• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 9 10 11 12 13 14 Dalej »
[Marzec 1971] Nastał czas ciemności | Stanley & Ezechiel

[Marzec 1971] Nastał czas ciemności | Stanley & Ezechiel
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#11
30.04.2023, 19:34  ✶  

Że też nie wpadł na to wcześniej. Cruciatus zawsze działał na co dobitnie wskazywał stan doktorka. Najpierw porażenie, a później czarno magiczne zaklęcie, które w połączeniu spowodowały ogromny ból na jego twarzy. O jego ciężkim stanie informowały również konwulsje, które obległy go tak szybko jak tylko został tknięty tym niewybaczalnym zaklęciem. Widząc stan w jakim się znalazł, na twarzy Vulturisa od razu zagościł uśmiech, ponieważ wiedział, że dni, a nawet minuty ich ofiary zostały policzone.

Stanley nie spodziewał się po Johnie, aż takiej brutalności. Zamiana twarzy medyka w dynie? Tego jeszcze nie grali. Ale to nie było, aż tak ważne. Liczyło się tylko to, że zaraz po dosyć zabawnej przemianie, jego doktor wziął się od razu do roboty. Podszedł do ich ofiary, a następnie zaczął aplikować mu wcześniej przygotowaną przez siebie samego truciznę. I co ważniejsze dożylnie. Może i wiedza Borgina dotycząca medycy nie była zbyt wielka, zdawał sobie sprawę, że takie podanie czegokolwiek nie dawało mu raczej za dużych szans na dożycie następnego poranka.

Vult schował swoją różdzkę do płaszcza i ruszył w ich kierunku. No proszę. Może się trochę myliłem co do Ciebie... Kiedy podszedł na odległość jednego bądź dwóch kroków, ujrzał, że John zakończył aplikowanie "lekarstwa" - No proszę, proszę. A to przypadkiem przysięga Sokratesa nie mówi, że nie wolno Wam skrzywdzić nikogo innego? - zapytał swojego kompana - Ale nie bój się. Właśnie zostałeś z niej zwolniony dokonując tego czynu - zaśmiał się, poklepując go po plecach aby przykucnąć obok w celu zerknięcia do torby. Zdjął ją z trupa, ponieważ ich ofiara nie dawała żadnego znaku życia. Koniec końców potknął się, został porażony prądem oraz cruciatusem, a na koniec zasmakował trucizny - nie miał prawa się z tego wylizać.

- No i mamy to, po co tu się zjawiliśmy - stwierdził ze szczęściem w głosie kiedy otworzył pierwsze lepsze akta z torby - Adresy, dane i kartoteki pełne informacji o mugolakach... To nam bardzo pomoże John... I pomyśleć, że to dopiero początek pięknej współpracy jak myślę... - dodał, chowając uprzednio wyjęty dokument. Borgin wolał mieć pewność, że nic im się nie stanie - w końcu bardzo dużo zaryzykowali tym atakiem.

- Kopsnij jednego szluga, a resztę możesz sobie zatrzymać - powiedział do swojego wspólnika. Teraz, po pierwszej udanej akcji, mógł go tak już nazywać. Nie był taki bezużyteczny jak na początku mogło się Stanleyowi wydawać. Miał wprawną rękę do tych wszystkich kwestii medycznych - nawet nie drgnęła mu ręką kiedy aplikował tę truciznę. Lekko to przerażało Borgina ale na całe szczęście nie długo - w końcu John był po ich stronie - Zaraz trzeba będzie go jeszcze gdzieś wypierdolić do krzaków, co by sobie tutaj tak nie leżał - zaproponował w oczekiwaniu na papierosa.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Lekarz śmieciojadów
Patrzysz na mnie? Na pewno? Nie wyróżniam się z tłumu, taki o czarodziej o wiecznie zgubionym i strachliwym spojrzeniu.

Ezechiel von Jundegingen
#12
30.04.2023, 20:50  ✶  

Ez nie rozumiał, czemu w ogóle miał przygotować truciznę. Myślał, że zadanie wymagało załatwienia tego bez używania czarów, żeby w razie czego nie zostali wytropieni lub wpadli przy przeczesywaniu historii zaklęć różdżek. Ale na co on liczył!? Taki chłop jak ten Śmierciożerca oczywiście musiał się zabawić, jakby inaczej.

Silverstein wstał, otrzepał spodnie i schował sprzęt za pazuchę. Później zajmie się utylizacją.

Śmierciożerca uwielbiał znęcać się nad wszystkimi, nawet musiał przypomnieć o przysiędze Sokratesa. Wielkie dzięki. Ez uronił niewidzialną łezkę i drgnął niespokojnie po poklepaniu. Zły dotyk.

Dokumenty zebrane, fantastycznie. Teraz masa kolejnych osób będzie mogła stracić życie. Czemu musiał być tak tchórzliwy i nie uwarzył jeszcze trucizny dla samego siebie? Więcej dobrego niż to nie potrafiłby zrobić.

— Dziękuję — odpowiedział, częstując Śmierciożercę papierosem i chowając resztę w kieszeni. Kolejna bezużyteczna pamiątka. Ale nie mógł zwrócić. Wtedy by się zaczął tłumaczyć, Śmierciożerca by się rozzłościł... Już takie scenariusze przechodził.

Schować, no tak. Rzucił Levicorpus na ciało starając się je bezpiecznie transportować w krzewy.


[Rzut na Translokację ciała w krzaki, dwie próby]
Rzut O 1d100 - 97
Sukces!

Rzut O 1d100 - 58
Sukces!
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#13
30.04.2023, 21:28  ✶  

Odpalił przekazanego papierosa i poczuł automatyczną ulgę. Rozkoszował się zaistniała sytuacją - spełnili dobry uczynek, a przy okazji zapewnili sobie dawkę całkiem niezłej rozrywki. W końcu miał moment aby odpocząć i cały stres związany z tą akcją zaczął z niego po prostu schodzić.

Zdziwił się lekko kiedy John nie wziął również papierosa, aby uczcić ich zwycięstwo, zwłaszcza, że w momencie w którym się poznali, zapalił jednego. Może nie miał ochoty? A może po prostu miał coś jeszcze do wykonania, ponieważ właśnie wykonał udaną próbę pozbycia się ciała. Nie ma co mówić - zaimponował Vulturisowi w tym momencie. Nie dosyć, że znał się na tej całej medycynie, to jeszcze wyróżniał się własną inicjatywą. Najpierw podczas próby spacyfikowania medyka, a teraz w sytuacji kiedy musieli pozbyć się trupa - John nie czekał i zajął się nim od razu.

- No i po robocie. Widzisz John. To wcale nie było takie trudne - przyznał chwilę po tym jak bezwładne ciało poleciało hen w gęste krzaki po udanej translokacji - Będę się do Ciebie odzywał, bo będzie jeszcze trochę roboty - stwierdził, poklepując się po przerzuconej przez ramie torbie - Jak dalej będziesz się tak dobrze spisywać to wróżę Ci świetlaną przyszłość - dodał dopalając papierosa i lekko pokasłując. Sprawdził jeszcze czy aby na pewno skórzana torba jest dobrze zapięta - na całe szczęście była.

- Nic tu dłużej po nas. Ja pójdę w prawo, a Ty w lewo aby nie wzbudzać niczyich podejrzeń - zasugerował - Lepiej szybciej opuścić miejsce zdarzenia, kto wie co tu się jeszcze może wydarzyć - przyjrzał się towarzyszowi, a następnie odwrócił się na pięcie w swoim kierunku - Napij się piwa za nasz dzisiejszy sukces. Dobrze się dzisiaj spisałeś - przyznał ruszając - Mam nadzieję, że zobaczymy się nie długo - dodał po kilku krokach, podnosząc do góry rękę na pożegnanie. Ta akcja to dopiero kropla w morzu tego co nas czeka...



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Lekarz śmieciojadów
Patrzysz na mnie? Na pewno? Nie wyróżniam się z tłumu, taki o czarodziej o wiecznie zgubionym i strachliwym spojrzeniu.

Ezechiel von Jundegingen
#14
30.04.2023, 21:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.08.2023, 11:50 przez Ezechiel von Jundegingen.)  

Oczywiście, że John nie palił. Już się nawciągał tego podczas oczekiwania na doktorka. Śmierciożerca mógł uważać, że to potężne kaszlenie było znamienitą grą aktorską, ale nie. To po prostu umierające płuca.

Ez nie miał nic więcej do powiedzenia. Jak zwykle, przez większość czasu milczał. Czasem odpowiadał krótkim "dobrze" lub "dziękuję". Śmierciożerca wróży mu świetlaną przyszłość? Oby to światło było koloru zielonego, bo Silverstein chętnie zgodziłby się na taką "przyszłość". A piwa tak, napiłby się. Niestety nie przepadał za tym brytyjskim, a kremowe to w ogóle było paskudne. W niektórych pubach dało się znaleźć importowane niemieckie piwo, ale zdecydowanie nie był to dzień na picie. Szczególni w miejscach publicznych.

Ez skulił swój nieistniejący ogon, pożegnał się zwykłym "do widzenia" i smętnie poczłapał "w lewo", nie wzbudzając niczyich podejrzeń, bo tylko był jednym z wielu smutnych ludzi. Ale szybko zwinął się z miejsca wydarzeń, żeby nikt nie dostrzegł do tego dnia i czasem nie wziął na świadka w sprawie śmierci doktorka.

Czuł się paskudnie. Kiedy wciągnięto go pod skrzydła tworzącej się grupy Śmierciożerców, oczywistym było, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Ale od zawsze znajdował się za marginesem, więc żadnej nowości to nie stanowiło. Jednak poznanie motywów Czarnego Pana i jego postulatów zmieniło wszystko. Nie dołączył do "po prostu" kryminalistów. Dołączył do ludzi wierzących w ideę nienawiści związanej z pochodzeniem. Magiczni faszyści. Koszmar przodków powrócił, ale w niespodziewanej gorszej odsłonie. Tym razem on był po tej okrutnej stronie barykady.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (3190), Ezechiel von Jundegingen (1791)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa