• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna Fontanna Szczęśliwego Losu [27.04.72, wieczór, Fontanna Szczęśliwego Losu] Zanim zapłonie ogień - Brenna i Nora

[27.04.72, wieczór, Fontanna Szczęśliwego Losu] Zanim zapłonie ogień - Brenna i Nora
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
17.01.2023, 23:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:05 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Czasem o samotność najłatwiej było w tłumie.
W pubie panował tłok, a i większość stolików na zewnątrz została zajęta. Po okolicy niosły się śmiechy i gwar rozmów, z których część toczono nie po angielsku, a po irlandzku, a na ulicę z wnętrza wylewała się irlandzka, skoczna melodia. Zmierzch niósł ze sobą ciemność i chłód, nie przeszkadzało to jednak nikomu z gości: wręcz przeciwnie, dopiero teraz zabawa naprawdę się zaczynała. Brenna przysiadła przy ostatnim ze stolików ustawionych na chodniku i palcami uderzała o blat do taktu. W zamyśleniu obserwowała gromadę rudzielców, którzy rozsiedli się przy sąsiednim stole, raz za razem wznosząc toasty irlandzkim piwem: tacy szczęśliwi, tak dobrze się bawiący, tacy pełni życia.
Nikt nie zwracał na nią uwagi.
I dobrze.
Uniosła do ust swój własny kufel, zawierający piwo bezalkoholowe - właścicielka spojrzała na nią jak na wariatkę, kiedy złożyła takie zamówienie, niemalże herezja w Fontannie Szczęśliwego Losu. Brennę przez ułamek sekundy kusiło faktycznie, by sięgnąć po coś mocniejszego, w dużej ilości, pierwszy raz od... jak długo? Trzech lat? Czterech? Upić się i przestać myśleć. Nie myśleć o Beltaine, o tym, kto z Zakonu będzie tam działał, kto z przyjaciół pójdzie się pobawić, jak wielu niewinnych ludzi może zginąć, których członków rodziny więcej nie zobaczy. Ale to nic by nie dało. Te myśli przecież wrócą, uderzą ze zdwojoną siłą. A ona nie mogła pozwolić sobie na rozproszenie, na stratę czujności.
Nie wspominając o tym, że wtedy za łatwo przychodziło jej zanurzanie się w snach pełnych wspomnień martwych ludzi. Strzępów, które nie pozostawiały po sobie niczego dobrego.
Poza tym, choć wybrała to miejsce właśnie po to, by choć przez moment poobserwować ludzi spokojnych, szczęśliwych, nacieszyć się tym widokiem, to przecież przyszła tu niejako służbowo. Prosząc Norę, by wpadła na chwilę, kiedy ktoś ją zmieni, do pubu przy sąsiedniej ulicy, uprzedziła, że może mieć do niej prośbę.
Nie chciała omawiać tego w klubokawiarni. Tam zbyt wielu bywalców ją znało. A Brenna tego wieczora, jak rzadko kiedy, pragnęła anonimowości. To w jej poszukiwaniu przyszła na miejsce niemal godzinę przed umówioną porą spotkania. Na Pokątnej nie miałaby na nią szans. Zapadająca ciemność, rozświetlana tylko przez lampy i świece była tu jej sprzymierzeńcem. Podobnie jak nijaki strój, nie rzucający się w oczy, ot szara marynarka narzucona na koszulę – o innym kroju niż ten, który nosili zwykle Brygadziści.
Kiedy dojrzała blond głowę, uniosła rękę, sygnalizując, gdzie usiadła. Choć głowę miała pełną czarnych myśli, posłała jej zwykły, pogodny uśmiech. To już był odruch, poza tym przecież nie mogła pokazać po sobie, jak bardzo bała się nadchodzącego sabatu.
- Cześć, Nora. Mam prośbę. Niestety na szybko.
Miała trochę wyrzutów sumienia, z tego tytułu, ale Nora ponoć powiększyła zespół kawiarni, Brenna miała więc nadzieję, że zdoła wygospodarować trochę czasu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
17.01.2023, 23:17  ✶  

Kiedy otrzymała list od Brenny - ucieszyła się. Dobrze było spotkać się od czasu do czasu, a do tego wszystkiego niosło to ze sobą wyrwanie się z kawiarni, co ostatnio zdarzało się raczej rzadko. Same pozytywy! Może nie miała to być długa nieobecność, w przypadku Nory jednak nawet godzina, czy dwie to była dużą atrakcja. Nie, żeby narzekała, naprawdę była zadowolona, że biznes kręcił się tak wspaniałe, czasem jednak i ona potrzebowała krótkiej chwili, aby odetchnąć.

Poinformowała Salema, że wychodzi na moment, niedaleko, po sąsiedzku. Powinni sobie bez jej poradzić chwilę, jeśli nie to trudno, przecież nie rozwalą klubokawiarni w dwie godziny, prawda? Oby miała rację...

Nie do końca wiedziała, czego może chcieć od niej Brenna, przed wyjściem ze swojego lokalu zapakowała jeszcze kilka muffinek z czekoladą, tarteletek z owocami i kruchych ciastek do papierowej torby, w końcu nie pojawi się bez żadnych przysmaków. Komu, jak komu, ale jej nie wypadało. Całkiem szybkim krokiem szła przed siebie, aby się nie spóźnić.

Wiosna rozgościła się już w Londynie na dobre. Wieczory były coraz cieplejsze, zachęcały do tego, aby spędzać czas na dworze. Mimo tego, że robiło się już późno, to powietrze było przyjemne. Figg wyglądała zwyczajnie, jak na siebie, choć na pewno zwracała na swoją osobę uwagę. Nie wszyscy byli przyzwyczajeni do takich krzykliwych strojów, tym razem postawiła na kanarkową sukienkę z długimi rękawami, oczywiście trochę za krótką, ale tym się nigdy nie przejmowała, a na wierzch narzuciła czarny płaszcz. Dotarła do Alei Horyzontalnej, jak się spodziewała Brenna zjawiła się tu przed nią, Nora dostrzegła ją przy jednym ze stolików chwilę wcześniej niż ta do niej pomachała.

Szybkim krokiem dotarła do stolika. Nie spodziewała się, że będzie tu tak gwarno, wcale jej to jednak nie przeszkadzało, dobrze jest od czasu do czasu wylądować w lokalu, w którym jest się zupełnie anonimowym. - Cześć Bren! - Odparła z entuzjazmem nim jeszcze zajęła miejsce siedzące. - Opowiadaj, co to za prośba, na szybko, czy nie, jestem ciekawa o co chodzi. - Nie miała problemu, żeby od razu przejść do rzeczy, zresztą sama była ciekawa, dlaczego Brenna chciała się z nią spotkać. - Jej, prawie zapomniałam! - O tym pakunku, który przyniosła ze sobą z Nory. Położyła papierową torbę przed Longbottom, może nie przyniosła wiele, miała nadzieję, że choć na moment osłodzi dzień Brennie. Miała wrażenie, że jest ona ostatnio jeszcze bardziej zabiegana niż normalnie, wolała jednak póki co nie wypytywać jej o to wszystko, może sama zechce się wygadać? Prędzej, czy później pewnie będzie tego potrzebować.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
17.01.2023, 23:38  ✶  
Brenna nie zdążyła odpowiedzieć na pierwsze pytanie od razu, bo wręczona torba na moment ją rozproszyła - a to był ten nietypowy moment, gdy zamiast pleść co ślina na język przyniesie, chciała najpierw zebrać myśli i ubrać je w słowa. Uchyliła torbę i roześmiała się, widząc przysmaki. I mimo całego przygnębienia jej śmiech był szczery. Trochę, bo pasowało to do Figg, przynosić słodkości na spotkanie. Trochę, bo Nora trafiła bardzo dobrze, zwłaszcza, że Brenna uparcie starała się dotrzymać słowa danego bratu: nie wydawała cały miesiąc pieniędzy na słodycze i książki.
Teraz, gdy okazało się, że święto ognia może nie być ani trochę wesołe, trochę tego żałowała.
- Dziękuję, osładzasz mi życie - powiedziała, zwijając torbę z powrotem. - Ale zostawię je na później, nie będę ich na razie jeść, bo właściciele jeszcze nas stąd wyrzucą. Chcesz zamówić piwo? Mają też bezalkoholowe - spytała, unosząc własny kafel, już na wpół wypity, jakby chciała zademonstrować. - Chociaż uwaga, bo jego zamawianie to niemal obraza majestatu - dorzuciła jeszcze.
Odchyliła się do tyłu, opierając mocniej na oparciu. Zabujała się na krześle i gdyby nie trzymała się dłonią blatu, mogłaby polecieć w tył. Patrzyła na Norę z pewnym namysłem, milcząc nietypowo długo. Cholera, bardzo chciałaby jej powiedzieć wszystko, ale rozkazy Dumbledore'a były jasne: Brygadziści. Pewnie przekazał dyspozycje paru innym osobom, niemniej nierozpowszechnianie informacji miało swój sens.
Brenna milczała, ale wcale nie otaczała ich cisza. Śmiechy. Gwar rozmów. Skoczna piosenka, dobiegająca dotąd z wnętrza balu, zamieniła się w melancholijną pieśń, której słów Brenna nie rozumiała, ale już po samej melodii domyślała się, że jest o tęsknocie i pewnie miłości, może też o umieraniu.
Idealna pieśń na to Beltaine, prawda? - pomyślała, a na jej usta znów wypełzł uśmiech, tym razem trochę gorzki.
- Mam zlecenie. Niestety, na wczoraj. Czyli tak szybko, jak to możliwe - stwierdziła w końcu, prostując się, pozwalając, by przednie nogi krzesła uderzyły z powrotem o bruk. - Nieoficjalne - dodała.
W ustach Brenny mogło to oznaczać właściwie tylko jedno. Było dla Zakonu. Zleceń dla różnych inicjatyw rodzinnych pilnowała wręcz obsesyjnie, dbając o rachunki i papierki, a gdyby potrzebowała czegoś do pracy, raczej też nie byłoby "nieoficjalne".


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
17.01.2023, 23:54  ✶  

Figg jak każdy wiedziała, że zbliża się sabat - kolejny w tym roku. Gdzieś tam w głębi czuła, że spotkanie z Brenna może mieć z tym coś wspólnego. W końcu wojna trwała w najlepsze, była coraz bardziej jawna, musieli na siebie uważać. Zbiegowiska ludzi ściągały do siebie fanatyków. Tak było podczas marszu mugolaków, jak i Yule, kiedy pojawiła się na kiermaszu. Wiedziała, że może się to powtórzyć, szczególnie kiedy przestali się ukrywać i zaczęli wychodzić na ulicę. Nawet osoby, jak ona zdawały sobie z tego sprawę.

- To dobry pomysł, faktycznie właścicielom mogło się nie spodobać to, że jesz u nich coś zakupionego gdzieś indziej. - Co było dla niej całkiem zrozumiałe. W końcu nie po to wkładali serce w to miejsce, aby ktoś zamawiał u nich jedynie piwo i wyciągał swoją wałówkę. - Jeśli ma to być szybkie spotkanie, to obejdzie się bez piwa, siedziałabym przy takim kuflu pewnie z dwie godziny, a coś czuję, że obie nie mamy tyle czasu. - Wiedziała, że Brenna jest zabiegana, tak jak i ona, nie był to odpowiedni moment na sączenie piwa i pogawędki, musiały wracać do swoich obowiązków.

Norka spoglądała na Brenna uważnie, jeszcze chwila i dowie się, czego miało dotyczyć to spotkanie. Nie odrywała od niej wzroku nawet na sekundę, czekała aż wreszcie powie, po co się z nią tutaj spotkała. Cały świat wokół wydawał się nie istnieć, zupełnie ignorowała śpiewy, głośne rozmowy, jakby były tutaj same. Całą swoją uwagę skupiła na Longbottom. Odetchnęła głęboko kiedy usłyszała, że chodzi o zlecenie. - Jeśli na wczoraj, to dostaniesz je jutro. Oczywiście o ile, jest to do zrobienia w jeden dzień. - W końcu jeszcze nie dostała konkretnych informacji. Figg wyprostowała się na krześle i nachyliła trochę do przodu. - Ich, nieoficjalne, rozumiem. Powiedz tylko ile i czego potrzebujecie, a dostaniecie to na już. - Nie zamierzała zadawać pytań, choć może powinna wiedzieć, co się dzieje, po co im kolejne eliksiry. Norka nie była wojownikiem, jednak wspierała ich jak mogła w walce, oczywiście, że zrealizuje zlecenie najszybciej jak się tylko da, czasem po prostu chciała wiedzieć trochę więcej, w końcu sprawy dotyczyły też jej bliskich, którzy byli zaangażowani w działanie Zakonu. Nie zapytała jednak, zaczynała się powoli godzić z tym, że jest odsuwana na bok, może średnio jej się to podobało, jednak nie miała na to wpływu.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
18.01.2023, 00:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.01.2023, 00:14 przez Brenna Longbottom.)  
Wszyscy żyli w pewnym niepokoju. Brenna już podczas Ostary rozglądała się podejrzliwie, czekając, czy zza jakiegoś drzewa nie wyskoczą śmierciożercy. A nawet teraz Patrick miał przecież nadzieję, że nic się nie stanie.
Brenna jednak uważała, że skoro Dumbledore twierdził, że do ataku dojdzie, to tak będzie. I wszystko w niej buntowało się przeciwko utrzymaniu sprawy w tajemnicy. Najchętniej wywiesiłaby ogłoszenia wzdłuż całej Pokątnej: nie idź na Beltaine, grozi ci niebezpieczeństwo. Wierzyła jednak w Zakon, jeszcze z pewną naiwnością, z której nie wyleczyła się w stu procentach – a jedynie tak w siedemdziesięciu. Wierzyła, że jeżeli Albus chce dopuścić do tego ataku, to ma jakiś powód. Lojalność, która na razie nie została jeszcze zachwiana.
Może Beltaine to zmieni.
- Jasne. Przepraszam w ogóle, że cię odciągam od klubokawiarni tak nagle, właściwie bez zapowiedzi. Mam nadzieję, że miał kto zostać za ladą? Czy może Nicholas jutro przyśle mi wyjca dziękując za zrujnowanie mu wieczoru? – spytała półżartem, półserio. Spoważniała jednak dość szybko.
- Myślę, że tak na poważnie, pojutrze też jeszcze ujdzie – powiedziała, podpierając się o stolik łokciami, a podbródek układając na złączonych rękach. Eliksir nie należał do tych najbardziej skomplikowanych, ale Nora pewnie będzie potrzebowała składników. Brenna zresztą tak naprawdę nie była nawet pewna, czy eliksir będzie potrzebny. Przyszedł jej na myśl, bo Patrick mówił o kradzieży mocy z ognisk. Dlatego miała trochę wyrzuty sumienia, ale podejrzewała, że jeżeli ten nie przyda się teraz, to będzie przydatny w przyszłości. – Chodzi konkretnie o eliksir ochrony przed płomieniami. Cztery, pięć fiolek. Dwie większe, z podwójną dawką – stwierdziła, uśmiechając się krzywo. Mówiła cicho: tak cicho, że jej głos niemal ginął w dźwiękach pubu. Co do podwójnej dawki… Tu też Nora mogła się domyśleć dlaczego. Metabolizm Brenny był jakąś zagadką wszechświata, która sprawiała, że kobieta zjadała pączka, potem prosiła o tiramisu, zjadała jeszcze ciasteczko i ani trochę od tego nie tyła. – Myślałam też o eliksirze uzupełniającym krew, ale to nie jest takie pilne. Na tym pierwszym zależy mi bardziej.
Choćby dlatego, że Brenna nie była nawet pewna, czy zdołałaby dobrać właściwą dawkę. I jednak, w głębi ducha, żywiła rozpaczliwą nadzieję, że może nie będzie potrzebny. Ale co poradzić: gdy myślała o walce, natychmiast przed oczyma stawali jej ranni.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
18.01.2023, 00:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.01.2023, 00:41 przez Nora Figg.)  

Ostara okazała się być dla Nory zaskakująca. Została zaatakowana zupełnie znienacka przez Szeptuchę, która dała jej do myślenia. Nadal nie do końca sobie z tym poradziła, nie wiedziała, jakim cudem ta kobieta tak wiele o niej wiedziała. Może wróżbiarstwo jednak faktycznie było dziedzina niezbadaną i znajdowały się wśród nich osoby obdarzone darem, które potrafiły odczytywać historie innych osób. W przeciwieństwie do poprzedniego święta, na to Norka zamierzała przyjść sama. Nie uważała, żeby widok par kochających się na trawie był odpowiedni dla ośmiolatki. Zbyt wiele pytań by to spowodowało, jeszcze nie był to odpowiedni moment. Zresztą zamierzała też tym razem pojawić się na sabacie jako przedsiębiorca, miała zamiar sprzedać jak najwięcej swoich wypieków. Był to odpowiedni moment na promowanie klubokawiarni.

- Nie przepraszaj mnie. Klubokawiarnia może zaczekać, są ważniejsze rzeczy. - Norka była mocno zaangażowana w prowadzenie swojego biznesu, nie oznaczało to jednak, że nie zamierzała angażować się w inne sprawy, szczególnie po tym wszystkim, co widziała na własne oczy. Już te kilka lat temu powiedziała Patrickowi, że będzie ich wspierać, ja tylko potrafi, a jej umiejętności wcale nie były takie beznadziejne. Eliksiry były przydatne dla wojowników, a ona potrafiła je tworzyć. - Salem i Nico, nie powinni się chyba pozabijać przez moją chwilową nieobecność. - Stosunki tych dwojga bywały różne, miała jednak nadzieję, że aktualnie jej nie rozczarują, szczególnie że wspomniała, że ma naprawdę pilną sprawę do załatwienia.

- Dobrze, ten jeden dzień zapasu może się przydać na załatwienie składników, w końcu i mi może czegoś brakować, ale załatwię to. - Miała swoich dostawców, a jeśli nie udałoby się wszystkiego dostać od ręki, to wiedziała, gdzie ewentualnie szukać jakich roślin. Bez problemu powinna sobie poradzić z tym nietypowym zamówieniem. Właściwie to cieszyła się, że przyda się do czegoś więcej niż tylko pieczenia ciastek. - Podwójna dawka... - Norka spoglądała na Brenne, oczy nawet jej nie drgnęły, ale wiedziała, że jej przyjaciółka potrzebowała podwójnej dawki eliksirów, jej organizm bardzo szybko spalał wszystko, co jadła i piła, musiała być jedną z osób które miały zażyć eliksir. Nie skomentowała jednak tego. Cóż, Brenna i Erik byli brygadzistami, na pewno angażowali się w walkę z poplecznikami Voldemorta, zresztą sama opowiedziała Erikowi o tym, że powstaje inicjatywa. Nie dochodziły do niej szczegóły działań, jednak angażowała się w nie, jak tylko potrafiła. - Uważę oba, jakbyś jeszcze czegoś potrzebowała to do mnie napisz, może zrobię też kilka porcji na zapas, gdyby się Wam stłukły? - Figg wolała zrobić więcej, aby mieć pewność, że eliksirów wystarczy dla każdego, kto będzie tego potrzebował. - Wpadniesz je odbierać, czy Nico ma podrzucić, pewnie masz teraz dużo na głowie. - Brat nie powinien się obrazić, że pozwoli go sobie wykorzystać jako kuriera.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
18.01.2023, 01:20  ✶  
- Och, znasz mnie, ja zawsze znajdę sobie jakiś powód do wyrzutów sumienia – stwierdziła Brenna samokrytycznie. Czy wiedziała, ze Nora chętnie przyrządzi te eliksiry? Oczywiście. Czy było jej głupio, że ściągnęła ją tak nagle i prosiła o przygotowanie mikstur tak szybko?
Pewnie, że tak.
Niestety, sama ledwo co otrzymała informacje od Stewarda, przecież w innym wypadku nie przyszłoby jej do głowy prosić o eliksiry ot na patrol.
- Dzięki. W razie czego podejrzewam, że Lupinowie mogą szybko ściągnąć brakujące składniki, a gdyby problemem były pieniądze… - Brenna wzruszyła ramionami, bo to wystarczyło w tym przypadku za całe wyjaśnienia. Jeżeli Nora potrzebowałaby jakichś składników, które jej dostawcy chcieliby ściągnąć tylko w razie udzielenia specjalnych opłat, Longbottomowie mogli te pieniądze bez trudu wyciągnąć z kieszeni. Było to na swój sposób zabawne, zważywszy na to, że choć jeszcze od Erika czasem „czuło się”, że te pieniądze ma, to od Brenny wcale… no, chyba że wpadała akurat do sklepu z zabawkami albo księgarni.
Uśmiechnęła się blado, czując na sobie wzrok przyjaciółki. Wiedziała, że ta ma pytania. I doceniała, że hamowała się z ich zadaniem.
- Nie jestem tak naprawdę pewna, czy będą potrzebne. Właściwie proszę cię o nie tak na wszelki wypadek. Może to tylko moja paranoja – wyznała, bo chociaż nie mogła dać wszystkich odpowiedzi na te niewypowiedziane pytania, nie chciała zostawiać jej tak z niczym. Może przesadzała? Może Patrick słusznie miał nadzieję? – Po prostu… jeśli coś się stanie, Brygada będzie w centrum zamieszania, więc kazano nam mieć oczy szeroko otwarte – mruknęła, unosząc kufel do ust nie tylko po to, by się napić, ale i by przytłumić słowa, tak, że były ledwo słyszalnym szeptem nawet dla Nory.
Kolejna paranoja. Nie mówiła wprost, bo kto wie, czy ktoś nie podsłuchiwał.
- Nie przychodzi mi nic na razie do głowy. To nie tak, że mam jakieś dokładnie informacje. – Skrzywiła się lekko, bo wiedzieli z jednej strony dużo, z drugiej wcale. Nie znała się też na eliksirach aż tak dobrze, aby móc wskazać jakieś konkretne, które będą najbardziej przydatne. Przecież śmierciożercy nie zechcą wypić wywaru żywej śmierci, prawda? – Nie będę narzekała na dodatkową fiolkę albo dwie, ale najbardziej zależy mi na tych czterech fiolkach, więc gdybyś musiała wybierać, skup się na nich – zaznaczyła. Plan miała prosty, dać jedną Mavelle, drugą Erikowi, trzecią zachować dla siebie. I jeśli to możliwe, kolejne mieć tak na wszelki wypadek, by w razie potrzeby przekazać je komuś, kto znajdzie się w pobliżu. Jeżeli jednak Nora zdołałaby przyrządzić dodatkowe, Brenna przyjęłaby to z radością, bo mogłaby od razu wepchnąć miksturę Thomasowi i Patrickowi. Ot na wszelki wypadek. – Daj znać, gdy będą gotowe, jeżeli tylko dam radę, to się aportuję, jeśli nie, niech Nicholas je podrzuci.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
18.01.2023, 10:02  ✶  

-Znam, dlatego też chce wybić Ci z głowy te wyrzuty sumienia.- Znała Brennę od lat, wiedziała, jak bardzo się wszystkim przejmuje. Dziwiło ją to, że pomimo tego, jak długa to była znajomość to nadal miała problem z tym, aby zwrócić się do niej po pomoc. W końcu od tego byli przyjaciele. Starała się zrozumieć podejście Longbottomówny, miała wrażenie, że to wynika z jej charakteru, ona raczej nigdy nie prosiła nikogo o wsparcie, tylko sama była nim dla wszystkich, powinna zrozumieć, że działa to w dwie strony.

- Pieniądze nie są problemem, nigdy nie były. Klubokawiarnia świetnie prosperuje.- Nie mogła narzekać na brak środków, może nie była tak obrzydliwe bogata jak Erik i Brenna, jednak nie należała też do najbiedniejszych. Naprawdę bez problemu uda jej się zakupić składniki do eliksirów, większą część zapewne miała też w swojej spiżarni, w końcu zaopatrywała się w najróżniejsze komponenty, aby móc eksperymentować z nowymi przepisami.

- To nie jest paranoja. Lepiej być przygotowanym na różne ewentualności.- Postanowiła powiedzieć, jak ona to widzi. Wcale nie dziwiła się Brennie, że wolała się przygotować na najgorsze. W końcu lepiej od razu założyć, że będzie źle, przynajmniej można się było przygotować na zagrożenie, a jeśli byłoby mniejsze niż podejrzewamy to przynajmniej można się pozytywnie zaskoczyć, lepsze to niż rozczarowanie.

- To zrozumiałe, zawsze jesteście między ludźmi, nie wzbudzacie podejrzeń. - Kto inny, jeśli nie brygadziści miałby pilnować porządku podczas sabatu, nie było lepszego wyboru, do tego mieli doświadczenie, powinni sobie poradzić z ewentualnym niebezpieczeństwem.

- Rozumiem, przygotuję te dwa o które prosiłaś, może mi się uda jeszcze dodać coś od siebie, zobaczę, jakie mam składniki, żeby stworzyć coś od ręki, w końcu czasu nie ma zbyt wiele.- Miała świadomość, że Brenna wybrała eliksiry, które mogą się wydawać przydatne, zresztą najwyraźniej sama nie wiedziała na co konkretnie powinna się przygotować, ciężko przewidzieć, jaki eliksir może być najbardziej odpowiedni. - Jasne, cztery fiolki, choć lepiej, żeby było więcej.- Jak tylko wróci do kawiarni, to zobaczy, czego jej brakuje i zacznie zbierać składniki, na całe szczęście Norka wiedziała też, gdzie można znaleźć niektóre z nich w naturze, co często ułatwiało sprawę. - Jasne, dam znać, chociaż Nico nie powienien miec nic przeciwko.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
18.01.2023, 13:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.01.2023, 14:23 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna potrafiła zwrócić się o pomoc. Tak do Nory teraz, tak i do Erika, gdy Salem namieszał jej w głowie… ale owszem, robiła to bardzo rzadko. I trudno się jej było obyć przy tym wyrzutów sumienia, chociaż jednocześnie w drugą stronę wybijała to innym z głowy.
Ot taki miała charakter, w tym miejscu pewnie dryfujący lekko ku hipokryzji.
- Wiem, kochanie, nie chodzi mi o zapłatę za samo zamówienie. Mam na myśli… raczej gdybyś potrzebowała ściągać z Egiptu oczy skarabeusza na już i kosztowałoby to majątek, to byłoby trochę wredne z mojej strony zrzucać to na ciebie, prawda? – zaznaczyła Brenna. Nie wątpiła, że Nora nie weźmie pieniędzy za samo przygotowanie mikstur i o ile o zlecenia dla siebie by nalegała, tu nie zamierzała. Chodziło o Zakon, więc to byłoby obraźliwe. Ale nie znała się na miksturach i nie była pewna, czy nie wymaga teraz czegoś, czego przygotowanie w tak krótkim czasie będzie wymagało jakichś dodatkowych nakładów.
Uśmiech znów przemknął jej przez wargi, gdy Nora wspomniała, że lepiej być przygotowanym na każdą ewentualność.
- Wreszcie ktoś myśli tak, jak ja. Erik uparcie nazywa to czarnowidztwem – stwierdziła, odnotowując sobie w myślach, by kiedyś (o ile, ehem, oboje przeżyją) móc zacytować Norę Erikowi, kiedy ten znowu zacznie narzekać na to, że siostra wszędzie widzi potencjalne kłopoty. Mógł kłócić się z nią, ale na pewno nie ośmieli się pod tym względem negować słów Nory! Ona bywała wobec Erika dużo skuteczniejsza niż sama Brenna.
Niestety, tutaj widziała ich tak wiele, że sama nie była pewna, o co faktycznie do Figg się zwrócić. Gdyby miała poprosić o każdy eliksir, który mógłby być przydatny, Nora nie tylko potrzebowałaby pół roku na realizację, ale też sama Brenna pojawiłaby się na polanie objuczona jak wielbłąd. Ograniczyła się więc do tej prośby, ale nie miała zamiaru protestować, gdyby alchemiczka coś wymyśliła.
Znów odchyliła się na krześle, unosząc kufel z bezalkoholowym piwem w niby toaście.
- Twoje zdrowie, Nora. Dziękuję za pomoc – powiedziała.
Zdawało się jej, że napój ma nieco zbyt gorzki posmak. Westchnęła, zadzierając głowę, by spojrzeć na ciemne już niebo. Myśli Brenny uciekały do innej nocy, która nadejdzie już wkrótce: i zastanawiała się, czy ognie Beltaine wystarczą, aby rozproszyć mrok.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#10
18.01.2023, 13:32  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.01.2023, 13:33 przez Nora Figg.)  

Norka otrzymywała pomoc od Brenny w wielu sytuacjach, wiedziała, że przyjaciółka miewa problem z tym, aby poprosić o wsparcie. Miała świadomość, że nie wszystkim łatwo przychodzi zwracanie się o to. Niektórzy woleli wszystko robić sami, może byli wtedy pewniejsi, że jest to zrobione dokładnie tak, jak powinno być. Miała czasami warażenie, że Longbottomówna lubi mieć wszystko pod kontrolą i dlatego właśnie woli się zajmować wszystkim sama. Niestety czasem warto było też się odciążyć innymi. Figgówna nauczyła się prosić o pomoc, kiedyś miała jak Brenna, z czasem zauważyła, że życie jest prostsze kiedy ma się wsparcie w postaci przyjaciół.

- Mam dużo składników u siebie w kawiarni, kupuję tego wszystkiego na kilogramy. Lubię eksperymentować z wypiekami dodając magiczne komponenty.- Chodziło jej o to, że sama poradzi sobie z zapłatą za ewentualne składniki, nie potrzebowała żadnego wsparcia finansowego. Zamierzała wspierać zakon swoimi zasobami, nie miała też problemu, aby dokupić inne składniki, które mogłyby się przydać w przyszłości. Była to dobra inwestycja, w słusznym celu.

- Możesz mu powiedzieć, że to nie jest czarnowidztwo, a realizm, trzeba mieć świadomość, że może wydarzyć się coś złego, zawsze lepiej być przygotowanym na każdą ewentualność.- Norka bardzo dobrze rozumiała w tym przypadku Brenne, dużo lepiej jest przygotować się na ewentualne wydarzenia, niż później walczyć ze skutkami tego nieprzewidzianego zdarzenia.

Norka zdawała sobie sprawę, że mogli potrzebować różnych elikisrów. Właściwie to podsunęło jej do głowy pewien pomysł. Powinna raz w tygodniu poświęcić wieczór na tworzenie eliksirów potrzebnych członkom Zakonu, może uda jej się zagadać innych przyjaciół i będą mogli robić to razem, regularnie, dzięki czemu nie będą musieli przygotowywać wszystkiego na ostatnią chwilę. Będzie musiała się skonsultować z kilkoma osobami, jak to widzą. Miała dużo miejsca w cukierni, kuchnia była spora, więc te spotkania mogłyby odbywać się u niej. - Nie ma za co Brenna, zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby ułatwić Wam zadanie.- Od tego była, od wspierania tych silenijszych, którzy stworzeni byli do walki, ona była jedynie wsparciem i bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę.

Posiedziała tutaj z Brenną, dopóki ta nie dopiła swojego piwa, później każda z nich musiała wrócić do swoich obowiązków. Norka po tym spotkaniu była pełna pomysłów, jeszcze dzisiaj zacznie przygotowywać eliksiry o które prosiła ją przyjaciółka.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2004), Nora Figg (1980)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa