• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc, Erik & Miles] Another One Bites the Dust

[Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc, Erik & Miles] Another One Bites the Dust
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#1
08.04.2025, 11:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.07.2025, 16:01 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
8-9.09 Spalona Noc
okolice pierwszej

Nikt nie powinien pytać skąd Miles wytrzasnęła drugą miotłę, ale umówmy się sklepy miotlarskie istniały i teraz płonęły. Okazja czyniła złodzieja, choć w jej przypadku (było nie było bumiarki na chorobowym) było to czasowe pożyczenie mienia z przyczyn i konieczności wyższych. A te wyższe konieczności były jebanym armagedonym trawiącym magiczne dzielnice.

Wcisnęła tę miotłę Erikowi nim ten zdążył wyrazić sprzeciw.

– Ruszaj się szybciej wielkoludzie, jak za dawnych czasów, tylko zamiast kulek mamy kurwa ludzi do ogarnięcia! – krzyczała, a czarny (czy można byłoby napisać pokryty sadzą) humor nie odstępował jej na krok tej dziwacznej nocy, która zdawała się mieć ambicję konkurować z jej najgorszymi koszmarami. Na szczęście ta metafora nie poszła dalej, ostatecznie oboje pełnili absolutnie różne funkcje w drużynie Quidditcha. Ona miała wypatrywać, on chronić. To miało sens. – Ci na poddaszach nie mają szans, musimy ich przejąć i zgarnąć do Nory, no już pokaż że nie zapomniałeś jak się lata! – rzuciła przez plecy, nim twarz przesłoniła wilgotną ścierą mającą chociaż trochę ochronić ją przed wrzącym dymem chociaż trochę. Jej włosy znikały na głowie owiniętej ciasno materiałem, który miał zagwarantować, że nagle jej się te pióra nie przyfajczyły. Mugolski strój pomagał w lataniu, a przerażający poziom wyzwania tylko pobudzał krew płynącą w żyłach. Działanie. Trzeba było działać, gdy koszmar stał się jawą.

Oderwała się od ziemi i pognała po skosie w górę ale tylko na tyle wysoko, by móc wypatrzeć uwięzionych nieszczęśników, których krzyki ginęły w panującym piekielnym chaosie.

– TAM! – krzyknęła, choć nie liczyła, że jej krzyk ktokolwiek usłyszy, zamiast tego odwróciła się do Erika i wskazała mu ręką rozpaczliwie machające ręce w oknie na poddaszu, samemu nakierowując na tę osobę swoją miotłę.

Odwaga, Latanie na miotle
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#2
09.04.2025, 21:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.04.2025, 21:27 przez Erik Longbottom.)  
To się nie skończy dobrze, pomyślał bezwiednie Longbottom wpatrując się w pożar trawiący kolejne budynki na Ulicy Pokątnej. Przecież to przechodziło ludzkie pojęcie; jakim cudem ten ogień objął tak duży obszar? I to tak szybko! Nie wspominając już o tym, że bardzo podobne ogniska dostrzegł na co poniektórych chatach w Dolinie Godryka. Czy za to wszystko był odpowiedzialny jeden i ten sam podpalacz?

Erik rozkaszlał się, chwytając w ręce miotłę wręczoną mu przez Millie. Zważył ją ostrożnie w dłoniach. Miał pewne doświadczenie z miotlarstwiem, ale głównie w latach szkolnych. daleko mu było do gwiazdy quidditcha pokroju Heather Wood, ale wiedział jak panować nad trzonkiem i zbieraniną zaklętych witek. Nie ufał tylko niesprawdzonym egzemplarzom. Przez swój ponadprzeciętny wzrost przywykł do swojej wyjątkowej, wyprofilowanej miotły, która obecnie spoczywała w schowku w Warowni, ale... Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, a w tym momencie to nie jego preferencje miały kluczowe znaczenie. Mieli w końcu ludzi do uratowania.

— To w ogóle nie przypomina szkolnej ligi — burknął pod nosem Erik, owijając sobie wokół dolnych partii porwaną szmatkę znalezioną w klubokawiarni. Co bystrzejsze oko mogło dojrzeć, że nie była to pierwsza lepsza szmata do podłogi, a porwany kawałek fartucha z logiem lokalu Nory. — Wiesz, gdzie się zapodział Alastor w tym całym... Chaosie?

Czy to było mądre posunięcie? Mieli zaraz wzbić się w powietrze, aby ewakuować mieszkańców dzielnicy uwięzionych na wyższych kondygnacjach sąsiednich budynków, a on wyciągał temat jej brata. Na pewno się o niego martwiła, podobnie jak on martwił się o Brennę. Oby tylko nie kręcili się gdzieś razem, pomyślał z niesmakiem, wzdrygając się na wspomnienie wizji jakie nawiedziły go na zaczarowanej wyspie przed kilkoma tygodniami. Oh, zdecydowanie nie chciał sprawdzać, czy coś z tego rzeczywiście mogło stać się faktem.

— Ty prowadzisz! — rzucił zgodnie, wskazując palcem na Moody, a potem na skryte pośród obłoków dymu i pyłu niebo.

Poza tym, mam większe zaufanie do twojej miotły niż do swojej, dodał w myślach, dosiadając swojego ''rumaka''. Oby i on dotrwał do końca tej szalonej nocy. Wystartował chwilę po dziewczynie, starając się nie odrywać od niej oczu; w tym całym dymie i ogniu wystarczyła chwila nieuwagi, żeby się zgubić. A szukanie siebie nawzajem i potencjalnych rannych było przepisem na katastrofę.

— Lecę! — wrzasnął, zwiększając pułap lotu. — Szybko, dopóki jeszcze mamy okazję!

Ostatnie słowa skierował bardziej do uwięzionych na poddaszu czarodziejów. Nie wątpił, że byli złaknieni pomocy, ale nie mógł z góry zakładać, że chętnie też wskoczą na miotłę. Musiał więc wykazać się stanowczością, żeby przekonać ich do szybkiej ewakuacji.

| | Wykorzystanie przewagi Latanie na miotle;
| | Wykorzystanie przewagi Dowodzenie;


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#3
15.04.2025, 10:29  ✶  
Erik miał więcej szczęścia niż rozumu (nie pierwszy raz pewnie), bo jednak Moody była z nim na roku, latała z nim długo i wiedziała na przykład że jego wielkie dupsko potrzebuje specjalnego traktowania - czyli większej miotły. Jego gigantyczne rozmiary zasługiwały na gigantyczną miotłę i taka teraz go wznosiła. Dobrze też dla sprawy było mieć miotłę, która dźwignie te pare kilogramów więcej, jeśli chcieli w ten sposób ewakuować kogokolwiek.

– Dorosły jest, da sobie radę– rzuciła mu w odpowiedzi. Krótko i na temat, tak szorstko jakby odpowiedział jej brat. Jej ojciec. Jej rodzina. Życie to służba, służba to życie. Każdy kto oddał się służbie musiał liczyć się z tym, że dostanie avadą w plecy. Każdy kto oddał się służbie już w pewien sposób był martwy. Tak samo jak oni, Zakonnicy. Mogli bawić sie, mogli tańczyć, mogli zbierać muszelki. Ale byli martwi, czuła to, widziała to na swoich urodzinach modląc się w kontrze do wielu wielu lat, żeby to był tylko głupi koszmar, jeden z wielu wykwitów chorego umysłu a nie... nie trzecie oko, które postanowiło się nagle otworzyć. Nie wiedziała gdzie jest Alastor. Właściwie wiedziała gdzie są ludzie tylko jeśli ich widziała. Teraz takim człowiekiem był Erik. Nora pozostawiona za plecami już rozmywała się w jaźni jako niewiadoma. Być może nigdy więcej jej nie zobaczą, choć teren wokół nie był w pewnym sensie zabezpieczony, a ściany trzymały się dobrze...

Niczego nie można było być pewnym.

Leciała sprawnie bez problemu, instynktownie dobierając prędkość, kąt. Na miotle czuła się wolna i nigdy po szkole nie przestała tak naprawdę latać. Teraz jej ucieczka od rzeczywistości mogła okazać się rzeczywistą ucieczką, kwestią życia i śmierci nieszczęśników, których dom nie zajął się od popiołu z nieba, a przejął płomień od sąsiednich skutecznie uniemożliwiając ucieczkę.

Nie wiedziała, czemu ludzie na piętrze się nie teleportowali, ale najwidoczniej nie mieli takiej możliwości, może nigdy nie zrobili kursu. I histeryczne ruchy ściągnęły parę funkcjonariuszy, którzy tego dnia nie byli na służbie, ale przecież służba była ich życiem, a ich życie było służbą.

– Szybko błagam! Moją mamę przygwoździł strop, nie mamy jak jej wyciągnąć stamtąd! – histeryczny krzyk młodzieńca przebijał się do ich świadomości. Ten odsunął się od okna wskazując na przygwożdżonego przez drewnianą belę podtrzymującą sufit. Pożar szalejący na dolnych piętrach, trawiący budynek stopa, po stopie podważył jego konstrukcję. Zawalony fragment dachu, pęknięcia na podłodze, zgniecione meble. Dla kobiety najprawdopodobniej wciąż była szansa, choć leżała na podłodze nieprzytomna. Przygwożdżający ją ciężar próbował nieskutecznie unieść drugi, starszy z mężczyzn. – Wciąż oddycha, błagam pomóżcie jej! – krzyknął z wnętrza poddasza. Nie mieli przy sobie żadnych rzeczy, ale nie garnęli się do ewakuacji. Nie bez kobiety.

Miles nie zamierzała z tym dyskutować. Jeśli mieli ratować to musieli chociaż spróbować uratować wszystkich. Bez chwili zwłoki sięgnęła po różdżkę i rzuciła zaklęcie mające unieść przyciskający kobietę do ziemi ciężąr tak, aby umożliwić mężczyznom wyciągnięcie jej spod gruzowiska.

Latanie na miotle

Translokacja IV, próbuję unieść belkę i elementy dachu, które przygwoździły kobietę do podłogi, żeby umożliwić jej towarzyszowi wyciągnięcie jej spod spodu.


Rzut PO 1d100 - 72
Sukces!

Latanie na miotle, odwaga
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
26.04.2025, 12:32  ✶  
Cóż, Longbottom po prostu wolał z góry nie zakładać, że Millie będzie pamiętała o jego preferencjach. Bądź co bądź, minęło trochę czasu odkąd po raz ostatni mieli okazję razem wzbić się w niebo i manewrować po przestrzeni powietrznej wokół Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Wprawdzie po ukończeniu nauki w szkole Erik nie porzucił miotlarstwa i zdarzało mu się latać rekreacyjnie lub kiedy zmuszały go do tego okoliczności, tak w ostatnich miesiącach... Cóż, było z tym ciężko. Jeśli dobrze kojarzył, to ostatnio wsiadł na miotłę tuż przed obchodami Beltane, kiedy to organizował z Heather jakiś transport na rzecz Zakonu Feniksa. Ugh, czasem jak myślał o tym sabacie, to miał wrażenie, że zestarzał się o parę lat od tamtego czasu.

— Tego właśnie się obawiam — mruknął pod nosem zgodnie z prawdą. — Wolna wola i brawura czasami nie powinny iść razem w parze.

Oczywistym  było to, że każdy Zakonnik, Brygadzista lub Auror liczył się z tym, że kiedyś może nie wykaraskać się z jakichś problemów. Erik widział jednak dość znaczącą różnicę w braku możliwości ucieczki w wypadku nieoczekiwanego zagrożenia, a świadomym rzucaniu się w niebezpieczeństwo. Nie żeby sam był lepszy, biorąc pod uwagę, że sam pchał się w miejsca, które większość normalnych ludzi zdecydowanie skategoryzowałaby jako pełne ryzyka i niebezpieczeństw. Po prostu... Lubił myśleć, że miał nieco więcej oleju w głowie niż inni. A to z kolei wprawiało go w zmartwienie, bo skoro jemu zdarzały się wpadki, to co z innymi?

Czasem po prostu okoliczności zmuszają cię do działania, podpowiadał cichy głosik w głowie Erika. Słowa te niedługo później stały się faktem, kiedy wołania z walącej się kamienicy poinformowały ich o stanie jednej z mieszkanek budynku. I Millie ruszyła do działania, zanim jej partner zdołał jakkolwiek zaprotestować. Spróbować skoordynować z nią jakiś plan. Po prostu zadziałała instynktownie. I tym razem wyszło jej to całkiem dobrze. Kiedyś będę musiał zamówić modlitwę w kowenie za was wszystkich, obiecał sobie Longbottom, korygując położenie miotły w taki sposób, aby znaleźć się bliżej okna, żeby ułatwić mężczyznom przeniesienie kobiety do niego.

— Uniesiesz ich obu czy brać jeszcze jednego do siebie? — zawołał do Millie. Miał większą miotłę, więc teoretycznie powinna ona pomieścić więcej osób. Może nie rozwalą się na tak małym dystansie między kilkupiętrowym budynkiem a poziomem ziemi.

| | Wykorzystanie przewagi Latanie na miotle;


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#5
06.05.2025, 22:48  ✶  
Gdy tylko ciało wydobyto spod zwałowiska Miles rozluźniła napięte mięśnie, pozwalając przepływającej energii ujść. Sama wpadła do środka i doskoczyła do rannej kobiety. Nie miała pojęcia co jej jest, ale po krótkich oględzinach na tyle na ile pozwalało jej przeszkolenie brygadzistki mogła ocenić że oddycha i ma szansę.

– Weź ją. Weź w bezpieczne miejsce. Jest wciąż nieprzytomna, nie wiadomo, czy nie ma czegoś złamanego – słowem i gestem próbowała ściągnąć Erika do środka, bezradnie spoglądając na pokrwawione i ubrudzone sadzą nogi. To nie był problem, można było "zniknąć" kości i w ich miejsce wyhodować sobie nowe, całkiem zacne egzemplarze. Ale nie tu. Nie w miejscu w którym nie tylko płomienie ale i walące się ze stropu belki są zwyczajnie zagrożeniem. I ten dym... wszechobecny dym.

Złociste oczy przeniesione zostały na dzieciaka, który miało szansę dziś nie stracić matki. Na młodzieńca właściwie, Moody Wiecznie Piętnaście Lat Odpierdolcie Się Ode Mnie Wszyscy Gdzie Moje Szlugi? nagle poczuła się dużo starsza. A może poczuła się w końcu na swój wiek... W końcu jej własna metryka miała szansę ją dogonić.

– Wskakuj młody, podrzucę Cię na zewnątrz i poczekasz aż wrócę z ojcem. Tak zaraz potem odeskortuje Was tam gdzie będzie pani...

– Whitbury. Nazywamy się Whitbury – powiedział mężczyzna słabowicie, a Miles skinęła głową. Nie chciała tracić zbędnego czasu, choć nim ruszyła spojrzała jeszcze na Erika pytająco. Mówiła równie szybko co myślała, a te myśli były jak piorun - nie zawsze trafiały tam, gdzie człowiek by sobie tego życzył. Ostatecznie to on był tym rozsądniejszym. Może lepiej było wziąć dwójkę na miotłę, niż szybko obrócić dwa razy? Potrzebowała jego akceptacji tego planu. Bez tego nie ruszyła
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
18.05.2025, 15:48  ✶  
Medycyna świata czarodziejów należała do tych z natury... dość specyficznych. Potrafili wyhodować kości z niczego, a jednak pewne operacje dalej pozostawały poza zasięgiem wyspecjalizowanych magimedyków. Czyż nie o tym dyskutował jakiś czas temu z Anthonym odnośnie do jego zaburzeń wzroku?

Kapka magii potrafi wszystko naprawić, ale też wiele zepsuć, pomyślał tępo Erik. Jak cały ten pożar wpłynie na obrażenia u cywili czy personelu Ministerstwa Magii? Czy w ogniu i pyle w jakich pogrążał się Londynu kryło się coś co mogło jeszcze bardziej uprzykrzyć im życie? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.

— Robi się — odparł Longbottom, podążając za sugestiami Mills.

Przez krótką chwilę przyglądał się kobiecie, zastanawiając się, jak najwygodniej usadowić ją na magicznym środku transportu.

— Jestem za tym, żeby przetransportować ich jak najszybciej. Nie wiadomo, ile to wszystko wytrzyma — zadecydował Erik, biorąc na siebie transport nieprzytomnej kobiety.

Mieli ograniczone pole do manewru. W idealnych warunkach byliby wspierani przez wyspecjalizowaną ekipę z Ministerstwa Magii lub pogotowia Szpitala św. Munga, a teraz mogli liczyć tylko na siebie. Na swój instynkt. A instynkt Longbottoma podpowiadał mu w tej chwili, że powinni postawić na szybkość. Nie mieli czasu na magiczne wzmocnienie poddasza, a igranie z tym ogniem wydawało się niezbyt dobrym pomysłem.

— Skup się na tym, żeby jak najszybciej sprowadzić ich na poziom chodnika — dorzucił od siebie Erik, któremu jako tako udało się usadowić czarownicę w taki sposób, że siedziała na froncie miotły, a on tuż za nią - ściskając jednocześnie trzonek i podtrzymując kobietę we w miarę bezpiecznej pozycji.

Kiedy byli gotowi do dalszego etapu ewakuacji, Longbottom starał się miarowo obniżać poziom lotu, modląc się w duchu, aby nagle nie stali się ofiarami jakiejś powietrznej kraksy. Gdy znajdą się na ziemi, będzie łatwiej ustalić co robić z tym wszystkim dalej.

| | Wykorzystanie przewagi Latanie na miotle;


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#7
21.05.2025, 18:21  ✶  
– Leć z nią od razu do Nory! Trzeba ją ocucić i dać coś na wzmocnienie! Ja ich dowiozę za moment! – odkrzyknęła i już z chłopakiem zanurkowała w dół. Czy się oszczędzała? Czy robiła to ostrożnie? Bynajmniej. Była niegdyś szukającą w drużynie Quidittcha i była zajebiście dobra w tej robocie, gdzie rozjebany mózg bardziej jej służył niż przeszkadzał. Zwykłe rozkojarzenie nagle okazywało się błogosławieństwem, gdy jej uwaga musiała być rozpiżdżona jak galaktyka po okolicy i trzeba było znaleźć ten jeden złoty obiekt, mokry sen każdego szukającego. Była brawurowa, nie znała lęku, nie miała żadnych granic. Mogła napierdalać maksymalną prędkością i wyhamować w ostatniej chwili. Mogła to zrobić, bo nie myślała o konsekwencjach, jeśli spadnie i złamie sobie kark. Kto by się przejął? Na pewno nie jej stary.

Teraz nie była aż tak nieostrożna i dobrze, bo chłopak którego zwoziła na parter i tak swoje już przeżył. Liczyła że nie oberwie z mańki, szybki rzut oka na ulicę dał jej pewne rozeznanie, że pośród panikujących ludzi tłum się nie rozstępuje przed kutasiarzami w maskach. Ale...

– Weź się skitraj tam koło śmietników. Zaraz wracam z Twoim starym. – Jak obiecał tak uczyniła i rzeczywiście po chwili bruku dotknął również i pan mąż. Rodzina w komplecie. Fajnie. Cieszyła się, że tym razem udało się uratować czyjąś mamę, spychała na dno podświadomości krzyk Lany, która nie miała tej nocy tyle szczęścia.

– Dobra słuchajcie, moja miotła nie dźwignie nas we trójkę więc zapierdalamy. Tam będziecie bezpieczni razem z innymi – przekazała ocaleńcom, którzy patrzyli na nią niepewnie, choć z pewnością już nie nieufnie. Wszelkie słowa wdzięczności ucinała krótkim taka praca, Brygada Uderzeniowa pozdrawia, tak dostaniecie tam jedzenie i będzie też miejsce na Wasze rzeczy. – Nie wzięli za dużo. W torbie podejrzewała znalazło się kilka oszczędności, najważniejsze dokumenty, pamiątki. Sama taką torbę nosiła teraz na plecach myśląc sobie o tym jak to jest mieć w torbie cały świat. Dom jej i jej brata spłonął, nagle pokoik w Księżycowym, który miał być tylko na jakiś czas "odcięcia pępowiny" i "poszukania siebie" stał się mniej... tymczasowym miejscem. Czy Ci ludzie też będą mieli gdzie się schronić na dłuższą metę? To byłyby już myśli zdecydowanie na wyrost. Miles była skupiona na osłanianiu ich dup, ale szybko wypchnęła z głowy myślenie o jutrze.

W końcu dotarli do drzwi Nory Nory, gdzie zbierało się coraz więcej ludzi. To że wcześniej z Thomasem ogarnęła front pożaru zapewniał względne bezpieczeństwo zebranym, z resztą umówmy się nie była to zgraja bezbronnych mugolków, tylko legitni czarodzieje, którzy mimo trwającego horroru potrafili się zorganizować. Nora królowała wkoło, więc Miles nie zamierzała jej się w to wtryniać. Właściwie od razu wyjebała na zewnątrz szukając więcej dusz do uratowania. Wiedziała, że nie uratuje wszystkich, ale nie zamierzała poddawać się tej myśli i tracić okazji, do tego by uratować chociażby jedną więcej osobę.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
23.05.2025, 23:00  ✶  
Cóż, plan Mildred był stosunkowo prosty: wpakować ocalałych na miotły, przetransportować do klubokawiarni i liczyć, że tam wszyscy zostaną objęci odpowiednią opieką. O ile Nora to wszystko wytrzyma, pomyślał pół-trzeźwo Erik, starając się nie zapędzić zbyt daleko w swoich rozmyślaniach. Czasem miał problem z zapamiętaniem sobie tego, że Nora przecież funkcjonowała w Zakonie Feniksa równie głęboko co i on czy Brenna. Może nie pchała się do walki z czarnoksiężnikami przy pierwszej możliwej okazji, ale aż nazbyt dobrze wiedziała, co to znaczy ryzyko. Jakoś przetrwa. Oni wszyscy musieli jakoś przetrwać, prawda? Innej opcji nie było.

— Widzimy się na dole, Millie — rzucił na pożegnanie, posyłając jej twarde spojrzenie.

Erik pokiwał głową i skierował miotłę w stronę chodnika; starał się utrzymać pułap lotu mniej więcej na poziomie drugiego i pierwszego piętra w zależności od sytuacji w powietrzu. Nie chciał ryzykować pikowania ponad dachami kamienic. Jak dotąd udało im się wypatrzeć parę pomniejszych odnóg pożaru na samych szczytach budynków, toteż wolał nie ryzykować, że języki ognia wezmą sobie na cel jego miotłę z nieprzytomną czarownicą. Lepiej było trzymać się ziemi. Im bliżej chodnika, tym lepiej. A przynajmniej upadek będzie mniej bolesny, skomentował bezgłośnie Longbottom, rozglądając się czujnie na prawo i lewo.

Czarownica na szczęście nie odzyskała nagle świadomości, więc utrzymanie jej w bezpiecznej pozycji było względnie łatwym zadaniem. Na tyle łatwym na ile mogło być, biorąc pod uwagę, że szybowali pośród ulic magicznego Londynu w samym środku pożaru, który strawił całkiem sporą liczbą budynków. Longbottom wodził co raz wzrokiem na boki, nie chcąc dać się zaskoczyć przez jakiś nieoczekiwany incydent. Na Merlina, jak tutejsi mieszkańcy mieli po prostu wrócić do normalnego życia po tej nocy? Czy ktokolwiek będzie w stanie wrócić do normalności na następny dzień? Tydzień? Miesiąc? Rok?

Beltane mogło być paskudne, ale ówczesny atak Śmierciożerców był przynajmniej ograniczony w swej skali. A ten koszmar... Powiedzieć, że odciśnie piętno na Londynie to mało powiedziane. Bliżej temu było do znakowania bydła poprzez wypalenie na nich identyfikatora właściciela. Czy taki właśnie był cel tego wszystkiego? Dobitne pokazanie społeczności czarodziejów kto tutaj rozdawał karty? Biorąc pod uwagę wszystko, czego doświadczyli czarodzieje na przestrzeni ostatnich miesięcy... Był w stanie w to uwierzyć.

Mężczyzna odetchnął z ulgą, gdy wylądował gładko pod lokalem Nory. Bezpieczni. Zarówno on, jak i nieznana mu kobieta uratowana z poddasza. Mimowolnie uniósł wzrok w górę, jakby spodziewał się, że Mildred będzie tuż za nim, jednak w pierwszej chwili nigdzie jej nie zauważył. Nie chcąc tracić czasu, Erik wniósł nieprzytomną kobietę do środka klubokawiarni i ułożył ją na jednym z przygotowanych na szybko posłań, jakie udało się przygotować reszcie ekipy. Nie mógł już bardziej pomóc kobiecie: nie znał się na eliksirach, nie znał się na magii leczniczej. Mógł tylko patrzeć. Albo wrócić na ulicę. Erik wziął głęboki oddech. To zdecydowanie nie był jeszcze koniec.

Koniec sesji


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (1580), Millie Moody (1543)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa