• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[12.08.72] Who's afraid of a big bad wolf?

[12.08.72] Who's afraid of a big bad wolf?
pies wojny
I get mean when i'm nervous
just like a bad dog
Krótko przystrzyżony szatyn, o gęstych brwiach i dłuższych bokobrodach. Bez zarostu za to niedokładnie ogolony, jakby od tępej brzytwy. W rozciągniętym swetrze w dodatku podziurawionym. Sprawia wrażenie bezdomnego, jednak dobrze zbudowanego, wysokiego[187] i o pełnym, bielutkim uzębieniu. Niesie za sobą nieprzyjemną woń wilgoci i zmokłego kundla. Zielone oczy ze smutnym spojrzeniem, zwykle wbitym gdzieś pod nogi.

Maddox Greyback
#11
27.04.2025, 21:46  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.05.2025, 09:14 przez Maddox Greyback.)  

Najpierw prosił. Potem płakał. Na końcu błagał by została. Bo dobrze wiedział, przeczuwał co się z nimi wszystkimi stanie kiedy ona odejdzie. Wiedział co z nim się stanie, bo to on był zawsze pierwszy w kolejce to tych chorych testów. Pionier medycyny alternatywnej z inicjatywy doktora Greybacka. Jak miał ją teraz zrozumieć. Wybaczyć jej? Że wepchnęła go kurwa pod jadący pociąg? Że podała jak na tacy tej wygłodniałej bestii, Fenrisowi? Nie było takiej mowy. Tak jak ona była tamtej wakacyjnej nocy niewzruszona na jego błagania, tak on nigdy nie wybaczy jej odejścia. Będzie jej grzechem. Będzie jej sumieniem. Sumą wszystkich złych decyzji, bo do stracenia miał już nic wartościowego. Nawet życia było mu nie szkoda. Wtedy miała przewagę, bo była starsza, bardziej dojrzała. Wtedy stracił kilkanaście, może kilkadziesiąt procent widoczności na jednym oku. Ona straci kiedyś o wiele więcej.

Zarechotał krótko, a bardziej zaskrzypiał na hybrydowej gardzieli widząc jak mocne i celne było jego uderzenie pazurami na Asenę. Miał wiele powodów i ogrom gniewu do rozładowania na niej, więc to nie pierwsze uderzenie, które będzie musiała przyjąć. Nie mógł mieć pewności, czy ktokolwiek z ekipy usłyszy jego wycie. Jednak sąsiedzi i klienci mogli mieć już pełne gacie. I głowy. Głowy pełne domysłów jakie to monstrum zaczęło straszyć w Rejwachu. Jej odpowiedź pazurami była powolna. Zbyt powolna, więc udało mu się przed jej zamachnięciem ustąpić. Parszywy pysk dopadł go jednak. Warknął niezadowolony z bólu. Nie był to jednak kęs zębiskami na tyle mocy by nie móc walczyć dalej, więc był gotów na kolejną wymianę rodzinnych uprzejmości. Miał zamiar podarować jej kolejną porcję zadrapań od swoich pazurów skoro tak dobrze mu wychodziły. Pierwszy cios na ten zdradziecki pysk, co go nim ukąsiła, przy odrobinie szczęścia oszpeci jej mordę nawet w człowieczej formie. Drugi cios, z drugiego łapska tym razem na korpus, w okolicę ramienia, tak by przez obrażenia sprawić by ciężej było jej wyprowadzać kolejne ciosy.


pazurska na pysk
Rzut PO 1d100 - 56
Sukces!


pazurska na ramię
Rzut PO 1d100 - 26
Akcja nieudana


she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#12
03.05.2025, 03:51  ✶  
Skrzywiła się, słysząc jego obrzydliwy rechot, ale też wiedząc że nie udało jej się powstrzymać kolejnego ciosu. Zęby brata wbiły się w prawy bark, ograniczając ruchy, ale przede wszystkim wywołując kolejną falę bólu, która odbiła się echem w cichym skowycie, który uciekł z wilkołaczej paszczy.

Czuła, że przemiana nie była w stanie utrzymać się wiele dłużej, ale taka już była cena zmuszania ciała do zezwierzęcenia, kiedy na niebie nie stał księżyc. Szarpnęła się więc znowu, widząc że Maddy próbuje kolejny raz skorzystać z pazurów, celując w jej pysk. Otworzyła więc go, pozwalając mu się uderzyć, ale też próbując wykorzystać ten fakt i złapać za jego rękę, a gdyby było trzeba to poprawić ugryzienie i szarpnąć.

Byli sami, ale o zgrozo, po rozsierdzonej głowie i tak chodziły już wszelkie możliwe plotki, które właśnie z bratem generowali w najlepsze. Jemu może było to na rękę - w końcu jeśli ktoś bał się przyjść do Rejwachu tym gorzej dla niej, ale ona? Ona była odpowiedzialna za tę budę. To był jej nowy dom czy mu się to podobało czy nie i gotowa była go stąd wyrzucić na kopach jeśli tylko miało to okroić zniszczenia, które właśnie sobie poczynali w reputacji lokalu.

gryzę raz i gryzę drugi
Rzut PO 1d100 - 70
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 31
Slaby sukces...


Open hand or closed fist would be fine
Blood is rare and sweet as cherry wine
pies wojny
I get mean when i'm nervous
just like a bad dog
Krótko przystrzyżony szatyn, o gęstych brwiach i dłuższych bokobrodach. Bez zarostu za to niedokładnie ogolony, jakby od tępej brzytwy. W rozciągniętym swetrze w dodatku podziurawionym. Sprawia wrażenie bezdomnego, jednak dobrze zbudowanego, wysokiego[187] i o pełnym, bielutkim uzębieniu. Niesie za sobą nieprzyjemną woń wilgoci i zmokłego kundla. Zielone oczy ze smutnym spojrzeniem, zwykle wbitym gdzieś pod nogi.

Maddox Greyback
#13
29.07.2025, 01:09  ✶  

To od początku była nierówna walka. Nie dlatego, że któreś było silniejsze, czy sprawniejsze od tego drugiego. Wręcz przeciwnie, na tym polu byli sobie całkowicie równi. Może i nie do końca było to w smak dla Maddoxa, bo on poświęcał na ten zbójnicki styl życia każdą chwilę życia i właściwie wszystko co miał. W tym samym czasie Asena była tak samo skuteczna jak on. No może nie teraz, w tym konkretnym miejscu i czasie, bo jego ciosy jednak inkasowały więcej krwi i bólu od niej. Miał jednak przeczucie, że gdyby była przygotowana na tą konfrontację tak samo jak on był przygotowany zniszczyć jej urodziny, nie miałby tyle szczęścia co teraz. Ta walka była nierówna dlatego, że to ona, nie Maddox, miała tutaj więcej do stracenia. Zdrowie, bezpieczeństwo, dom, przyjaciół. Wolność. On był w stanie postawić wszystko na jedną kartę, bo jedyne co posiadał i czym mógł się podzielić to gniew.

Nie miał zamiaru kończyć tej historii dokładnie tego wieczoru. Chciał po prostu obrzygać ją paskudną żółcią, która się w nim zbierała przez te wszystkie lata. Przy okazji obnażyć wszystkie słabości którymi była obarczona. Chciał żeby nie tylko ona, ale wszyscy z jej najbliższego otoczenia wiedzieli, że ciągnie za sobą smród. Dług o purpurowym kolorze i metalicznym posmaku, który będzie musiała kiedyś spłacić. Że stwarza zagrożenie dla każdego kto z nią przystaje, przez to z kim jest nierozłącznie związana i przez to kim tak naprawdę jest w środku. Bestią zdolną do najgorszego mordu, jeśli tylko zostanie postawiona pod ścianą. Zranić ją, upodlić czy zniszczyć to było zbyt łatwe. Musiała się przekonać, że wszystkie te rzeczy dla których porzuciła rodzinę są tymczasowe i nigdy nie będzie jej dane cieszyć się ich smakiem w spokoju.

Dwa kolejne jego machnięcia łapskami były raczej nie bardzo skuteczne, jedno dotarło do celu, lecz nie było satysfakcjonujące, a drugie nawet tego celu nie dotknęło. Jak ona w ogóle jeszcze chodziła po tym co zrobił z jej ramieniem? Zbyt mocno się tym przejął, bo stracił czujność i zdradziecki pysk znowu go dopadł. Najpierw raz, mocno i solidnie. Potem drugi lżej, ale w serii po tym pierwszym dalej odczuwalnie. I w tym momencie poczuł, że to tyle jeśli chodziło o występy hybrydowe. Najpierw poczuł silny wstrząs i mrowienie, bliższe bólom promieniującym, niż zwyczajnemu dyskomfortowi, przez sploty neurotyczne wokół karku i grzbietu. Powrót do człowieczej formy dla niego zawsze był gorszy, niż wejście w stan lykana. Kolejna seria ryków i wrzasków przedarła powietrze pod dachem Rejwachu. Ból sprawił, aż upadł na kolana wykrzywiając jego kończyny w nienaturalnych pozycjach. W końcu opadł niemalże na ziemię, wpierając się jedynie na łokciach. Łapczywie łapał każdy oddech, nie potrafiąc przez moment uspokoić potwornego spania. Wiedział tylko jedno, że skoro on, to zaraz też ona. Może i powinien wykorzystać ten moment, ale skoro ona nie wykorzystała swojego momentu na wpierdolenie mu, kiedy ten się odmieniał w zwykłego czarodzieja, to on też nie powinien. Właściwie to nie miał takiego wybory, bo dopiero teraz zaczął czuć każdą ranę na sobie pod porozdzieranym swetrem na sobie. Zaczął powoli stawać do pozycji wyprosotwanej. Wspinał się po stoliku, krzesłach wszystkim co było tylko wokół. Jedno spojrzenie na nią wystarczyło mu, żeby dostrzec, że wygląda gorzej od niego. Rany bardziej rozległe i dotkliwe, właśnie o to była stawka. - Przyzwyczaj się, tak to będzie od teraz wyglądać... Odgroził się resztkom tchu w płucach. Chociaż zbity i pokiereszowany, nagle wstąpiła na niego jakaś nieoczekiwana ulga. Chyba właśnie taki przedsmak ma zemsta.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Asena Greyback (2427), Maddox Greyback (4017)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa