• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna Carkitt Market [12.07.1972] Geraldine i Calas, Aleja Horyzontalna

[12.07.1972] Geraldine i Calas, Aleja Horyzontalna
Widmo
Blessed is the mind too small for doubt.
Blisko dwa metry wzrostu, dobrze zbudowany, pociągła twarz o bliskowschodnich rysach i ciemniejszej cerze. Poza domem najczęściej chodzi w wełnianym płaszczu do kolan, prostej koszuli i ciężkich butach.

Calas Flitwick
#1
29.09.2024, 17:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.11.2024, 22:11 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

Tego dnia ruch w jego kuźni był mniejszy niż zwykle, nie żeby kiedykolwiek tłumy waliły drzwiami i oknami, jednak zazwyczaj co jakiś czas przychodził do pracowni czarodziej lub dwóch. Kierowani ciekawością, lub potrzebą zakupu jakiegoś ekstrawaganckiego prezentu. Sporadycznie zdarzał się klient, który potrzebował konkretnej broni czy pancerza. Nic dziwnego, mało kto na strzelaninę przychodzi z nożem. Większość sprzedawców byłaby raczej niezadowolona z małego obrotu. Flitwick jednak miał w tej kwestii jedną przewagę, on sam był nie tylko handlarzem ale i wytwórcą. Taki czas spędzał po prostu przy kowadle, na parterze budynku i obserwował kątem oka dzwonek na suficie, który obwieszczał przybycie klienta.

Dzisiaj zajmował się stosunkowo prostym zamówieniem jakim był niewielki sztylet. Zakończył już ostrze i zajmował się pokrywaniem ostrza niewielkimi runicznymi znakami. Prawdopodobnie nigdy nie miały zostać wykorzystane zgodnie z zastosowaniem, ale jak mówi stare przysłowie, klient miał zawsze rację. Skoro złoto płynęło to Calas nie zamierzał się kłócić. O ile czarodzieje bywali ortodoksyjni w kwestiach ubioru i niektórych zachowań, to proszenie losu o klientele zakutą w zbroję i gotową do walki ze smokami było graniczące z urojeniami.

Spokojna praca dłutem została przerwana przez dzwonek. Stękając raczej dla zasady niż z rzeczywistego bólu pleców, podniósł się z krzesła i skierował w stronę schodów by przywitać gościa. Kilka kroków po żelaznych stopniach i kowal wyłonił się zza lady wycierając z rąk resztki smarów.

- Witam, w czym mogę pomóc? - Zapytał jeszcze nie w pełni wyłoniwszy się zza lady. Następnie spojrzał w kierunku drzwi widząc potencjalną klientkę. Przechylił lekko głowę jakby szukając czegoś w odmętach swojej pamięci. - Nie znamy się przypadkiem? - Dodał po chwili ze zmieszanym uśmiechem.

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#2
29.09.2024, 18:29  ✶  

Bywały takie dni w życiu każdej kobiety, że miały ochotę kupić sobie coś ładnego. Biżuterię, nowy ciuch, w przypadku Geraldine nie było to jednak to. Gdy miała gorszy dzień i chciała sobie sprawić coś na poprawienie humoru zazwyczaj kupowała broń. Ot, taka fanaberia. Broń przecież też mogła być piękna - jak biżuteria, w jej przypadku był to też bardzo praktyczny prezent dla samej siebie. Kto zabroni bogatej dziewusze się samej rozpieszczać? Nie miał kto o nią zadbać, więc robiła to sama.

Nogi przyniosły ją więc na Carkitt Market, wiedziała, że znajdzie tu to, czego potrzebuje. To miejsce było pełne niewielkich sklepików, gdzie każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Wbrew swojej niechęci do zakupów akurat tutaj lubiła przychodzić.

Panna Yaxley bardzo dobrze wiedziała dokąd zmierza. Kierowała się do kuźni, liczyła na to, że uda jej się dzisiaj znaleźć dla siebie coś naprawdę wyjątkowego. Oczywiście nie zważała na koszta, była obrzydliwe bogata, chociaż na pierwszy rzut oka mało kto mógł ją o to osądzić. Nie ubierała się jak jedna z tych majętnych osób, jej stroje nie był szczególnie wyszukane, bardziej mugolskie niż czarodziejskie, chociaż sprytne oko na pewno zwróciłoby uwagę na to, z jakich materiałów był wykonane rzeczy, które nosiła. Buty ze smoczej skóry, spodnie ze skóry błotoryja, mówiąc wprost - nosiła głównie to, co upolowała, a łączyło się to z tym, że te ubrania były dużo bardziej wytrzymałe od tych zwyczajnych, no może poza lekką, lnianą koszulą, która wyglądała jak po starszym bracie.

Dotarła w końcu do kuźni, nim wlazła do środka skończyła palić fajkę, którą przygasiła jeszcze butem.

Uniosła głowę, aby obejrzeć dzwonek, który zwiastował to, że się pojawiła, dopiero po chwili zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu właściciela/pracownika.

- Dzień dobry. - Rzuciła zbliżając się do lady, jej głos był chrapliwy, co zapewne było zasługą papierosów, które namiętnie popalała.

Szła przed siebie pewnym krokiem, który mógł świadczyć o tym, że miała jakiś konkretny cel po który się pojawiła (zabawne, bo nadal nie wiedziała, co konkretnie chciałaby sobie kupić).

- Potrzebuję czegoś ostrego, sztyletu, może jakichś noży do rzucania, ewentualnie jakiś topór, ma pan coś ciekawego? - Nie do końca wiedziała, czego potrzebuje, ale radziła sobie odpowiednio z każdym rodzajem broni, więc nie było to specjalnie problematyczne, od najmłodszych lat przecież musiała sobie z tym radzić.

Kiedy mężczyzna zapytał ją, czy skądś się znają zmrużyła na moment oczy, wpatrywała się przy tym w niego. Był wysoki, to na pewno zwróciło jej uwagę, pamiętała kogoś podobnych gabarytów jeszcze z Hogwartu, to zapewne to. - Być może chodziliśmy razem do szkoły. - Oczywiście nie była tego pewna, to był pierwszy strzał.

Widmo
Blessed is the mind too small for doubt.
Blisko dwa metry wzrostu, dobrze zbudowany, pociągła twarz o bliskowschodnich rysach i ciemniejszej cerze. Poza domem najczęściej chodzi w wełnianym płaszczu do kolan, prostej koszuli i ciężkich butach.

Calas Flitwick
#3
01.10.2024, 10:52  ✶  

Kobieta, która weszła do sklepu od początku sprawiała wrażenie wspomnianego wcześniej rycerza z legend. Może nie konkretnie zakutego w metal wojownika, ale z całą pewnością osobę, która spędziła sporo czasu na trakcie i przede wszystkim walcząc z różnym tałatajstwem. Na ten obraz składało się wiele elementów. Na pierwszy rzut oka ubiór, tak inny od czarodziejskich szat. Skórzane buty i spodnie z daleka wyglądały na nastawione na komfort i użyteczność. Chociaż nie brakowało im swoistego uroku. Koszula również wpasowała się w praktyczny styl. To jednak były powierzchowne ślady, tak ubrany może wszak być po prostu ekscentryczny czarodziej. Co zdradzało profesjonalizm był rytm kroku, jego energia i celowość, co od razu świadczyło o doświadczeniu.

- Ostrych rzeczy mam na pęczki. - Wskazał szerokim gestem ściany, na których znajdowały się przeróżne elementy wystawowe. Jednak w sklepie znajdowały się głównie “świecidełka” przedmioty, które miały zachwycać wyglądem. Najczęściej prawdziwą broń użytkową Calas wyrabiał na zamówienie. - Ale to są głównie… eksponaty. - Objaśnił swój drobny fortel. - Jeszcze go nie skończyłem, ale zerknij na to. - Zakręcił dla efektu drobnym sztyletem w palcach i podał go rękojeścią do łowczyni.

- Stal, rękojeść ze skóry, drobne runy na ostrzu wchłoną zaklęcie zwiększające ostrość, dodatkowy znak na głowicy poprawia współpracę z Accio. Porządna robota, wytrzyma niemało… jak go skończę. - Zaczął zachwalać produkt, bo czemu by nie miał tego robić. Był świadomy jakości swojej pracy i nie zamierzał udawać, że jest inaczej. Słowa padały szybko, jakby mówił w większym stopniu do siebie planując dalszą pracę nad nożem, a nie kierował je do Geraldine.
Skrzywił się nieco do swoich myśli, gdyż w pędzie pochwalenia się cackiem zapomniał, że było zarezerwowane. Cóż, była to niezła próba jego zdolności kowalskich, choć dosyć mała. Wolał zajmować się większymi zamówieniami, a nie niemal zegarmistrzowska robotą.

- Calas Flitwick. - Przedstawił się, co miało pomóc w przypomnieniu domniemanej znajomości. - Tak mi się też wydaje, chociaż może jakaś karczma w Edynburgu? - Szukał jakiegoś wspomnienia w głowie. Niestety nieszczególnie miał pamięć do ludzi. Z drugiej strony raczej zapamiętałby kogoś obwieszonego bronią. Z czystego skrzywienia zawodowego. W oko wpadały mu wszelkie żelastwo jakie posiadali okoliczni ludzie, lecz nie każdy kto miał w posiadaniu broń musiał z nią chodzić cały czas.

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#4
03.10.2024, 21:49  ✶  

Nie da się ukryć, że panna Yaxley wyróżniała się nawet na tle czarodziejów. Nosiła się jak typowa łowczyni potworów, to prawda. Zdecydowanie nie znalazła się w tym miejscu przypadkiem.

Czuła się też całkiem swobodnie, jakby nie była tu pierwszy raz. Jej profesja łączyła się z odwiedzinami podobnych miejsc, musiała bowiem dosyć często powiększać swój ekwipunek. Niektóre bestie potrafiły być bardzo paskudne, przez co niszczyły jej ukochane zabawki. Przywiązywała się do nich i nie lubiła ich tracić, dobre ostrze było w końcu przedłużeniem dłoni, tak samo jak różdżka.

- To wspaniale, chętnie je obejrzę. - Póki co, sama nadal nie do końca wiedziała, co powinna kupić, aczkolwiek nie było to dla niej większym problemem. Mogłaby pozwolić sobie na zakup nawet połowy zawartości tej pracowni. Była bogata, bardzo bogata, chociaż na pierwszy rzut oka raczej trudno było się tego domyślić.

Podeszła jeszcze bliżej, oparła się o ladę i sięgnęła po niewielki sztylet, który mężczyzna podsunął jej pod ręce. Wzięła go w dłoń, aby sprawdzić jak leżał, był stosunkowo lekki, mogłabym nim szybko zadawać ciosy, runy pomagały w walce z magią, co też działało na korzyść. W sumie całkiem ładna zabawka. - Czy jest szansa, abyś dostosował go dla osoby leworęcznej? - Było to dosyć ważne pytanie, bo panna Yaxley była mańkutem, dlatego zazwyczaj sięgała po broń robioną na jej zamówienie. Jasne, potrafiłaby się posługiwać tą standardową, ale wolałaby mieć coś, co będzie w pełni odpowiadało jej ciału.

- Czy teraz to już trochę za późno? - Nie miała pojęcia, w jaki sposób pracował. Może lepiej by było stworzyć coś specjalnie dla niej, od podstaw. Nie znała się specjalnie na rzemieślnictwie, zdarzyło jej się czasem coś oskórować, ale to byłoby na tyle.

- Geraldine Yaxley. - Wypadało odwdzięczyć się tym samym. Nie miała pojęcia, czy będzie ją kojarzył z imienia, ale jeśli był kowalem to na pewno poznał kogoś z jej rodziny, od pokoleń korzystali z ich usług. Byli jedną z nielicznych rodzin, która przywiązywała ogromną wagę do tego, aby uczyć dzieciaki posługiwać się bronią, nie sięgali tylko po magię, szybko się to pewnie nie zmieni, bo chowali kolejne pokolenia łowców.

- Jest takie prawdopodobieństwo, bo pojawiam się w różnych miejscach i znikam. - O większości z nich zapominała, tak samo jak ludzi, których poznawała, zbyt wielu ich się przewijało przez jej życie.

Widmo
Blessed is the mind too small for doubt.
Blisko dwa metry wzrostu, dobrze zbudowany, pociągła twarz o bliskowschodnich rysach i ciemniejszej cerze. Poza domem najczęściej chodzi w wełnianym płaszczu do kolan, prostej koszuli i ciężkich butach.

Calas Flitwick
#5
06.10.2024, 23:02  ✶  

Praca magicznego kowala wyglądała dwojako, albo Cal zajmował się zamówieniami, lub w luźniejszych terminach uzupełniał wystawy sklepu przedmiotami, które robił dla treningu i przyjemności. Szlifowanie swojego talentu sprawiało mu niemało przyjemności, więc nie każdy przedmiot jaki robił miał jakieś określone zastosowanie. Prostując, zastosowanie miało - służyło do walki lub obrony, jak to każda broń lub element pancerza. Jednak nie zawsze były to zamówienia, które bywały dosłownie przeróżne. Czasem zdarzało mu się kwestionować wizje klientów, gdy ci kierowani byli legendami i ambitną wizją artystyczną, a nie praktycznością. Okazuje się, że wymyślne kolce i zdobienia nie zawsze były najlepszym pomysłem, zwłaszcza gdy wplątywały się w równie wyszukane szaty. Nie był jednak na tyle uparty, że garść złota nie skłaniała go do tworzenia i takich potworków.

- Tak, jak mówiłem, przykro mi ale ten jest już zarezerwowany, a takie dostosowanie go, chociaż jest ciekawym dodatkiem do pracy, byłoby nieodwracalne. - Skrzywił się dla zaznaczenia, że gdyby mógł to wypożyczyłby sztylet do testów. Miał jednak dosyć bezwzględną politykę wypełniania zamówień. Jakoś trzeba było reputacje budować, a z doświadczenia ludzie wolą ludzi mało elastycznych niż zwyczajnie kłamców. Calas przynajmniej miał takie upodobania społeczne.

- Zaproponuję ci inny układ. Momencik. - Zaczął, a następnie odwrócił się do wystaw w sklepiku. - To nie… to też nie… może to. - Mruczał do siebie rozglądając się po rynsztunku. Po szybkiej decyzji odwrócił się do Geraldine z pokaźnym nożem o szerokim ostrzu. Przypomniał mugolski nóż wojskowy. - Spróbuj tego. Nie jest to typowy sztylet w jakich lubuje się nasza czarodziejska brać, lecz moim zdaniem jest znacznie bardziej praktyczny. - Powiedział zerkając na równie rzeczowy strój łowczyni. Następnie podał jej broń zgodnie z konwencją rękojeścią do przodu.

- Jakby ci pasował to mogę go z łatwością dostosować do lewej ręki. Ewentualnie jeśli chcesz to mogę wypożyczyć ten, i wrócisz z jakąś konkretną wizją na scyzoryk. - Zakończył z lekkim uniesieniem kącika ust. Może zmiany nie byłby aż takie łatwe, ale na pewno nie zajęłby mu pół dnia. Na poczekaniu mógłby dostosować wymienić rękojeść na taką, pasującą idealnie dla mańkuta. Prawdę mówiąc najbardziej był jednak zainteresowany dłuższą współpracą. Indywidualne zamówienia były zwyczajnie ciekawszą pracą.

- Wybacz wścibskość, ale czym się w ogóle zajmujesz, że potrzebujesz… jak to było… sztyletu, noży do rzucania i topora? - Miał kilka strzałów naturalnie, ale wolał się upewnić. Powinno to dopasować zamówienie do użytkownika. Chociaż Yaxleye statystycznie częściej byli jego klientami, to pozostałe stare czarodziejskie rody również się pojawiały,a on nie prowadził aż tak dokładnej dokumentacji klienteli. Czasem właśnie za to go ludzie cenili. Rzadko zadawał pozazawodowe pytania.

- Prawdę mówiąc wydaje mi się, że oba. I Hogwart, i Edynburg. Miło ponownie poznać. - Wzruszył ramionami. Nie miał doskonałej pamięci do twarzy i ludzi.

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#6
09.10.2024, 21:50  ✶  

Pokiwała głową ze zrozumieniem, nie zamierzała się upierać przy tym przedmiocie, który jej pokazał, szczególnie, że najwyraźniej miał już właściciela. To byłoby nieco niegrzeczne gwizdnąć komuś zakup sprzed nosa. Nie miała zamiaru sprawdzać, czy Calas pokusiłby się jej go sprzedać, gdyby zaproponowała za niego odpowiednią zapłatę. Mogła sobie na to pozwolić, ale jednak miała w sobie jeszcze nieco przyzwoitości i nie zachowywała się w ten sposób, to nie było w jej stylu. Nie do końca przywykła do wszystkich profitów z bycia bardzo majętną osobą, chociaż na pewno znalazłyby sie osoby, które będąc na jej miejscu pokusiłyby się o podobne zachowanie.

- Rozumiem, jeśli nie ten, to chętnie kupię jakiś inny. - Może nawet kilka. Noży nigdy zbyt wiele, miała sentyment do tych przedmiotów i kolekcjonowała je od lat. Przywoziła sobie je również ze swoich wypraw jako pamiątki po wizytach w egoztycznych miejscach.

Nie musiała nic wypożyczać, to nie było potrzebne. Gdyby sztylet, czy inna broń nie do końca jej leżała to na pewno znalazłby się ktoś komu mogłaby ją oddać. Nawet jeśli nie konkretnej osobie, to skorzystałoby na tym Artemis, tam broń była zawsze mile widziana. Właściwie to powinna porozmawiać z ojcem o tym, że wypadałoby doposażyć ich rodzinny magazyn, nie pamiętała, kiedy ostatnio robili jakieś większe zamówienie. Działalnośc klubu była dosyć istotna, więc może i warto byłoby się tym zainteresować. Na pewno wróci do tego tematu gdy będzie w Walii.

Przyglądała się mężczyźnie, kiedy szukał czegoś innego, co mógłby jej zaproponować, wyglądał jakby dokładnie wiedział, czego szuka, co dobrze wróżyło. Mogła zakładać, że zna się na rzeczy.

Wyciągnęła prawą dłoń, aby przejąć od niego przedmiot. Nie był ciężki, na co zwróciła uwagę, kiedy tylko znalazł się w jej ręce, miał też dosyć szerokie ostrze, co mogło jej się przydać podczas walki z większymi przeciwnikiami, o grubszej skórze przez którą ciężko się było przebić.

- Całkiem przyjemny. - Powiedziała jeszcze, obejrzała nóż dokładnie z każdej strony, w sumie to mogłaby się pokusić na to, aby dołączyć go do swojej kolekcji.

- Wezmę ten, tylko faktycznie byłabym wdzięczna, gdyby udało ci się go dostosować do lewej ręki. - Niby potrafiła walczyć i prawą, aczkolwiek lewa ręka w jej przypadku była silniejsza, a podczas starć z potworami wolała zdecydowanie korzystać ze swojej całej siły.

Uśmiechnęła się, kiedy usłyszała jego kolejne pytanie. Nie uważała, żeby było nie na miejscu. Właściwie może od tego powinna rozpocząć swoją wizytę w tym miejscu? Tak, to by mogło określić jej oczekiwania co do broni. - Jestem łowczynią potworów. - Powiedziała z nutką dumy w głosie. Tak, nie wstydziła się swojego zawodu, chociaż niektórzy ludzie traktowali ją jako mordercę niewinnych stworzeń, wiedziała jednak, że w tym miejscu nie powinna być oceniana.

- Mnie również, coś czuję, że będę się tutaj częściej pojawiać. - Dawno nie uzupełniała zapasów broni, więc byłby to całkiem niezły powód, aby tu wracać, szczególnie, że podobało jej się to profesjonalne podejście do klienta.

Widmo
Blessed is the mind too small for doubt.
Blisko dwa metry wzrostu, dobrze zbudowany, pociągła twarz o bliskowschodnich rysach i ciemniejszej cerze. Poza domem najczęściej chodzi w wełnianym płaszczu do kolan, prostej koszuli i ciężkich butach.

Calas Flitwick
#7
16.10.2024, 20:48  ✶  

Mężczyzna uważnie patrzył na twarz Geraldine, kiedy ta oglądała podany nóż myśliwski. Naturalnie był zadowolony ze swojej pracy i był przekonany, że jest najwyższej jakości. Jednak nie przeszkadzało mu to w otrzymaniu od czasu do czasu pochwały swojej pracy. Nie chodziło tu o powierzchowne poklepanie po plecach, bo to było w rzeczywistości umiarkowanie nobilitujące. Błysk w oku nabywcy, czyste cięcie miecza i klient wracający do zakładu. To były prawdziwe pochwały rzemieślnika.

- Zajmie to dosłownie chwilę. - Mrugnął z uśmiechem zadowolony, że może się popisać swoim kunsztem. Przez chwilę musiał się zastanowić, czy potrzebuje się udać schodami na górę czy w dół. Szybko jednak przypomniał sobie gdzie znajdują się potrzebne materiały.

Na wieść, że kobieta jest łowczynią potworów Calas kiwnął ze zrozumieniem głową. Nie odezwał sie od razu. Jednak w jego głowie zaczęła się dosyć gorączkowa gonitwa myśli. Tok rozumowania był bardzo prosty. Magiczne potwory równały się z egzotycznymi materiałami, a te, z luksusowymi produktami. Praca nad takimi to sama gratka, no i nie zapominajmy o drobnostce jakim była sowita zapłata. Uznaniem w oku klienta trudno było się najeść.

- Można? - Wystawił rękę po rzeczony sztylet, a gdy go dostał dodał. - Zaraz wracam, niecały kwadrans. - Rzucił i z pośpiechem niemal zleciał po schodach na dolne piętro.

Od razu skierował się do stołu z narzędziami i po owinięciu ostrza w szmatkę umocował je w imadle. Machnięciem różdżki przywołał kilka potrzebnych narzędzi takich jak dłuta czy młoteczki. Sprawnym ruchem ręki pozbył się praworęcznej rękojeści i oczyścił ujawniony metal. Kolejny ruch ręki przywołał z magazynu prefabrykat leworęcznej rączki. Jego ręce, wspierane przez lewitujące wokół niego pozostałe narzędzia, pracowały w zawrotnym tempie. Głównym paliwem do tak żarliwej pracy była wizja współpracy z łowczynią. Zabezpieczenie logistyczne było podstawa dobrze funkcjonującego zakładu pracy.

- Skłamałem, dokładnie kwadrans. - Powiedział wchodząc po schodach i patrząc na zegar na ścianie. Nie podobało mu się to bardziej niż powinno. Wolał gdy dotrzymywał obietnic, nawet jak były drobne i niedorzeczne. Lekko zdyszany podszedł trzymając w ręku broń zawiniętą w materiał. Podał ponownie nóż rękojeścią do przodu, tym razem leworęczną. - Mam nadzieję, że dobrze leży w ręce. - Gdy Yaxley wzięła sztylet, rzucił z uśmiechem wycierając zroszone czołą tą samą szmatką.

- Słuchaj, wydaje mi się, że moglibyśmy wejść w jakiś układ. - Kowal nie należał do najbardziej cierpliwych ludzi. - Dam ci ten nóż, jako próbkę i jeśli… przypadkiem… - Zatrzymał się dla efektu. - Weszłabyś w posiadanie jakiś ciekawych materiałów, na przykład jakiś ząb czy róg. Z radością przerobię je na coś interesującego. - Podniósł ręce do góry nie dając szansy na odpowiedź. - Nie musisz teraz decydować, ale jak coś… to coś. - Zakończył z uśmiechem i podał jej rękę.

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#8
19.10.2024, 23:01  ✶  

Yaxleyówna nie miała problemu z docenieniem naprawdę dobrej roboty. Sztylet, który mężczyzna jej wręczył w dłoń faktycznie wydawał się być bardzo dobrze zrobiony. Widać było, że każdy szczegół był dopracowany. To było dla niej istotne, ceniła sobie profesjonalnie wykonane produkty. Stawiała na jakość, miała bowiem świadomość, że akurat od broni którą się posługiwała w dużej mierze zależało jej życie, więc tak, ważne było to, aby miała pewność, że jej nie zawiedzie.

- Jasne, nie ma problemu. - Była nawet nieco zdziwiona, że był w stanie dokonać zmian od ręki. To dobrze świadczyło o mężczyźnie, przynajmniej zdaniem Ger, chociaż tak naprawdę nie znała się za bardzo na całym procesie tworzenia broni. Ona tylko z niej korzystała.

- Oczywiście. - Wręczyła mężczyźnie sztylet, musiała mu go przekazać, skoro miał zamiar przekształcić broń pod jej rękę. Wbrew pozorom w jej przypadku ta leworęczność była mocno upierdliwa. Większość noży, a tak właściwie to każdej broni była tworzona standardowo pod praworęcznych. Miała to szczęście, że mogła sobie pozwolić na to, aby specjaliści przystosowywali te przedmioty pod nią. Nie wszyscy byli na tyle bogaci, aby mogli to robić.

Pokiwała mu jedynie głową. Kwadrans nie brzmiał źle, nigdzie się dzisiaj nie spieszyła.

Kiedy mężczyzna zniknął zaczęła uważnie przyglądać się przedmiotom, które mogła znaleźć za ladą. Nie ma co ukrywać, takie świecidełka zawsze zwracały jej uwagę. Naprawdę bardzo lubiła oglądać broń, ceniła sobie kunszt, którym mogli pochwalić się niektórzy kowale.

To piętnaście minut minęło jej całkiem szybko, bo miała się czym zająć, nawet nie zauważyła, kiedy Calas ponownie pojawił się w pomieszczeniu, bo była zapatrzona w jeden z drobnych noży.

- Takie kłamstwo, to nie kłamstwo. - Powiedziała unosząc głowę w kierunku mężczyzny, na jej twarzy gościł uśmiech, najwyraźniej była zadowolona z dotychczasowej współpracy.

Sięgnęła po sztylet, gdy mężczyzna do niej podszedł, wzięła go od niego pewnym ruchem. - Tak, teraz jest zdecydowanie lepiej. - Poczuła to tylko kiedy wzięła go do ręki.

- Wezmę go oczywiście. - Tak, czuła, że teraz nie mogła zrezygnować, w sumie to nie chciała. Chętnie dołączy go do swojej kolekcji.

- Mogę za niego zapłacić. - Weszła mu w słowo. Nie lubiła zawierać układów w ten sposób. Nie chciała otrzymywać nic za darmo, to nie było w jej stylu. - Układ jednak brzmi interesująco. - Jako, że ostatnio to ona zajmowała się rodzinną działalnością nie mogła nie skorzystać z okazji. Nawiązywanie nowych relacji biznesowych było dosyć istotne. - Mam na pewno w domu jakieś materiały, jak wrócę do siebie to zobaczę, co uda mi się znaleźć. Wyślę ci to jeszcze dzisiaj. - Często zostawało jej sporo materiałów, nie wszystkie wzbudzały zainteresowanie jej dotychczasowych klientów. - Chciałabym w zamian dostawać od ciebie próbki nowych broni, tak właściwie, to czy byłbyś w stanie coś zaprojektować specjalnie dla mnie? - Tak, lubiła być wyjątkowa, przepadała też za testowaniem nowych możliwości. Chętnie sprawdziłaby na co go stać. - Właściwie to już zdecydowałam. - Yaxleyówna nie miała problemu z podejmowaniem spontanicznych decyzji. - Mamy układ? - Zapytała jeszcze wyciągając w jego kierunku lewą dłoń, co miało zostać potraktowane jako przypieczętowanie umowy.

Widmo
Blessed is the mind too small for doubt.
Blisko dwa metry wzrostu, dobrze zbudowany, pociągła twarz o bliskowschodnich rysach i ciemniejszej cerze. Poza domem najczęściej chodzi w wełnianym płaszczu do kolan, prostej koszuli i ciężkich butach.

Calas Flitwick
#9
21.10.2024, 11:43  ✶  

Szybkość pracy nad bronią w dużej mierze zależała od skali zmian i przede wszystkim materiału. Zmiana rękojeści od zera nie należała do najprostszych, lecz przygotowane wcześniej półprodukty przyspieszały proces. Najważniejsze jednak, że nie była to zmiana ostrza czy innych metalowych elementów. Te z uwagi na sam materiał były wyjątkowo oporne dla magii. Był to jeden z powodów, z jakich Calas uwielbiał swoją pracę. Kształtował surowce, których nie dało się “normalnie” formować, a to w wyjątkowym świecie magii było cenną umiejętnością z której Flitwick był dumny.

- Powiesz mi jeszcze czy jest lepiej po chrzcie bojowym. - Machnął ręką zbywając żartobliwie komentarz, choć w rzeczywistości wchłonął opinię z radością. Z broniami jak i innymi narzędziami było niestety tak, że do pierwszego poważnego użycia nie można było być pewnym czy leżą w ręce jak powinny. Co prawda niektóre mogły się jeszcze lepiej ułożyć, lecz jeśli na linii leży życie łowcy, to lepiej nie ryzykować.

- Będę z tobą szczery. Moje doświadczenie w robieniu broni z fragmentów magicznych istot jest ograniczone. Ale… - Podniósł palec. - lubię wyzwania. Zależy co mi przyniesiesz. - Zakończył z uśmiechem. Chociaż zaczął sobie wstępnie wyobrażać od prostszych rzeczy jak sztylet z jakiegoś przerośniętego kła do bardziej skomplikowanych. To bez konkretów nie mógł wiele zadecydować. Nie były to materiały tak kowalne jak stara dobra stal i trzeba było kształtować całą resztę narzędzia wokół już obecnego elementu, a nie robić przedmiot od zera.

- Przez co rozumiesz “próbki nowych broni”? - Powiedział niepewnym głosem. Właściwie to przydałby się ktoś testujący nowe wzory oręża w polu. Zazwyczaj sam to czynił gdzieś na tyłach warsztatu, ale ta nowa opcja była kusząca. Cóż, a jeśli się broń uszkodzi to trudno, najwyraźniej i tak nie spełniała standardów. - Takie “oblatywanie” nowego wzoru nie byłoby złym pomysłem. - Uśmiechnął się po przemyśleniu propozycji.

- Oczywiście, tym się głównie zajmuję. - Odpowiedział na pytanie o prywatne zamówienie broni. - Co takiego potrzebujesz? - Zapytał konkretnie z błyskiem rzemieślnika w oku.

- Mamy układ. - Potwierdził Calas i podał jej również lewą rękę. Chociaż był praworęczny, to klient miał zawszę rację, czyż nie?

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#10
21.10.2024, 21:30  ✶  

Yaxleyówna w ogóle nie znała się w temacie pracy nad bronią, zdecydowanie wolała opcję pracowania bronią. To był jej konik. Dobrze jednak, że znalazła kogoś, kto potrafił faktycznie działać w tej dziedzinie. Ostatnio nie mogła znaleźć osoby, która byłaby w stanie stworzyć dla niej cuda. Miała w Walii, niedaleko swojej rodzinnej rezydencji pewnego kowala, ale bywała tam rzadko, zdecydowanie lepiej byłoby mieć kogoś na wyciągnięcie ręki, szczególnie, że ostatnio przeniosła się praktycznie na stałe do Londynu. Nie odwiedzała już prawie wcale swojego domku w Whitby, bo wzbudzał w niej zbyt wiele wspomnień, do których wolała nie wracać. Mimo, że uwielbiała to miejsce, to unikała go, bo straciło duszę wraz ze zniknięciem pewnej osoby z jej życia. Stąd nie miała innego wyjścia, jak mieszkanie przy Horyzontalnej, które zresztą aktualnie okazywało się być bardzo tłoczne, bo poza nią mieszkali tam jeszcze jej bracia.

- Oczywiście, bardzo chętnie podzielę się opinią. - Uważała, że to było dość istotne. Dzięki temu rzemieślnik będzie wiedział, jak sprawdza się to co stworzył w praktyce. Mógł ulepszać przez takie komentarze swoje kolejne dzieła.

- Cenię sobie szczerość. - Dodała z uśmiechem. Miała świadomość, że nie wszyscy mają możliwość pozyskać części truchła magicznych stworzeń. Szczególnie tych bardziej unikatowych. - To nie problem, od czegoś trzeba zacząć, czyż nie? - Każdy kiedyś zaczynał. Nie miała z tym najmniejszego problemu, wręcz przeciwnie, kto wiedział, na co faktycznie będzie go stać, kiedy poczuje się pewniej w rzeźbieniu z części bestii. To mogło być bardzo ciekawe doświadczenie. Yaxleyówna nie miała problemu z tym, aby angażować się w takie inicjatywy.

- Chętnie bym przetestowała coś nietypowego. - Dodała z uśmiechem. Tak, mogłaby sprawdzić, jak broń, którą tworzy sprawdza się w walce. To mogło być coś.

- Dokładnie o to mi chodzi, myślę, że idealnie się do tego nadaję. - Zdecydowanie nie należała do skromnych osób, nie dało się nie zauważyć jej pewności siebie.

- Tak naprawdę jestem skłonna przyjąć wszystko, poza takimi standardowymi narzędziami łowców jestem też szermierzem. - Chętnie pochwaliłaby się Erikowi nowym floretem, o tak, na pewno by jej pozazdrościł.

Uścisnęła dłoń mężczyzny całkiem silnie, nie umknęło jej uwadze to, że wyciągnał w jej kierunku lewą rękę, co było całkiem miłe. - Wspaniale. - Naprawdę była zadowolona z tego, że tak łatwo poszło im dobicie interesu.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (2652), Calas Flitwick (2345)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa