Felician Shafiq
Urodzenie: 17.07.1946, bliźnięta, liczba 8
Stan cywilny: kawaler
Krew: czysta
Zamieszkanie: Aleja Horyzontalna
Pochodzenie: Urodził się w sercu Magicznego Londynu, od dziecka będąc jedną z wielu mrówek tuptających tam i z powrotem po posiadłości rodu Shafiq. Jego ojciec, William Shafiq, powszechnie szanowany archeolog i historyk sporą część swojego życia spędził na podróżach, drugą na pisaniu książek o tychże oraz wykładaniu w szkołach. Podobno swoją żonę poznał na spotkaniu z czytelnikami, choć nigdy nie wdawał się w szczegóły. Ryksa Nordgerhim była kobietą śmiałą i zdecydowaną, nie dawała się nie zauważyć, a przy tym bez wahania egzekwowała wszystkie swoje wymagania względem otoczenia. Felician był najmłodszym z ich trójki dzieci i tak naprawdę nigdy nie zdążył poznać matki, gdyż ta zmarła przy porodzie.
Stan cywilny: kawaler
Krew: czysta
Zamieszkanie: Aleja Horyzontalna
Pochodzenie: Urodził się w sercu Magicznego Londynu, od dziecka będąc jedną z wielu mrówek tuptających tam i z powrotem po posiadłości rodu Shafiq. Jego ojciec, William Shafiq, powszechnie szanowany archeolog i historyk sporą część swojego życia spędził na podróżach, drugą na pisaniu książek o tychże oraz wykładaniu w szkołach. Podobno swoją żonę poznał na spotkaniu z czytelnikami, choć nigdy nie wdawał się w szczegóły. Ryksa Nordgerhim była kobietą śmiałą i zdecydowaną, nie dawała się nie zauważyć, a przy tym bez wahania egzekwowała wszystkie swoje wymagania względem otoczenia. Felician był najmłodszym z ich trójki dzieci i tak naprawdę nigdy nie zdążył poznać matki, gdyż ta zmarła przy porodzie.
Kształtowanie: ◉◉◉○○
Rozproszenie: ◉◉◉○○
Transmutacja: ◉◉◉○○
Zauroczenie: ◉◉○○○
Nekromancja: ◉○○○○
Translokacja: ○○○○○
Percepcja: ◉◉○○○
Aktywność fizyczna: ◉◉◉○○
Charyzma: ◉○○○○
Rzemiosło: ○○○○○
Wiedza przyrodnicza: ◉○○○○
Wiedza o świecie: ◉◉◉◉○
Rozproszenie: ◉◉◉○○
Transmutacja: ◉◉◉○○
Zauroczenie: ◉◉○○○
Nekromancja: ◉○○○○
Translokacja: ○○○○○
Percepcja: ◉◉○○○
Aktywność fizyczna: ◉◉◉○○
Charyzma: ◉○○○○
Rzemiosło: ○○○○○
Wiedza przyrodnicza: ◉○○○○
Wiedza o świecie: ◉◉◉◉○
Poziom spaczenia: I - Choć zdarzało mu się kłamać albo po prostu milczeć, żeby uniknąć bury lub kogoś przed tym uchronić, to Felician nie byłby w stanie świadomie skrzywdzić człowieka. Ani tym bardziej zwierzęcia, chyba że nie miałby innego wyboru, bo jednak ciężko jest złapać i wypuścić komara za okno. Choć jego poczucie humoru niejednokrotnie sugeruje coś zupełnie innego, to na przestrzeni ostatnich lat głęboko zakorzenił się w nim pacyfizm i swego rodzaju pogarda dla politycznych sporów. Również pieniądze zdają się mieć dla niego mniejszą wartość niż dla większości ludzi, co niestety nie pomaga w ich gromadzeniu, ale przydaje wiarygodności jako nieprzekupnemu pracownikowi MM.
Różdżka: 12 i pół cala, włos z ogona testrala, brzoza, sztywna
Zwierzę totemiczne: kot
Aura: żółć, kobalt i biel, a także spora ilość szarości
O zdolnościach: Choć zawsze bardziej polegał na czarach niż tradycyjnych metodach radzenia sobie z problemami, to translokacja nigdy mu nie wychodziła. A nie dość, że nie wychodziła, to jeszcze niosła mało przyjemne konsekwencje, co tylko zniechęcało do dalszego próbowania. Zastępował to jako taką sprawnością fizyczną, szczególnie w dziedzinie uciekania z miejsca zagrożenia. Potrafi całkiem szybko biegać i sprawnie wymijać niespodziewane przeszkody, co ćwiczył głównie w szkole. Może nawet byłby niezły w quidditcha, gdyby ktoś chciał go w drużynie. Nigdy też nie przepadał za nekromancją. Nawet jeśli miała tę lepszą stronę, była dla Feliciana zwyczajnie niepokojąca. Z zauroczenia nie jest najlepszy przez brak śmiałości i trudności w spontanicznym reagowaniu na cudze zachowanie i choć magia zdecydowanie pomaga, to i tak nie przychodzi jako coś naturalnego.
Tak naprawdę nigdy na poważnie nie próbował żadnego rzemiosła. Głównie dlatego, że nie był tym zainteresowany, a po części być może przez słomiany zapał, który niejednokrotnie go dopadał. Shafiq najprawdopodobniej porzuciłby takie hobby jeszcze zanim coś konkretnego by się z niego wykluło.
Jego wrodzony talent magiczny skupiał się wokół transmutacji. Nauka dawała wiele przyjemności i wydawała się intuicyjna, a wejście w temat animagii było wyborem bardziej niż oczywistym. Nie zamieniłby tego na nic. Zaraz potem szła magia rozproszenia, z którą radził sobie nie najgorzej, ale jednak musiał trochę się do niej przyłożyć. Główną motywacją była tu możliwość obrony siebie, a może gdzieś tam z tyłu głowy też innych, gdyby jacyś inni się kiedyś znaleźli. Podobnie trudne było kształtowanie, ale w zamian stawiało coraz to nowe wyzwania i otwierało najrozmaitsze możliwości. Felician zdołał nauczyć się wielu rzeczy, zanim zdążył się nimi znudzić, a codzienne kaprysy też były formą praktykowania. Poza tym, czuł się zwyczajnie bezpieczniej potrafiąc cokolwiek, co może służyć do ofensywy zwrotnej.
Nastawiony zdecydowanie bardziej na słuchanie niż mówienie, od zawsze był tym dobry. Był też dobrym obserwatorem, choć z wyciąganiem poprawnych wniosków, zwłaszcza odnośnie cudzego zachowania, bywało już różnie. Co z biegiem lat stało się natomiast jego najmocniejszą stroną, to wiedza na temat otaczającego świata, tak z przeszłości, jak i ta aktualna. Odkrywanie odmienności ich świata i mugolskiego było równie ekscytujące jak dla innych Shafiqów kopanie w kościach zmarłych. Choć do samych niemagicznych nie pałał jakąś niezdrową sympatią, to intrygowali go sami w sobie, ich sposób życia i radzenia sobie z takimi samymi lub podobnymi problemami, a także moc wyparcia tego, co kiedyś było oczywistą prawdą, czyli istnienia magii.
Wieża Babel: Rozumienie języków było od zawsze naturalne jak oddychanie, nie rozumiał, co jest w tym skomplikowanego dla innych, długi czas nie widział też w tym swojej przyszłości, póki nie okazało się, że to faktycznie może być przydatne i tak cudownie niewymagające.
Animagia III: Srokosz - podobno ludzie są źli z natury, a dobrzy tylko z wyboru. Jak wielu innych animagów, Shafiq nie decydował o swojej formie, wiedział jedynie pod skórą, że będzie to coś niezależnego, toteż nie zdziwiła go ptaszyna. Z drugiej strony, stare wspomnienie dzierzby rozdzierającej nornika na cierniach nieprzyjemnie wróciło do głowy. Niemniej, od zawsze lubił tą umiejętność i nieraz korzystał z niej, by choć pozornie wyrwać się z nudnej ludzkiej rzeczywistości. Utalentowanie w kierunku przemian pozwoliło na całkiem przyzwoite opanowanie animagii.
Starożytne runy I: Nigdy na poważnie nie planować iść w ślady swoich krewnych, choć taka myśl przeszła mu przez głowę. Nauki krążące wokół historii, wykopalisk i innych tego typu fanaberii shafiqowskich były raczej oczekiwaniem, któremu mimo wszystko chciał sprostać. Niemniej runy były na swój sposób piękne, a język, którego nie rozumiała nawet jego intuicja, fascynujący. Była to też kolejna szczypta wiedzy, którą uznał za zwyczajnie przydatną i mógł spróbować wykorzystać na swój sposób.
Historia magii I: Felician nie miał pomysłu na życie. Pójście klasyczną ścieżką, jakiej każdy spodziewałby się po jego nazwisku, było opcją awaryjną, która ostatecznie sama się wybrała. Była też sposobem na to, by rodzina dała mu względny spokój, kiedy jeszcze był od niej jako tako zależny. Nie narzekał, z czasem znajdując prawdziwą przyjemność w studiowaniu dziejów oraz relacji, które nimi kierowały, a które blisko dotykały też tematu samych mugoli. Tym samym czerpał inspirację oraz sam materiał do pisania, aż powoli wykluł się z tego koncept na przyszłość.
Pisanie kreatywne I: Był taki okres, kiedy chciał zostać pisarzem. Czy szło mu to dobrze, czy źle, ciężko powiedzieć, ale żadne z wypuszczonych do gazet opowiadań nie dało mu rozgłosu. Zdążył jednak nauczyć się kilku technik, wyrobić styl i doszlifować kryjący się gdzieś tam głęboko skromny talent. Dziś głównie wykorzystuje go do przekazywania w tłumaczeniach całej głębi przekładanego tekstu, choć od czasu do czasu zdarza mu się popełnić coś, co trafi do szuflady.
Prowadzenie pojazdów I: Każdy ma jedno takie hobby, przy którym ludzie pytają "po co ci to w zasadzie". Tematem mugoli zainteresował się już w szkole, kiedy studiowanie historii magii pokazało tę mroczną stronę ludzi, obok których żyją dziś jakby nigdy nic, a także całą gamę innych dynamicznych zmian tej relacji. Tak, czy inaczej, zgłębiając temat, nie mógł przejść obojętnie obok okazji do opanowania pojazdów mechanicznych. Ich prymitywizm i złożoność zarazem wydawały się niezwykłe, a umiejętność jazdy dawała egzotyczną przyjemność, nawet jeśli niektórzy krzywo na to patrzyli. "Znaj język wroga", zwykł im wtedy powtarzać.
Kłamstwo I: Już jako małe dziecko nauczył się, że o wiele lepiej jest coś przemilczeć albo przeinaczyć fakty niż przyznać się do błędu. A już na pewno o wiele lepiej niż zwalić go na kogoś. Felician nigdy nie był fanem poświęcania się, ale donosicielstwo było w jego oczach czymś wstrętnym, więc kłamał. Dość szybko zorientował się, że najłatwiej to robić przedstawiając prawdę w taki sposób, by rozmówca sam wyciągnął niewłaściwe wnioski. Zwykle nikt nie zauważał.
Niewidzialność 0: Jako człowiek z natury przesadnie cichy, raczej nie rzuca się w oczy. Jeśli ktoś nie zna jego twarzy, z pewnością nie zgadnie, że to ktoś istotny i obyty w świecie. Niepytany rzadko kiedy daje w ogóle odczuć swoją obecność, a większość codziennych rozmów nie jest dla niego na tyle interesująca, by wtrącał się do nich sam z siebie. Ma za to mnóstwo czasu, by zajmować się hobby, pracą czy wszystkim innym, co wymaga zrobienia, i nie musi się z tym spieszyć. Felicianowi taki stan rzeczy jak najbardziej odpowiada, w takim otoczeniu nauczył się funkcjonować i jego niezapowiedziane zmiany są dlań niezręczne, a nawet nieprzyjemne.
Wrażliwy żołądek I: Jedna z tych przypadłości, których szczerze nienawidzi, a których też nie potrafi wyjaśnić. Gwałtowna i nienaturalna zmiana położenia od zawsze sprawiała, że jego błędnik zwyczajnie wariował.
Choroba genetyczna I: Srebrzyca - zapewne wielu niezaznajomionych z tematem powiedziałoby, że ma ładne oczy, i to jak na razie jedyna zaleta, jaką Felician znalazł. Przez lata przywykł do denerwującego uczucia swędzenia w różnych miejscach ciała, choć i tak musi się pilnować, by instynktownie tego nie drapać, co zdaje się i tak mieć skutek odwrotny do zamierzonego. Jeśli tylko ma taką możliwość, Felician zakrywa siniec bandażem, stosuje też maści, które mają złagodzić objawy, choć możliwe, że tylko sobie wmawia różnicę. W latach dziecięcych i szkolnych srebrzyca była jedną z przyczyn jego wyobcowania, bo dzieci jak to dzieci, każdą inność i przypadłość lubią wytykać palcem i omijać szerokim łukiem.
Drobny lęk I: Ciemność od zawsze miała w sobie coś niepokojącego. Rzeczy na granicy zasięgu wzroku, kształty bliżej nieokreślone, ale na tyle dobrze widoczne, by mieć pewność, że coś tam jest. Kształty, które w grze cieni wręcz poruszały się za każdym ruchem oka, a w których mózg instynktownie szukał czegoś znajomego, rzeczy, sylwetki, twarzy, ręki wychodzącej zza winkla. Wiedział, że to bezsensu, ale ta wiedza w niczym mu nie pomagała i choć nie jest już dzieckiem chowającym się pod kołdrą, to spoglądanie w lustro w ciemności lub odwracanie się tyłem do korytarza pełnego wiszących płaszczy nadal jest wyjątkowo niekomfortowe.
Niezręczny towarzysko I: Swego czasu nawet stanięcie przy tablicy w klasie było potwornym wyzwaniem, ale teraz, po tych wszystkich latach, przymusowych próbach i równie przymusowych sukcesach, nie jest aż tak źle. Jeśli wie, co ma mówić i umie przewidzieć sytuację, można nawet przeoczyć, że coś z nim nie tak. Problem pojawia się wówczas, gdy Felician ma dodać coś od siebie albo, o zgrozo, zacząć rozmowę. Small talk nigdy mu nie wychodził i koncepcja rozmawiania o pogodzie dalej do niego nie przemawia, przez co nietrudno mu wyjść nawet na gbura.
Samotnik I: Zwykle nie ma wiele przeciwko przebywaniu w tłumie ludzi pod warunkiem, że ten tłum nie zauważa jego obecności. Ludzie na ulicy, kolejki w sklepie, widzowie na sali kinowej, większość to bezosobowi statyści, jednak zdarza się również, że nawet ich obecność jest uporczywa. Wówczas jedynym remedium jest znaleźć miejsce poza cudzym wzrokiem, zaszyć się i dopiero wtedy swobodnie odetchnąć.
Nietolerancja laktozy I: Irytująca sprawa, zwłaszcza, że nie tak łatwo jest znaleźć jakiś sensowny zamiennik, o ile w ogóle jest to możliwe. Trochę czasu też minęło, nim zorientowano się, o co w zasadzie chodzi i dlaczego dziecko płacze, zdążył więc nabawić się wrodzonej niechęci do samego mleka i rzeczy, które za mocno nim smakują.
Głodomór II: Szybka przemiana materii to zapewne główny powód, dla którego może jeść i jeść i nie widać z tego żadnych efektów, tak w tuszy, jak i tężyźnie. Szybko natomiast potrafi opaść z sił, szczególnie przy braku cukru, jako że pracuje umysłowo.
Różdżka: 12 i pół cala, włos z ogona testrala, brzoza, sztywna
Zwierzę totemiczne: kot
Aura: żółć, kobalt i biel, a także spora ilość szarości
O zdolnościach: Choć zawsze bardziej polegał na czarach niż tradycyjnych metodach radzenia sobie z problemami, to translokacja nigdy mu nie wychodziła. A nie dość, że nie wychodziła, to jeszcze niosła mało przyjemne konsekwencje, co tylko zniechęcało do dalszego próbowania. Zastępował to jako taką sprawnością fizyczną, szczególnie w dziedzinie uciekania z miejsca zagrożenia. Potrafi całkiem szybko biegać i sprawnie wymijać niespodziewane przeszkody, co ćwiczył głównie w szkole. Może nawet byłby niezły w quidditcha, gdyby ktoś chciał go w drużynie. Nigdy też nie przepadał za nekromancją. Nawet jeśli miała tę lepszą stronę, była dla Feliciana zwyczajnie niepokojąca. Z zauroczenia nie jest najlepszy przez brak śmiałości i trudności w spontanicznym reagowaniu na cudze zachowanie i choć magia zdecydowanie pomaga, to i tak nie przychodzi jako coś naturalnego.
Tak naprawdę nigdy na poważnie nie próbował żadnego rzemiosła. Głównie dlatego, że nie był tym zainteresowany, a po części być może przez słomiany zapał, który niejednokrotnie go dopadał. Shafiq najprawdopodobniej porzuciłby takie hobby jeszcze zanim coś konkretnego by się z niego wykluło.
Jego wrodzony talent magiczny skupiał się wokół transmutacji. Nauka dawała wiele przyjemności i wydawała się intuicyjna, a wejście w temat animagii było wyborem bardziej niż oczywistym. Nie zamieniłby tego na nic. Zaraz potem szła magia rozproszenia, z którą radził sobie nie najgorzej, ale jednak musiał trochę się do niej przyłożyć. Główną motywacją była tu możliwość obrony siebie, a może gdzieś tam z tyłu głowy też innych, gdyby jacyś inni się kiedyś znaleźli. Podobnie trudne było kształtowanie, ale w zamian stawiało coraz to nowe wyzwania i otwierało najrozmaitsze możliwości. Felician zdołał nauczyć się wielu rzeczy, zanim zdążył się nimi znudzić, a codzienne kaprysy też były formą praktykowania. Poza tym, czuł się zwyczajnie bezpieczniej potrafiąc cokolwiek, co może służyć do ofensywy zwrotnej.
Nastawiony zdecydowanie bardziej na słuchanie niż mówienie, od zawsze był tym dobry. Był też dobrym obserwatorem, choć z wyciąganiem poprawnych wniosków, zwłaszcza odnośnie cudzego zachowania, bywało już różnie. Co z biegiem lat stało się natomiast jego najmocniejszą stroną, to wiedza na temat otaczającego świata, tak z przeszłości, jak i ta aktualna. Odkrywanie odmienności ich świata i mugolskiego było równie ekscytujące jak dla innych Shafiqów kopanie w kościach zmarłych. Choć do samych niemagicznych nie pałał jakąś niezdrową sympatią, to intrygowali go sami w sobie, ich sposób życia i radzenia sobie z takimi samymi lub podobnymi problemami, a także moc wyparcia tego, co kiedyś było oczywistą prawdą, czyli istnienia magii.
Wieża Babel: Rozumienie języków było od zawsze naturalne jak oddychanie, nie rozumiał, co jest w tym skomplikowanego dla innych, długi czas nie widział też w tym swojej przyszłości, póki nie okazało się, że to faktycznie może być przydatne i tak cudownie niewymagające.
Animagia III: Srokosz - podobno ludzie są źli z natury, a dobrzy tylko z wyboru. Jak wielu innych animagów, Shafiq nie decydował o swojej formie, wiedział jedynie pod skórą, że będzie to coś niezależnego, toteż nie zdziwiła go ptaszyna. Z drugiej strony, stare wspomnienie dzierzby rozdzierającej nornika na cierniach nieprzyjemnie wróciło do głowy. Niemniej, od zawsze lubił tą umiejętność i nieraz korzystał z niej, by choć pozornie wyrwać się z nudnej ludzkiej rzeczywistości. Utalentowanie w kierunku przemian pozwoliło na całkiem przyzwoite opanowanie animagii.
Starożytne runy I: Nigdy na poważnie nie planować iść w ślady swoich krewnych, choć taka myśl przeszła mu przez głowę. Nauki krążące wokół historii, wykopalisk i innych tego typu fanaberii shafiqowskich były raczej oczekiwaniem, któremu mimo wszystko chciał sprostać. Niemniej runy były na swój sposób piękne, a język, którego nie rozumiała nawet jego intuicja, fascynujący. Była to też kolejna szczypta wiedzy, którą uznał za zwyczajnie przydatną i mógł spróbować wykorzystać na swój sposób.
Historia magii I: Felician nie miał pomysłu na życie. Pójście klasyczną ścieżką, jakiej każdy spodziewałby się po jego nazwisku, było opcją awaryjną, która ostatecznie sama się wybrała. Była też sposobem na to, by rodzina dała mu względny spokój, kiedy jeszcze był od niej jako tako zależny. Nie narzekał, z czasem znajdując prawdziwą przyjemność w studiowaniu dziejów oraz relacji, które nimi kierowały, a które blisko dotykały też tematu samych mugoli. Tym samym czerpał inspirację oraz sam materiał do pisania, aż powoli wykluł się z tego koncept na przyszłość.
Pisanie kreatywne I: Był taki okres, kiedy chciał zostać pisarzem. Czy szło mu to dobrze, czy źle, ciężko powiedzieć, ale żadne z wypuszczonych do gazet opowiadań nie dało mu rozgłosu. Zdążył jednak nauczyć się kilku technik, wyrobić styl i doszlifować kryjący się gdzieś tam głęboko skromny talent. Dziś głównie wykorzystuje go do przekazywania w tłumaczeniach całej głębi przekładanego tekstu, choć od czasu do czasu zdarza mu się popełnić coś, co trafi do szuflady.
Prowadzenie pojazdów I: Każdy ma jedno takie hobby, przy którym ludzie pytają "po co ci to w zasadzie". Tematem mugoli zainteresował się już w szkole, kiedy studiowanie historii magii pokazało tę mroczną stronę ludzi, obok których żyją dziś jakby nigdy nic, a także całą gamę innych dynamicznych zmian tej relacji. Tak, czy inaczej, zgłębiając temat, nie mógł przejść obojętnie obok okazji do opanowania pojazdów mechanicznych. Ich prymitywizm i złożoność zarazem wydawały się niezwykłe, a umiejętność jazdy dawała egzotyczną przyjemność, nawet jeśli niektórzy krzywo na to patrzyli. "Znaj język wroga", zwykł im wtedy powtarzać.
Kłamstwo I: Już jako małe dziecko nauczył się, że o wiele lepiej jest coś przemilczeć albo przeinaczyć fakty niż przyznać się do błędu. A już na pewno o wiele lepiej niż zwalić go na kogoś. Felician nigdy nie był fanem poświęcania się, ale donosicielstwo było w jego oczach czymś wstrętnym, więc kłamał. Dość szybko zorientował się, że najłatwiej to robić przedstawiając prawdę w taki sposób, by rozmówca sam wyciągnął niewłaściwe wnioski. Zwykle nikt nie zauważał.
Niewidzialność 0: Jako człowiek z natury przesadnie cichy, raczej nie rzuca się w oczy. Jeśli ktoś nie zna jego twarzy, z pewnością nie zgadnie, że to ktoś istotny i obyty w świecie. Niepytany rzadko kiedy daje w ogóle odczuć swoją obecność, a większość codziennych rozmów nie jest dla niego na tyle interesująca, by wtrącał się do nich sam z siebie. Ma za to mnóstwo czasu, by zajmować się hobby, pracą czy wszystkim innym, co wymaga zrobienia, i nie musi się z tym spieszyć. Felicianowi taki stan rzeczy jak najbardziej odpowiada, w takim otoczeniu nauczył się funkcjonować i jego niezapowiedziane zmiany są dlań niezręczne, a nawet nieprzyjemne.
Wrażliwy żołądek I: Jedna z tych przypadłości, których szczerze nienawidzi, a których też nie potrafi wyjaśnić. Gwałtowna i nienaturalna zmiana położenia od zawsze sprawiała, że jego błędnik zwyczajnie wariował.
Choroba genetyczna I: Srebrzyca - zapewne wielu niezaznajomionych z tematem powiedziałoby, że ma ładne oczy, i to jak na razie jedyna zaleta, jaką Felician znalazł. Przez lata przywykł do denerwującego uczucia swędzenia w różnych miejscach ciała, choć i tak musi się pilnować, by instynktownie tego nie drapać, co zdaje się i tak mieć skutek odwrotny do zamierzonego. Jeśli tylko ma taką możliwość, Felician zakrywa siniec bandażem, stosuje też maści, które mają złagodzić objawy, choć możliwe, że tylko sobie wmawia różnicę. W latach dziecięcych i szkolnych srebrzyca była jedną z przyczyn jego wyobcowania, bo dzieci jak to dzieci, każdą inność i przypadłość lubią wytykać palcem i omijać szerokim łukiem.
Drobny lęk I: Ciemność od zawsze miała w sobie coś niepokojącego. Rzeczy na granicy zasięgu wzroku, kształty bliżej nieokreślone, ale na tyle dobrze widoczne, by mieć pewność, że coś tam jest. Kształty, które w grze cieni wręcz poruszały się za każdym ruchem oka, a w których mózg instynktownie szukał czegoś znajomego, rzeczy, sylwetki, twarzy, ręki wychodzącej zza winkla. Wiedział, że to bezsensu, ale ta wiedza w niczym mu nie pomagała i choć nie jest już dzieckiem chowającym się pod kołdrą, to spoglądanie w lustro w ciemności lub odwracanie się tyłem do korytarza pełnego wiszących płaszczy nadal jest wyjątkowo niekomfortowe.
Niezręczny towarzysko I: Swego czasu nawet stanięcie przy tablicy w klasie było potwornym wyzwaniem, ale teraz, po tych wszystkich latach, przymusowych próbach i równie przymusowych sukcesach, nie jest aż tak źle. Jeśli wie, co ma mówić i umie przewidzieć sytuację, można nawet przeoczyć, że coś z nim nie tak. Problem pojawia się wówczas, gdy Felician ma dodać coś od siebie albo, o zgrozo, zacząć rozmowę. Small talk nigdy mu nie wychodził i koncepcja rozmawiania o pogodzie dalej do niego nie przemawia, przez co nietrudno mu wyjść nawet na gbura.
Samotnik I: Zwykle nie ma wiele przeciwko przebywaniu w tłumie ludzi pod warunkiem, że ten tłum nie zauważa jego obecności. Ludzie na ulicy, kolejki w sklepie, widzowie na sali kinowej, większość to bezosobowi statyści, jednak zdarza się również, że nawet ich obecność jest uporczywa. Wówczas jedynym remedium jest znaleźć miejsce poza cudzym wzrokiem, zaszyć się i dopiero wtedy swobodnie odetchnąć.
Nietolerancja laktozy I: Irytująca sprawa, zwłaszcza, że nie tak łatwo jest znaleźć jakiś sensowny zamiennik, o ile w ogóle jest to możliwe. Trochę czasu też minęło, nim zorientowano się, o co w zasadzie chodzi i dlaczego dziecko płacze, zdążył więc nabawić się wrodzonej niechęci do samego mleka i rzeczy, które za mocno nim smakują.
Głodomór II: Szybka przemiana materii to zapewne główny powód, dla którego może jeść i jeść i nie widać z tego żadnych efektów, tak w tuszy, jak i tężyźnie. Szybko natomiast potrafi opaść z sił, szczególnie przy braku cukru, jako że pracuje umysłowo.
Edukacja: Ukończył Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, w Domu Ravenclaw. Nauka szła różnorodnie, lubił bardzo transmutację, lubił wszelkie użytkowe zaklęcia i techniki obrony przed nimi, choć przy dwóch ostatnich nieraz napotykał kłody pod nogami. Lubił ogólnie poznawać nowe rzeczy, choć jednocześnie brak efektów szybko go zniechęcał, a tak wyglądała nauka astrologii czy translokacji, choć przenoszenie przedmiotów i tak było prostsze niż samego siebie. Zielarstwo i alchemia choć nie takie złe, to były mało zajmujące, zbyt monotonne, zbyt długo trzeba było czekać, aż eliksir się uwarzy. Zaliczył, nie kontynuował, to wszystko. Podobnie rzecz się miała z lataniem na miotle, nie miał szczególnych motywacji, zwłaszcza, że animagia dawała o wiele ciekawsze możliwości. Znacznie bardziej skupił się na historii magii, z początku z powodu oczekiwań rodziny, potem już coraz bardziej z własnej woli i inicjatywy. W dalszych latach wybrał studiowanie starożytnych run oraz mugoloznawstwo, zafascynowany zależnościami i jednocześnie wielką przepaścią między ich dwoma światami, które istniały tak blisko siebie, a jednak osobno. Mógł też spokojnie topić się w książkach i nie angażować do tego żadnych innych osób ponad bibliotekarza.
Jeśli chodzi o relacje z innymi uczniami, to ciężko jakieś znaleźć. Był sobie taki Felician gdzieś obok, minęły SUMy i już nie było Feliciana. Tak to wyglądało dla większości jego znajomych. Inni lubili mu dokuczać, to w końcu ten dzieciak z dobrego domu z dziwnymi oczami, drapie się bezsensu, więc pewnie ma pchły, i w ogóle jakoś tak wszystkie jego błędy są śmieszniejsze od innych. Było też paru takich, co nawet z nim rozmawiali, a co potem zwykle rozpływało się w natłoku innych prywatnych spraw. Niektórzy przychodzili do niego po pomoc z zadaniem domowym albo po jego odpisanie, nie miał nic przeciwko, zawsze to był jakiś pozytywny kontakt, bo choć ludźmi otaczać się coraz bardziej lubił, to wciąż należał do gatunku społecznego, niestety.
Doświadczenie: Zaraz po szkole zatrudnił się w Ministerstwie na mało absorbującym stanowisku asystenta archiwisty w Departamencie Współpracy Międzynarodowej. Na boku dorabiał przy tłumaczeniu książek i innych tekstów na zlecenie, co dzięki wysokiej jakości treści rozwijało się całkiem dobrze wśród londyńskiej klienteli, choć zapotrzebowanie nie było jakieś szczególne, bardziej od czasu do czasu. Wolne dni spędzał po trochę na pisaniu własnych tekstów publikowanych za darmo w gazetach i czasopismach, lecz nigdy nie wybiły się one do szerszego uznania odbiorców. Trochę też podróżował z Klubem "Cutty Sark" oraz oczywiście Klubem Archeologicznym Shafiqów, którego zignorowanie byłoby afrontem. Choć to ostatnie robił raczej ukradkiem przewracając oczami. Podróże pozwoliły nie tylko nabyć i uporządkować wiedzę o świecie, ale też przywyknąć nieco bardziej do obcowania z ludźmi i choć duszą towarzystwa nigdy nie został, to nauczył się wychodzić do nich z konkretnymi rzeczami do załatwienia i sprawiać jako takie wrażenie pewności siebie. Swoją przygodę z pracą tłumacza zaczął właśnie od klubów, początkowo nieformalnie, potem coraz bardziej na poważnie. Przez lata postarał się o odpowiednie dokumenty pozwalające oficjalnie pełnić takie stanowisko w przypadku rozlicznych języków, co w jego przypadku było czystą formalnością.
Aktualne miejsce pracy: Ministerstwo Magii, Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów - Felician pracuje na stanowisku urzędniczym jako tłumacz przysięgły, zarówno przy tekstach pisanych, jak i rozmowach. Ma do tej pracy mieszane uczucia, gdyż z jednej strony wymaga ona obcowania z wieloma ważnymi ludźmi, z drugiej jednak jest dla niego banalna w założeniach, a brak monotonii i okazyjne podróże nie pozwalają się nudzić. Choć oficjalnie należy do DMWC, to zdarza mu się też wykonywać tę robotę dla innych departamentów, na przykład kryminalnego, jeśli tylko ma taką możliwość. Albo prywatnie. Albo po znajomości. Wciąż łapie się prywatnych zleceń przekładów czy oferowanych pisemnie porad językowych, jego biurko zwykle zawalone jest korespondencją.
Cechy szczególne: Tęczówki barwy metalicznego srebra, jakby zatopione w nich były drobinki kruszcu. W różnych miejscach ciała pojawia się srebrzysty siniec, bo i ciężko inaczej go nazwać, zwykle zakryty nie tylko ubraniem, ale i bandażem.
Rozpoznawalność: III - może nie rzuca się w oczy własną osobą, ale jego nazwisko już z pewnością daje się zauważyć, czy to w połączeniu z imieniem czy bez. Charakterystyczny człowiek dla tych, którzy mieli z nim do czynienia, ale nie dość towarzyski, by chcieli do tego wracać i zaczepiać go na ulicy. Ta dziwna mieszanka sprawia, że opinia o nim niejednokrotnie jest bardziej łatką niż uznaniem.
Jeśli chodzi o relacje z innymi uczniami, to ciężko jakieś znaleźć. Był sobie taki Felician gdzieś obok, minęły SUMy i już nie było Feliciana. Tak to wyglądało dla większości jego znajomych. Inni lubili mu dokuczać, to w końcu ten dzieciak z dobrego domu z dziwnymi oczami, drapie się bezsensu, więc pewnie ma pchły, i w ogóle jakoś tak wszystkie jego błędy są śmieszniejsze od innych. Było też paru takich, co nawet z nim rozmawiali, a co potem zwykle rozpływało się w natłoku innych prywatnych spraw. Niektórzy przychodzili do niego po pomoc z zadaniem domowym albo po jego odpisanie, nie miał nic przeciwko, zawsze to był jakiś pozytywny kontakt, bo choć ludźmi otaczać się coraz bardziej lubił, to wciąż należał do gatunku społecznego, niestety.
Doświadczenie: Zaraz po szkole zatrudnił się w Ministerstwie na mało absorbującym stanowisku asystenta archiwisty w Departamencie Współpracy Międzynarodowej. Na boku dorabiał przy tłumaczeniu książek i innych tekstów na zlecenie, co dzięki wysokiej jakości treści rozwijało się całkiem dobrze wśród londyńskiej klienteli, choć zapotrzebowanie nie było jakieś szczególne, bardziej od czasu do czasu. Wolne dni spędzał po trochę na pisaniu własnych tekstów publikowanych za darmo w gazetach i czasopismach, lecz nigdy nie wybiły się one do szerszego uznania odbiorców. Trochę też podróżował z Klubem "Cutty Sark" oraz oczywiście Klubem Archeologicznym Shafiqów, którego zignorowanie byłoby afrontem. Choć to ostatnie robił raczej ukradkiem przewracając oczami. Podróże pozwoliły nie tylko nabyć i uporządkować wiedzę o świecie, ale też przywyknąć nieco bardziej do obcowania z ludźmi i choć duszą towarzystwa nigdy nie został, to nauczył się wychodzić do nich z konkretnymi rzeczami do załatwienia i sprawiać jako takie wrażenie pewności siebie. Swoją przygodę z pracą tłumacza zaczął właśnie od klubów, początkowo nieformalnie, potem coraz bardziej na poważnie. Przez lata postarał się o odpowiednie dokumenty pozwalające oficjalnie pełnić takie stanowisko w przypadku rozlicznych języków, co w jego przypadku było czystą formalnością.
Aktualne miejsce pracy: Ministerstwo Magii, Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów - Felician pracuje na stanowisku urzędniczym jako tłumacz przysięgły, zarówno przy tekstach pisanych, jak i rozmowach. Ma do tej pracy mieszane uczucia, gdyż z jednej strony wymaga ona obcowania z wieloma ważnymi ludźmi, z drugiej jednak jest dla niego banalna w założeniach, a brak monotonii i okazyjne podróże nie pozwalają się nudzić. Choć oficjalnie należy do DMWC, to zdarza mu się też wykonywać tę robotę dla innych departamentów, na przykład kryminalnego, jeśli tylko ma taką możliwość. Albo prywatnie. Albo po znajomości. Wciąż łapie się prywatnych zleceń przekładów czy oferowanych pisemnie porad językowych, jego biurko zwykle zawalone jest korespondencją.
Cechy szczególne: Tęczówki barwy metalicznego srebra, jakby zatopione w nich były drobinki kruszcu. W różnych miejscach ciała pojawia się srebrzysty siniec, bo i ciężko inaczej go nazwać, zwykle zakryty nie tylko ubraniem, ale i bandażem.
Rozpoznawalność: III - może nie rzuca się w oczy własną osobą, ale jego nazwisko już z pewnością daje się zauważyć, czy to w połączeniu z imieniem czy bez. Charakterystyczny człowiek dla tych, którzy mieli z nim do czynienia, ale nie dość towarzyski, by chcieli do tego wracać i zaczepiać go na ulicy. Ta dziwna mieszanka sprawia, że opinia o nim niejednokrotnie jest bardziej łatką niż uznaniem.