Ostatnia wizyta w rodzinnej rezydencji nie zakończyła się przyjemnie. W głowie Geraldine pojawiło się sporo pytań, a odpowiedzi nie miała żadnych. Postanowiła odezwać się do kilku osób, które mogłyby jej pomóc. Jedną z tych osób był Cain - jej znajomy z Hogwartu. Ich znajomość zaczęła się dość niefortunnie, jakby nie patrzeć przydzwoniła mu kaflem tak, że wylądował w skrzydle szpitalnym, cóż nie ważne, jak się to zaczęło istotne, że do dzisiaj mogła na niego liczyć, a on na nią. Nie przeszkadzało jej nawet to, że był aurorem - niewielu pracowników ministerstwa akceptowała, on znajdował się w tym nielicznym gronie, chociaż nadal twierdziła, że się tam marnuje i stać go na więcej. Nie zamierzała jednak suszyć mu głowy, to nie była jej rola.
Udało jej się umówić z nim całkiem szybko, czuła, że to dobrze, nie wiedzieć czemu wydawało jej się, że nie ma zbyt wiele czasu na to, żeby załatwić te sprawy, które ją męczyły. Miała wrażenie, że jest źle, szczególnie po tym, gdy Louvain nazwał ją w liście wariatką, a później ojciec kwestionował istnienie jej brata bliźniaka. Tego było zbyt wiele, musiała zainterweniować i znaleźć źródło tych wszystkich niedopowiedzeń. Nie chciało jej się wierzyć, że coś jest nie tak z Thoranem, w końcu był przy niej zawsze, co by się nie działo. Może ich drogi ostatnio nieco się rozeszły, jednak nadal mogła na niego liczyć, chociaż, czy faktycznie? Przestawała być tego pewna. Jeszcze ten sen, ten koszmarny sen, który ostatnio jej się przytrafił, kiedy spędzała noc u rodziców, na samą myśl o nim miała dreszcze, a Yaxley wcale nie tak łatwo było wystraszyć.
Zjawiła się w Wiewrnie punktualnie, może nawet kilka minut przed czasem. Ubrana w długi, ciemny skórzany płaszcz z kapturem, zdjęła go z głowy dopiero kiedy znalazła się w środku. Rzuciła okiem po pomieszczeniu, dostrzegła z boku wolny stolik. Idealne miejsce do rozmów, których nie powinien nikt usłyszeć. Nim jednak usiadła podeszła do lady i kupiła butelkę czegoś, co miało być whisky. Powątpiewała w jakość alkoholu, ale nie miała zamiaru wybrzydzać. Później udała się do tego stolika, przy którym usiadła. Czekała, aż Cain się tutaj pojawi. Trochę jej było głupio prosić go o pomoc, jednak bywały takie sytuacje, w których nie mogła sobie radzić sama. Musiała korzystać ze znajomości, które udało jej się utkać przez lata. Na całe szczęście miała ich dosyć sporo, w różnych miejscach, może dzięki temu uda jej się uzyskać informacje, złożyć wszystko w całość. Zdjęła płaszcz i powiesiła do na oparciu krzesła tuż po tym, jak postawiła na stole butelkę i dwie, niezbyt czyste szklanki. Usiadła i wpatrywała się w drzwi, jakby mogło to w jakikolwiek sposób przyspieszyć jego przybycie.