• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[11 Lipca 1972] Głębina | Kryzysowa Narzeczona | Rosie, Staś i Antek

[11 Lipca 1972] Głębina | Kryzysowa Narzeczona | Rosie, Staś i Antek
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#11
23.07.2024, 20:26  ✶  

Czy Stanley się zapominał? W życiu. Jakaś losowa panna, która znikąd pojawia się w życiu dziedzica ich rodu, a następnie wymusza na nim zaręczyny, a sam Anthony łyka to jak jakiś pelikan. No co to za standard?! Co by powiedział na to dziadek! No bo tak przecież musiało być, czyż nie? W końcu do tej pory to tylko biadolił o tej - pożal się Boże - Brennie, a tu nagle przyprowadza pannę i to ogłasza, że się przypadkiem zaręczyli. No brak słów.

- Mhm - przytaknął pod nosem - Ale po co psuć coś, aby później naprawiać? - zapytał retorycznie swojego kuzyna. Starszy z Borginów naprawdę tego nie rozumiał. O ile jego własna reputacja nie grała aż takiej roli, tak Tosiek musiał być nieskazitelny. Musiał być czysty niczym łza, bo to on miał trzymać stery tej rodziny.

Przez chwilę się głowił, a panna Grengrass nie zamierzała próżnować i prawić jakieś swoje poematy czy inne tam dyskusje odnośnie rzeczy ewidentnie mniej ważnych. Wyglądała jakby tu była za karę i w ogóle była obrażona na cały świat, bo miała czelność się zaręczyć, zaakceptować, a potem zachciało się to wszystko odkręcać. Ta dzisiejsza młodzież...

- Nie ma co się denerwować panno Grengrass. Pani reputacja też jest ważna, ale... No - kiwnął głową w kierunku drugiego mężczyzny - Rozumie pani sama - zastukał kilkukrotnie w blat - Kariera naukowa... Hmmm... - przejechał po brodzie w zamyśleniu. Czy to był jakiś problem? W końcu zaręczyny nie oznaczały od razu zakładania rodziny, a jedynie jakieś tam daleko idące plany, które nie musiały się przecież zrealizować. Nie oznaczało to też, że ów kobieta miała zaraz zmienić swój stan i wyjść za Anthony'ego, który - lekko mówiąc - sam jeszcze nie był gotowy na ślub. I to też nie tak, że sam Stanley był gotowy, aby ów obrządek przejść, wszak preferował jeszcze pożyć trochę w wolności.

Zamruczał pod nosem słysząc jak Tosiek mówi, że przekupstwo nie przejdzie. W takim razie może... chwila, co? Anthony'emu pasował taki obrót spraw? Chciał mieć spokój i udawać z panną Grengrass, że to wszystko to prawda, a nie jakieś złudzenie i ułuda? No młody to miał tupet jak mało kto.

- Umm... - otworzył usta ze zdziwienia - Ty to mówisz całkowicie poważnie? - zapytał, chcąc się upewnić - Oczywiście decyzja należy tylko i wyłącznie do Was. Kim jestem, aby oceniać czy się sprzeciwiać? - złożył dłonie w trójkąt - Udawanie nie brzmi tak źle. Zwłaszcza jak to ma być tylko przykrywka przed końcowo idącym "rozstaniem" - zrobił z palców ten przysłowiowy znak cudzysłowie - Gorzej jak inni się już przyzwyczają, że jesteście parą, a potem zaczną się pojawiać plotki odnośnie Waszego rozstanie, a nie tego jak się poznaliście i zaręczyliście. W tym momencie nikt nie będzie się nad tamtym tematem już rozwodził. A najgorzej będzie Tosiek, jak dziadek się dowie, że to wszystko było jednym, wielkim przekrętem. Sam wiesz, że pokłada w Tobie bardzo wielkie nadzieje - przypomniał mu, bo może młodzieży zdążył już zapomnieć - Ja oczywiście tak długo jak będę mógł trzymać dziób na kłódkę, będę to robił. Zrozumcie mnie jednak, że w pewnych sytuacjach, mogę być zmuszonym, aby uchylić rąbka tajemnicy - ostrzegł - Ale decyzja należy już do Was czy chcecie się w to bawić. Jest to jakieś rozwiązanie. Ale czy idealnie? Nie wiem - westchnął, sięgając po napitek, bo aż mu zaschło w ustach z tego wszystkiego.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Czarodziej
Każde drzewo, to okruch wieczności.
Szczupła, wysoka dziewczyna (175 cm) o długich ciemnych włosach i dużych, niebieskich oczach. Na pierwszy rzut oka miła i dobrze wychowana, z nienagannymi manierami i pięknym, przyjemnym uśmiechem.

Roselyn Greengrass
#12
11.08.2024, 20:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.09.2024, 17:53 przez Roselyn Greengrass.)  
Miała ochotę prychnąć i dumnie odpowiedzieć, że nie potrzebuje obrońcy, a w szczególności takiego, bez którego się tu znaleźli. Ale coś jej powiedziało, że w tej sytuacji lepiej było pozwolić mówić młodszemu Borginowi. Być może gdyby znajdowali się na innym terenie, w innym towarzystwie - to by wtedy zdecydowała się mówić. Ale było jak było, więc wygładziła tylko nerwowym ruchem materiał ciemnozielonej spódnicy, przenosząc wzrok z jednego Borgina na drugiego. Marszczyła nosek z niezadowoleniem, ale przynajmniej wiedziała, kiedy się zamknąć. No i po prawdzie nie robiła wielkich sfoszonych min: raz powiedziała, że sobie tego nie życzy, i starczy. Podejrzewała - być może błędnie - że ma przed sobą przynajmniej jednego mężczyznę, który jako tako potrafił słuchać.

Gdy Anthony w końcu powiedział, co leżało mu na wątrobie, Roselyn pożałowała, że nie poprosiła Stanleya o coś mocniejszego. Wzięła głęboki oddech.
- Spadłeś z miotły o raz za dużo? - wyrwało jej się, a wzrok powędrował do Stanleya. Czy szukała u niego ratunku? Czy może chciała wyczuć, że to nie było od początku do końca ukartowane przez oboje braci? Greengrass przełknęła ślinę. Nie zdecydowała się odpowiedzieć na to wcześniejsze stanleyowe "ale" przy jej reputacji, bo po prostu wyleciało jej to teraz z głowy. Tak samo chyba jak i jemu, bo wydawał się kompletnie zaskoczony tą pożal się boże propozycją. - Widzę, że to chyba rodzinne.
Sarknęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ale tylko na chwilę - bo zaraz sięgnęła do torebki po swoje papierosy. Można było zauważyć, że drobne, kościste dłonie Roselyn trzęsą się, gdy odpalała papierosa. Nie śmierdział tak, jak klasyczne pety, ale nie był także pozbawiony zapachu.
- Jeżeli mielibyśmy udawać... - zaczęła, obracając papierosa w dłoniach. Tym razem patrzyła tylko na niego, nie na osoby, które się tu znajdowały. Intensywnie myślała i chociaż szczyciła się tym, że myślenie to jej konik, tak... Teraz w głowie miała pustkę. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że ta propozycja nie brzmiała kusząco. Brzmiała i to bardzo. Ale co powie jej ojciec? Przecież wpadnie w szał! O ile już nie wpadł, przecież unikała go od "zaręczyn". - Nie więcej niż pół roku. Bez czułości. I najpierw musisz wytłumaczyć się mojemu ojcu. I bratu.
Powiedziała w końcu, celując papierosem w Antka. Niedoczekanie jego, że będą sobie spijać z dzióbków podczas każdego możliwego przyjęcia. Następnie Roselyn wyszła, nie czekając na młodszego Borgina. Miała dość tego spotkania, z którego wyniknęło jedynie to, że wdepnęła w jeszcze większe bagno, niż się spodziewała.

Postać opuszcza sesję
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (2602), Anthony Ian Borgin (3417), Roselyn Greengrass (2550)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa