15.09.2025, 08:54 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.09.2025, 08:55 przez Brenna Longbottom.)
Dzień chylił się już ku końcowi, kiedy Brenna pojawiła się z powrotem w Stawie, z zapasami z Hogsmeade, pudełkiem, zgarniętym w jednym z lokali i obolałą nogą, która po całym dniu najpierw pracy, a potem krążenia po różnych zakątkach Anglii, zaczynała stanowczo protestować przeciwko takiemu traktowaniu.
Weszła bocznym wejściem i zostawiła komponenty w schowku z kuchni, odruchowo ułożyła kilka porozrzucanych rzeczy, a potem skierowała się do salonu. Spodziewała się, że gdzieś tu znajdzie Millie – może wciąż malującą, może siedzącą w pokoju, niegdyś należącym do bliźniaczek Julius. Zatrzymała się w progu, zadzierając głowę, zarówno po to, by spojrzeć na obraz, pokrywający sklepienie, jak i sprawdzić, czy artystka kręciła się pod sufitem… Czy raczej latała. Na miotle.
– Cześć, Miles. Może przerwa? I tak światło robi się beznadziejne. Jadłaś już coś? – spytała, przywołując na twarz zwykły uśmiech. Spodziewała się, że odpowiedź na to pytanie będzie brzmiała „nie”, i że zaraz po niej nastąpi litania pt. „odczepcie się od mojego żołądka”. Dlatego szybko dokończyła, chcąc tę litanię uprzedzić. – Mam pizzę.
Otworzyła wieko przyniesionego pudełka, demonstrując, że faktycznie ma wielką pizzę, jako jaki taki kompromis posypaną poza szczodrą dawką sera i peperroni także warzywami, które miały uspokajać jej sumienie, że przynosi Miles coś tak niezdrowego. Brenna zasadniczo zwykle wybierała jednak inne potrawy niż pizza, ale to nie tak, że tej lubiła, a dzisiaj czuła się zbyt wyczerpana na namawianie Moody na zjedzenie porządnego posiłku. Najlepiej takiego przygotowanego przez kucharza równie utalentowanego, co Nora, który dodawał do dań odrobinę magii, żeby były i smaczne, i zdrowe.
– Przy okazji dowiedziałam się, że niektórzy podobno zaczęli dodawać do pizzy ananasa. Podobno to jakaś nowinka z Kanady. Kanadyjczycy muszą być bardzo dziwnymi ludźmi – oceniła, opuszczając wzrok na zawartość pudełka, jakby spodziewała się, że jakiś Kanadyjczyk podstępnie podrzucił na pizzę ananasy. Na całe szczęście, nie dopatrzyła się śladów takiego świętokradztwa.
Weszła bocznym wejściem i zostawiła komponenty w schowku z kuchni, odruchowo ułożyła kilka porozrzucanych rzeczy, a potem skierowała się do salonu. Spodziewała się, że gdzieś tu znajdzie Millie – może wciąż malującą, może siedzącą w pokoju, niegdyś należącym do bliźniaczek Julius. Zatrzymała się w progu, zadzierając głowę, zarówno po to, by spojrzeć na obraz, pokrywający sklepienie, jak i sprawdzić, czy artystka kręciła się pod sufitem… Czy raczej latała. Na miotle.
– Cześć, Miles. Może przerwa? I tak światło robi się beznadziejne. Jadłaś już coś? – spytała, przywołując na twarz zwykły uśmiech. Spodziewała się, że odpowiedź na to pytanie będzie brzmiała „nie”, i że zaraz po niej nastąpi litania pt. „odczepcie się od mojego żołądka”. Dlatego szybko dokończyła, chcąc tę litanię uprzedzić. – Mam pizzę.
Otworzyła wieko przyniesionego pudełka, demonstrując, że faktycznie ma wielką pizzę, jako jaki taki kompromis posypaną poza szczodrą dawką sera i peperroni także warzywami, które miały uspokajać jej sumienie, że przynosi Miles coś tak niezdrowego. Brenna zasadniczo zwykle wybierała jednak inne potrawy niż pizza, ale to nie tak, że tej lubiła, a dzisiaj czuła się zbyt wyczerpana na namawianie Moody na zjedzenie porządnego posiłku. Najlepiej takiego przygotowanego przez kucharza równie utalentowanego, co Nora, który dodawał do dań odrobinę magii, żeby były i smaczne, i zdrowe.
– Przy okazji dowiedziałam się, że niektórzy podobno zaczęli dodawać do pizzy ananasa. Podobno to jakaś nowinka z Kanady. Kanadyjczycy muszą być bardzo dziwnymi ludźmi – oceniła, opuszczając wzrok na zawartość pudełka, jakby spodziewała się, że jakiś Kanadyjczyk podstępnie podrzucił na pizzę ananasy. Na całe szczęście, nie dopatrzyła się śladów takiego świętokradztwa.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.