• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[01.09.1972] Ostatni peron | Leopold&Mathilda

[01.09.1972] Ostatni peron | Leopold&Mathilda
Czarodziej

Mathilda Quirrell
#1
11.09.2025, 19:56  ✶  
[Obrazek: ef6f51752c3b274e83a46aaf88d1a0b6.jpg]
Nie ma takiego życia,
które by choć przez chwilę
nie było nieśmiertelne.
Śmierć zawsze o te chwilę przybywa
spóźniona.

Początkowo siedziała w przedziale, starając się nie rzucać w oczy, czując natarczywe spojrzenia pasażerów, którym przyszło dzielić wraz z nią tą niezbyt wielką przestrzeń.
Powinna się już przyzwyczaić... Powinna. A jednak każdy wypad pociągiem w pojedynkę przyprawiał ją o zimny, nieprzyjemny w swej naturze dreszcz.
Starała się wtopić w kanapę, ciut zbyt mocno dociskając plecy do fotela, gdy jeden z pasażerów usiadł nieprzyzwoicie blisko, wlepiając w nią nachalnie spojrzenie.
-Panienka Quirrell? - Zwróciła twarz ku ścianie, jakoby to miało jakkolwiek pomóc. Jakby nieznajomy miał zwyczajnie sobie pójść, zniknąć, przepaść.
A jednak jej modły nie zostały wysłuchane i z każdą kolejną chwilą było coraz gorzej - w dodatku pozostali pasażerowie, których dotychczas powstrzymywał wstyd i resztki przyzwoitości, najwidoczniej poczuli się skutecznie zachęceni, aby teraz wlepiać w nią bezczelnie spojrzenia.
-Ja... Przepraszam na chwilę - mruknęła w końcu, zrywając się z siedzenia, chcąc wyjść z przedziału. Zatrzymało ją gwałtowne szarpniecie, gdy nieznajomy pochwycił jej rękę. Czując narastającą panikę, wyrwała swą dłoń z niechcianego uścisku, czym prędzej ewakuując się na korytarz.
Słyszała energiczne kroki tuż za nią, a jednak nie śmiała się obejrzeć, pędząc wzdłuż korytarza - w pośpiechu zmieniając wagony, łudząc się naiwnie, że gdzieś po drodze zgubi natręta.

W pewnym momencie dostrzegła przedział, którego szyby przyozdobione były szmaragdowymi zasłonkami. Nie zwróciła uwagi, że był to najprawdopodobniej kaszmir. Nie zwróciła również uwagi na tabliczkę informującą o tym, że przedział ten był prywatny.
Niemalże z hukiem wparowała do niewielkiego pomieszczenia, zatrzaskując za sobą rozsuwane drzwi. Obróciła się na pięcie, zasłaniając okienka i przeszklone częściowo drzwi - dopiero wtedy poczuła, że materiał zasłonki jest niezwykle przyjemny, zbyt przyjemny jak na zwykły przedział. Zastygła w bezruchu, czując narastającą panikę. Wzięła cichy, acz głęboki wdech, powoli obracając się przodem do...
Leopold Barker... ze wszystkich gwiazd na świecie, ja musiałam trafić akurat na Ciebie
-Najmocniej przepraszam, Panie Barker... - wymruczała ze stoickim spokojem, mimo że serce biło jej jak oszalałe. Czy ją kojarzył? Być może. Jej kariera przez ostatnie lata poszybowała. Być może zdążył poznać jej twarz - Ona zaś pamiętała go bardzo dobrze. Co prawda nie znała się na sporcie, nie znała większości zawodników, ale jego owszem.
-Namolny fan... - wyjaśniła z błagalnym uśmiechem, mając nadzieje, że ten nie wyrzuci jej z przedziału.
Cierpiąca na chorobę milforda Quirrell pamiętała każdy raz, gdy przypadkiem minęli się na szkolnym korytarzu.
Pamiętała dźwięk jego głosu, gdy brylował wśród innych uczniów, melodyjny śmiech. Pamiętała każdy jego mecz na który siłą wyciągnęły ją koleżanki, zanim stał się wielką gwiazdą.
Pamiętała rzeczy, których przeciętny człowiek nie byłby w stanie pamiętać, bo i po co? Byli sobie obcy.
Pamiętała plotki, ciche szepty uczniów, które niemym echem przemierzały szkolne korytarze.
Z pierwszych stron gazet

Leopold Barker
#2
12.09.2025, 00:25  ✶  
Dziwnie było wyglądać za okno. Dawno, dawno temu pierwszego września również jechałby koleją, ale w innym kierunku, na północ, w stronę Hogwartu. Widok zza szyby, pozbawiony górzystego krajobrazu, przypominał mu o tym, jak dużo się zmieniło od tamtych czasów. Wprowadzało go to w nostalgiczny nastrój i sprawiało, że zamiast pracować wyglądał przez okno i rozmyślał.
Miał jeszcze sporo do zrobienia. Trzy ważne listy do odpisania, tyle samo równie istotnych do przeczytania, a do tego trener dał mu ostatnio notatki z treningu do zapoznania się na jutro. Nie wspominając o listach od fanów, na które też wiecznie nie było czasu.
Coś mu przerwało przemyślenia. Hałas otwieranych drzwi i kobieca sylwetka wkradająca się do środka. Zmrużył oczy. Nie oczekiwał gości. Przed wyjazdem z peronu zdążył już porozmawiać z konduktorem i poprosić, by w żadnym wypadku nikt mu nie przeszkadzał, a dodatkowo informacja na drzwiach powinna być wystarczająca do odstraszenia przypadkowych zwiedzających krążących po przedziałach i szukających takiego pustego lub chociaż mało śmierdzącego.
A jednak. Nieproszony gość istniał, miał się dobrze i nie miał zamiaru zniknąć.
Chrząknął zniecierpliwiony, by zwrócić na siebie odwróconej plecami panny i wstał z wygodnego siedzenia. Przez moment zastanawiał się czy nie narzucić szybko na siebie szaty lub chociaż nie zapiąć dwóch górnych guzików białej koszuli, dla wygody odpiętych. Zrezygnował z tego pomysłu, zamiast tego skupiając się na intruzie.
Normalnie by się zirytował takim naruszeniem swojej prywatności, ale kobieta wydawała się zgrabna, a gdy się odwróciła zaczął kojarzyć skądś jej twarz, więc postanowił wysłuchać co miała do powiedzenia przed wydaniem jakichkolwiek osądów.
- Rozumiem – powiedział po dłuższej pauzie, po czym mięśnie jego twarzy, do tej pory pozostające w napięciu, rozluźniły się. Szukający zdecydował się swobodną i życzliwą reakcję na nagłe najście, posłał jej nawet lekki uśmiech. – Nie wyobraża sobie pani nawet jak bardzo. Fani są wspaniali, ale czasami, przez swoją pasję, zapominają, że każdy jest człowiekiem i potrzebuje odrobinę oddechu. Czyż nie mam racji, panno… Quirrell? – zawahał się w widoczny sposób przy jej nazwisku. Zaryzykował pomyłkę, bo wydawało mu się, że dobrze kojarzył. Był przekonany, że była związana ze sztuką. Nie był pewien, czy była malarką czy aktorką. W każdym razie ścigający ją po pociągu fan udowadniał, że była całkiem niezła w tym co robiła.
- Póki sytuacja na zewnątrz się nie unormuje proszę uważać się za mojego gościa – powiedział i szerokim gestem dłoni wskazał w stronę jednego z kilku siedzeń. Wnętrze przedziału było bardzo podobne do kaszmirowej zasłonki. Z jednej strony podobne tego, co można znaleźć w normalnych częściach pociągu, ale jednak porządniejsze, bardziej luksusowe i z lepszych materiałów. Pomieszczenie wydawało się większe od standardowego przedziału i zapewniało więcej swobody.
Czarodziej

Mathilda Quirrell
#3
12.09.2025, 16:23  ✶  
-W rzeczy samej... są okropni- zgodziła się, a w zasadzie to nie, chociaż planowała się zgodzić niezależnie od tego co mówił. Po prostu nie słuchała, skupiając całą uwagę na barwie jego głosu. Smakując każdego słowa z osobna, ważąc ich brzmienie i ton. Jasne tęczówki powoli przesunęły się po sylwetce ciemnowłosego, nieśpiesznie sunąc po jego koszuli, przez szyje, zahaczając o usta, zatrzymując się ostatecznie na jasnym spojrzeniu.
Fani... każdy z nich miał własnych, acz Ci różnili się od siebie znacząco. Być może nie wszyscy, być może w jakimś stopniu większym bądź mniejszym, aczkolwiek On mógł się cieszyć ciepłą społecznością, która głośno skandowała jego imię.
-Pańska życzliwość jest doprawdy nieoceniona - wyznała. Senny uśmiech zagościł na jej twarzy, a jej słowom towarzyszyło delikatne dygnięcie. Nieznacznie rozłożyła dłonie, aby gest ten nabrał gracji i elegancji. Nieśpiesznie udała się na miejsce naprzeciwko mężczyzny, aby zachować dystans, a jednocześnie mieć dobry widok na ciemnowłosego. 
W końcu odetchnęła. Ułożyła dłonie na udach, splatając nogi w kostkach - tak jak należało zasiadać w dystyngowanym towarzystwie, które często zwracało uwagę na te drobne, często upierdliwe, niuanse.
-Jesteśmy bezpieczni, Artemisie... - rzuciła cicho, gdy jej wzrok spoglądał za okno, a być może na własne odbicie, które nieśmiało rysowało się na szklanej tafli - Już teraz będzie spokojnie, obiecuje...
I mogłoby się zdawać, że postradała zmysły, utraciła rozum, a szanowny Barker wpuścił do przedziału wariatkę. Cóż, w jakimś sensie Mathilda rzeczywiście była nawiedzona, aczkolwiek nie dlatego, że mówiła do siebie - bo do siebie nie zwykła mawiać. Zwykła natomiast mawiać do swojego towarzysza.
Coś wysunęło się z kołnierza Panny Quirrel, coś co oplotło jej szyje, a matowe łuski, odchylone niczym kolce, niechętnie odbijały promienie słoneczne. W końcu i pojawiła się mała, kolczasta główka, a wielkie wyłupiaste oczy węża wbiły wzrok w Leopolda. Wzrok, który zdawał się skradać dusze.
-Obiecuje trzymać go od pana z daleka, bez obaw - Błękitne tęczówki Quirrel zatrzymały się na oczach Leopolda, wyłapując z nim kontakt wzrokowy, badając jak bardzo zniesmaczyło go pojawienie się jeszcze jednego gościa.
Ludzie różnie reagowali na Artemisa, aczkolwiek zazwyczaj nie były to miłe reakcje. Strach? Obrzydzenie?
Wolała by ten wciąż siedział schowany, nie rzucając się w oczy nikomu - aczkolwiek postanowił się ujawnić, a Quirrell musiała przyjąć wiążące się z tym konsekwencje.
Przechyliła głowę w bok, a orzechowe loki przesypały się na jedno z jej ramion, gdy jej ślepia wpatrywały się w gospodarza  może ciut zbyt nachalnie. Wyglądało jakoby czegoś szukała w jego twarzy.
-Od czasów szkolnych...nic się nie zmieniłeś - szepnęła nieumyślnie i jakże nierozważnie. Może ciut wydoroślał, poszczególne rysy się wyostrzyły. Może wzrok już nie ten i może... być może...
Lazurowe tęczówki zadrżały, uskakując ku oczom chłopaka - gdy zorientowała się, że wypowiedziała swoje myśli na głos. Z jej ust wyrwał się zakłopotany, krótki chichot.
-Znaczy... Pogoda dziś wyjątkowo dopisuje, Panie Barker... - jej spojrzenie uciekło w kierunku okna, zalegając na jednej z drewnianych ram.


Jak wygląda Artemisek:
[+]Spoiler
[Obrazek: DQE4HZC.jpg]
Z pierwszych stron gazet

Leopold Barker
#4
12.09.2025, 19:49  ✶  
Świat bywał pełen niespodzianek. Nie spodziewał się, że w ten spokojny dzień ześle mu tajemniczą, pełną wdzięku towarzyszkę podróży. Barker uśmiechnął się pod nosem szczęśliwy, że może się skupić na czymś innym niż na swoich myślach. Usiadł naprzeciwko, zachowując przy tym odpowiednie dostojeństwo dzięki wyprostowanej postawie ciała. Nie wychowywał się w wyższych sferach, więc całą swoją znajomość czarodziejskiego savoir vivre zachowywał na momenty go bezwzględnie wymagające, na inne okazje przyjmując zwyczajniejszy tryb bycia. Nie znając jej nie był jednak pewien czy może sobie pozwolić na swobodniejszą postawę.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Proszę czuć się jak u siebie. Czy życzyłaby sobie panienka coś do picia? – spytał, całkowicie już zapominając o swoich obowiązkach. Stos z listami leżał po jego lewej stronie i nic nie zanosiło się na to, by miał zostać ruszony.
Jej słowa, które wydawały się nie mieć adresata, wpierw go zaniepokoiły. Czyżby trafiła mu się jakaś wariatka? Pozbawiona rozumu psycholka, która nie wiadomo jak zareaguje, gdyby powiedział, że woli zostać sam.
Na szczęście tajemnica rozwiązała się. Artemis nie był duchem ani wytworem wyobraźni, tylko kimś, komu mógł się przyjrzeć. Leopold zaciekawiony pochylił się w stronę węża, wyłupiając w niego swoje spojrzenie. Nie czuł strachu przed nim, choć na pierwszy rzut oka nie sprawiał wrażenia przyjaznego. Zwierzęta rzadko kiedy chciały wyrządzić mu szkodę, czuł z nimi więź. Poza tym mało było rzeczy, które były w stanie go wystraszyć. Potrzebowałaby o wiele większego przyjaciela by poczuł obawę.
- To wyjątkowo ciekawy towarzysz podróży, panno Quirrell – Tym razem powiedział jej nazwisko bez zawahania. Przypomniał sobie skąd ją kojarzył: nie była ani malarką, ani aktorką. To tancerka występująca na scenie z wężami. Widział niedawno jej pokaz, ale dopiero Artemis pomógł mu wszystko sobie przypomnieć – Jak reaguje na nieznajomych? Czy mógłbym wziąć go na ręce? – spytał się póki co, nim otrzyma zgodę właścicielki, trzymając dłonie przy sobie. Gdy ich spojrzenia się spotkały, jego oczy wyrażały głównie spokój i zaciekawienie skupione na jej osobie.
Na jej nieszczęście był czujny przez cały czas. Usłyszał szept dziewczyny dostatecznie wyraźnie i nie do końca wiedział, o co mogło jej chodzić. Czyżby gdzieś w pomieszczeniu był kolejny zwierzak, do którego mówiła? Czyżby wchodząc sprowadziła ze sobą cały zwierzyniec? Wydawało mu się to mało prawdopodobne, więc zmrużył oczy, próbując sobie przypomnieć, czy nie mieli jakiś interakcji w Hogwarcie. Nic mu nie przychodziło do głowy.
- Czy my mieliśmy okazję się już poznać? – zadał pytanie całkowicie ignorując jej wypowiedź o pogodzie, poprawnie uznając ją za próbę odwrócenia jego uwagi - Myślę, że zapamiętałbym, gdybyśmy poznali się w szkole.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Mathilda Quirrell (939), Leopold Barker (859)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa