• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
1 2 3 Dalej »
[Jesień 72, 13.09 Lazarus, Jonathan & Anthony] Tomorrow comes the song

[Jesień 72, 13.09 Lazarus, Jonathan & Anthony] Tomorrow comes the song
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#21
06.08.2025, 13:25  ✶  
Musiał przyznać, że kaszel nieco go zaniepokoił głównie dlatego, że po pierwsze głupio by było, gdyby nowy asystent Anthony'ego szybko by zaniemógł, a po drugie bo... Sam biegał przecież po płonącym Londynie zapewnie dłużej niż Lazarus, a taki kaszel byłby nie dość że nieprzyjemny, to jeszcze strasznie niestetyczny. Z jakiegoś przecież powodu fikcyjne postaci, które umierały, zawsze kaszlały krwią, a nie czarną wydzieliną, nie ważne co magimedycyna miała na ten temat do powiedzenia.

A potem Jonathan zaniepokoił się trochę bardziej, niż tylko nieco, bo przecież nie biegał po tym Londynie sam.
Jak się czuł Morpheus? Longbottom naprawdę po wszystkim co przeżył tamtej nocy nie zasługiwał aby męczył go jeszcze brzydki kaszel.
A Anthony? Czy to dlatego Shafiq był teraz taki rozkojarzony? W sumie wydawał się ostatnio bardziej zmęczony, ale Jonathan uznał, że było to po prostu pokłosie pożaru i śmierci Lisy. Jeszcze zanim wyszedł zerknął na swojego szefa, aby zapamiętać jego aktualny kolor bladość i porównać go później z tym który zastanie gdy wróci do ich gabinetu. Tak na wszelki wypadek.
– Proszę się nie przejmować – powiedział I wręczył mężczyźnie chusteczkę, próbując ignorować ciemną flegmę, która pojawiła się na dłoni Lazarusa. – Może wody?

Z gabinetu przeszli do niższego, choć dość sporego korytarza pełnego regałów, przed którymi w pewnej odległości stały drewniane biurka. Coś co mogło zwrócić szczególną uwagę, to po pierwsze wielki globus stojący pośrodku, a po drugie barwne malowidła na suficie. Porównując pierwsze pomieszczenie, do którego jeszcze nie doszli, ale Lazarus musiał je minąć w drodze do gabinetu od razu można było dojść do wniosku, że siedziały tu osoby nieco ważniejsze, niż zwykli, szarzy pracownicy. Kilka osób przyjrzało im się z zaciekawieniem, ktoś wyminął ich z teczką pełną papierów, ale nikt na razie im nie przeszkadzał.
– Biurka dedykowane są asystentom, przez regały natomiast wchodzi się do biur inspektorów – powiedział z uśmiechem przyglądając się pomieszczeniu. – Pytał się pan o rozkład dnia. Musi pan wiedzieć, że będą one różne. Nasz szef jest dość zajętym człowiekiem i no cóż, chociaż godziny będą podobne to jednak nie mogę obiecać, że każdy dzień będzie taki sam, zwłaszcza że przez różne spotkania pan Shafiq nie zawsze będzie obecny w biurze.
broken one
Chudy jak wypłata i długi jak miesiąc (187cm). Eteryczna uroda Lovegoodów rozwodniona mugolską pospolitością. Rude włosy domagające się fryzjera, broda domagająca się brzytwy, której starym zwyczajem nie posiada w domu. Jasnozielone oczy. Ubrany zwykle w proste szaty, czarne, lub w stonowanych barwach, skrojone tak, by nie krępowały ruchów.

Lazarus Lovegood
#22
06.08.2025, 17:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.08.2025, 14:45 przez Lazarus Lovegood.)  
Zmęczony. Wolałby po stokroć pracować na stanowisku, schodzić do ciemnych, wilgotnych korytarzy i kontaktować się tylko ze swoją niedużą, znajomą ekipą badaczy, niż… Dość. Ta droga była dla niego zamknięta.

Z wdzięcznością przyjął oferowaną mu chusteczkę, dokładnie wytarł dłoń i trochę więcej  sympatii do Selwyna. Wciąż jeszcze nieco schrypniętym głosem odpowiedział na propozycję podania wody:
- Tak, poproszę.
Może nie powinien, może to było pytanie obliczone  na jakąś konkretną odpowiedź, może to było jedno z tych pytań, w których wcale nie chodziło o odpowiedź,  jak shafiqowe “Czym jest słońce, za którym pan tęskni?”.
Chwilowo nie obchodziło go to. Musiał spłukać pozostałości tej czarnej substancji z gardła, razem z suchością pozostawioną przez rozmowę i przez jego niespodziewany flashback.

Wyszli na korytarz i Selwyn wreszcie zaczął mówić z sensem. Interesujące.

Biura na codzień musiały znacznie bardziej tętnić życiem, niż teraz, kiedy część pracowników była mniej lub bardziej permanentnie nieobecna.
Prześlizgnął się wzrokiem po twarzach pracowników zespołu - już niedługo także jego zespołu - z trochę przytłaczającą świadomością, że będzie musiał poznać ich imiona, predyspozycje, główne cechy charakteru…  Dane jak każde inne, ale sposób ich pozyskiwania…
Lazarus spojrzał na swojego przewodnika. Czy mógłby go o to zapytać? Jonathan Selwyn, ze swoim small talkiem i swobodnym stylem bycia, wydawał się być dokładnie tym typem człowieka, który pamięta, by zapytać o wyniki SUMów dziecka w Hogwarcie albo o zdrowie małżonka. Sprawy, które nie obchodziły nikogo, ale ludzie lubili, kiedy wyrażało się zainteresowanie.

Kiedy jego przewodnik zaczął opowiadać o nieregularnym rozkładzie dnia, Lovegood nie powstrzymał lekkiego uśmiechu. Wielu jego kolegów chwaliło sobie regularność godzin pracy i przewidywalność zadań, i on sam też myślał, że odnajdzie spokój w rutynie. Rzeczywistość zweryfikowała to założenie, ale było już za późno - uwięziony w czasie, w monotonnym rozkładzie dnia, w upiornie nudnym skanowaniu przesyłek i przekładaniu papierów.
Trybik w przekładni Bulstrode’ów.

- To brzmi dobrze. Nie zależy mi na tym, żeby każdy dzień był taki sam, nazbierałem już wystarczająco dużo takich samych dni - odpowiedział nieco swobodniej, niż w gabinecie szefa, na pozór niefrasobliwie, jakby nie mówił o jednostajności, która zmieniła go w człowieka z ulgą witającego odmianę nawet pod postacią terrorystycznych ataków Spalonej Nocy. Czym się stałeś, Lovegood?

- Gdzie planujecie panowie mnie umieścić? Pan Shafiq wyraził oczekiwanie, bym przeniósł swoje rzeczy już dzisiaj.
Miejsce Velaris było oczywistym wyborem i Lazarus najchętniej zająłby je od ręki, w stanie, w jakim zostawiła je dotychczasowa rezydentka, bez sprzątania, bez przełożenia choćby jednej notatki. Nie wypadało jednak pytać wprost.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#23
07.08.2025, 14:26  ✶  
Jonathan poszedł do niewielkiego stoliczka na którym stały kawiarka, jak i dzbanek wody z cytrynami i nalał Lazarusowi trochę tego drugiego.
– W takim razie cieszymy się, że nasze biuro może urozmaicić pański grafik – powiedział, wręczając mu szklankę. W pewnej kwestii Jonathan był hipokrytą.
Szalenie. Irytowali. Go. Oklumenci.
Bo chociaż sam nie narzekał na korzyści które płynęły z tej zdolności i nie wyobrażał sobie obecnie bez niej życia, to tym samym oklumenci przeszkadzali mu w spokojnym badaniu aur. Zwłaszcza w takiej sytuacji jak ta kiedy chroniący murem swój umysł Lazarus nie miał być jedynie kolejnym pracownikiem, a asystentem Shafiqa. Musieli mieć pewność, że nie zostanie kretem, że nie będzie rozgadywać poważnych spraw nieodpowiednim osobom. Zwłaszcza, że Jonathan nie zakładał, że nienaganna frekwencja w pracy Anthony'ego utrzyma się. Potrzebowali kogoś kto nie będzie gadał że szef OMSHMu nie pojawia się w swoim gabinecie i nie będzie węszyć, czy wszystkie czynności tej placówki były na pewno zgodne z prawem. Kogoś kto na pewno nie postanowi zemścić się na czystokrwistym szefie i podkopać jego pozycję w imię większej ilości miejsc dla czarodziejów półkrwi. Albo dla siebie.
Na razie jednak wiedzieli o nim wciąż boleśnie niewiele.
Jonathan ręką wskazał na puste, uprzątnięte biurko, do którego następnie podszedł.
– Oto i pana miejsce pracy. Proszę tego nie mówić reszcie – Teatralnie zniżył głos. – Ale myślę, że to najlepsze biurko w całym tym pomieszczeniu. Najbliżej do kawy.
Stanowisko oczywiście należalo wcześniej do Lisy, nawet jeśli obecnie nie pozostał po nim żaden ślad bytności poprzedniej asystentki Shafiqa.
– Wie pan... Cieszymy się, że to pan przyszedł na to stanowisko. Wymaga ono więcej samodzielności niż mogłoby się wydawać komuś niedoświadczonemu, kto przyszedłby tutaj licząc na prosty zarobek.
broken one
Chudy jak wypłata i długi jak miesiąc (187cm). Eteryczna uroda Lovegoodów rozwodniona mugolską pospolitością. Rude włosy domagające się fryzjera, broda domagająca się brzytwy, której starym zwyczajem nie posiada w domu. Jasnozielone oczy. Ubrany zwykle w proste szaty, czarne, lub w stonowanych barwach, skrojone tak, by nie krępowały ruchów.

Lazarus Lovegood
#24
07.08.2025, 17:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.08.2025, 17:55 przez Lazarus Lovegood.)  
Opróżniał szklankę niewielkimi łykami, czując, jak gładka, chłodna tekstura wody koi podrażnienia i zmywa gęste, obrzydliwe strzępki wydzieliny. Do żołądka - ale odepchnął tę myśl, zanim zdążyła zadziałać na jego wyobraźnię.
Podziękował skinieniem głowy.
Teraz, kiedy rozmawiali nieco swobodniej, a Lazarus nie był tak skupiony na pytaniach Shafiqa, mógł przeanalizować także inne aspekty dzisiejszego spotkania.
Sposób, w jaki Selwyn z nim rozmawiał był naszpikowany tymi małymi sztuczkami, których ludzie używali, by manifestować przyjazne zamiary. Okazuję zainteresowanie twoim miejscem pracy. Zawieram pozytywne komunikaty w swoich wypowiedziach. Zaznaczam, że traktuję cię w pewien sposób wyjątkowo. 
Dlaczego?

Kiedyś może podjąłby próbę i dołączył do tej gry. I pewnie przegrał sromotnie. Teraz trzymał się sprawdzonej taktyki - ostrożnie odmierzone zainteresowanie, neutralny wyraz twarzy. Niewzruszona fasada. Za mało wiedział o swoim rozmówcy, by czuć się pewnie.

Stanął przy wskazanym stanowisku pracy i ocenił je. Łagodne oświetlenie. W pewnym oddaleniu od najruchliwszych ścieżek, którymi wędrowali pracownicy, ale jednocześnie faktycznie najbliżej kawy. Z dobrym widokiem na drzwi wejściowe i drzwi gabinetu Shafiqa i Selwyna.
Musiał przyznać, że podobało mu się bardziej, niż pokój w Celnym, który dzielił z ośmioma innymi osobami, wciśniętymi tam, bo nie było gdzie ich usadzić.

- Panie Selwyn, słyszałem trochę o sposobie …organizacji pracy… pana Shafiqa. Zapewniam, że potrafię być samodzielny.
Nie było tajemnicą, że Anthony’ego jak dotąd częściej nie było w biurze, niż był. Lovegood jednak radził sobie w przeszłości z dużo bardziej nieprzewidywalnymi okolicznościami nieobecności przełożonego. Nie obawiał się.

- Jak bardzo ostatnie wydarzenia wpłynęły na skład zespołu? Jakie są najważniejsze obecne zadania? - zadawał swoje pytania - konkretne, organizacyjne. Potrzebował odpowiedzialności. Potrzebował poczucia, że robi różnicę. Jonathan mówił o kimś, kto liczyłby na prosty zarobek. Lazarus nie był zainteresowany prostym, a zysk, który leżał na szali, był innej - poważniejszej - natury, niż pieniądze.

Wbrew wszystkiemu - przygnębiającym okolicznościom towarzyszącym zmianie pracy, swojej chorobie, swojej przeszłości - czuł ekscytację. Umiarkowaną, ale zawsze. W miarę prezentacji biura, w jego głowie powstawał już wstępny plan działania.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#25
08.08.2025, 16:29  ✶  
Ach... A więc plotki o sposobie pracy Anthony'ego były już znane też w urzędzie celnym. Hm...  W sumie to można się było tego spodziewać. Grunt, że Lazarus najwyraźniej wiedział z czym się liczy praca na tym stanowisku
– Miło mi to słyszeć – odpowiedział,, a na jego twarzy zapanowała na chwilę poważniejszy wyraz. Przynajmniej to mieli mniej więcej wyjaśnione.
Na kolejne pytanie mężczyzny Jonathan  zamyślił się na chwilę, rozglądając się po otoczeniu. Korytarz niby był tak piękny jak zazwyczaj, a  jednak dało się tu wyczuć tę przyniesioną wraz ze spopielonym Londynem szarość. No i to biurko. Już wkrótce zasiądzie za nim Lazarus, ale na razie było tak... Puste.
– Jak już pan pewnie zauważył straciliśmy panią Velaris. Nikt inny szczęśliwie nie zginął,  a na naszych biurkach nie pojawiły się żadne wypowiedzenia. Oczywiście nie wszyscy jeszcze wrócili do pracy, ale spodziewam się, że powoli wszystko powinno wrócić do normalności. Jeśli zaś chodzi o najważniejsze zadania – Podszedł do kawiarki i nalał sobie do zdobionej filiżanki trochę kawy. Co się stało z jego poprzednim napojem? Ah no tak. Został na biurku Anthony'ego.
– Zapewne słyszał pan o umowie handlowej z Kambodżą? Wielki sukces naszego biura. Została podpisana na początku tego miesiąca więc poza inwentaryzacja, którą przeprowadzaliśmy i ogólnymi porządkami  na razie nie dzieję się jeszcze nic ciekawego. Może pokażę panu ostatnie pomieszczenie, a potem pójdziemy po pańską przepustkę?
broken one
Chudy jak wypłata i długi jak miesiąc (187cm). Eteryczna uroda Lovegoodów rozwodniona mugolską pospolitością. Rude włosy domagające się fryzjera, broda domagająca się brzytwy, której starym zwyczajem nie posiada w domu. Jasnozielone oczy. Ubrany zwykle w proste szaty, czarne, lub w stonowanych barwach, skrojone tak, by nie krępowały ruchów.

Lazarus Lovegood
#26
08.08.2025, 19:27  ✶  
- Tak, słyszałem o pani Velaris. To wielka strata - nie znał tej kobiety, ale domyślał się, że pełniła ważną rolę w życiu oddziału. Sądząc po notatkach, które pokazał mu Shafiq - wręcz kluczową. Przeczytawszy je, zaczął niemal żałować, że nie dane mu było jej poznać. Zwłaszcza w obliczu przejęcia jej obowiązków.

- Oczywiście - zgodził się na propozycję zobaczenia ostatniego biura. Pokonując krótki dystans, zastanowił się. Poza stratą asystentki, nastręczającą oczywiste problemy, ciągłość pracy nie wydawała się być zagrożona. Szczęście w nieszczęściu, że Spalona Noc zastała Organ Międzynarodowych Standardów Handlu Magicznego w momencie przestoju między ważnymi projektami. A jednak… jego kierownik wyglądał, jakby nie spał od wielu dni.

Najprawdopodobniej w grę wchodziły kwestie prywatne. Mógł stracić kogoś bliskiego. Mógł mieć problemy innej natury. Mogło też być ziarno prawdy w pogłoskach o jego osobistych kontaktach z Lisą Velaris. Lovegood nie miał powodu, by się tym interesować innego, niż ewentualny wpływ samopoczucia Anthony’ego na zadania, wykonywane nie tylko przez samego szefa, ale, jak się spodziewał, również przez Selwyna, a - kaskadowo - być może też przez samego Lazarusa. Wpływ, który, pomimo prezentowanej dzisiaj fasady profesjonalizmu, mógł nie być pomijalny.
Rozejrzał się po biurze, do którego wprowadził go Jonathan, a potem, gdy upewnił się, że nie znajdują się w centrum zainteresowania obecnych wokół pracowników, zwrócił się w stronę rozmówcy i zapytał niezbyt głośno:
- Pan Shafiq… nie czuje się najlepiej, prawda? - a potem, skoro już i tak dawał upust ciekawości - Jaki on jest we współpracy?
Jasnozielone oczy nowego pracownika spoczęły na Jonathanie na przedłużającą się chwilę, spojrzenie wyczekujące, ale poza tym pozbawione emocji. Klątwołamacz mrugnął dwa razy, jakby walczył ze sobą, a potem na chwilę przerwał kontakt wzrokowy.

Lazarus miał oczywiście okazję wykonywać zadania dla Anthony’ego Shafiqa, ale to było lata temu, no i nie była to tak bliska współpraca, na jaką zanosiło się obecnie. Miał również okazję obserwować Anthony’ego podczas dzisiejszego spotkania, ale po pierwsze nie mógł się na tym skupić w pełni, a po drugie, miał poczucie, że to może być reprezentatywna próba. Nie zaszkodziło poznać opinii najbliższego - jak się wydawało - współpracownika.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#27
09.08.2025, 13:13  ✶  
Tak, to rzeczywiście była szkoda zwłaszcza, że Lisa była w biurze... Od naprawdę bardzo dawna.

Kolejne pytanie zaskoczyło go na tyle, że gdyby nie był bardziej opanowany, to niechybnie zaksztusiłby się swoją kawą. Zamiast tego jedynie odłożył filiżankę na stoliczek, a zaciekawione spojrzenie brązowych oczu spoczęło na Lazarusie.
– Pan Shafiq jest nieco zmęczony pokłosiem pożaru. To wszystko. Myślę, że można powiedzieć to wszystko o każdym z nas – odpowiedział spokojnie, jakby nie martwił się w ogole o stan Anthony'ego. Czy Tony zrobił coś jeszcze, gdy jeszcze nie było go w biurze, co mogłoby  mocniej wskazywać na kiepskie samopoczucie jego przyjaciela? Może powinien zaciągnąć go do magiuzdrowiciela? I właśnie dlatego, dlatego, nie chciał aby Anthony opuszczał Ministerstwo! Powinien był siedzieć na miejscu i... Eh... Teraz to już nie miało znaczenia.

Na całe szczęście znacznie łatwiej było mu odpowiednio na drugą część tego pytania.
– Shafiq jest dobrym współpracownikiem i szefem. Naprawdę dobrym. Nie robi problemu tam gdzie go nie ma, nie utrudnia pracy, ale jednocześnie potrafi podejmować decyzję kiedy trzeba. Tak oczywiście, mówiłem panu, że będzie w tej posadzie sporo samodzielności, ale nie będzie pan pozostawiony bez żadnego zarysu co robić. – W sumie... To tak jak wielokrotnie narzekał, że Anthony nie pojawiał się w pracy i wszystko było na jego głowie tak... Nigdy nie czuł, że Shafiq pozostawiał go błądzącego we mgle. Tony informował go o tym o czym Selwyn miał wiedzieć I pozwalał mu działać w sposob, w który jego zastępca uznawał za najlepszy.

Przeszli dalej, do ostatniego, a raczej pierwszego, pomieszczenia. Był to największy pokój, który, chociaż całkiem stylowy wydawał się odrobinę depresyjny. To tu właśnie, przy długich, potężnych biurkach, siedzieli stażysci i szeregowi pracownicy w towarzystwie duszącego im nad karkiem ducha biurokracji,i który manifestował się tutaj w postaci tonn papierów.
– Tu siedzi cała reszta naszego zespołu. Są tu rozpatrywane reklamacje, a także to tu dochodzi do walki z papierologią – oznajmił, rozglądając się po pomieszczeniu. Na Merlina jak on szalenie się cieszył, że czasy gdy siedzizał tutaj i latał parzyć kawę całej reszcie już minęły. – No dobrze. Jakieś pytania, czy możemy wyrobić panu przepustkę? Nie potrwa to długo.
broken one
Chudy jak wypłata i długi jak miesiąc (187cm). Eteryczna uroda Lovegoodów rozwodniona mugolską pospolitością. Rude włosy domagające się fryzjera, broda domagająca się brzytwy, której starym zwyczajem nie posiada w domu. Jasnozielone oczy. Ubrany zwykle w proste szaty, czarne, lub w stonowanych barwach, skrojone tak, by nie krępowały ruchów.

Lazarus Lovegood
#28
09.08.2025, 15:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.08.2025, 15:13 przez Lazarus Lovegood.)  
Nie do końca wierzył odpowiedzi Selwyna, ale co innego spodziewał się usłyszeć? Nieważne. Dbałość o samopoczucie przełożonego nie należała do jego obowiązków, a taką przynajmniej miał nadzieję, bo był bardzo, ale to bardzo nieodpowiednią osobą do takich zadań. Kiwnął głową i bez mrugnięcia okiem przyjął jonathanowe peany na cześć Shafiqa. Po prostu idealny szef.
Kontrolujący, nieustępliwy, manipulujący i zrzucający pracę na barki zastępcy… idealny szef.
Na ustach Lazarusa zagościł nieznaczny uśmiech. To faktycznie brzmiało dobrze.
Z czystej ciekawości, całkiem pozbawionej ładunku emocjonalnego. zastanawiał się, na ile częściej będzie musiał bezpośrednio pracować z zastępcą, niż z samym kierownikiem.

Pomieszczenie, które zwiedzali teraz było mniej przytulne, ale za to wyższe i przy pełnej obsadzie, pewnie panował tu większy ruch. Zapewne byłoby to męczące dla kogoś takiego, jak Lovegood, ale obiektywnie rzecz biorąc, widywał zdecydowanie gorsze biura.
OMSHM wydawał się dobrze dofinansowany. Kolejny argument na korzyść jego zarządu, bo przecież powszechnie wiadomo, że komfort pracowników w dużej mierze zależy od tego, o co kierownictwu chce i uda się wykłócić.

- Na chwilę obecną nie mam pytań. Dziękuję bardzo, możemy ruszać - odparł i w towarzystwie Selwyna udał się stawić czoła niezbędnej papierologii.

Mogliby uporać się z tym szybko, jak przystało na dwóch doświadczonych urzędników, ale Lazarus nie spieszył się z powrotem do siebie. Wykorzystując nieodzowną umiejętność każdego urzędnika, rozciągnął załatwianie formalności tak długo, by w jego dotychczasowym miejscu pracy nie było już nikogo  a potem jeszcze poszedł na papierosa. Nie zamierzał się żegnać.
Trzeci raz nie zamierzasz się żegnać. Czy trzeci raz wrócisz z podkulonym ogonem?
Był przekonany, że nie. W ten czy inny sposób.
Zebrał swój biurowy dobytek do niewielkiego kartonu. Nie było tego wiele.

Jego pokój w urzędzie celnym, ten sam od ośmiu lat, pamiętał zbyt wiele. Flashbacki, które zdarzały mu się na początku pracy znacznie częściej, niż teraz. Ataki paniki, kiedy trzęsły mu się ręce, oddech przyspieszał, a w uszach słyszał łomot walącego się korytarza, albo może to było  jego własne tętno… Chwile bezsilnej złości i rozpaczy, i odrętwienia, z którego wyłaniało się jedno, tylko jedno rozwiązanie.
Pamiętał jego dwukrotny powrót po półrocznej nieobecności przez te same drzwi, do tego samego biurka z okrągłym śladem po kubku w tym samym miejscu, do dokładnie tak samo krzywo ustawionego kałamarza, jak przed, jakby przebył lata świetlne i przeżył całe swoje życie, eony czasu, bezmiar przestrzeni… i wylądował w tym samym miejscu. Zbyt wiele.

Bez żalu zamknął za sobą drzwi.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Anthony Shafiq (3703), Jonathan Selwyn (2757), Lazarus Lovegood (5642)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa