18.12.2024, 19:58 ✶
Samuel zamyślił się nad słowami Neila, ale wziął je jako dobrą kartę. Uśmiechnął się kontent, a potem spojrzał na zegarek i przejął się nieco.
– Aleśmy się zasiedzieli! Dziękuję Ci za rady i niechaj różdżka Ci służy. Jakby coś się działo, jakby coś było nie tak... zostaw wiadomość u Nory, dobrze? Odezwę się. – Podniósł się chyżo od stołu i zwinął swoje manatki. Musiał się spieszyć na spotkanie ze swoim mistrzem Olliveanderem, chociażby po to by pokazać mu dwie pozostałe różdżki i pochwalić się pierwszą sprzedażą. Gdzie mu tam w głowie był ślub? Trochę było tak, że teraz kiedy Nora powiedziała przy nim i Mabel, że są rodziną - nie potrzebował więcej. Jego rodzice ślubowali sobie za świadków mając drzewa w Kniei, czy on musiałby mówić przed całą społecznością? Brzmiało to bardzo przytłaczająco. Ale już, już długie patykowate nogi zmierzały do wyjścia. Kiwnął jeszcze Neilowi serdecznie, poklepując swoją torbę listonoszkę wypełnioną pysznościami, które chłopak przyniósł mu jako część zapłaty.
– Jeszcze kiedyś pobiegamy razem. Zobaczymy kto jest szybszy - koń czy niedźwiedź! – dodał serdecznie, po czym opuścił klubokawiarnię. Nienawidził przemierzać ulicy Londynu - nie ważne czy magicznego czy mugolskiego, ale szczęśliwie nie miał daleko. Oba jedyne bezpieczne dla niego miejsca miały swoje drzwi wejściowe i witryny przy Ulicy Pokątnej.
– Aleśmy się zasiedzieli! Dziękuję Ci za rady i niechaj różdżka Ci służy. Jakby coś się działo, jakby coś było nie tak... zostaw wiadomość u Nory, dobrze? Odezwę się. – Podniósł się chyżo od stołu i zwinął swoje manatki. Musiał się spieszyć na spotkanie ze swoim mistrzem Olliveanderem, chociażby po to by pokazać mu dwie pozostałe różdżki i pochwalić się pierwszą sprzedażą. Gdzie mu tam w głowie był ślub? Trochę było tak, że teraz kiedy Nora powiedziała przy nim i Mabel, że są rodziną - nie potrzebował więcej. Jego rodzice ślubowali sobie za świadków mając drzewa w Kniei, czy on musiałby mówić przed całą społecznością? Brzmiało to bardzo przytłaczająco. Ale już, już długie patykowate nogi zmierzały do wyjścia. Kiwnął jeszcze Neilowi serdecznie, poklepując swoją torbę listonoszkę wypełnioną pysznościami, które chłopak przyniósł mu jako część zapłaty.
– Jeszcze kiedyś pobiegamy razem. Zobaczymy kto jest szybszy - koń czy niedźwiedź! – dodał serdecznie, po czym opuścił klubokawiarnię. Nienawidził przemierzać ulicy Londynu - nie ważne czy magicznego czy mugolskiego, ale szczęśliwie nie miał daleko. Oba jedyne bezpieczne dla niego miejsca miały swoje drzwi wejściowe i witryny przy Ulicy Pokątnej.
Koniec sesji