• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Sekrety Londynu Wieści z Londynu Fabularne media, prasa i publikacje v
1 2 Dalej »
[01.10.1972, Prorok Niedzielny] Tradycja - nić Ariadny w labiryncie wieków v2

[01.10.1972, Prorok Niedzielny] Tradycja - nić Ariadny w labiryncie wieków v2
Czarodziejska legenda
She should be sure in her soul that the most terrifying thing in the forest was her.
Wiedźma, która mieszkała w domku stojącym na kurzych nogach. Jadła dzieci na śniadanie — i prawdopodobnie na obiad i do herbaty.

Baba Jaga
#1
13.10.2025, 19:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.10.2025, 20:06 przez Baba Jaga.)  

Prorok Niedzielny


Tradycja - nić Ariadny w labiryncie wieków


Poruszany ostatnio temat Skorowidza Czystości Krwi i zawartych w nim nazwisk, doprowadził nas do jasnej konkluzji - nie bójmy się piętnować tych, którzy sprzeniewierzają się starannie pielęgnowanym tradycjom. W końcu działania, które zaliczają się do przywar odpowiednio urodzonych, oscylują wokół wyższych wartości, pozwalających zachować piękno kultury z którą możemy na co dzień obcować.

Nic nie lśni jaśniej od... oślepiającego afrontu wobec tradycji


Tematem dzisiejszego artykułu będzie rodzina Longbottom, która czterdzieści lat temu została wpisana do Skorowidzu Czystości Krwi. Jak można było się wtedy domyślać, to zaszczytne miejsce zostało im przyznane przez wzgląd na to, jak prężnie działali tak samo dla celów charytatywnych, jak i działalności Srebrnych Różdżek. 


Aktualny senior rodu, Godryk Longbottom, od zawsze oddawał się przede wszystkim swojemu klubowi pojedynkowemu. Srebrne Różdżki są szeroko rozpoznawalną instytucją, która wypuściła spod swoich skrzydeł wspaniałych pojedynkowiczów. Łatwo jednak odnieść wrażenie, że jest to jedyna rzecz, w której pan Longbottom się faktycznie odnajduje. Poświęcając swoje całe życie na doskonaleniu sztuki sztywnej, pełnej sztucznych zasad walki, najwyraźniej zapomniał że ma rodzinę.

Bo tylko rażącym brakiem zainteresowania i zaniedbaniem można nazwać to, co aktualnie dzieje się w rodzinie Longbottomów.

♦ Przyszłość bez perspektyw?


Każdemu, kto poświęci chociaż pięć minut na prześledzenie tego, jak rozwijała się ta rodzina podczas ostatnich dwóch pokoleń, bez większego problemu dopatrzy się rażących nieprawidłowości. Podczas gdy nazwisko Longbottom, wpisywane było na łamy Skorowidza, sam syn głowy rodu, Clemens Longbottom, postanowił sprzeniewierzyć się czystokrwistym tradycjom i związać się węzłem małżeńskim z kobietą niskiego stanu, Quintessą Skamander. Czarownicą półkrwi, od której, jak można by się domyślać, zaczęły się niezdrowe tendencje i reszty rodziny.

Kolejne dzieci Godryka, również poszły w ślady swojego brata. Oni jednak doczekali się dzieci, z których część z łatwością postanowiła wykorzystać rodzinne koneksje i znaleźć swoje miejsce w Ministerstwie. Pewnie niektórzy z was słyszeli o Mavelle Bones, która trafiła na strony gazet wraz z Beltane, gdy ogłoszono ją jedną z zimnych - niewielu jest tego świadomych, ale panna Bones jest nie tylko córką Aurory Longbottom, ale także Caspiana Bonesa - Szefa Biura Brygady Uderzeniowej. Pod czujnym okiem pana Bonesa pośród Ministerialnych korytarzy, wychowywała się nie tylko jego córka, ale też kolejne rzesze Longbottomów, skłonnych podjąć karierę akurat w służbach porządkowych. Oprócz dzieci Jeremiah, aktualnego spadkobiercy rodziny - o których niżej - pod skrzydła Szefa Brygady trafiła także swego czasu Lucy Longbottom, która razem ze swoją siostrą Lucy, jest wynikiem związku Derwina Longbottoma i Naoise Bletchley.

Najmłodsi z już dorosłych potomków Godryka Longbottoma, którzy zdążyli nam zaprezentować liczne swoje przywary, na pierwszym planie zdają się mieć przede wszystkim frywolność. To rozpoznawalne twarze, należące do rodzeństwa Erika i Brenny Longbottom, którzy swoją karierę prowadzą w Biurze Brygady Uderzeniowej. Oboje już zaliczający się do partii raczej przejrzałych, jasno opowiadają się za uwielbieniem mugolskich wartości. Ile razy dało się słyszeć gorące przemowy panicza Longbottoma, które zachęcały do otworzenia serc na kwestię jaką jest nieobyta w naszym społeczeństwie, mugolacka masa? Ile razy słyszało się z jego ust o równości, podczas gdy on sam wydaje się obracać zaledwie w kręgach osób najlepiej usytuowanych, wśród reszty przebierając wedle własnego upodobania? Wielu pewnie zdaje sobie sprawę z tego, jak często można było go zobaczyć w towarzystwie Geraldine Yaxley, która wydawała się jego partnerką podczas oficjalnych wydarzeń, gdzie wśród dygnitarzy liczył się wizerunek i pękatość sakiewki, ale w momencie kiedy gasną światła, wymyka się z czułych objęć niejakiej Nory Figg. Nic zatem dziwnego, że jej przedsiębiorstwo tak dobrze się rozwija, zapewne czerpiąc z pieniędzy zebranych na cele charytatywne, a które powinny wspierać całą społeczność, nie jednostkę.

Oboje są przyszłością tej rodziny, ale jak widać - niezwykle marną. Panna Longbottom zdaje się mieć swoje oczy skierowane co najwyżej na kolejną sprawę, stając się przez to absolutnie wręcz nieatrakcyjną, natomiast jej brat już dawno powinien znaleźć sobie żonę i spłodzić dziedzica. Byłaby to pewnie jedyna jego szansa na wykazanie się, biorąc pod uwagę że ostatnie jego wybryki poskutkowały zawieszeniem w pracy.

Wielu pewnie pamięta również Bal Charytatywny, jaki został przez państwa Longbottomów zorganizowany na wiosnę. Wydarzenie z przepychem, które miała uświetnić znamienita licytacja, która owszem trzymała poziom, ale do czasu. Bo jak nisko trzeba upaść, jak zdesperowanym należy być, by wystawić do podbijania swojego własnego brata? Cena nie była tu tak istotna jak to, co kryło się za tym wymownym gestem; bo może przez moment sama panna Longbottom zdawała sobie, w jak rozpaczliwej sytuacji znajdowała się jej rodzina.

Elliott Malfoy wydał podczas tego wydarzenia absurdalną wręcz ilość pieniędzy, ale każda zabawa powinna mieć jakieś granice, szczególnie te dobrego smaku. Może w tym wszystkim chodziło o coś więcej niż pieniądze, ale jeśli tak było, na pewno był to rozgłos. Było to bowiem kolejne wydarzenie z udziałem tej rodziny, po którym ich nazwiska przez długi czas krążyło wyraźniej w społeczeństwie. Każdy artykuł, każda głośna sprawa, każda chwila spędzona w towarzystwie wysoko postawionych i bogatych, sprawia że myślimy o Longbottomach - słusznym więc w takiej sytuacji byłoby zastanowienie się, czy za tym wszystkim nie kryje się tylko i wyłącznie chęć zagarnięcia wszystkiego dla siebie.

Za woalką wymuskanych filantropów można dopatrzeć się zepsucia, na które my jako społeczeństwo, wydaliśmy ciche pozwolenie. Zbyt długo udało im się mamić blichtrem i poważanym nazwiskiem, podczas gdy stali się dobrze naoliwioną maszyną do tworzenia celebrytów - tych, przed którymi należy chronić nasze dzieci.

Jedyną osobą, która mogłaby reprezentować jakikolwiek poziom, zdaje się być jeden z synów Godryka Longbottoma, Morpheus. Mężczyzna dojrzały, cierpliwy i potrafiący w analityczny sposób podchodzić do tego, co przyniesie jutro - w końcu tego przynajmniej w niewielkiej ilości wymaga praca w Departamencie Tajemnic. Żony jednak jak nie było, tak dalej nie ma, a sytuację zagęszcza niedawna plotka, jakoby pan Niewymowny posiadał córkę z nieprawego łoża.


artykuł autorstwa Aristy Black, ukazał się nakładem Proroka Niedzielnego 1 października 1972 roku
Czarodziejska legenda
She should be sure in her soul that the most terrifying thing in the forest was her.
Wiedźma, która mieszkała w domku stojącym na kurzych nogach. Jadła dzieci na śniadanie — i prawdopodobnie na obiad i do herbaty.

Baba Jaga
#2
13.10.2025, 19:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: Wczoraj, 00:41 przez Baba Jaga.)  

♦ Zdanie eksperta - Philomeny Mulciber


Ród Longbottom hucznie przedstawiany jest opinii publicznej jako rodzina filantropów i szlachetnych serc oddanych służbie społeczeństwu. Dokonując oceny moralnej osób o tym poziomie majętności, nie godzi się jednakże przykładać tej samej miary, którą przykłada się szaremu zjadaczowi chleba.
Nie ujmujmy godności funkcjonariusza publicznego, lecz miejmy jednocześnie w pamięci, że służba w Brygadzie Uderzeniowej bądź Biurze Aurorów to funkcja, którą objąć może każdy niekarany obywatel z dobrymi chęciami i przeciętnymi predyspozycjami fizycznymi. Nie zmienia to oczywiście faktu, że są to zawody publicznie użyteczne, a za poświęcenie się misji utrzymania bezpieczeństwa należą się honory. Pięknym w rzeczy samej zajęciem parają się Longbottomowie, lecz niestety w ten sposób bardzo zręcznie odciągają uwagę od tego, jaka naprawdę powinna być rola majętnych rodów w społeczności.
Longbottomowie uczynili Ministerstwo i ulice Magicznej Anglii sceną swojego cyrku, w którym paradują jako bohaterowie i heroiczni zbawcy, zbierający oklaski. Proszę państwa, powtórzę to: nie taka jest powinność właściwa osobom o ich statusie.
Członkowie majętnych rodów deklarujący ambicję przysłużenia się społeczeństwu realizować powinni ją, sięgając po zgromadzone majętności. Złoto ze skrytek należy inwestować w rozwijanie nowych biznesów i tworzenie miejsc pracy, dzięki którym ubodzy zarobią na chleb. Ta powinność to nie okazjonalna jałmużna, a kreowanie realnej, trwałej zmiany. To zagospodarowanie obszarów, w których nie działa Ministerstwo poprzez zakładanie przedsiębiorstw, spółek, fundacji i stowarzyszeń. Udział w handlu międzynarodowym, a także zatrudnianie naszych rodzimych rzemieślników i naukowców, aby budować bezpieczną przyszłość gospodarki Magicznej Anglii.
Powiedzmy sobie również jasno, nie jest spełnieniem tej misji społecznej organizowanie głośnych zabaw charytatywnych, cykliczny datek na potrzebujących oraz poza do zdjęcia. Mogą być one wdzięcznym dopełnieniem, lecz nie dajmy sobie wmówić, że takie gesty mogą ów obowiązek zastąpić. Marcowe wystawianie na licytację kolacji z Erikiem Longbottomem to doskonała ilustracja tego, z jak zadufanymi w sobie ludźmi mamy do czynienia. Każą oglądać się w tej teatralnej farsie i winszować sobie dobroci, nie oferując w zamian realnej wartości.
Wyłania się przeto obraz rodziny Longbottom jako filantropów li tylko performatywnych. Machają do nas ze sceny, wyrzucając w powietrze Galeony, lecz odpowiedzcie sobie Państwo na pytanie, w jaki sposób realnie zmieniają na lepsze Anglię? Dlaczego żerują na wygodnych stołkach ministerialnych i pobierają wypłaty z państwowych pieniędzy, zamiast użyć swoich majątków do zbudowania czegoś z własnej inicjatywy? Czegoś, co mogłoby przyczynić się do postępu i rozwoju społeczeństwa.
Osobną kwestią pozostaje fakt, że Longbottomowie nie mają w sobie nawet dość odwagi, aby wziąć odpowiedzialność i za Ministerstwo. To nie szarzy brygadziści, a Szefowie Departamentów i głowy działów podejmują decyzje, od których zależy bezpieczeństwo mas. Longbottomowie wolą zaś kryć się za wygodną tarczą prostego wykonywania cudzych rozkazów i rozwiązywania jednostkowych spraw.
Nie miejmy zatem złudzeń: oni działają tak, aby możliwie najniższym kosztem i wysiłkiem zdobyć jak największy poklask.

artykuł autorstwa Aristy Black, ukazał się nakładem Proroka Niedzielnego 1 października 1972 roku
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa