• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [02.04.72, Dziurawy Kocioł] Galeona proszę

[02.04.72, Dziurawy Kocioł] Galeona proszę
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
24.05.2023, 18:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2023, 16:29 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

- Cześć, Tom! – rzuciła Brenna do barmana w Dziurawym Kotle, przestępując próg baru. Zdawała się nie zauważać, że jedna czy dwie osoby spośród gości zerknęły na nią z pewną niechęcią, choć rzecz jasna to odnotowała. Po prostu postanowiła nie zwracać na to uwagi. Przyczyn tych spojrzeń (niewielu, bo wszak ludzie przychodzili tu coś zjeść albo spotkań się ze znajomymi, nie obserwować przypadkowe osoby) też mogła się domyślać. O ile zazwyczaj pojawiała się w Pokątnej w stroju być może nieco niedbałym, ale typowym dla szanującej się czarodziejki, o tyle dziś wyglądała jak mugolka. Ostatecznie szlama. I to taka, która niekoniecznie miała w kieszeni więcej niż parę knutów. Dżinsy (o modnych w mugolskim świecie, szerokich nogawkach) były wystrzępione i zazielenione od trawy na kolanach, a w jednym miejscu nawet rozerwane. Bluza dawno już straciła kolor i raczej nie należała do takich, jakie widywało się na Pokątnej. Obrazu dopełniały rozczochrane, niezbyt długie włosy, z których tuż za progiem Brenna wygrzebała źdźbło trawy.
Zwykle w taki sposób ubierała się w Dolinie Godryka, nie w Londynie. Ale tego dnia miała za sobą popołudnie spędzone w Hyde Parku, gdzie korzystając ze złudnego bezpieczeństwa, jakie oferował mugolski świat, miało podobno dojść do pewnej nielegalnej transakcji. Brenna więc (po przyciemnieniu i mocniejszym zakręceniu włosów, tak by nie być rozpoznawalną na pierwszy rzut oka) czatowała dzielnie na osobnika, ponoć mającego sprzedawać skradzione, goblińskie srebra, wtapiając w tłum mugolskich Londyńczyków.
Obława nie wypaliła. Brenna nie była pewna, czy dlatego, że cynk był fałszywy, czy też może złodziejaszka zaalarmował widok jednej z Brygadzistek, która w ramach tego wtapiania się w tłum założyła suknię balową. Chyba niezbyt orientowała się w tym, co akurat noszą mugole. Longbottom była odrobinę zirytowana niepowodzeniem, ale jeszcze bardziej rozbawiona tym, co zobaczyła na późniejszej zbiórce. Przynajmniej spędziła ten dzień na ławce i krążąc między drzewami, a nie za biurkiem.
Chciała wyciągnąć z kieszeni monety, by zapłacić za kawę, ale że zrobiła to dość niezgrabnie, knut wypadł z kieszeni razem z mugolskim lizakiem. Brenna zaklęła i przykucnęła, by wydobyć je spod jednego ze stolików. Knut knutem, dla niego by się nie poświęcała, ale przecież nie mogła ot tak pozwolić, aby przepyszny lizak, którego kupiła sobie na pocieszenie po niepowodzeniu akcji, utknął gdzieś pod ławką Dziurawego Kotła. Zwłaszcza, że miał smak wiśniowy, a takiego jeszcze nie próbowała.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#2
06.06.2023, 22:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.06.2023, 22:28 przez Philip Nott.)  

Philip przekroczył próg Dziurawego Kotła z wyraźnym zamiarem napicia się eksplodującej lemoniady. Ta, co prawda, zagrażała zdrowiu pijącego. Jeśli wierzyć wiszącemu w pubie ostrzeżeniu. Zawsze pozostawał ostrożny, nie chcąc przekonać się o jego zasadności i znaleźć się w sytuacji wymagającej interwencji uzdrowiciela. Byłaby to poważna niedogodność, choć gdyby trafił na jakąś piękną uzdrowicielkę albo jakiegoś przystojnego uzdrowiciela to przynajmniej byłoby jakieś pocieszenie w takiej sytuacji. I tym razem będzie liczyć na szczęście.

— Cześć, Tom! — Przywitał już od progu zaprzyjaźnionego barmana, również ściągając na siebie uwagę obecnych tu osób, choć nie z powodu nieodpowiedniego ubioru. Noszone przez niego czarne spodnie garniturowe i czarną marynarkę, nałożoną na białą koszulę nie odstawały od ogólnie przyjętych standardów, uzupełnionych szatą czarodzieja w formie peleryny, która mogła posłużyć do ochrony przed deszczem, który w rzeczywistości nie zamierzał spaść z ciężkich chmur.

Za tym stała cechująca go szeroka rozpoznawalność, która przyciągała ku niemu tych wszystkich zainteresowanych Quidditchem ludzi. Kilku z nich wstało od zajmowanych przezeń stolików i podeszło do niego uścisnąć mu dłoń niczym staremu znajomemu (choć to było dalekie od prawdy) albo podsuwało mu serwetki lub pergaminy do złożenia na nich autografu. Gdy się rozeszli i powrócili do swoich stolików, mógł ruszyć dalej przed siebie – ku stacjonującemu za ladą barmanowi, u którego zamierzał zamówić upragniony napój.

Będąc już przy kontuarze, jego spojrzenie padło na stojącą przy nim młodą kobietę w dżinsach o szerokich nogawkach (tyle, że w opłakanym stanie, co rzucało się w oczy) i wyblakłej bluzie. Ubiorem nie różniła się niczym od mugolek. Gdyby nie to, że przebywała w pubie dla czarodziejów to uznałby ją za przedstawicielkę niemagicznego świata zamiast za mugolaczkę. W swoim życiu zdążył poznać czarodziejów i czarownice pochodzenia mugolskiego, więc nie był uprzedzony. Nie zmieniało to faktu, że wszyscy z tego grona byli schludnie ubrani na mugolską modłę.

Nie uchodziła w jego oczach za średniozamożną lub bogatą. Upadający na podłogę tego lokalu knut oraz mugolski lizak zdawały się potwierdzać wysnute przez niego wnioski. Jest człowiekiem, który nosi ze sobą wyłącznie galeony i bardzo rzadko ma w sakiewce monety o mniejszych nominałach. Nie był tak zaznajomiony z niemagicznymi słodyczami jak mugole i mugolaki, gdyż jedynym sklepem ze słodyczami, który regularnie odwiedzał na Alei Horyzontalnej był sklep Sugarpluma.

— Poproszę eksplodującą lemoniadę... zapłacę również za kawę tej pani — Zwrócił się do barmana chcąc złożyć swoje zamówienie. Zaoferował również uiszczenie zapłaty za czarownicę. Będzie mogła zachować swoje pieniądze, których nie miała wiele z tego, co widział. Może chciałaby coś zjeść albo przyjmie datek, ale o to zapyta za chwilę. Datek wydawał mu się bardziej odpowiedni. Kwestią wartą rozważenia była jego wysokość.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
08.06.2023, 14:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.06.2023, 15:39 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna triumfalnie pochwyciła i knuta, i lizaka. Ten drugi już wygrzebując się spod stołu, tak na wszelki wypadek, rozpakowała i włożyła do buzi, by przypadkiem nie postanowił niecnie jej umknąć. Był to smakołyk z gatunku tych, które potrafiły zakleić usta, istniała więc szansa, że będzie milczała trochę więcej niż zazwyczaj (a zazwyczaj milczała tylko wtedy, gdy w pobliżu nie było żadnych ludzi, zwierząt, a czasem nawet drzew czy ciekawych przedmiotów, do których mogłaby zacząć gadać. Brenna poznała połowę portretów w Hogwarcie, bo one w końcu odpowiadały…).
Może dlatego zamiast czegoś konstruktywnego, na przykład „a, nie, nie trzeba, zapłacę sama, dziękuję” albo parsknięcia śmiechem (bo nie to, że dziwiło ją, że uznał, że najwyraźniej na tę kawę nie może sobie pozwolić, była więc raczej rozbawiona niż oburzona albo urażona, biorąc pod uwagę, że mogłaby kupić cały Dziurawy Kocioł, gdyby naszła ją taka fantazja) na słowa mężczyzny przy ladzie, z jej zaklejonych łakociami ust wydobyło się tylko:
- Mhmfmf!
Longbottom Philipa kojarzyła, choć bardzo mgliście. Dzieliła ich na tyle duża różnica wieku, że nie miała szans zapamiętać go z Hogwartu, ich zawody też nie mogłyby chyba być bardziej odmienne i niekoniecznie obracali się w tym samym gronie znajomych. Brenna doceniała quidditcha, ale nie była jego wielką fanką, na mecz wpadła ostatni raz jakiś rok temu, bo zwykle po prostu nie znajdowała na to czasu, i akurat nigdy nie widziała w grze Zjednoczonych. Przeglądała jednak gazety regularnie, bywała niekiedy na przyjęciach czystokrwistych, więc chociaż Brenna nie była w stanie przyporządkować twarzy do imienia, pamięć usłużnie podsunęła skojarzenia „Nott” oraz „Quidditch”. Pewnie widziała go na jakimś zdjęciu w rubryce sportowej albo plotkarskiej, ale on nie potrafiła sobie przypomnieć żadnych szczegółów.
Zdołała rozkleić usta akurat, kiedy barman zdążył już nalać Phillipowi jego lemoniady i przygotować kawę.
– Naprawdę nie trzeba, mam odliczone pieniądze na kawę – zapewniła, a przynajmniej miała szczery zamiar zapewnić, bo z uwagi na lizaka, jej słowa mogły zabrzmieć trochę niewyraźnie. Galeonami owszem, dysponowała, i to w wielkiej liczbie, bo pobrzękiwały w sakiewce, ich stosik leżał w szkatułce w skrytce w domu Longbottomów, a całe góry tkwiły w skrytce bankowej, ale zwykle biedni sklepikarze trochę wzdychali, gdy musieli z nich wydawać, pilnowała więc zazwyczaj, by w jej kieszeniach nie zabrakło i knutów oraz sykli… W końcu udało się jej uwolnić od lizaka. No doprawdy, większa pułapka niż te z Miodowego Królestwa… – Przepraszam, lizak trochę mnie zakleił – wyjaśniła.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#4
25.06.2023, 02:18  ✶  

W czasie, w którym kobieta wreszcie dosięgnęła lizaka i monety, on otrzymał zamówiony napój. Od razu też zapłacił za lemoniadę i kawę, uwzględniając w swoich rachunkach napiwek dla barmana. Nieszczególnie zamierzał przeszkadzać czarownicy  w konsumowaniu odzyskanego lizaka. W jakimś stopniu zachowywała się niczym dziecko po otrzymaniu od rodzina słodkości z Miodowego Królestwa, od razu je pałaszując. Było to całkiem miłe skojarzenie.

Jednakże mógł odnieść wrażenie, że kobieta nie była zbyt rozmowna. Pozory mogły mylić. Przyglądając się kobiecie, dostrzegał w jej twarzy rozbawienie. Starał się zrozumieć jego przyczynę. W swoim odczuciu miał po raz kolejny do czynienia z ludzką niedolą. W jego przypadku pomaganie potrzebującym było równie istotne dla nich i bardzo korzystne dla wizerunku. Miał to i owo za uszami. Nie był zamieszany w skandale, wynikające z tego że kogoś pobił tylko bardziej, że nieraz chciano go sprać na kwaśne jabłko za pewne niecne występki z czyjąś żoną. Taki już jest.

Sięgając po wysoką szklankę z lemoniadą, zwrócił uwagę na pomruk, który wydobył się z zaklejonych tym lizakiem ust kobiety. Uśmiechnął się po raz kolejny, na moment unosząc prawą brew ku górze. Czarownica nieszczególnie radziła sobie z niemagicznymi słodyczami. Póki te nie okazywały się zabójcze to nie zamierzał pośpieszyć jej na pomoc. Na domiar tego było w tym coś zabawnego, co nie było przejawem złośliwości z jego strony. Potrafił być dupkiem. Teraz nie miał ku temu powodu.

— Proszę je zachować dla siebie. Już zapłaciłem — Odrzekł na słowa kobiety, w tym momencie stawiając ją przed faktem dokonanym. Zakładając, że dobrze zrozumiał skierowane do niego słowa. W końcu czarownica dopiero teraz uwolniła się od lizaka. — Rozumiem. W gruncie rzeczy nic nie szkodzi. — Dodał z cichym westchnięciem.

— Przyjmie pani stosowny datek? Nie jestem tylko pewien co do jego wysokości — Zdecydował się o to zapytać tej czarownicy. Wydawała się potrzebować pewnego wsparcia finansowego. Żyjąc na takim poziomie, jak obecnie, mógł sobie pozwolić na dużo rzeczy. Także na stołowanie się w różnych lokalach i pełną spiżarnię. Zapewne nie byłoby to dalekie od prawdy, że mógł wydawać przez tydzień na samą żywność tyle, co niezamożna albo średniozamożna rodzina przez miesiąc. Nic więc dziwnego, że ustalenie wysokości ewentualnego datku nie przychodziło mu łatwo w tym momencie.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
28.06.2023, 10:17  ✶  
Być może Brenna upierałaby się bardziej w kwestii zapłaty za kawę, gdyby nie kolejne słowa Philipa dotyczące datku. (Postanowiła po prostu, że przy następnej okazji zostawić barmanowi parę sykli z poleceniem, by uznał je za zapłatę za kawę albo posiłek "na koszt baru", gdyby stawił się tutaj ktoś, kogo niezbyt będzie na taki stać.) W jej ciemnych oczach znowu błysnęło rozbawienie, które po chwili starannie skryła.
Datek.
Chciał dać jej datek.
Brenna, wbrew pozorom, nie wydawała bardzo wiele. Miała sterty galeonów, a jednocześnie nie interesował jej zakup antyków, eleganckie ubrania czy buty kupowała średnio raz na trzy miesiące, gdy potrzebowała ich na jakąś specjalną okazję. Nie odwiedzała kosmetyczki, a u fryzjera (zdaniem Potterowskiej części rodziny) bywała "skandalicznie rzadko". Ostatni raz na wakacjach była trzy lata temu i był to krótki wypad z krewnymi, nie do żadnego luksusowego miejsca. Przepuszczała pieniądze głównie na prezenty dla rodziny, zwłaszcza chrześnicy i nie potrafiła nie sięgnąć po sakiewkę, kiedy wiedziała, że ktoś czegoś potrzebuje. Sama jednak, zajęta głównie pracą, i mieszkająca wciąż w domu rodzinnym, na siebie wydawała bardzo niewiele - przede wszystkim na jedzenie oraz mugolskie książki. W konsekwencji najczęściej na koniec miesiąca wciąż miała w sakiewce parę galeonów ze swojej pensji. Obracała się głównie w towarzystwie osób, które same żyły od pierwszego do pierwszego i znały wartość pieniądza.
Ale gdyby zechciała, mogłaby wypełnić ten pub pieniędzmi od piwnicy aż po strych.
Gdyby było inaczej, zapewne obraziłaby się w tej chwili śmiertelnie. Zazwyczaj, jeśli nie byłeś żebrakiem (a chyba nie wyglądała aż tak źle, jak londyńscy bezdomni...?) tego typu propozycje nie były przyjmowane z radością. Ponieważ jednak Brenna datku nie potrzebowała, jego propozycja raczej ją rozweseliła, poza tym... nie zamierzała odmawiać. Zawsze był jakiś cel charytatywny, na który przydadzą się dodatkowe pieniądze, prawda? Nawet jeśli to nie dwadzieścia tysięcy galeonów od Elliotta Malfoya.
- To bardzo uprzejmie z pana strony - zapewniła, wciąż hamując rozbawienie. - Nie odmawiam datków - stwierdziła, zgodnie z prawdą przecież, zbierała je bardzo często, a potem bardzo pilnowała takich spraw, jak pokwitowania, rozliczenia, wykazanie, gdzie pieniądze trafiły, na jakie cele były przeznaczone, a potem jeszcze sprawdzenia, czy dane miejsce faktycznie odpowiednio wykorzystało fundusze - i nie okazało się, że na przykład według ksiąg rachunkowych ubranka dla dzieci z sierocińca kosztują tyle, że powinny być haftowane złotą nicią, podczas gdy to zwykłe mundurki. - Każda suma, jaką uzna pan za stosowną, będzie odpowiednia - zapewniła uprzejmie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#6
05.07.2023, 04:30  ✶  

Mając zgromadzonych tyle pieniędzy, co on to nawet nie odczuje tego datku. Z jego strony była to propozycja nie do odrzucenia. Nie będzie także czekać długo na decyzję ze strony czarownicy. Była skłonna wziąć datek albo po prostu mu odmówi. Przez moment zdawało mu się, że wydawała się być rozbawiona. Może była jedną z tych z tych osób, które w ten sposób radzą sobie z własną niedolą. Najlepiej było nie dociekać. Na dobrą sprawę to nie była jego sprawa. Ta kobieta uchodziła w jego oczach za potrzebującą datku.

Istniała szansa, że ta czarownica odpowiednio go spożytkuje. Z drugiej strony nie będzie w stanie tego sprawdzić. Gdyby była jego znajomą albo przyjaciółką to sam zapewniłby jej wszystko, czego potrzebuje. Tu koszty nie grałyby roli. Oczywiście, bogactwo i sława nierzadko nie sprzyjały posiadaniu wielu prawdziwych przyjaciół.

Generowały duże ilości ludzi chcących z tego korzystać. Byłoby to znaczne niedopowiedzenie, gdyby pomagał wielu potrzebującym wyłącznie z dobroci serca. Przecież to było dobre dla nadszarpniętego pewnymi jego wybrykami wizerunku... choć faktycznie robił dobrą robotę. Na tak małą skalę jak teraz to mogło uchodzić za uprzejmość z jego strony. Przy tym zostańmy w tym momencie.

— W takim razie proszę przyjąć ode mnie trzydzieści galeonów. Posiada pani jakąś sakiewkę? — Zwrócił się do kobiety, uznając w swoim mniemaniu tę kwotę odpowiednią. Czy ta czarownica uzna ją za odpowiednią albo zbyt wygórowaną? Przyjdzie mu się niebawem przekonać. Zostało mu jeszcze trochę monet na swoje wydatki.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
05.07.2023, 22:05  ✶  
- To bardzo szczodra suma, panie Nott – powiedziała Brenna, przy okazji dając poznać, że rozpoznała jeżeli nie jego, to przynajmniej kojarzyła z właściwą rodziną. Zdołała skryć nawet rozbawienie, kąciki ust przestały jej drżeć w powstrzymywanym uśmiechu, chociaż w duchu już obiecywała sobie, że opowie o tej całej historii kuzynkom i wyobrażała sobie ich miny. Może to powinien być sposób na zbieranie datków, powinna chodzić od drzwi do drzwi w mugolskim ubraniu, zamiast organizować bale.
Trzydzieści galeonów było całkiem miłą sumą i Brenna była więcej niż pewna, że miejscowy sierociniec znajdzie jakiś cel, na który będzie mógł go przeznaczyć. A jeżeli nie on, to stowarzyszenie obrońców praw charłaków. Philip chciał wszak wspomóc kogoś potrzebującego, prawda? Ona po prostu mu to ułatwi. Gdyby zużyła pieniądze dla siebie, byłoby to oszustwo, ale w ten sposób…? Oboje zrobią coś dobrego. Przynajmniej w opinii Brenny, która wbrew temu, co myśleli niektórzy, wcale nie była do bólu prostolinijna i niekiedy potrafiła wpuścić kogoś w maliny. I nie skłamała ani razu, Nott wyciągnął własne wnioski, a ona zwyczajnie nie wyprowadziła go z błędu…
– Och, coś się znajdzie – zapewniła kobieta. Nie wyciągnęła wprawdzie własnej sakiewki, nie chcąc pokazać, jaka jest wypełniona, ale miała swoją torbę, w którą klepnęła teraz ręką. Przyjęła pieniądze z powagą, starannie je schowała i uprzejmie podziękowała, a potem przechyliła się przez blat ku barmanowi. – Ile kosztowała ta kawa, Tom?
– Dwa sykle – odparł barman.
– Dzięki – powiedziała i mrugnęła do mężczyzny (który uśmiechnął się do niej i szybko odwrócił, jakby nie chciał pokazać swojej twarzy, bo pewnie podsłuchał rozmowę, a wszak Brenna już tutaj bywała przy różnych okolicznościach), odpychając się od blatu. Porwała swoją kawę, bo skoro za nią zapłacono, miała zamiar ją wypić. – Jeszcze raz dziękuję, panie Nott. Zapewniam, że pieniądze zostaną dobrze wykorzystane. A teraz będę musiała się zbierać – powiedziała, po czym z kawą w ręku ruszyła na tyły Dziurawego Kotła. Zamierzała teleportować się w punkcie aportacyjnym, prosto do Doliny Godryka, gdzie tego wieczora czekało ją jeszcze parę rzeczy do zrobienia, między innymi wyprowadzenie psów. To znaczy, Brenna zamierzała się stąd teleportować po upiciu ze dwóch – trzech łyków kawy, inaczej prawdopodobnie by się nią zalała.
Zaś Philip Nott dwa dni później miał dostać sowę, w której znajdzie się podziękowanie za przekazanie trzydziestu galeonów i dwóch sykli na cele charytatywne. Wraz z pokwitowaniem, gdyby życzył sobie odpisać ten datek od podatku oraz instrukcją, gdzie może zasięgnąć informacji, gdyby życzył sobie sprawdzić, na jakie cele została spożytkowana jego darowizna.

Postać opuszcza sesję


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#8
30.07.2023, 06:17  ✶  

Uznanie przekazanej przez niego kwoty za szczodrą skłoniło go ku chwili zastanowienia. Dla niego było niewiele, ale właśnie dla kogoś to mogła być to szczodra suma. Dla tej kobiety to faktycznie mogła być szczodra kwota, którą dobrze spożytkuje zgodnie ze swoimi potrzebami. W jego odczuciu te były większe, by te trzydzieści galeonów mogło wystarczyć na długo. Kobieta z pewnością potrafiła oszczędzać. W przeciwieństwie do osoby, która nigdy tak naprawdę nie musiała oszczędzać. Takiej jak on.

— Ufam, że pani dobrze spożytkuje tę kwotę — Odparł jedynie, z delikatnym uśmiechem. Nie była to już jego sprawa, co ta czarownica zrobi w ten sposób pozyskanymi funduszami. Niemniej byłoby mieć miło tę świadomość, że odpowiednio je spożytkowała. Skoro już sięgnął do sakiewki. W tym momencie nawet nie rozważał nic innego jak to że czarownica w ten sposób choć trochę poprawi swój los.

— Doskonale — Wychodził w tym momencie z założenia, że nada się cokolwiek. Nawet magiczny Londyn nie był wystarczająco bezpieczny aby iść z taką gotówką na widoku. Noszona przez kobietę torba będzie musiała wystarczyć w tej sytuacji. To podziękowanie było niezmiernie miłe. W czasie, w którym czarownica, zajmowała się chowaniem tych pieniędzy i kwestią kawy, on dopił do końca lemoniadę. Na szczęście ona nie zdążyła wybuchnąć mu prosto w twarz.

— Cała przyjemność po mojej stronie. Cieszy mnie to. Ja również. Do widzenia — Pożegnał w ten sposób czarownicę. Po opuszczeniu Dziurawego Kotła, podążył wzdłuż Ulicy Pokątnej, zaglądając po drodze do kilku sklepów. W tym do tego ze słodyczami. Ostatecznie wrócił do swojego domu na tej samej ulicy.

Otrzymany dwa dni później list bardzo go zaskoczył. Przez wzgląd na jego treść, zawierającą podziękowanie za przekazanie trzydziestu galeonów i dwóch sykli na cel charytatywny. Przekazana przez niego kwota nie wsparła tej czarownicy, tylko stowarzyszenie praw charłaków. Było to naprawdę zaskakujące. Pokwitowanie było miłym dodatkiem. Podatki obowiązywały również i go. Tak samo jak wszyscy nie lubił ich płacić, ale płacił. Nie skorzysta jednak z tej instrukcji, ponieważ trzydzieści galeonów i dwa sykle to nie jest kwota, której rozdysponowanie musi skontrolować. Robił to zawsze, gdy przekazywana przez niego darowizna miała więcej niż dwa zera.


Postać opuszcza sesję
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1598), Philip Nott (1389), Król Artur (3)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa