Że też nie wpadł na to wcześniej. Cruciatus zawsze działał na co dobitnie wskazywał stan doktorka. Najpierw porażenie, a później czarno magiczne zaklęcie, które w połączeniu spowodowały ogromny ból na jego twarzy. O jego ciężkim stanie informowały również konwulsje, które obległy go tak szybko jak tylko został tknięty tym niewybaczalnym zaklęciem. Widząc stan w jakim się znalazł, na twarzy Vulturisa od razu zagościł uśmiech, ponieważ wiedział, że dni, a nawet minuty ich ofiary zostały policzone.
Stanley nie spodziewał się po Johnie, aż takiej brutalności. Zamiana twarzy medyka w dynie? Tego jeszcze nie grali. Ale to nie było, aż tak ważne. Liczyło się tylko to, że zaraz po dosyć zabawnej przemianie, jego doktor wziął się od razu do roboty. Podszedł do ich ofiary, a następnie zaczął aplikować mu wcześniej przygotowaną przez siebie samego truciznę. I co ważniejsze dożylnie. Może i wiedza Borgina dotycząca medycy nie była zbyt wielka, zdawał sobie sprawę, że takie podanie czegokolwiek nie dawało mu raczej za dużych szans na dożycie następnego poranka.
Vult schował swoją różdzkę do płaszcza i ruszył w ich kierunku. No proszę. Może się trochę myliłem co do Ciebie... Kiedy podszedł na odległość jednego bądź dwóch kroków, ujrzał, że John zakończył aplikowanie "lekarstwa" - No proszę, proszę. A to przypadkiem przysięga Sokratesa nie mówi, że nie wolno Wam skrzywdzić nikogo innego? - zapytał swojego kompana - Ale nie bój się. Właśnie zostałeś z niej zwolniony dokonując tego czynu - zaśmiał się, poklepując go po plecach aby przykucnąć obok w celu zerknięcia do torby. Zdjął ją z trupa, ponieważ ich ofiara nie dawała żadnego znaku życia. Koniec końców potknął się, został porażony prądem oraz cruciatusem, a na koniec zasmakował trucizny - nie miał prawa się z tego wylizać.
- No i mamy to, po co tu się zjawiliśmy - stwierdził ze szczęściem w głosie kiedy otworzył pierwsze lepsze akta z torby - Adresy, dane i kartoteki pełne informacji o mugolakach... To nam bardzo pomoże John... I pomyśleć, że to dopiero początek pięknej współpracy jak myślę... - dodał, chowając uprzednio wyjęty dokument. Borgin wolał mieć pewność, że nic im się nie stanie - w końcu bardzo dużo zaryzykowali tym atakiem.
- Kopsnij jednego szluga, a resztę możesz sobie zatrzymać - powiedział do swojego wspólnika. Teraz, po pierwszej udanej akcji, mógł go tak już nazywać. Nie był taki bezużyteczny jak na początku mogło się Stanleyowi wydawać. Miał wprawną rękę do tych wszystkich kwestii medycznych - nawet nie drgnęła mu ręką kiedy aplikował tę truciznę. Lekko to przerażało Borgina ale na całe szczęście nie długo - w końcu John był po ich stronie - Zaraz trzeba będzie go jeszcze gdzieś wypierdolić do krzaków, co by sobie tutaj tak nie leżał - zaproponował w oczekiwaniu na papierosa.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972