• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[02.09.1972] Była ósma rano

[02.09.1972] Była ósma rano
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#1
03.08.2025, 00:15  ✶  
Była ósma rano – czas, kiedy pijący usiłują albo zapomnieć, kim są, albo przypomnieć sobie, gdzie mieszkają.

Asena nie była pewna, nad którym z tych dylematów pochylał się właśnie Billius, ale ona zmagała się z tym drugim. Praca w lokalu, gdzie alkohol znajdował się na wyciągnięcie ręki, była niewypowiedzianie wygodna. Tu butelka, tam szklanka, stołek zaraz obok, jak się przytkało uszy watą to i nawet można było powiedzieć, że muzyka była przyjemna. A jak się człowiek zmęczył? No to wtedy hyc, po schodach na poddasze i już się było we własnym pokoju, we własnym łóżku, pod własną kołderką.

Oh, jak ona teraz marzyła o tym, żeby się zawinąć w koc i dupnąć na materacu, ale zamiast tego zawieruszyli się. Nie pili oczywiście w Wiwernie, bo w jej towarzystwie było to absolutnie zakazane. Nie pili też w żadnym innym z lokali dostępnych na Nokturnie, bo wystarczyło wyłuskać parę butelek i usiąść na murku nad jednym z bardzo szerokich rynsztoków, a wtedy człowiek czuł się niemal jak nad samą Tamizą. A może faktycznie udało im się tam dzisiaj zawędrować? Ale procenty były mocne, noc ciemna, a teleportacja po pijaku sprawiła, że może i byli na tym zasranym Nokturnie, ale w jakieś dupnej alejce, której numeru nie pamiętała.

- Billy, będę chyba rzygać - poinformowała kolegę, czując jak jakiś słodkawy, mdły zapach łaskocze ją we wrażliwy, wilkołaczy nos. Oparła się o jedną ze ścian ręką, drugą przytykając nos i rozglądając się; głównie po to, żeby zlokalizować Rudego i sprawdzić, czy jej narzekania miały jeszcze odbiorcę, czy może alkohol pokonał go tu i teraz i będzie musiała go nieść przez dalszą drogę. Wolałaby nie, bo jak tak dalej pójdzie, to jeszcze spóźni się do pracy. Nie, nie do pracy. Gorzej. Na śniadanie. A Lewis robił takie dobre jajka...


Open hand or closed fist would be fine
Blood is rare and sweet as cherry wine
rudy się nie dostał
zgubiłem po drodze
rozsądek — może i dobrze
chuj z nim
Krótko przystrzyżone, ale niesforne włosy Billiusa, w zależności od pory roku oscylują pomiędzy rudym blondem, a czymś trochę ciemniejszy dlatego uznawany jest za najmniej rudego ze wszystkich Weasleyów. Oczy spoglądają na świat z dziecinną wręcz ciekawością i często mienią się łobuzersko. Większość ciała zdobią piegi, a te w czasie słonecznych dni stają się jeszcze bardziej widoczne. Jego chód jest pewny, może trochę cwaniacki, dobrze zbudowany i wysoki (185cm). Ubiera się, jak czarodzieje w swoim wieku, chociaż w odzieniu mężczyzny można zauważyć inspiracje modą mugoli. Mówi szybko, często bez zastanowienia. Pachnie słońce, tytoniem oraz cynamonem.

Billius Weasley
#2
03.08.2025, 02:43  ✶  

Podobno łatwo było lekko żyć, szkoda tylko, że nikt nie wziął po uwagę lekkoduchów, którzy włóczyli się, Merlin wie za czym (bo w domu przecież też można było się napić) w środku zimnej wrześniowej nocy. Uzbrojeni jedynie w wydziergane przez Cedrellę Weasley ciepłe kolorowe szaliki, kilka butelek najtańszej Whiskey i garść nigdy nie wypowiedzianych słów. Najgorsze w tym wszystkim było to, a przynajmniej z perspektywy Billiusa najgorsze było to, że powoli trzeźwiał – alkohol chyba im się skończył, chociaż możliwe, że tą ostatnią butelkę po prostu zostawili, gdzieś daleko za sobą, a kolejne podmuchy jesiennego wiatru, siekały trzydziestoletnie ciało mężczyzny nienawistnie, jakby był im coś winny.

Pomimo tych wszystkich przeciwności losu był całkiem szczęśliwy; resztki buzującego gdzieś głęboko po skórą alkoholu, całkowicie rozluźniała zszargane nerwy Weasleya, no i przebywał w towarzystwie swojej ulubionej, cudownej spaniałej kobiety, co to polewała mu tak pięknie piwo do szklaneczki, tak z idealnie, idealną ilością białej pianki, jak sam pan Merlin przykazał.

Zmartwił się odrobinę, gdy usłyszał, że mówi coś o rzyganiu, słowa dalej brzmiały, jakby wypowiadała je będąc zupełnie pod wodą, ale przynajmniej już nie widział podwójnie, tak jak to było może pół godziny wcześniej. Nie czuł żadnych specjalnych zapachów, bo był zwykłym śmiertelnikiem, bez specjalnych mocy czarodziejem – dla Billiego waliło tam tylko i wyłącznie szczochem, kanałem i brudem czyli typowo, jak zawsze na Nokturnie. Stanął przy boku przyjaciółki i spojrzał na nią z jakaś dziwną nutą czułości.

– Mam Cię trzymać za włosy? A może chcesz wracać do Rejwach, nie martw się Anansa, na pewno znajdę drogę do domu – plótł trochę bez celu, brzmiał całkiem... dobrze? A przynajmniej tak mu się wydawało, bo nie miał problemu z wypowiadaniem kolejnych słów, no i ani razu się nie zająknął. No dobra, przekręcił imię czarownicy, ale robił to często i przed wypiciem jakiegokolwiek alkoholu.

Jedną dłoń umieścił na plecach Aseny, próbując rozmasować atakujące ją mdłości, ah, jakże dżentelmeński był z niego dżentelmen w tamtym momencie. Jak już chyba jej przeszło, to splótł ich palce ze sobą i pociągnął dziewczynę w nieznanym mu kierunku, ale wydawało mu się, że tam to może być główna ulica Nokturna albo przynajmniej któraś z bocznych Pokątnej, a stamtąd to na Nokturn już tylko prosto, prosto i na lewo.



the ice age is coming, the sun's zoomin' in
engines stop running, the wheat is growin' thin
a nuclear error, but I have no fear
cause L o n d o n is drowning, I,

I live by the river
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#3
03.08.2025, 03:22  ✶  
Bilius miał specjalne chody w Rejwachu, bo dostawał czyste szklanki. Te spod lady, które trzymali dla obsługi, a nie te wytarte na szybko brudną szmatą i z tłustymi odciskami palców. To nie było wiele, ale zawsze coś. Dostawał też regularne piwo, a nie starannie odmierzoną procentowo mieszankę, którą mieszali z Lewisem i Woodym wieczorami, dolewając do pinty wody. Tyle, żeby wyjść na plus, ale jednocześnie żeby klienci się nie zorientowali. Ot, regularna praktyka w lokalach ich klasy.

Weasley dostawał nawet lepsze porcje tego sławetnego Gulaszu na winie, który produkował im z pasją McKinnon, a wszystko to dlatego, że był zwyczajnie miłym gościem. Po pierwsze, nie awanturował się tak jak niektórzy. Asenka w całej swojej karierze musiała mu na poważnie nakopać tylko raz, a i to lekko bo był w takim stanie, że praktycznie sam się wyniósł. Po drugie, zapewniał innym klientom rozrywkę w postaci rozgrywek karcianych. Niby niektórzy się pieklili że tu jakieś ustawki i oszustwa, ale i tak wracali, złaknieni wrażeń. Po trzecie, trzy tygodnie temu naprawił im żyrandol, który dostawszy trzy miesiące wcześniej zbłąkanym butem, chybał się okropnie na śrubach i groził zawaleniem.


Brakowało tylko, żeby robił fikołki na zawołanie.

Wzięła głęboki wdech i policzyła w myślach do trzech, czując jak Weasley próbuje rozmasować jej rzyga. Była chyba już za stara na tego typu przygody; myślała o tym za każdym razem, kiedy przytuliła się do butelki ognistej odrobinę za mocno, ale kiedy tylko wytrzeźwiała, myśli te radośnie ulatywały uszami. Raz, dwa, trzy - niewypowiedziana uwaga, że jak ma rzygać to teraz bo nie ma czasu na cierpienie, rozpłynęło się w głowie kiedy kara boska nie nadeszła.
- Już mi przeszło - wypuściła powoli powietrze nosem. - Ale ja wiesz, Bibble to nie w tamte stronę? - zapytała, odwracając głowę oczywiście w kierunku przeciwnym do tego, w którą zaczął ich prowadzić, ale nie zrobiła nic ponad to żeby sprzeciwić się jego decyzjom. Szybko jednak tego pożałowała, bo kolejne tchnienie zastanego wiatru przyniosło ze sobą nową falę mdlącego zapachu. - Weaseley, ja myślę... - zastanowiła się z trudem, bo myślenie przychodziło jej mimo wszystko ciężko. - Że kogoś tutaj mordują - zwolniła, zmuszając go do tego samego i wskazując palcem w mijany zaułek. W odpowiedzi, coś w nim obrzydliwie mlasnęło.


Open hand or closed fist would be fine
Blood is rare and sweet as cherry wine
rudy się nie dostał
zgubiłem po drodze
rozsądek — może i dobrze
chuj z nim
Krótko przystrzyżone, ale niesforne włosy Billiusa, w zależności od pory roku oscylują pomiędzy rudym blondem, a czymś trochę ciemniejszy dlatego uznawany jest za najmniej rudego ze wszystkich Weasleyów. Oczy spoglądają na świat z dziecinną wręcz ciekawością i często mienią się łobuzersko. Większość ciała zdobią piegi, a te w czasie słonecznych dni stają się jeszcze bardziej widoczne. Jego chód jest pewny, może trochę cwaniacki, dobrze zbudowany i wysoki (185cm). Ubiera się, jak czarodzieje w swoim wieku, chociaż w odzieniu mężczyzny można zauważyć inspiracje modą mugoli. Mówi szybko, często bez zastanowienia. Pachnie słońce, tytoniem oraz cynamonem.

Billius Weasley
#4
05.08.2025, 02:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.08.2025, 03:03 przez Billius Weasley.)  

Biliusowi nie przeszkadzał stan w jakim znajdował się Rejwach, trochę dlatego, że w szerokim poważaniu miał zasady BHP i nie zwracał uwagi na po palcowane szklanki czy lepiące się od brudu stoły, byleby mógł wlewać w siebie kolejne litry alkoholu, ale też dlatego, że do zdecydowanej większości miejsc zakazano mu wstępu. Tak było między innymi w przypadku Białej Wiwerny, raz, jeden jedyny raz i niechcący wybił innemu klientowi zęba albo dwa, a właściciel lokalu narobił afery, jakby to był koniec świata i upadek wszystkich zasad. Dlatego też na równi z pracownikami Rejwach po Białej Wiwernie jebał z szalonym uwielbieniem. Oczywiście nie miał problemu z przybytkami znajdującymi się w mugolskich dzielnicach, ale czasem zapominało mu się o Międzynarodowym Kodeksie Tajności, a że nie kręcił go potencjalny pobyt w Azkabanie, toteż od tych raczej trzymał się z daleka.

I szedł by sobie dalej nie zważając na otaczającą ich okoliczności przyrody w postaci śmierdzących szczochem ślepych uliczek i kilku szczurów, wijących swe gniazda gdzieś w zakamarkach; gdyby nie słowa, jakie wypowiedziała i jeszcze to obrzydliwe, okropne mlaśnięcie, co usłyszał pomimo nieposiadania wyostrzonego zmysłu słuchu.

W jednym momencie jakby wytrzeźwiał, wyprostował się, jak struna i odwrócił głowę w tamtą stronę. Ktoś tam jeszcze jęknął i przez chwilę zastanawiał się, czy może w ciemnościach ktoś miłość wolnej nie uprawia na świeżym powietrzu, co by go nie zdziwiło, bo sam był miłośnikiem tego typu wybryków, ale ten zapach krwi o którym mówiła jego przyjaciółka, no nie kojarzył mu się z aktywnościami seksualnymi (chociaż życie nauczyło go już, że każdy miał swoje dziwne fetysze).

Rozplątał więc ich palce i sięgnął do kieszeni płaszcza z której wyciągnął różdżkę, przez cały ten czas nie odezwał się ani razu, próbując zachować element zaskoczenia. W końcu bez najmniejszego zawahania ruszył w stronę uliczki.

Ktoś kto był niedoświadczony i nie znał się na sztuce dzielenia miłością (no i może osoba z poważną wadą wzroku), mógłby pomyśleć, że ma przed sobą parę zakochanych, których za bardzo poniosło i postanowili oddać się namiętnym uściskom i czułościom skoncentrowanym wokół szyi, ale trupia bladość i dziwne skostnienie osoby leżącej plackiem na ziemi oraz dziwne pomruki wydobywające się pomiędzy kolejnymi cmoknięciami kojarzyły mu się z zupełnie czymś innym. Jak dobrze, że nie przespał Obrony przed Czarną Magią, bo wiedział co dokładnie się przed nim znajduje.

Wampir ich nie zauważył, zbyt zajęty zaspokajaniem swej najbardziej podstawowej i jedynej życiowej potrzeby. Weasley, nie zastanawiając się ani minuty dłużej, podszedł do niego pewnym krokiem i wymierzył mu kopa prosto w żebra.

Rzut Z 1d100 - 67
Sukces!

Pomimo upojenia i rozluźnienia udało mu się trafić, gorzej, że nie był to cios zbyt mocny, lekko go tylko tąpnął nóżką. Istota uniosła swe oczy znad ciała? I spojrzała na niego pytająco, zupełnie niewzruszona. Bilius nie wiedział co powinien teraz zrobić, bo chyba najpierw wypadało zapytać czy ssany chce być ssany i nie atakować, ale w panujących obecnie czasach po prostu spodziewał się najgorszego. Zaskoczony zupełnym brakiem reakcji ze strony wampira, uniósł jedną brew, bo on to by się przynajmniej wkurzył jakby mu ktoś zawalił z kopa z zaskoczenia i spojrzał na Asenę, szukając na twarzy brunetki odpowiedzi.

– Zrób coś, Asena, bo ja wyczerpałem wszystkie znane mi argumenty – rzekł półszeptem, konspiracyjnie, tak by tylko ona go usłyszała. Jedynym argumentem jaki znał był argument siły.



the ice age is coming, the sun's zoomin' in
engines stop running, the wheat is growin' thin
a nuclear error, but I have no fear
cause L o n d o n is drowning, I,

I live by the river
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Asena Greyback (665), Billius Weasley (912)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa