• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[2.05.1972] Dora i Butek sprzątają po Beltane

[2.05.1972] Dora i Butek sprzątają po Beltane
⍜⌣⍜
Przyjazny ghoul z sąsiedztwa
Niepokojące spojrzenie bursztynowych oczu. Wygląda jakby nie spał całą wieczność. Burza srebrzystych włosów. Skóra w niepokojącym, sinym odcieniu. 178cm || chudy

Ururu Marquez
#1
10.07.2023, 18:09  ✶  

Ururu dowiedział się o Beltane od Heather. Cóż. Od jej rodziców. Bo rudowłosa wylądowała w szpitalu. Nie chciał trudzić jej swoją wizytą, tak więc na początku wybrał się na miejsce zdarzenia. Intrygowało go, jak wyglądało miejsce po katastrofie.

Nie spodziewał się absolutnie tak dobrze zorganizowanej akcji pomocowej. Było już po zmroku, ale masa ludzi wciąż uwijała się wokół prowizorycznych stoisk Brygady Uderzeniowej i medyków. Dla zwiedzających wstępu nie było, więc musiał zapisać się do wolontariatu. Przydzielono mu też kogoś, gdyż samodzielnie też nie wpuszczali do lasu. Dla Ururu to było bardzo przykre. Na szczęście o tej porze dnia jego dziwny kolor skóry już nie rzucał się tak w oczy. Jego szarawe włosy, dziwny uśmiech oraz gapiące się ślepia już tak. Czy z daleka wyglądał jak fanatyk spraw kryminalnych? Tak. Ale każde ręce były na wagę złota.

Ururu podszedł do swojego partnera w zbrodni.

— Dobry wieczór, Ururu Marquez, do usług — wyrecytował i zwieńczył swoje powitanie czymś pomiędzy dygnięciem, a ukłonem. — Ruszamy?

Skierował się w stronę lasu i od razu odpalił Lumosa z różdżki. Ponowił zaklęcie, gdyby nie wyszło za pierwszym razem.

Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#2
10.07.2023, 21:08  ✶  
Dora Beltane opuściła wcześnie. Zdążyła obiec wszelkie stoiska i udać się do domu, znikając za drzwiami posiadłości Longbottomów niedługo przed tym, kiedy zapadł zmrok. Wieści o tym, co właściwie się stało, przyszły szybko - sąsiad powiedział sąsiadowi, a poranna wrzawa skupiała się na znalezieniu tylu rąk do pomocy, ile tylko się dało. A ona, ona do tej pomocy paliła się jak nikt.
Od rana starała się pomagać w polowym szpitalu rozstawionym na polanie. Podawała, przynosiła, przekazywała słowa z jednych ust do drugich, w ten sposób zajmując sobie dzień. Była zmęczona, ale też odczuwała dość wyraźną ulgę, uświadamiając sobie, że Longbottomowie byli cali i zdrowi. Przynajmniej w większości.
Potem, mimo że zmęczona, postanowiła zgłosić się do przeszukiwania lasu, ufając że chociaż trochę uda jej się pomóc w prowadzonych poszukiwaniach.
- Dobry wieczór - uśmiechnęła się do swojego partnera lekko, acz w nieco zmęczony sposób. Spojrzenie prześlizgnęło się po jego nietypowej aparycji, jednak jeśli ta wywołała w niej jakieś zmieszanie, Crawley nie dała tego po sobie poznać. - Miło mi, Dorothea Crawford, ale może mi pan mówić Dora. - dygnęła leciutko, może nieco niedbale, odgarniając włosy za ramię i kiwając głową. Tak, mogli ruszać. Skierowała swoje kroki w kierunku lasu w ślad za towarzyszącym jej mężczyzną.

!F6


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#3
10.07.2023, 21:08  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


Natrafiliście na magiczne wnyki na zwierzęta. Jeżeli posiadacie wiedzę przyrodniczą na poziomie ◉◉○○○, udało wam się je ominąć, ale jeżeli nie - oboje w nie wpadacie. Wnyki uszkodziły wasze nogi i nie możecie się z nich uwolnić przez dłuższy czas. Kiedy wreszcie wnyki puściły, wasze nogi wciąż od nich krwawiły. Chociaż nie było to dla was zagrożenie życia, czujecie się gorzej. Możecie przejść dzisiaj o jedno pole mniej.
⍜⌣⍜
Przyjazny ghoul z sąsiedztwa
Niepokojące spojrzenie bursztynowych oczu. Wygląda jakby nie spał całą wieczność. Burza srebrzystych włosów. Skóra w niepokojącym, sinym odcieniu. 178cm || chudy

Ururu Marquez
#4
10.07.2023, 21:54  ✶  

Ururu oczywiście nie miał zamiaru skorzystać z propozycji skracania imienia. Żył wciąż w społecznych zasadach minionego świata. Interakcji z współczesnymi ludźmi nie miał na tyle, by się to zmieniło. Być może, o ile im się poszczęści, Dora awansuje jeszcze dziś z panny Crawford na panną Dorotheę.

I o ile przeżyją.

Ururu śmiało wszedł do lasu prowadząc towarzyszkę za sobą. Rozglądał się i nasłuchiwał zagrożenia. Raz chyba dojrzał jakieś strzępy papieru poutykane w krzakach, ale nie tym mieli się zajmować. Marquez nie wiedział, czego szuka. Był ostrożny, ale brakowało mu czegoś. Wiedzy o ściółce leśnej i większego zaufania do Dory. Nie szli nawet obok siebie, bo ewidentnie przesuwał się do przodu. Jeśli kobieta w żaden sposób go nie ostrzegła, po prostu wpadł we wnyki, zasyczał z bólu... I zaczął się zastanawiać jak wyjaśni Dorze swój brak krwawienia. Bo czerwona... a raczej brunatna ciecz ściekać z rany mogła w tempie jednej kropelki na pięć minut.

Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#5
19.07.2023, 17:47  ✶  
Crawley chętnie podążyła za swoim towarzyszem, zagłębiając się pomiędzy drzewa. Znała Knieję, i to bardzo dobrze, i zwykle nie bała się spacerować po niej samej czy w towarzystwie, teraz jednak czuła delikatny, umiejscowiony gdzieś pod sercem niepokój, który zasiały wydarzenia minionej nocy i ostrzeżenia, jakie przynieśli ze sobą brygadziści i aurorzy. Między drzewami mogli czekać na nich nie tylko zagubieni po Beltane ludzie, ale także dziwne czy niebezpieczne istoty.
Może dlatego, że Ururu szedł pierwszy, to ona nie wpadła w pułapkę, a może też instynktownie nie chciała postawić nóg tam, gdzie oczy wypatrzyły coś innego. Cokolwiek jednak nie było powodem, to właśnie Marquez został ofiarą.
- Na Merlina, nic panu nie jest? - dziewczyna dopadła do niego w paru krokach, wyraźnie zaaferowana. Pytanie, które dość szybko skategoryzowała jako niemądre, wymsknęło się wręcz mimowolnie, bo chyba po cichu liczyła na to, że wnyki nie zacisnęły się na nim, a gdzieś obok, uruchomione poruszoną ściółką czy zwykłym przypadkiem. Niestety, im dłużej patrzyła na jego nogę, tym bardziej nie mogła zaprzeczać, że stalowe szczęki zacisnęły się na jego kończynie.
Dora podciągnęła rękawy, ostrożnie przyglądając się całej konstrukcji i stopniu zniszczeń.
- Nie wygląda to tak źle. Nie krwawi pan mocno, może jest na tyle stara, że nie zacisnęła się poprawnie? - zasugerowała ostrożnie. Barwa krwi czy szybkość jej płynięcia wydawała się jej nienaturalna, ale nie po to nie ukończyła stażu w Mungu, żeby móc teraz wydawać na ten temat profesjonalne opinie. Tym bardziej, ze najważniejszym było teraz wydostanie go z tej pułapki.
- Możemy spróbować ją otworzyć zaklęciem, albo czymś podważyć. Mam ze sobą parę opatrunków z namiotu medycznego, jak pana uwolnimy, to będę mogła opatrzyć ranę. - poinformowała go, troskliwie spoglądając na jego twarz, ale też i dookoła, jakby chcąc upewnić się, że pułapka była w tym momencie jedynym ich zmartwieniem.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
⍜⌣⍜
Przyjazny ghoul z sąsiedztwa
Niepokojące spojrzenie bursztynowych oczu. Wygląda jakby nie spał całą wieczność. Burza srebrzystych włosów. Skóra w niepokojącym, sinym odcieniu. 178cm || chudy

Ururu Marquez
#6
23.07.2023, 12:21  ✶  

Jak zaklęty wpatrywał się w swoją nogę. Ból promieniował po całym ciele. To coś nowego. Po tylu latach spędzonych we śnie oraz roku bezpiecznie spędzonym wśród książek, Ururu po raz pierwszy odczuwał tak zwiększone stężenie adrenaliny. Cóż, nie było to tak intensywne jak u zwykłego człowieka, w końcu procesy zachodzące w jego ciele zostały wydłużone. Ale były.

Zsunął się na ziemię, by usiąść. I syknął, gdy wnyki przesunęły się tworząc kolejną falę bólu. Trzęsącymi się rękoma próbował uwolnić nogę w dość bezsensowny sposób. Na jego twarzy malował się wyraz dziwnej ekscytacji.

— Oh, tak, tak, na pewno nie zacisnęła się poprawnie — odpowiedział z trudem. Był przekonany, że ostrza wbiły mu się aż do kości. Wciąż był nieco wychudzony, nie miał wielu mięśni, które mogłyby zatamować ten atak. Cud, że wnyki nie zatrzasnęły się całkowicie, odcinając kawałek kończyny.

— Niech pani przygotuje... bandaże do... zatamowania krwotoku. A ja otworzę.

Złapał za różdżkę i rzucił dwa razy zaklęcie, nawet nie patrząc, czy efekt pierwszego wyszedł. Przezorny, zawsze ubezpieczony. Jeśli mu wyszło, mogli obserwować jak z rany wyciekło... prawie nic. Podczas gdy u normalnego człowieka powinien się rozpętać piekielny krwotok.


Dwa razy Translokacja na otwieranie
Rzut N 1d100 - 8
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 79
Sukces!
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#7
02.08.2023, 16:27  ✶  
Dora nie potrzebowała wiele, żeby uwierzyć w tę wersję wydarzeń, albo żeby uznać ją za najbardziej prawdopodobną w zaistniałej sytuacji. Ururu też nie wyglądał jej na złego człowieka, więc czemu miałaby podejrzewać go o kłamstwo na tle innym niż 'powiem jej, że nie boli, bo się jeszcze dziewczyna za bardzo zmartwi'. Teraz musieli tę jego nogę z powodzeniem oswobodzić i opatrzeć, o wszelkie niedomówienia mogli się martwić później.
Crawley podwinęła rękawy swetra, który miała na siebie zarzucony, tym samym przygotowując się do czekającego ją zadania. Sięgnęła też do parcianej torby, którą miała przewieszoną przez ramię, a która trzymała w sobie tych parę drobiazgów, z którymi wcześniej przyszła do namiotu, a które uzupełniła paroma niezbędnymi drobiazgami, w których zawierały się też bandaże. Sięgnęła więc po nie, ładne, bielutkie i bezpiecznie zapakowane, kwestię samego otworzenia wnyków zostawiając samemu Marquezowi, skoro i tak sam się do tego rwał.
Kiedy pułapka puściła z nieprzyjemnym, metalowym szczękiem czegoś, co leżało w lesie już jakiś czas, Dora nie zastanawiała się długo. Poprawiła się nieco, o wiele bardziej chętna do przesuniecia samej siebie niż rannej nogi swojego towarzysza, rozpakowując też jedną rolkę i zaczęła ją rozwijać, jednocześnie metodycznie owijając zranione miejsce. Szło jej to całkiem dobrze, ale z drugiej strony - nie trzeba było wiele, by owinąć nogę.
- Na całe szczęście, nie krwawi pan mocno. Ale powinien pan to pokazać jakiemuś kwalifikowanemu medykowi - uśmiechnęła się do niego, instruując nienachalnie i zabezpieczając bandaż eleganckim supełkiem. W ostatniej chwili powstrzymała się przed tym, żeby go po tej nodze z zadowoleniem poklepać. - Nie chcę naciskać... - podjęła z niejakim ociąganiem, może nieco speszona - Ale biorąc pod uwagę pana stan, nie wiem czy nie powinniśmy wracać? Nadmierne chodzenie z taką nogą może tylko pogorszyć jej stan.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
⍜⌣⍜
Przyjazny ghoul z sąsiedztwa
Niepokojące spojrzenie bursztynowych oczu. Wygląda jakby nie spał całą wieczność. Burza srebrzystych włosów. Skóra w niepokojącym, sinym odcieniu. 178cm || chudy

Ururu Marquez
#8
12.08.2023, 15:41  ✶  

— Medykowi?

Ururu rzucił jej puste spojrzenie z nieprzerwanym uśmiechem. Bandażowanie czarownicy uznał za kompetentne i wystarczające. Nie zdawał sobie sprawy, jak głęboka była rana. Czuł ból promieniujący wzdłuż całej nogi. Ale skoro krew praktycznie nie leciała, to nacięcia musiały być płytkie. Być może wnyki trafiły prosto w nerwy... Być może wcale nie dotarły aż do kości...

Beltane nie mogło zebrać więcej żniwa. Ururu wstał, skupiając ciężar ciała na zdrowej nodze, po czym powoli starał się to zrównoważyć. Zabolało go tak bardzo, że aż zakręciło mu się w głowie. Zamrugał tylko, nie chcąc dać poznać po sobie towarzyszących mu doznań.

— Może panienka być spokojna. Nic mi nie dolega — skłamał. — Ale może warto rozejrzeć się za innymi wnykami w okolicy.

Sięgnął po różdżkę i użył dwukrotnie zaklęcia magnetycznego. Lokalizowało ono metalowe obiekty, które zaczynały wibrować i powoli zdążać w stronę rzucającego. Było to w tym momencie o wiele bezpieczniejsze od Accio, które podrzuciłoby mu wnyki prosto w twarz.


Dwa rzuty na zaklęcie magnetyczne - Translokacja:
Rzut N 1d100 - 98
Sukces!

Rzut N 1d100 - 53
Sukces!
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#9
30.08.2023, 01:25  ✶  
Dora posłała swojemu towarzyszowi pełne powątpiewania spojrzenie, jej usta jednak nie poruszyły się wcale, uznając że nie będzie przecież sie tutaj szarpać z rannym, który chyba sam powinien być w stanie znać swoje możliwości. A nawet jeśli nie, to wtedy będzie miał pod ręką właśnie ją, prawda? Podniesie go wtedy zaklęciem i bezpiecznie przetransportuje do namiotu medycznego i tam zajmą się nim prawdziwi uzdrowiciele.
Jego propozycja natomiast, co do dalszego skupienia się na potencjalnych pułapkach w okolicy, wydała się całkiem sensowna. Podobnie do niego rzuciła zaklęcie, które miało na celu zrobienie dokładnie tego samego - powolnego przyciągnięcia do nich ewentualnych pułapek w postaci wnyków. Te znajdujące się zaraz przy nich zadrżały lekko pod wpływem już zaklęcia, dając znać że to działa. Dora poczekała chwile, aż czar się dopełni i wszelkie ewentualne niemiłe niespodzianki znajdą się w zasięgu ich wzroku, a kiedy już mieli pewność, że nic więcej im nie grozi (przynajmniej w najbliższej okolicy) pokiwała z zadowoleniem głową.
- Nie wygląda na to, żeby groziło nam coś więcej, przynajmniej ze strony wnyków - zaśmiała się niezręcznie, nie będąc pewną, czy właśnie powiedziany żart był w ogóle na miejscu. Po chwili zastanowienia - chyba nie. Odchrząknęła więc cicho. - To co... idziemy? - zapytała, uśmiechając się do Ururu leciutko, oferując mu też w razie czego ramię, gdyby miał zanadto kuleć.

translokacja x2
Rzut O 1d100 - 83
Sukces!

Rzut O 1d100 - 75
Sukces!


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
⍜⌣⍜
Przyjazny ghoul z sąsiedztwa
Niepokojące spojrzenie bursztynowych oczu. Wygląda jakby nie spał całą wieczność. Burza srebrzystych włosów. Skóra w niepokojącym, sinym odcieniu. 178cm || chudy

Ururu Marquez
#10
30.08.2023, 22:34  ✶  

Zaklęcia zadziałały. Poukrywane w zaroślach wnyki bezpiecznie opuściły swoje miejsca. Ururu skupił na nich całą swoją energię, by absolutnie zapomnieć o tragicznej ranie na nodze.

— Tak, zebraliśmy wszystkie. Proszę zachować ostrożność, bo podobne pułapki mogą czyhać w drodze powrotnej... Chyba, że pójdziemy dokładnie tą samą ścieżką.

Marquez niestety nie był aż takim wielkim znawcą lasu, żeby odtworzyć trasę. W mieście potrafił poruszać się bez problemu. Mijane budynki różniły się od siebie, szczególnie przez wzgląd na znajdujące się w nich lokale. Restauracje i sklepy miały swoje nazwy zdatne do zapamiętania. A w lesie? Znaków szczególnych było tu niewiele. Gatunki roślin powtarzały się na całej jego objętości. Dotrzeć do punktu początkowego był w stanie poprzez wyczucie kierunku, ale któż wie, czy to była ta sama trasa.

Metalowe wnyki posłusznie poruszały się za nimi, niczym stadko psów. Wyjątkowo, Ururu nie otwierał buzi. Milczał, nawet nie wpadając na cudowny pomysł rozproszenia myśli poprzez rozmowę. Był zbyt skupiony na niemyśleniu o ranie. Utykał lekko, co niesamowicie go drażniło. Nie cierpiał wyróżniać się z tłumu (co i tak się działo przez jego wyjątkową aparycję). A korzystać z pomocy nowo poznanej kobiety tym bardziej nie chciał. Widziała za dużo i pragnął jak najszybciej zniknąć jej z pola widzenia.

Dojście do punktu zbiórki nie było aż tak daleko. Ale Marquez w pewnym sensie stanął i oparł się o drzewo. W głowie kręciło mu się od tłumionego bólu. Musiał iść. Ale wiedział, że kilka kroków więcej skończy się upadkiem. Tylko co powinien w tej sytuacji zrobić? Nie chciał prosić kobiety o pomoc. Już dużo dla niego zrobiła. Powinien sobie samemu poradzić. Tylko jak? Nie znał zaklęć na tak poważne rany. Jakże żałował teraz swojej bezmyślności. Zdecydowanie powinien był przyłożyć się bardziej do magii leczniczej.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Ururu Marquez (1532), Dora Crawford (1674), Pan Losu (133)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa