt był dla niej dobrym wyborem.

Przerzuciła nogę przez miotłę, ale jeszcze nie wystartowała. Musiała poprawić włosy, które uparcie wymykały się z warkocza i wciskały jej do oczu. Zdecydowanie było to nieco upierdliwe. I właśnie w tym momencie podleciała druga osoba, wywołując u niej mikrozawał.
– Millie... – Westchnęła, kręcąc lekko głową. Przyzwyczaiła się do szorstkiego sposobu bycia dziewczyny, dlatego niespecjalnie na to reagowała. – Idę. Na pewno bardzo się z tego powodu cieszysz. – Odbiła się od ziemi, ale delikatnie, wzlatując tak, by zrównać się ze swoją kuzynką. Z ich obydwu to nie ona lepiej latała. Chociaż dała się ponieść chwili i zatoczyła małe kółko, wracając do Millie akurat wtedy, gdy ta wspomniała o wyścigu.
– Tylko, jak dasz mi fory. – Uśmiechnęła się, wisząc w powietrzu, na przeciwko kuzynki. – Przecież wiesz, że do twojego wypasionego sprzętu, to mój się całkowicie nie umywa. Ale mogę spróbować. – Nie lubiła sprawiać zawodu innym, a podejrzewała, że gracze quidditcha nie przepadali za wolnym lataniem. Spojrzała pytająco na kuzynkę, czekając na jej decyzję.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#3
04.06.2025, 15:12  ✶  
– Ależ oczywiście, że Ci dam fory, przecież jesteś moją ulubioną kuzynką – jej twarz wykrzywiła się w bardzo złośliwym uśmiechu sugerując, że nic z tego co powiedziała nie jest prawdą. Była tylko bardzo zgryźliwą i równie zakompleksioną nastolatką, która latała na szkolnym wiecheciu, nadrabiając umiejętnościami i brawurą brak sprzętu na poziomie. I dobrze, może jako członek drużyny dostawała jakkolwiek lepszy wiecheć niż Cass, która po prostu postanowiła dzisiaj powozić sobie dupę w powietrzu ALE I TAK!

Gdy tylko oderwały się od ziemi razem, Miles obcesowo wyprzedzała ją, kręciła beczki w powietrzu, pikowała, szybowała, jakby przyjęła za punkt honoru coś komuś udowodnić, choć absolutnie żadna z dziewcząt biorąca udział w tym "wyścigu" zapewne nie była do końca pewna cóż takiego to było. Gdy w końcu Moody się znudziło wyrównała lot z farbowaną Trelawneyówną.

Jest za ładna i zbyt normalna aby należeć do rodziny – sarkała w głowie, ale umówmy się - trochę się zmęczyła swoimi "popisami" - więc i żar w niej nieco ostygł.

– Skąd ta zmiana? Wydawało mi się, że chcesz pracować w ministerstwie. Masz dobry łeb do pamiętania rzeczy, kariera nie wiem prawnicza albo sądownicza? Czy myślisz, że przez krew się nie dostaniesz? – Zapytała, zupełnie jakby bycie funkcjonariuszem magipolicji NIE było pracą dla Ministerstwa. Jakoś w głowie Moody to funkcjonowało inaczej. Glina a urzędas. Dwie kompletnie różne fuchy. Tak naprawdę też Miles gówno wiedziała na temat planów Cassandry, bo nie była ona w najbliższym jej kręgu. Tak naprawdę przemawiała przez nią czysta zazdrość. Tyle dobrego, że ton choć trochę, troszeńkę jej złagodniał. – Jak chcesz, to po treningu mogę postawić Ci karty na Twoją świetlaną przyszłość. Celujesz w bycie aurorem, jak ja? – brzmiała niemalże pyszałkowato jakby to była oczywista oczywistość, pomijając jej usposobienie, oceny, grubiejące uwagami akta czy sam fakt że Miles była... po prostu Miles. Trudno było ją wyobrazić sobie w aurorskiej czerni. Mimo wszystko była nastolatką. Na tym etapie wierzyła jeszcze, że to możliwe.

Czarodziej
Opowiem Ci historię
Jest daleki i zaczarowany świat
Kiedyś do niego znałam drogę
W dobrą pogodę i grad
Gdy na nią spojrzysz, możesz odnieść wrażenie, że byle podmuch wiatru jest zdolny ją przewrócić. Przy wzroście 169 cm, waży 59 kg. Dość filigranowa, szczupła sylwetka dodaje jej delikatności, podkreślonej tylko przez jasną cerę oraz delikatne piegi, którymi opsypana jest cała jej twarz, ramiona i dekolt. Szare oczy spoglądają na świat bystro, ale i całkiem wesoło. Jasnorude włosy najczęściej związuje dla własnej wygody w luźny warkocz bądź kucyk. Poza pracą uwielbia nosić eleganckie sukienki oraz spódnice.

Cassandra Cavendish
#4
19.07.2025, 17:19  ✶  
Westchnęła tylko w myślach, nie komentując złośliwości kuzynki. I tak by nic to nie dało, a nie miała zamiaru prowokować większego konfliktu. Tak naprawdę, liczyła na spokojne popołudnie i możliwość relaksu, ale skoro trafiła jej się Millie, to najwyraźniej tak miało być. Dlatego, gdy wzbiły się w powietrze, całkowicie spokojnie przyjęła popisy kuzynki i w żaden sposób nie próbowała jej dorównać, czy też wyprzedzić. I tak by się jej nie udało. Wiedziała, że w końcu Millie się znudzi udowadnianie czegokolwiek, chociaż nie bardzo miała pojęcie, co miało to być. Na szczęście się nie pomyliła i wreszcie mogły zacząć latać nieco bardziej normalnie. A przynajmniej jakoś spróbować porozmawiać, bo pytanie Millie o dalszą przyszłość nieco ją zaskoczyło.

– Tam jest nudno. Przerzucanie stert akt, wieczne siedzenie przy biurku, aż od ciągłego grzebania w pergaminach nabawisz się alergii na kurz i dorobisz pięknego garba. Jak nic, te wszystkie mugolskie bajki o czarownicach z garbem wzięły się od tego. – Parsknęła śmiechem, wyrównując lot, bo nagły podmuch wiatru uderzył z boku i zaraz zniknął, jakby sama natura chciała się zabawić z dwiema uczennicami i postanowiła odrobinę pożartować. – Wolę działać niż siedzieć w miejscu. Lubię zaklęcia, lubię obserwować, a to może się przydać. Więc dlaczego nie? Jak mnie stamtąd wywalą, albo nie przejdę egzaminów, to zastanowię się nad wspomnianymi przez ciebie ścieżkami kariery. – Puściła kuzynce oczko, bo przecież dobrze mieć jakieś plany awaryjne, a Millie właśnie jej jeden podsunęła. Sama wiedziała, że jej oceny są na tyle dobre, że mogła dowolnie wybierać w tworzeniu swojej przyszłej kariery, chociaż nie zamierzała się tym faktem chwalić.

– Skoro oferujesz karty, to żal nie skorzystać – odpowiedziała krótko, a gdy usłyszała pytanie o zostanie aurorem, milczała dłuższą chwilę, najzwyczajniej w świecie wisząc w powietrzu. Zastanawiała się, czy ma powiedzieć prawdę, czy może zwyczajnie uniknąć odpowiedzi - czyli to, co robiła najczęściej, żeby uniknąć ewentualnego wyśmiewania się. Problem był taki, że z Millie nigdy nic nie wiadomo. Z drugiej strony, koniec roku za pasem i istniało duże prawdopodobieństwo, że ich kontakt bardzo się ograniczy. – W zasadzie to celuję. Ale spokojnie, nie zamierzam robić ci konkurencji, a podejrzewam, że szybciej ode mnie dostaniesz się na kurs aurorski. – Uśmiechnęła się i ruszyła dalej, oblatując jedną z wież zamkowych. Co prawda, zdawała sobie sprawę z tego, że zachowanie kuzynki jest dalekie od takiego, którego można by oczekiwać od przyszłego aurora, ale też nie ona tu była od oceniania pod tym względem. Każdy miewał swoje za uszami, a dorosłe życie to dorsołe życie - nie wszystko tam brało się pod uwagę. Dlatego miała wszelkie prawo sądzić, że Millie ma takie same szanse na zostanie aurorem, jak i ona sama.

– Planujesz składać aplikację od razu po szkole? Czy robisz sobie jakieś wakacje lub gap year? – Zapytała z czystej chęci podtrzymania rozmowy i nie latania w ciszy. Wrodzona życzliwość nie pozwalała jej spuścić Millie na drzewo - bądź też wieżę, jak w tym przypadku. Zresztą, co jej niby kuzynka zawiniła? Że czasami bywała złośliwa, lubiła się popisywać bądź dogryzać? Nie ona pierwsza i nie ostatnia, a piętnowanie jej z tego powodu nie było czymś, co robiła lub zamierzała robić.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#5
22.08.2025, 17:41  ✶  
Nie mogła się nie zgodzić z Cass a propos nudy jeśli chodzi o sądownictwo. Miles nudziło się ekstremalnie często, utrzymanie jej uwagi na jednym aspekcie przez dłużej niż dwie minuty graniczyło z cudem. Już teraz drżała na myśl o biurokracji związanej z policyjną robotą - jako córka gliniarza, była jej absolutnie świadoma. Przedłużające się patrole też nie wróżyły najlepiej, ale już auror... Dramatyczne śledztwa, pościgi, wybuchy, czarna magia, którą wszędzie mogła się zakraść, każdego zdeprawować.

Musisz być czujna. Zawsze.

Nie dało się też ukryć, że ta ścieżka kariery stała przed nią otworem. Po kądzieli odziedziczyła tylko majaki, trzecie oko pozostawało bezwzględnie zamknięte, trudno więc było rozmyślać na temat kariery jasnowidzkiej.

A quidditch... jaki miał sens, skoro jej ekipa i tak zamierzała pracować w policji? A przynajmniej wymuskany Longbottomiarz i Thomas. Wystarczająco dużo jej ekipy zamierzało tam iść o.

- Zajebiście, to jak zrobimy oblot, to Ci rozłożę. Nie martw się, karty rzadko są takimi chujami, żeby wbijać Ci w macicę dzieciaka, który przekreśli Twoją Wspaniałą Karierę Aurorską. Obiecuje w Cesarzowej widzieć kobiecą energię, a nie od razu wielki bebzun z płodem. - Gwałtowny skręt miotły na moment przerwał im rozmowę. Moody nie rzadko ryzykowała wiele, nie tyle latając na granicy bezpieczeństwa co zuchwale przekraczając ją. Cóż, nie bez kozery była najlepszym szukającym gryfońskiej ekipy, co czyniło z niej osobę bardzo rozpoznawalną, choć nie miała tego za bardzo świadomości, pozostając niezmiennie (głownie w swojej głowie) tylko siostrą Alastora.

Gdy wróciła na ten sam poziom lotu co Cassandra, kontynuowała rozmowę jak gdyby nigdy nic:
- Żaden gap year, ojciec by mnie zajebał i przy całej sieci domostw Moodych nie miałabym do nich wstępu. Wiesz i tak zanim się ogarnia kursy aurorskie, to trzeba ruchnąć brygadę, wykazać się, zapisać, wykazać się... Dużo lat, żeby jeden jeszcze wypuszczać. Poza tym nie mogę się doczekać żeby pracować z Alkiem. To moje... to moje największe marzenie, żeby razem z nim być w teamie i ruchać szczotką w dupę tych pierdolniętych typów od czarnej magii. - przyznała, gwałtownie zmieniając temat: - Patrz, jabłko tam, na drzewie. Która pierwsza dawaj, zapierdalamy. - obiekt był mały, Miles wprawna. Nie czekała też za bardzo na to, czy kuzynka w ogóle podejmie wyzwanie. Zamiast tego skręciła ostro i przylgnęła do miotły dla lepszego ślizgu w koszeniu powietrza.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Millie Moody (1156), Cassandra Cavendish (883)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa