• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[19.08 | Wrzosowska] Kto pierwszy, ten lepszy

[19.08 | Wrzosowska] Kto pierwszy, ten lepszy
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#1
30.06.2024, 20:42  ✶  
19.08.1972

Wrzosowiska


jeden dzień

Poprosiła o jeden dzień tylko dla siebie, dostała obietnicę całego życia. To nie było trudne, gdy serce wyrwane ze swych korzeni, wyrwane z opuszczonej od miesięcy leśniczówki, rwało do jasnowłosej panny Figg, jak nigdy przedtem. Całe te niesnaski, które powitały go o poranku w Londynie odeszły dawno w niepamięć (a przecież to tak niedawno było!), bo oto rozpoczął się absolutnie nowy etap w życiu Samuela.

Zaczął budować dom.

Teraz powód aby posiadać warsztat w Dolinie, aby zarabiać pieniądze, aby się starać, cywilizować, aby być jednym z ludzi, normalnych, przyjętych do społeczności, stał się tak silny, że McGonagall sam się sobie dziwił jak wiele robił i jak mało spał. Fundamenty na murach Warowni wskazane przez Brennę okazały się w dobrym stanie, w miasteczku nastąpiło poruszenie w związku z faktem, że dobry duch który od trzech miesięcy reperował ludziom szafki za przysłowiowy słoik konfitur w końcu postanowił osiąść. Ludzie przychodzili i wspierali, czasem siłą mięśni, czasem jadłem dla pracowników, czasem sami coś podziałali, poczarowali, czy też odsłonili spalone słońcem przedramiona i pomogli wznieść ścianę. Był też oczywiście Nikolai, który współdzielił to szczęście pokrewieństwem nie tyle genów, a niedźwiedziej duszy, a Samuel odkrył że nie ma nic lepszego niż dzielić z kimś szczęście, bo ono wtedy się straszliwie szybko namnażało.

Zaczął walczyć z klątwą.

Choć może nie walczyć, ale podjął próbę zrozumienia jej. Pani Bulstrode powiedziała – kształtowanie. Więc kształtował. Rankami, zaraz o świcie, gdy oporządził Białkę i Miłkę, gdy skosił kolejne połacie zieleni, gdy zawalczył z kompostem, aby ten nikogo nie zjadł. Kształtował o zmierzchu, choćby to nawet było utkanie z magii zielonej kuli, zielonego serca, które chciał złożyć u stóp swojej ukochanej. Kształtował, bo w końcu zrozumiał, że ataki pnączy to nie jest sprawka Kniei, więc nie czuł tą działalnością, że sprzeniewierzałby się swojemu bóstwu. Oczywiście pozostała kwestia wielkiego dysonansu w głowie dotycząca spraw związanych z jego matką i tym co mu do tej głowy kładła, ale może to nie teraz, nie dziś, nie kiedy tyle rzeczy jest do zrobienia, a doba choć długa, była zdecydowanie krótka na wszystko co planował uczynić.

W końcu przyszła sobota, dzień najświętszy, dzień spotkania z Norą i jej śliczną córeczką. Wszystko miał zaplanowane. Jadło od Lizzy, kompot w słoiku i ciasteczka, które sam spalił upiekł. Miał kanapki, miał mięsiwo od Malwy i ser, miał w końcu śmieszne serweteczki i zaklęty dzban z ciepłą herbatą. Poprosił tez Nikolaia, bo planował niespodziankę, ale też dlatego, że chciał przedstawić Norze swojego przyjaciela, chciał by tak jak on stawał się częścią jej życia, tak ona zasmakowała jego. Inaczej niż kiedyś, gdy oboje trzymali swój związek w tajemnicy. Inaczej, znaczyło bowiem lepiej.

– To tu! – pokazał po długim spacerze od Warowni na skraj Doliny Godryka połacie fioletu pośród których rosły zęby dawnych domostw pierwszych osadników. Gdzieś w oddali cierpiąca Knieja mogła patrzeć na nich w chwili radości, Sam gdyby mógł zabrałby je na pierwszej randce do lasu, ale nie teraz, nie gdy las ten był przeklęty. Wrzosowiska jednak były najbliżej, szara strefa, bezpieczna, choć pachnąca wiekowym igliwiem, pełna zielonego poszumu i magii tchnącej spomiędzy drzew.

– Teraz najważniejsze pytanie... Chcecie najpierw jeść... czy się ścigać? – nic nie mówił wcześniej o niespodziance, ale cała twarz kraśniała mu z ekscytacji. Był ogolony, włosy miał przycięte niemalże jak na potancówce, na której głupia piosenka popchnęła ich ku sobie i o to różnymi dziwacznymi drogami dotarli w to miejsce. Westchnął i spojrzał na ludzi, którzy pół roku temu nie istnieli w jego przestrzeni wcale, a teraz proszę... Czy mógł ich nazwać swoją rodziną, czy byłoby to jeszcze zbyt szybko?
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
01.07.2024, 11:57  ✶  

Sierpień przyniósł jej zmiany, których niekoniecznie się spodziewała, jednak była nimi zachwycona. Wszystko wydawało się układać nadwyraz dobrze, postanowiła się tym cieszyć i nie zastanawiać kiedy wszystko legnie w gruzach. Negatywne myślenie nie miało sensu, w końcu wiele zależało od nastawienia, a ona tym razem postanowiła przyciągać do siebie wszystko, co dobre. Samuel wrócił do jej życia, nie spodziewała się nigdy, że to się wydarzy, może w głębi ciągle tliła się nadzieja, na pewno jednak nie zakładała takiego szybkiego obrotu spraw. Z drugiej strony, czy był sens, aby czekać, wiedzieli czego chcą, nie byli już tymi niezdecydowanymi dzieciakami, postanowili zawalczyć o wspólną przyszłość, co ogromnie ją cieszyło.

Może nie było to wcale takie proste, zważając na to, że żyli w dwóch różnych miejscach, każde z nich miało ułożone pewne sprawy, z których na pewno trudno było im zrezgynować, jednak postanowili odnaleźć w tym wszystkim miejsce dla siebie, co przynosiło nadzieję na to, że już zawsze będą walczyć o tę obecność w swoich życiach. Szczególnie po tych deklaracjach, nie mogło być inaczej. Zgodziła się w końcu zostać jego żoną, co było przecież bardzo poważną decyzją, miało spleść ich drogi na całe życie (jakby posiadanie wspólnie dziecka tego nie zrobiło, ale o tym Sam jeszcze nie wiedział).

Soboty miały stać się jej ulubionymi dniami w tygodniu. Mieli spędzać je razem, a bardzo tęskniła za jego towarzystwem, kiedy znajdował się w Dolinie. Cały dzień z dala od Londynu brzmiał dobrze, mimo, że kochała to miejsce na swój sposób, jednak kojarzyło jej się głównie z pracą, wcale nie lekką. Własna działalność, do tego w branży którą wybrała przynosiła zmęczenie, czasem naprawdę ogromne. Na szczęście były dni jak ten, kiedy mogła rzucić wszystko i wyjechać na chwilę do Doliny Godryka.

Spacer w tym sierpniowym słońcu był bardzo przyjemny. Można było odczuć zbliżającą się jesień, jednak lato jeszcze próbowało nie dać o sobie zapomnieć. Nie miała pojęcia dokąd zmierzają, chociaż okolica wydawała się jej znajoma. Wrzosowiska były piękne o tej porze roku, łąki wyglądały niczym różano-fioletowy dywan, który zdobił okoliczne pola.

Samuel wyglądał dobrze, co powodowało nieschodzący uśmiech z twarzy Nory, naprawdę cieszyła się, że w tak krótkim czasie udało im się wszystko wyjaśnić i dojść do porozumienia. Mabel również wydawała się być zadowolona z tej sytuacji, co powodowało wewnętrzy spokój u kobiety. Wszystko będzie dobrze, chyba jednak, chociaż zupełnie nie zakładała takiego scenariusza.

Najwyraźniej był to cel ich wędrówki. Usłyszawszy więc, że są na miejscu po prostu się zatrzymała i rozejrzała po okolicy. Naprawdę było tu bardzo malowniczo. Nie miała pojęcia, co planował Sam, widziała jednak ekscytację na jego twarzy, co trochę wzbudzało w niej ciekawość.

- Mab, jesteś głodna? - Ona nie była, ale wolała upewnić się, że latorośl też nie czuje głodu. Z drugiej strony pewnie to pytanie nie miało sensu, zważając na to, że ściganie się pewnie dla niej również wydawało sie dużo bardziej atrakcyjną formą rozrywki.

Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#3
03.07.2024, 01:20  ✶  
Mabel była dzisiaj w zdecydowanie bardzo dobrym humorze. Nie miała pojęcia co dokładnie planował pan Sam i mama, ale skoro mieli spędzić ten dzień razem, to była z tego zadowolona. Naprawdę lubiła to, że mogli gdzieś wyjść we trójkę, no w czwórkę, bo przecież uparła się, aby zabrali też Karla, i liczyła na to, że takich dni będzie jeszcze więcej, chociaż miała też po cichu nadzieję, że kiedyś uda jej się pokazać narzeczonemu mamy Londyn, który przecież tak lubiła.
— Ale tu ładnie! – wykrzyknęła, podskakując w miejscu z ekscytacji i obrzuciła mamę i mężczyznę promiennym uśmiechem.
W niemal wszystkich historiach, które czytała, jeśli nie miało się jednego rodzica, to prędzej, czy później w progu drzwi zjawiała się złą macocha i wszystko psuła. Ale pan Sam nie był przecież złą macochą. Pan Sam zamiast surowego spojrzenia, miał dzisiaj spojrzenie pełne radości, no chyba że akurat patrzył się na mamę, to wtedy jego spojrzenie było takie jakby bardziej czułe. Pan Sam nie miał też jakiś złowrogich planów przejęcia całej rodziny i zmuszania jej do wykonywania przykrych obowiązków domowych, a zamiast tego najwyraźniej fundował fajne wycieczki. No i co najważniejsze mama też była przy nim bardziej uśmiechnięta. Tak, pan Sam zdecydowanie nie był złą macochą. A może to dlatego, że był macochem, a nie macochą? Czy macochowie byli milsi, niż macochy?
– No muszę przyznać, znalazłeś całkiem urokliwe miejscu Samuelu – powiedział Karl, podchodząc do czarodzieja. Młoda Figg uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wiedząc, że tego dnia jej przyjaciel nie powie niczego przykrego pod adresem pana Sama – głównie dlatego, że sama go o to poprosiła, a ten, nie potrafiąc jej odmówić, się na to zgodził.
Mabel zerknęła na mamę i pokręciła głową.
– Nie, dziękuję, nie jestem. – Jak mogłaby być głodna w tym momencie, gdy padła propozycja ścigania się. – Jak się będziemy ścigać? Mamo też będziesz? Proszę, proszę też się ścigaj. Przecież ty szybko biegasz. Zwłaszcza wtedy, gdy przypaliły się nam wtedy te babeczki i musiałaś szybko biec do piekarnika, pamiętasz?
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#4
04.07.2024, 11:11  ✶  

Jest coś takiego w ludziach, że kiedy bliska ci osoba jest tak bardzo szczęśliwa, to część tego szczęścia spływa na ciebie i tylko jakaś naprawdę mocna bomba nieszczęścia byłaby w stanie zepsuć ci humor. Tak Nikolai czuł się od jakiegoś czasu - dokładnie odkąd Samuel powiedział mu, że zaczął budować swój własny dom i Nikolai zaczął mu pomagać, czy to pracą fizyczną, czy dobrym słowem, czy jedzeniem i piciem, którego Samuel potrzebował. Kilka razy pojawił się również z nim również Vlad, równie gotowy pomagać dobremu duchowi z Kniei, jak wszyscy inni, którzy McGonagalla do tej pory wspierali.

Budowa tego domu, fakt, że Samuel postanowił postawić swoje fundamenty poza Knieją, cieszyły Nikolaia jeszcze bardziej, bo zdarzało mu się myśleć, czy gdyby Knieja została oczyszczona z tych wszystkich widm, gdyby znów stała się bezpiecznym miejscem i Samuel wróciłby do swojego domu pośród drzew, czy Samuel po prostu by nie... zniknął. Była to dość absurdalna myśl, bo przecież Knieja nie otworzyłaby jakiegoś dziwnego portalu do innego wymiaru, który wciągnąłby animaga i słuch by po nim zaginął, ale Nikolaia czasami dopadały obawy, że gdyby Samuel wrócił do Kniei, coś mogłoby się zmienić.

A potem beształ sam siebie, bo przecież nie powinien tak myśleć. Samuel chciał wrócić do Kniei, chciał, żeby znowu była bezpieczna, więc Petrov powinien życzyć mu jak najlepiej, a nie wymyślać sobie w głowie czarne i czarniejsze scenariusze. Samuel postanowił zbudować dom i trzeba było go wspierać.

Samuel planował niespodziankę i nie powiedział nic, nieważne ile razy Nikolai próbował cokolwiek z niego wyciągnąć. Zastanawiał się i myślał, ale nic nie wymyślił i musiał czekać do dnia, na który Sam szykował tę niespodziankę, żeby się czegokolwiek dowiedzieć. Przyszedł więc, jak obiecał, o umówionej godzinie. Na wrzosowiska, na których jakiś czas temu rzucili się sobie do gardeł, widząc jeden w drugim zagrożenie dla swoich bliskich.

Samuel miał towarzystwo, to trochę zaskoczyło Nikolaia. Oczywiście, niczym dziwnym było samo to, że Samuel spędzał z kimś czas lub zapoznawał nowych ludzi, ale w pierwszej chwili Nikolai zastanowił się, czy przypadkiem nie pomylił daty albo godziny, w której mieli się spotkać. Powinien ich zostawić? Odejść, zanim go zauważą? A może to właśnie była część tej niespodzianki?

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#5
05.07.2024, 00:30  ✶  
Jednym z największych atrybutów bycia hybrydą, tańczenia na granicy człowieczeństwa, gdzie trzy formy mieszały się ze sobą w korowodzie nagiej skóry, grubego futra i wypłowiałych piór... największym atrybutem był fakt, że Sam mógł mieć tylko kawałek innej egzystencji za własną. Na przykład ściółkę śluzówki jamy nosowej i gardła dającej mu węch niedźwiedzia, na przykład złociste oko dające mu wzrok krogulca. Dziś nie potrzebował tego absolutnie, bowiem Nikolaia dostrzegł z daleka jeszcze, zbyt zaabsorbowany jednak dziewczynami, żeby należycie zaakcentować fakt widzenia chłopaka. Owszem miała być niespodzianka i owszem, to właśnie Niko był tą niespodzianką, bo nie zdradził ani Norze ani Mabel jak te wyścigi będą wyglądać.

Ale oto byli na miejscu.

Oto mieli stanąć znów w szranki, tym razem jednak bez krwi i rozdartej skóry, bez wzajemnego omdlenia. Nie żeby Sam żałował tamtej pomyłki, tamtego pojedynku i otarcia się o śmierć. Może stracił wtedy dumę, obwiązany magiczną nicią jak podłużna samuelowa szynka, ale zyskał coś, czego nigdy nie miał – brata.

W głowie Sama był to więc wypad ekstremalnie rodzinny, choć znów, poszum lasu wibrował strunami jego duszy i tak żałował, że nie może zabrać ich do Kniei, przedstawić Rose, która mogłaby być ich tłumaczem w rozmowie z drzewami. Westchnął więc i zamiast odpowiedzieć Mabel, zakrzyknął entuzjastycznie:
– Niko! Niko tu jesteśmy! Co się czaisz jak czajka, chodź tu szybko muszę Cię przedstawić w końcu! – mówił roześmiany i zniecierpliwiony, a przecież jeszcze kwartał temu nie miał nic z tego. Jakim bogaczem człowiek mógł się stać w ledwie kilka chwil? Samuel cały czas nie mógł pomieścić tego w sercu.

– Nora, to jest mój brat niedźwiedź. Pomaga wujowi hodować hipogryfy – tu niby mówił dalej Norze, ale odwrócił się ku Mabel wysoko wysotuńko unosząc brwi porozumiewawczo. Że mała przebąkiwała coś na temat własnego hipogryfa, to obiło mu się o uszy gdy pomagała mu zaprojektować meble w domu ogrodnika, który - o ironio - sam zasiedlił chwilę później. – Myślę, że Vlad coś ostatnio narzekał, że za wolno czyścimy te stajnie więc może jakaś... mała asysta...– och jak on to ćwiczył, jak układał wcześniej słowa przed lustrem, żeby brzmieć swobodnie i dorośle, a jednak wciąż unosił brwi sugestywnie do dziewczynki na wypadek gdyby nie zrozumiała tej Bardzo Zawoalowanej Aluzji.

Odchrząknął.

– Może za tydzień w sobotę byśmy się tam przeszli? Jak Suzi pozwoli, to zamiast na niedźwiedziu przeleciałabyś się na hipogryfie. – to eskalowało bardzo szybko, a widząc twarz Nory Sam bardzo pospiesznie dodał: – No i oczywiście jeśli mama pozwoli. Ale czyszczenie stajni chyba wchodzi w grę prawda, hipogryfia kupa nie zrobi jej krzywdy obiecuję! – dodał, może nieco zbyt pospiesznie.

– W każdym razie Niko poznaj moją narzeczoną i jej córkę Mabel. To jest Nora Figg, która ma bardzo słynną klubokawiarnię w Londynie. Ach no i Karl. Jest jeszcze Karl. – Głupio było się bać kota, ale ich pierwsze spotkanie nie było aż tak miłe, a drugie i trzecie przebiegało w bardzo sążnistym chaosie, więc Sam do końca nie wiedział jaki jest status ich relacji. Bo to jest normalne mieć relację z kotem. Tak było w rodzinie Figgów, a on miał się stać częścią tej rodziny.

– Możemy się najpierw przejechać, a potem coś zjeść, podejrzewam, że po wyścigu wszyscy będziemy mieć niedźwiedzie apetyty. – Zatarł ręce rozradowany. – Dobrze moje księżniczki, to teraz musicie wybrać swojego... – umilkł odwracając się w kierunku Nikosia, bo przecież mu nie powiedział. – No em... Niko ścigamy się do tamtej ruiny i z powrotem. W futrze. Z księżniczką na plecach. Karl nie wiem czy chce jechać. E... Karl chcesz też się przejechać?– Ostatnie pytanie padło w kierunku kota, nawet jeśli Sam patrzył zezem pół cala nad jego lewym uchem.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
05.07.2024, 09:57  ✶  

Norka zaśmiała się słysząc słowa Mabel, bo prawda była taka, że kto jak kto, ale akurat ona szybko nie biegała. Ogólnie nie była szczególnie sprawna fizycznie, a do tego była ogromną pierdołą, która się potykała o własne stopy. Zdawała sobie sprawę z tych swoich niedoskonałości, ale miło słyszeć, że córka pokłada w niej taką nadzieję. - Chyba będę, tak, będę. - Rzuciła, choć nie miała jeszcze pojęcia na czym będą polegać te wyścigi. Nie obawiała się jednak niepowodzenia, w końcu przed Samem i Mabel nie musiała się szczególnie popisywać.

Uniosła wzrok, gdy Sam się do kogoś odezwał. Spoglądała w stronę z której nadchodził chłopak. Nie znała go, ale najwyraźniej był to ktoś bliski jej ukochanemu. Ucieszyło ją ogromnie to, że faktycznie zmienili swoje podejście i teraz chętniej pokazywali sobie swoje światy, swoich najbliższych. To zwiastowało, że faktycznie może im się wreszcie ułożyć swoje życie.

Mój brat niedźwiedź po tych słowach zmierzyła Nikolaia wzrokiem. Czyżby w Dolinie było więcej miśków? Niesamowite. Nie zakładała, że jest rodzonym bratem Sama, bo nigdy dotąd o nim nie wspominał. - Nora Figg, miło mi poznać. - Rzuciła jeszcze z uśmiechem.

Nie zdążyła jednak za bardzo zaangażować się w rozmowę, bo Samuel zwrócił się do Mabel. Słuchała uważnie tego, co mówił, połączyła kropki i westchnęła jedynie cicho. Oczywiście, hipogryfy, nie dość, że musiała wybijać ten pomysł z głowy Erikowi od lat, to teraz przyjdzie jej się mierzyć z kolejnym przeciwnikiem. Coś czuła, że jest na przegranej pozycji.

Cały plan brzmiał nieźle, aczkolwiek panna Figg obawiała się do czego on prowadzi, nie zamierzała jednak stawać na drodze do szczęścia swojej córce, miała świadomość, że wizyta w stajni może ją naprawdę ucieszyć. Właściwie bardzo zadowolona była z tego, jak Samuel traktuje jej córkę, może to był błąd, że tak długo trzymała ich z dala od siebie? To nie był jednak moment na takie przemyślenia.

- Mam pozwoli, oczywiście. - Skomentowała jeszcze.

Słuchała dalszego tłumaczenia Samuela, chyba dobrze założyła, że Niko ma podobne umiejętności do niego. Najchętniej sama wybrałaby narzeczonego, skoro już miała brać udział w tym wyścigu, znała jego zapach, wiedziała, jak wygląda misiowata wersja. Tyle, że chodziło o Mabel, zdecydowanie wolałaby, żeby nie jeździła na obcym niedźwiedziu, a miała świadomość, że kto, jak kto, ale Samuel nie da jej zrobić w tym wszystkim krzywdy. Może jej obawy były nie do końca uzasadnione, ale wyścigi na niedźwiedziach nie były dla niej jeszcze codziennością.

- Myślę, że będzie lepiej, jak Mabel pójdzie z tobą Sam. - Rzuciła jeszcze lekko, jakby wcale nie było w niej miliona obaw o to, czy ta rozrywka jest na pewno bezpieczna.

Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#7
09.07.2024, 01:00  ✶  
Mabel uśmiechnęła się na widok nieznajomego.
– Dzień dobry! – powiedziała wesoło, przyglądając się temu całemu Niko... Zaraz. Pan Sam powiedział, że to był jego brat niedźwiedź... Czy to znaczyło, że... – Pan też się potrafi zmieniać w niedźwiedzia? Ale fajnie!
Czemu ona tak nie potrafiła? Może kiedyś, jak będzie już starsza, po prostu nauczy się animagii, tak jak ciocia Brenna i pewnie ta pozostała dwójka.
Na kolejne rewelacje Mabel, aż się zapowietrzyła. Ona. Hipogryfy. Ona i hipogryfy! Mogliby pójść zobaczyć hipogryfy. I może byłaby szansa na to, aby się na jednym przeleciała! Faktu, że miałaby sprzątać kupy, jakoś nieszczególnie zarejestrowała, zbyt zaaferowana tym co usłyszała.
A najwspanialsze w tym wszystkim było to, że nie zdążyła się nawet spojrzeć błagalnie na mamę, bo mama już się zgodziła.
– Dziękuję! Jesteś najlepsza! – wykrzyknęła obejmując ją z całych sił, bo rzeczywiście jej mama naprawdę była najlepsza i żadna inna mama nie miała być prawa, nawet tak w połowie wspaniała, jak jej własna.
Potem posłała uśmiechnięte spojrzenie panu Samowi, nie wiedząc, czy i jego też powinna przytulić, czy nie. Nie chciała przecież, by poczuł się niezręcznie.
– Dziękuję! Będę odpowiedzialną asystentka! Zobaczycie! Czasem już pomagam mamie w pieczeniu, prawda mamo? Pamiętasz, jak zrobiłam te bułeczki dla Warownii? Wszystkim smakowały! Aaaaa – Tu zerknęła na pana Niko, oczy jej błyszczały z radości. – Jest coś, co powinnam wiedzieć o hipogryfach? Czy one lubią niedźwiedzie? A koty? A psy? Jakie one w ogóle widzą kolory? I jak się z nimi w sumie porozumiewacie? Wie pan, czasem zapominam, że nie wszystkie zwierzęta odpowiadają tak, jak Karl i na przykład czasem mówię do psów cioci Brenny i wujka Erika i czekam, aż one odpowiedzą. Ale to nic, bo i tak są strasznie kochane. Czy hipogryfy mają jakieś miejsca, gdzie się je lubi drapać? Mam taką książkę w domu, z obrazkami, i tam jest napisane dużo o hipogryfach, ale to takie bardziej naukowe rzeczy, a nie takie ciekawe.
Za tydzień będzie mogła zobaczyć hipogryfy. Czy to lato mogło być jeszcze lepsze? Chyba nie.
– Super! Ale ja i pan Sam wygramy! – odpowiedziała mamie, zachwycona faktem, że i ona będzie się ścigać. – Tylko proszę nie spadnij i nic sobie nie zrób, dobrze?
Mama w końcu może czasem szybko biegała, ale i często się potykała. Przynajmniej teraz miała pana Sama, aby ją łapał.
Karl w tym czasie zerknął na Sama i młoda Figg, była wręcz przekonana, że chciał odpowiedzieć mu jakoś złośliwie, ale w ostatnim momencie spojrzał na swoją przyjaciółkę i zmienił zdanie.
– To bardzo miła propozycja Samuelu i dziękuję ci za nią, ale chyba jednak wolę pozostać jedynie biernym obserwatorem tego wyścigu, o ile tak naprawdę istneje w ogóle takie pojęcie, jak bierny obserwator – Tu kot przeniósł swoje spojrzenie na drugiego czarodzieja. – Niko, tak? Widzę, że Samuel ci ufa, więc ufam ci, że nie zrobisz naszej Norze żadnej krzywdy. Powiedz mi jednak... Jaka jest twoja historia? Przedstaw mi proszę esencję swojego istnienia w kilku krótkich zdaniach.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#8
10.07.2024, 09:26  ✶  

Samuel nie wyglądał na zdziwionego, widząc go, i to jego w końcu, więc chyba nie pomylił daty umówionego spotkania. Zbliżył się więc do swojego niedźwiedziego brata i jego dwóch towarzyszek (i kota, którego zauważył dopiero po dłuższej chwili), trochę skrępowany, bo tej kobiety i dziecka nie znał, nie wiedział więc, czego powinien się spodziewać. Trochę mu się zmiękczyło serce, kiedy po dłuższej chwili przyglądania się dziewczynce w jego głowie pojawiła się myśl, że mogła ona być w podobnym, a może nawet tym samym, wieku, co Grigorij i Galina.

-Nikolai Petrov, przyjemność po mojej stronie - odpowiedział Norze i małej Mabel, uśmiechając się delikatnie, kiedy Sam je przedstawiał, i odpowiedział dziewczynce na jej pytanie. -Tak, umiem, tak samo, jak Sam. I możesz mówić mi po prostu Niko albo jak ci się podoba. I dzień dobry tobie również, Karl.

A więc narzeczona, tak? To było... Zaskakujące, w pozytywnym, oczywiście, znaczeniu. Nie przypominał sobie, by Sam do tej pory wspominał o jakiejkolwiek kobiecie, z którą się spotykał, a tu taka niespodzianka. I Sam wyglądał na tak szczęśliwego. W sekundę ekspresja Nikolaia zmieniła się na zaskoczenie, słysząc to wyraźne zaznaczenie, że pomagał w hodowli hipogryfów. Nie, że po prostu pomagał. Tu chodziło o hipogryfy.

I, moment... Kiedy Vlad na nich narzekał? Że niby za wolno czyścili stajnie? Przecież zajmowało im to tyle samo czasu, co do tej pory! Chwila... Co tu się...

Saaaaaaaaaam?

Odwrócił się znów do Nory i Mabel, która wpierw przytuliła matkę, a potem rozgadała się o tym pomaganiu i padły pytania. Sporo pytań. Padły nawet dwa imiona i jedna jego brew powędrowała do góry, bo jednego z nich nie kojarzył, ale czy powinien się dziwić, że znali oni Brennę? Ciocia Brenna, jak to uroczo brzmiało.

No dobra, czyli Sam miał jakiś plan, który potrzebował do jego wykonania właśnie Nikolaia, Nory, Mabel (czy Karl również był częścią planu?) i hipogryfów. Miał plan, którym postanowił się ze swoim niedźwiedzim bratem nie podzielić, i teraz właśnie zrzucił na niego przysłowiową bombę.

Czy Vlad wie, co ty właściwie wykombinowałeś?

Jeżeli Sam postanowił zachować to dla siebie, będzie musiał przekonać Vlada, bo trochę głupio byłoby również z jego strony, gdyby Sam teraz swojej narzeczonej i jej córce obiecał, Mabel widocznie bardzo się z tego pomysłu ucieszyła, a w przyszłą sobotę spotkałyby się z odmową właściciela hodowli, bo przecież Nikolai właśnie poznał ten plan i mógł przecież stryja przekonać, żeby im pozwolił wejść, pomóc w stajni i może pozwolić Mabel przejechać się na hipogryfie, o ile Suzie pozwoli.

-Hm... Na początku dobrze, żebyś wiedziała, że do hipogryfów nie można sobie tak po prostu podejść. Trzeba się im ukłonić i jeśli hipogryf ukłoni się tobie, wtedy możesz się do niego zbliżyć - odpowiedział na jedno z wielu pytań Mabel, rozbawiony jej entuzjazmem. -Na pozostałe pytania odpowiem ci, jak już będziemy z hipogryfami, dobrze?

A może Vlad wcale nie będzie miał nic przeciwko, skoro dostanie dodatkowe ręce do pomocy? Nie zawsze można było przewidzieć reakcji jego stryja.

I druga bomba. Wyścig? Jaki wyścig?

Saaaaaaaaaaaaaaaaam?

Przesunął wzrokiem po wyznaczonej przez drugiego animaga trasie, na której mieli się ścigać. W futrze. Z księżniczką na grzbiecie.

Skinął głową do Nory. Oczywiście, gdyby mała Mabel miała wsiąść na jego grzbiet, byłby bardzo ostrożny, by nie stała się jej krzywda, tak jak ostrożny będzie, gdy to Nora na nim usiądzie, ale nie miał zamiaru wykłócać się z jej decyzją. Była w końcu matką, martwiła się o swoje dziecko, bo nawet jeśli Sam przedstawił go, jako swojego brata, to wciąż był dla nich obcym.

-Będę uważał na twoją Panią - zapewnił jeszcze Sama i spojrzał na Karla, trochę zdziwiony, bo do tej pory nie spotkał kota, który potrafił mówić. -Eeee... Przyjechałem tu z Rosji... Jako pomoc dla stryja... W maju... Sam pomógł mi, kiedy jeden z naszych hipogryfów nam uciekł, a potem... spotkaliśmy się tutaj, kiedy obaj byliśmy przemienieni - może powinien darować sobie szczegóły ich spotkania.

przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#9
11.07.2024, 20:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.07.2024, 22:09 przez Samuel McGonagall.)  
Taka właśnie była matematyka miłości Samuela McGonagalla. Zaklęty książę, przeklęty książę, niewinne dziecko na którego głowie ciążyła nie jedna a kilka klątw przez dwadzieścia cztery długie lata trzymany był pod zielonym kloszem Kniejowego listowia. Separowany od społeczności, od rówieśników, od pierwszych dziecięcych rozczarowań, gdy dowiadujesz się, że nie wszyscy chcą się z Tobą bawić, ale dzięki temu uczysz się co jest ważne, co w ludziach cenisz i czego szukasz. Samuel był białą kartą, wygłodniałą emocji, relacji, miłości. Miał szczęście. Trafiał jak dotąd na porządnych ludzi. Na Longbottomów, którzy podstępem ściągnęli go do Warowni i pod pretekstem pracy ukorzenili w swoim ogrodzie, na Nikolaia, który tak jak on był wyrwany z korzeniami ze swojej ojczyzny, na Norę, której serce ku zaskoczeniu wielu było wciąż dla niego otwarte.

– Mabel to za tydzień, dzisiaj wyścigi, musimy porozmawiać o zasadach bezpieczeństwa i potrenować trochę, żebym wiedział jak wysoko mogę skoczyć. – Trochę popisywał się przed Norą, ale przecież na prawdę nie chciał, żeby dziewczynce się coś stało. Dlatego ignorując opowieść Nikolaia, będąc święcie przekonanym, że chłopak czuje się równie komfortowo z tą sytuacją jak on (czemu miałby się nie czuć?), wyciągnął coś co na pierwszy rzut oka wyglądało jak skórzany plecak ze zdecydowanie za dużymi paskami na braki. Puścił oko do małej, po czym jeszcze rzucił do swojego niedźwiedziowego brata.

– Dla Ciebie nie mam. Norka ma wprawę i na prawdę mocarne uda. – Błysnął zębami z dumą, nie widząc w tym stwierdzeniu nic co mogłoby być nieadekwatnym komentarzem na temat przymiotów jego narzeczonej. Nim ktokolwiek zdążył zareagować zapiął szlufki na piersi łączące pętle na barki i chwycił za różdżkę.

Obie panny znały jego rozmiary, jego umaszczenie, miękkość sierści i pocieszny ryjek zwieńczony parą okrągłych włochatych uszu. Teraz jednak był niedźwiedziem dedykowanym wyścigowi, a na jego kłębie pyszniło się piękne siodło dostosowane pod wymiar Mabel. Bestia pokornie położyła się niemal na ziemi i przekrzywiła tak by mała mogła złapać za wystający z przodu róg, który mógł jej przez cały wyścig służyć jako trzymadło do niedźwiedzia.

Oczywiście jeśli chciała to mogła zacisnąć piąstki na grubej skórze karku, ścisnąć najmocniej jak potrafiła i hajda do przodu.

Najpierw i tak chciał przetestować siodło z małą w środku, dlatego gdy cierpliwie odczekał swoje, to bezceremonialnie zaczął podskakiwać jak rasowy byk na rodeo. No może jednak nie taki rasowy bo półkrwi, zaczął od umiarkowanych wstrząsów tańcząc z nią tak jak w ogrodzie.


Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#10
18.07.2024, 19:18  ✶  

Norka wcale nie była taka surowa jaka mogłaby się wydawać. Po prostu ktoś w całym tym gronie musiał być dorosły i niestety padło na nią zważając na to, jakich miała przyjaciół. Miała świadomość, że większość z nich pozwoliłaby dziewczynce na wszystko, a jednak nie było to do końca odpowiednią metodą wychowawczą.

Z ust Mabel padało bardzo dużo pytań, na całe szczęście to nie ona będzie musiała na nie odpowiadać, a sprawcy tego zamieszania, trochę jej z tego powodu ulżyło, bo sama nie była specjalistką od magicznych zwierząt, znała się tylko i wyłącznie na roślinach, więc nie chciała wprowadzać swojej latorośli w błąd.

- Zapewne tak będzie, Sam ma wprawę. - Dodała jeszcze uśmiechając się do niego. Zdarzyło jej się już przemierzać Knieję na jego grzbiecie, nie miała jednak pojęcia, czy jego brat niedźwiedź miał podobne doświadczenie. Może ona miała być jego królikiem doświadczalnym, kto to właściwie wiedział. - Postaram się, ale wiesz, że nie mogę ci tego obiecać. - Wolała nie rzucać słów na wiatr, a wszyscy wiedzieli, jak bardzo czasem była niezdarna. Należała do tych osób, które potykały się o własne nogi, więc mogło to wcale nie być takie łatwe zadanie.

Przeniosła spojrzenie na Karla, który zrezygnował z przejażdżki na niedźwiedziu, nie żeby ją to jakoś specjalnie zdziwiło. Słuchała uważnie tego, co ten kot miał do powiedzenia. Czasem, gdy się odzywał, wydawało jej się, że jest najmądrzejszą istotą w ich rodzinie.

Podeszła więc do Niko, skoro to on miał być dzisiaj jej rumakiem. Miała nadzieję, że jakoś dotrą razem do mety, nie to, że w niego nie wierzyła, ale jednak do Sama miała trochę większe zaufanie. - To na pewno nie był przypadek, że spotkaliście się tutaj. - Rzuciła jeszcze z uśmiechem, na pewno to była miła odmiana spotkać kogoś o podobnych umiejętnościach, co dwa niedźwiedzie to nie jeden, czy coś.

Mrugnęła dwa razy, gdy Sam wspomniał o mocarnych udach, mimowolnie przeniosła spojrzenie na swoje nogi, czy naprawdę były, aż takie mocarne? To źle, czy dobrze? Czy powinna zrobić z nimi coś, żeby były delikatniejsze? Dużo myśli przebiegało jej przez głowę, nie do końca wiedziała jak odebrać te słowa.

- Tak, to prawda, mam doświadczenie, nie powinieneś mieć problemu z tym, żeby mnie przetransportować. - Przewieźć? Nigdy nie umiała tego do końca nazwać, najważniejsze, że wiedzieli o co jej chodzi.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (1783), Samuel McGonagall (2621), Nikolai Petrov (1902), Mabel Figg (1842)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa