• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade [4.09.1972, popołudnie] Drown me out | Tristan, Olivia

[4.09.1972, popołudnie] Drown me out | Tristan, Olivia
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#21
09.03.2025, 13:41  ✶  
Z każdym kolejnym słowem Olivia czuła, że coraz mniejszy ciężar spoczywa na jej barkach. Takie rozmowy powinni przeprowadzać w zaciszu domostwa, bez ewentualnych osób trzecich, które zawsze mogły się napatoczyć, lecz teraz jedynym świadkiem ich rozmowy były wiewiórki, które zaczynały coraz bardziej interesować się parą, siedzącą na ławce. Jednocześnie Quirke nie chciała czekać, bo wiedziała że ten przypływ odwagi który teraz prezentowała swoją postawą, był bardziej kruchy niż cieniutka szklana rurka. Gdyby nie powiedziała mu teraz, pewnie przez kolejne miesiące kisiłaby w sobie to wszystko, aż stałaby się zgnuśniała i straciła ten wewnętrzny blask. Jednocześnie nie zamierzała odsłaniać się w całości przed ukochanym - nie dlatego, że mu nie ufała lecz dlatego, że tak mocno go kochała. Jakby by zareagował na to, że niedawno została zaatakowana przez nieznanych jej ludzi, którzy uznali że trzeba dać jej "nauczkę" za to, że prowadza się z mugolakiem? Pękłoby mu serce, a do tego nie chciała i nie mogła dopuścić. Ona już podjęła decyzję po czyjej stronie stoi w tym konflikcie: stała po stronie nie tylko Tristana, ale i swojego własnego sumienia oraz osób, które były teraz w niebezpieczeństwie.
- Kocham cię - powiedziała cicho, oplatając go rękami. Przytuliła się do Tristana mocno, tak mocno jakby bała się, że zaraz rozpłynie się w powietrzu i zmieni w strugę dymu. - Czy to znaczy, że jak umrzesz to po śmierci będziesz mnie nawiedzał?
Zapytała ze śmiechem, chociaż... To nie było aż takie głupie pytanie. Odsunęła się lekko od mężczyzny, a kolejne mrugnięcie przegoniło łzy, zebrane w jej oczach. Jedna z wiewiórek podeszła do Tristana i zaczęła obwąchiwać mu but.
- Bo mam taką historię, w której uczestniczyłam latem, wiesz? Z Brenną - powiedziała z lekkim, nieco rozmarzonym uśmiechem. Sama marzyła o takiej miłości, jaką miała dwójka duchów. I ją w końcu znalazła.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#22
17.03.2025, 13:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.03.2025, 13:42 przez Tristan Ward.)  

Jeżeli mieli poważnie budować swój związek, musieli sobie zaufać. Być ze sobą szczerzy. Mówić prawdę i wspierać się, nawet w bardzo trudnych i bolesnych przeżyciach. Pierwszy się przed nią otworzył, opowiadając o swojej przypadłości, co się wydarzyło ponad półmroku temu. Tym samym dał jej od siebie dowód zaufania, wdzięcznym będąc, że go rozumiała. Był też wdzięczny jej dzisiaj, że i ona podzieliła się ze swoim bólem. Że pozwoliła go zdjąć z siebie i przekazać dalej. Cokolwiek robiła w przeszłości, pozostaje tam. To historia, która się nie naprawi. Ale można jej zapobiec w przyszłości. Mieli siebie. A on wiedział, że niezależnie od sytuacji, nie zostawi jej. Pokazał to w czynach, napisanych słowach, których nie mógłby wypowiedzieć.

Obejmował ją mocno, za dowód, że jest z nią, przy niej i nigdy nie zostawi. Że tak samo ją mocno kocha. Przy czym uśmiechnął się rozbawiony jej słowami, nawiązując do jego wersji duchowej.

"- Chyba lepiej by brzmiało. Chronił." – poprawił ją, odpowiadając na pytanie w języku migowym. Nawiedzanie to jak straszenie. Mógłby odstraszać tych, którzy by krzywdzili jej ukochaną. Co prawda, nie chciałby tak skończyć. Wtedy nie mógłby jej móc dotykać, przytulać, całować. A jedynie być. Jednak, czy byłby wstanie odejść z tego świata, zostawiając ją tutaj?

Ucałował ją w czoło, nim się odsunęła a on przeniósł zaraz spojrzenie na wiewiórkę, która podeszła do niego obwąchując buta. Sięgnął więc po swoją torebkę z or

zeszkami i podrzucił jej, aby sobie wzięła. Rude gryzonie, doczekawszy się uwagi, zaczęły chętniej do nich podchodzić.
"- Opowiedz."
Odpowiedział w języku migowym. Zachęcając swoją ukochaną do podzielenia się ów historią, która może trochę sprawi, że trochę zmienią tor rozmowy. Aby Olivia nie zadręczała się za bardzo swoimi przeżyciami. Tristan lubił ją słuchać. Cokolwiek mówiła. Jakby chciał za każdym razem zapamiętywać jej głos.


@Olivia Quirke
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#23
18.03.2025, 12:37  ✶  
Roześmiała się, gdy zamigał, że chodzi o chronić. Sama była pod wrażeniem tego, jak szybko udało jej się opanować język migowy - najpierw zaczęła sama, potem z kimś innym, aż w końcu poprosiła Tristana, by częściej do niej migał, niż pisał. Nie chciała, żeby za każdym razem musiał wyciągać notes i coś pisać, skoro była coraz lepsza w rozumieniu tego, co chciał jej przekazać.
- Słyszałaś, mały rudzielcu? On jest zajęty - rzuciła do wiewiórki z rozbawieniem, widząc że ta zaczyna coraz śmielej podchodzić do Tristana. Oczywistym jednak było, że nie zamierzała jej przeganiać - to było tylko zwierzę. A ona kochała zwierzęta, poza tym zawsze trochę utożsamiała się z wiewiórkami. I to wcale nie przez kolor ich futra i jej włosów. Chodziło raczej o niektóre aspekty... Reagowania na sytuacje. Ucieczka, stroszenie ogonka, ruszanie noskiem - dużo osób mówiło, że jej piegowaty, ruszający się nos przypominałby króliczy gdyby nie te piegi, a wiewiórki także ruszały noskami, szczególnie gdy były podekscytowane. Olivia rozgościła się wygodniej w ramionach Tristana, a potem spojrzała raz jeszcze na wiewiórkę. Tym razem zaczęła obracać orzeszek w łapkach, nie zwracając na nich uwagi. Uśmiechnęła się lekko. - Gdy byłam na cmentarzu, wpadłam na Brennę. Czasem mam wrażenie, że mnie śledzi. Albo ja ją? Pewnie też ma takie wrażenie. W każdym razie porozmawiałyśmy chwilę i trafiłyśmy na pomnik. To był mugolski cmentarz, więc nie wiem co tam robił pomnik czarownicy. Trzymał w dłoni fiolkę ze wspomnieniami.
Zaczęła, przenosząc wzrok na niebo, które było wyjątkowo czyste. Piękny to był dzień ale nie dlatego, że pogoda była ładna. Takich dni dla siebie i Tristana chciała: spotkań po pracy, rozmów, dzielenia się sekretami. Nawet jeżeli to nie było w ich własnym mieszkaniu, a na ławce w parku. Niektórzy mogliby uznać, że powinni zrobić kolejny krok w swojej znajomości, ale taka sceneria bardziej Olivii odpowiadała. To było jak... Jak chodzenie po nitce do kłębka, ale powoli, rozkoszując się każdym kolejnym krokiem. Mieli całe życie, żeby się sobą nacieszyć: a przynajmniej tak teraz myślała.
- Udało nam się je odczytać. Czarownica o imieniu Jasie szukała przeklętego naszyjnika, żeby zdjąć klątwę z ducha. Zakochała się w nim, wiesz? Pomagał jej odszukać naszyjnik, przez lata do niego wracała i... Jakoś tak samo poszło. A potem umarła, bo nie udało jej się ściągnąć klątwy. Jej dusza pozostała razem z nim w tej mrocznej piwnicy - na samo wspomnienie, że można tak skończyć, przeszedł ją dreszcz. Niby romantyczne, lecz tak naprawdę bardzo przerażające. - Razem z Brenną odnalazłyśmy naszyjnik i zdjęłyśmy z niego klątwę. Gdy wróciła, żeby sprawdzić czy duchy zniknęły, to... Nie było ich. Mogli razem odejść do zaświatów i być do końca świata ze sobą. Romantyczne, prawda?
Przekręciła głowę tak, by mogła spojrzeć na Tristana. Opowiadała mu to tak, jakby to był spacerek po parku, ale faktem było, że Brenna wciągnęła ją w niebezpieczną misję - na początku nie chciała, by z nią szła, ale Olivia się uparła. Niebezpieczna była głównie przez te pieprzone, przerośnięte stokrotki, które chciały je zjeść.
- Po drodze chciały nas zjeść kwiaty, dasz wiarę? Przyroda wariuje coraz mocniej - dodała, marszcząc brwi.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#24
03.07.2025, 14:48  ✶  

Tristan był pełen podziwu, jak Olivia się dla niego poświęcała i pragnęła nauczyć języka migowego, żeby ułatwić komunikację między nimi. Nie musiała uczyć się praktyki, aby też coś pokazywać, ale chociażby czytania. Z drugiej strony, znajomość gestykulacji i jej czytania była bardzo pomocna nawet w innych sytuacjach. Bardzo chętnie dokształcał Olivię w tej dziedzinie. Spędzali wyznaczony czas wspólnie na nauce. Niby nie myślał, że będzie tak szczęśliwy. Nawet z nabytą klątwą mowy.

Śmiech ukochanej był dla jego uszu przyjemną melodią. I sam był rozbawiony sytuacją, gdzie Quirke zwróciła się do rudego małego stworzenia z uwagą, że jest zajęty. Szkoda, że swoim śmiechem, rozbawieniem, nie mógł wydać głosu. Nie mogła go usłyszeć. A jedynie widzieć. Olivia jest jego słońcem, które sprawia, że częściej zaczął się uśmiechać.

Jedną ręką obejmował swoją miłość, a drugą sięgnął po swoją torebkę z orzeszkami i rzucił podrywającej go wiewiórce. Jakby zapłacił jej za wolność i pozwolenie, żeby nie czuła się jakoś zazdrosna, skoro wolał swoją dużą wiewióreczkę. Ucałował jej czubek głowy, zachęcając do opowieści wydarzenia, o którym wspomniała. Lubił jej głos, lubił ją słuchać.
Cmentarz mugolski z pomnikiem czarownicy. Tristan próbował skupić się na lokalizacjach mu znanych w Londynie, czy miał kiedyś styczność z tym miejscem. Nawet jako auror lub wcześniej, w młodości. A może ów wspomniany pomnik, powstał niedawno?

Słuchając opowieści, a bardziej przygody Brenny i Olivii, zrozumiał, że to odległa historia i ten pomnik najpewniej stoi długie lata. Zaciekawiła go ta historia. Czy gdyby on był duchem, to czy Olivia by go kochała nadal? Zapewne chciałby, aby znalazła szczęście u kogoś innego. Żeby nie marnowała swojego życia.

Kiwnął głową, na zgodę, że cała przygoda była romantyczna. Całe zdarzenie, z poszukiwaniem tego naszyjnika. Ale nie do tego postanowił się odnieść w jej historii jaką usłyszał. Kwiaty żarłoki były tym, co go zaniepokoiło. Sam również zmarszczył brwi, rozmasował jej ramię, ale także wzrokowo badał jej ciało, czy jest cała. Czy dostrzeże jakiś opatrunek, bandaż, ślad rany, cokolwiek.

"- Nic wam się nie stało? Jesteś cała?"
Zapytał krótko w języku migowym, wykazując tym samym troskę i zaniepokojenie. Wiedział, że ma upartą i roztrzepaną dziewczynę, ale nie chciał, aby pakowała się w kłopoty.


@Olivia Quirke
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#25
31.07.2025, 09:34  ✶  
Olivia była cała i zdrowa. To nie było tak, że cała historia zdarzyła się chwilę temu, ale prawda była taka, że to też nie było jakoś bardzo dawno. Gdy Tristan rozmasował jej ramię, uśmiechnęła się - domyślała się, że tak będzie, że będzie się martwił nawet jeżeli cała sytuacja miała miejsce tygodnie temu.
- Nie, nic nam się nie stało. Co prawda mogło, ale... Chyba nie przewidziałyśmy, że ten ogródek będzie aż tak zaniedbany. No i ani ja, ani Brenna, nie podejrzewałyśmy, że coś takiego może się wydarzyć. Miałam jakieś środki na chwasty, ale zamiast trafić w roślinę, zepsułam Brennie kurtkę - Olivia uniosła dłoń w zakłopotaniu i rozmasowała sobie potylicę z zakłopotanym uśmiechem. - Nie mam dobrego cela, niestety. Ale nic się nie zapaliło, a ona powiedziała że i tak miała sobie kupić nową, więc nie szkodzi.
Prawda była taka, że Olivii było trochę głupio, że tak wyszło, ale skoro Longbottom mówiła, że nie musi jej oddawać za kurtkę, to nie chciała się upierać. Nie była bogata w przeciwieństwie do koleżanki, która mogła kupować sobie codziennie nowe kreacje u Rosierów.
- Ale zgodnie uznałyśmy, że następnym razem będziemy bardziej ostrożne i po prostu ona przekaże to komuś z pracy - dodała, uśmiechając się lekko, jakby pocieszająco. Żeby Tristan się więcej nie martwił. Olivia wtuliła się w bok chłopaka, kładąc głowę na jego ramieniu. Milczała chwilę, wpatrując się w wiewiórki w ciszy. Lubiła tę ciszę: chociaż wydawało się jej zawsze, że cisza to nie było to, w czym się odnajdywała, to z Tristanem jej nie przeszkadzała. Ba, była kojąca i uspokajająca, a nie niepokojąca i dziwna. - Lepiej mi powiedz, co się działo u ciebie. Dawno nie rozmawialiśmy, mam wrażenie, że minęła wieczność.
To nie była wieczność, oczywiście, ale dla niej w tym momencie czas płynął inaczej. I owszem, to była częściowo jej wina, bo go unikała, ale przecież to nie oznaczało, że nie chciała wiedzieć, co działo się u niego. Praca, to wiedziała - ale czy coś poza tym? Uniosła głowę i spojrzała na niego uważnie. Ten charakterystyczny, wścibski wyraz twarzy mógł już dobrze poznać. Olivia zawsze chciała wiedzieć, co działo się z ludźmi, których kochała.

@Tristan Ward
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#26
05.08.2025, 21:36  ✶  

Niezależnie od tego, jak dawno miała miejsce opowiedziana przez Olivię historia, Tristan martwił się o nią cały czas, nawet na zapas. Żyją w niebezpiecznych i niestabilnych czasach. Nigdy nie wiadomo gdzie i jakie zło się czai. Choć wiedział, że gdy pracował jako auror, także brał udział w trudnych misjach. Walczył ze śmierciożercami. Też pakował się w kłopoty, ale z nich wychodził. Czy jego przeszłość i jej teraźniejszość, to, że lubili podejmować ryzyko, też ich połączyło?
Powinien przywyknąć do tego, że Olivia lubiła adrenalinę. Tak jak on kiedyś. Nim stracił głos. Nim odszedł z Ministerstwa. Mimo to, wciąż się o nią martwił. Nawet gdy otrzymał w odpowiedzi jej potwierdzenie, że nic im się nie działo. Nic jej się nie stało.
Gdyby ją stracił. Zabiłby się.

Uśmiechnął się na wspomnienie o zniszczeniu kurtki Longbottom, zamiast wycelować w roślinę. Brzmiało to zabawnie, ale było też niebezpieczne. Mogła skrzywdzić koleżankę.

"- Będziemy musieli poćwiczyć Twoje rzucanie zaklęć."
Odpowiedział jej w języku migowym. Wspólne treningi pozwalały im więcej czasu spędzić ze sobą. Teraz coś ostatnio mieli od tego za długą przerwę. Muszą to naprawić. Nadrobić. Nie powstrzyma jej przed wpadaniem w kłopoty. To niech umie się bronić i z nich cało wychodzić. Gdy jego, nie ma obok.
"- Rozsądna decyzja."
Pochwalił decyzję dziewczyn. Może i Brenna umiała walczyć, to jednak lepiej aby nie narażały się bez potrzeby i nie wciągała jego ukochaną w nieznane misje. Nie chciał aby Olivii coś się stało. Trudno jest się nie martwić, kiedy słyszy takie historie. Ale musiał wiedzieć, co się u niej dzieje. Gdzie bywała i czy jest bezpieczna.

Gdy Quirke się wtulała w ramię Warda, w milczeniu mogli obserwować wiewiórki i czerpać przyjemność z bliskości. Tristan dokarmiał orzeszkami rudzielce, obserwując jak zbierają pokarm, wąchają i badają. A potem zabierają do swojej bazy w drzewie. Inne jadły na miejscu.

Wtedy Olivia przerwała ciszę, chcąc wiedzieć, co działo się u niego. Gdyby mógł mówić, byłoby mu łatwiej prowadzić konwersację. Odłożył torebkę z orzeszkami na bok. Westchnął, jakby zbierał myśli, a następnie spojrzał na Olivię. Zawiesił się na chwilę, gdy zobaczył jej wścibskie spojrzenie. Za dobrze ją już znał. Posłał jej lekki uśmiech i przeszedł do "wypowiedzenia" słów, korzystając z języka migowego.

"- Standardowo, nie wiele. Pracowałem dzień w dzień. W księgarni i u kowala. Dużo też myślałem po tym, co wydarzyło się na Lammas. Wiem, że nie jestem wstanie prowadzić własnego biznesu. Nie z tą wadą... mowy. Braku mowy..."
W ostatnich słowach, poważniał na twarzy. Być może "brzmiał", jakby się poddał. Klątwa na niego rzucona, osłabiała go. Zabijała jego pewność siebie. Dłońmi zawiesił się na sekundy, jakby chciał coś jeszcze "powiedzieć" ale walczył ze sobą.
Wziął wdech, wydech. Kontynuował.
"- Myślałem też, o czymś jeszcze… Chciałbym cię zapytać. Czy zamieszkałabyś ze mną? Moglibyśmy wyjechać… Zacząć razem, w innym mieście. W innym kraju."
Są parą. Ale nie wiedział, czy była gotowa na kolejny krok. Pytał ostrożnie. Spojrzeniem badał jej reakcję. Samym sobą bardzo chciał, aby chociaż spróbowali na dłużej. Ten jeden krótki pobyt na wycieczce, gdzie spędzili noc, był odbiorem pozytywnym. Czy była gotowa rozważyć wspólne mieszkanie? Czy wprowadziłaby się do niego?


@Olivia Quirke
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#27
17.08.2025, 13:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2025, 13:37 przez Olivia Quirke.)  
Olivia roześmiała się, gdy Tristan zamigał o jej zaklęciach.
- To nie zaklęcia, to cel. Musiałbyś mnie nauczyć rzucać do celu - odpowiedziała wesoło, kręcąc głową. - Wyślizgnęła mi się fiolka z dłoni, poza tym kopałyśmy w tym ogródku nie tylko przy pomocy magii, ale także własnymi rękami. Dobrze, że pęcherze mi już poznikały.
Jakby na potwierdzenie tych słów Olivia zerknęła na swoje dłonie. Nie, już było w porządku, na szczęście.
- Ale tak, przydałoby mi się poćwiczyć. Ostatnio trochę się zasiedziałam w pracowni, ale wiesz... Nadal chciałabym otworzyć coś swojego - wzruszyła ramionami. Nie przytyła, ale czuła że jej ciało było trochę bardziej ospałe niż zwykłe. Nie chciała do tego dopuścić, bo Tristan dobrze rozumował: żyli w niebezpiecznych czasach, a poza tym każdy wiedział, że ruch to zdrowie. Mimo to wolała teraz siedzieć z nim na ławce, rozmawiać i się przytulać, karmiąc wiewiórki, niż iść na spacer. Tak jej było dobrze - praktycznie idealnie.

Odsunęła się lekko od Tristana, puszczając jego ramię by dać mu trochę swobody w miganiu. Z każdym kolejnym dniem przyzwyczajała się do takich odruchów coraz bardziej - to wszystko stawało się pomalutku częścią jej samej. Zapewniała mu przestrzeń, nie chciała też by czuł się gorszy. I na dodatek wcale jej nie przeszkadzało to, że nie mówił. Kochała go takim, jakim był - a nie za to, kim mógłby kiedyś być. Gdy powiedział jej o tym biznesie, posmutniała. Położyła delikatnie dłoń na jego udzie.
- Rozumiem, ale... Może to przemyślisz? To, co stało się na Lammas, było w dużej mierze moją winą. Ale nie zawsze tak będzie, prawda? Radzisz sobie w księgarni, masz kontakt z klientami. Masz wszystko, czego potrzeba do prowadzenia biznesu. Jesteś łagodny, wyrozumiały i pomocny - czego ludzie mogą chcieć więcej? - to, że nie mówił, dla niej nie miało żadnego znaczenia. Nie miało wtedy, gdy szukała kiedyś u niego książki i nie miało teraz, gdy prosiła go by przemyślał sprawę. Bała się, oczywiście, że będą mieli dla siebie mniej czasu, w końcu sami chcieli pracować na własny rachunek a nie od 9 do 17, jednak to co dla niej liczyło się najbardziej to to, by Tristan był szczęśliwy. Wydawało jej się, że właśnie tego chciał: czegoś własnego. Ale nie naciskała.

Szczególnie że padły słowa, na które tak dawno czekała. Najpierw jej twarz wyrażała zdumienie - ogromne, jakby nie była pewna tego, co widziała. A potem...
- Oczywiście że tak! - pisnęła, rzucając się mu w ramiona. Po policzkach znowu spłynęły łzy, tym razem szczęścia. Wyjazd... Czy musieli jednak wyjeżdżać? Wiedziała, że Magiczny Londyn był dla Tristana pełen wspomnień, niekoniecznie miłych, ale... Może mogliby mieszkać gdzieś indziej? Dolina Godryka albo okolice? - Kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia, nawet jeżeli oznaczałoby to wyprowadzkę. Ale... Może niekoniecznie za granicą...?
Odsunęła się nieco od mężczyzny. Była szczęśliwa, jej oczy lśniły od łez. Była gotowa wyprowadzić się, ale ona tu miała rodzinę. Ciężko pracowała na to, by zdobywać klientów. Gdyby się wyprowadzili poza Anglię, musiałaby zaczynać od nowa. Plus z jej problemem z teleportacją... To mogłoby być problematyczne.[/b][/b]
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#28
24.08.2025, 10:50  ✶  

Lubił słuchać jak się śmiała. Lubił ogólnie jej głos. I cieszył się, że umiał ją rozbawiać, choć nie mógł używać do tego słów, własnego głosu. Nie był potrzebny, aby dzięki znajomości języka migowego i gestów, rozumiała go bez problemów.

"- W takim razie poćwiczymy celowanie."
Poprawił się, odpowiadając jej w języku migowym. Też wysłuchał jej kolejnych wyjaśnień, również spoglądając na jej dłonie. Jakby sam chciał się upewnić, że nie miała tam żadnych pęcherzy czy innych ran, zadrapań. Bez odpowiedniego zabezpieczenia dłońmi, jak rękawiczki, mogła je nawet podrażnić.

Gdy mówiła dalej, on ujął jej dłonie w swoje i każdą osobno ucałował. Jakby miało to pomóc w ich regeneracji, albo dodać sił, nawet, jeżeli już nic tam na nich nie było. Nagroda za ciężką pracę i to, że są całe. Uniósł spojrzenie na twarz Olivii, kiedy wspomniała o otwarciu czegoś swojego. Nie bronił jej. Rozumiał to doskonale. I nawet by w tym jej pomógł. Ale on sam nic swojego prowadzić nie będzie. Jak już jej to powiedział przez język migowy, kiedy udzielał jej odpowiedzi na temat dotychczasowych własnych przemyśleń.

Lammas było bolesną lekcją. Przekonał się, że bez możliwości użycia głosu, nie podoła zamieszkom, aby nie nawiąże szybkiej rozmowy z niecierpliwym klientem. Nawet podobno zawalił sprawę z nazwą swojego stoiska. Wysłuchał opinii na ten temat Oliwii, która obwiniała siebie.

"- Olivia… Bez głosu. Nie zapanuję nad chaosem. Niecierpliwi klienci, nie będą czekać, aż rozwiążę problem, pisząc wyjaśnienia w notesie. Gdy nie znają języka migowego… Ta klątwa. Nie ułatwia mi prowadzenia biznesu."
Dla niego brak mowy miał znaczenie. Co innego, gdy jest ktoś jeszcze w okolicy. A co innego, gdy jest zdany na siebie. Nie zapanował nad sytuacją przy ich wspólnym stoisku na Lammas. Nie mógł także liczyć na pomoc osób trzecich, poza człowiekiem, który awanturującą się swoją znajomą odsunął.

Idąc dalej z tematem, dotyczącym wspólnego życia razem i zamieszkania, Tristan nie spodziewał się tak nagłej zgody. Kiedy Olivia się na niego rzuciła, jakby przyjęła oświadczyny, jedną ręką musiał chwycić się oparcia ławki, aby nie przelecieć dalej. Drugą ręką objął ukochaną, cieszą się na to co usłyszał.
Tylko, nie chciała za granicę. Spojrzał na nią pytająco, "dlaczego nie za granicę?" nie musiała to być przecież Europa za morzem. Nie znali przecież języka tamtejszych krajów. Ale Irlandia? Może nawet w Wali i w Szkocji jest odrobinę bezpieczniej niż tu w Anglii? W Londynie?

"- Dlaczego nie?"
Zapytał w języku migowym, gdyby nie odczytała jego spojrzenia. Używając do tego jednej ręki, gdy już usadowili się normalnie, aby mógł zapytać. Nie myślał o tym, że nie chciałaby zostawiać tutaj swojej rodziny. On nie miał żadnej.


@Olivia Quirke
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#29
03.10.2025, 10:03  ✶  
Chciałaby mu pomóc, naprawdę. Ale nie chciała też naciskać. Nie chciała też wysyłać go do uzdrowicieli, bo przecież wiedziała, jaką traumę przeżył. Kochała go takim, jakim był, obojętnie czy z głosem, czy bez. Ale widać było, że się męczy - że chciałby znowu mówić, że głos ułatwiłby mu te wszystkie plany, które snuł na przyszłość. Na pewno będzie musiała poruszyć ten temat, ale nie teraz. Jedną poważną rozmowę mieli już za sobą, kolejną - przed sobą. No i jedną w trakcie, bo Tristan myślał innymi kategoriami, niż ona sama. Uśmiechnęła się przepraszająco, gdy zorientowała się, że prawie by spadli z ławki. Ale nie mogła się powstrzymać przed tym, by wyrażać swoją radość całą sobą.
- Mam tu rodziców. Nie wiem czy ci kiedykolwiek mówiłam, ale mam też siostrę, mieszka we Francji. Wiem doskonale, jak to wygląda, gdy jesteś daleko - więzy się luzują, aż w końcu wysyłacie sobie tylko kartki na święta - powiedziała cicho, zgarniając włosy z jego czoła. Uśmiech, który teraz posłała Tristanowi, był odrobinę smutny, chociaż chyba bliżej było mu do nostalgicznego. - Kocham moich rodziców, a oni pokochają i ciebie. Jeżeli mamy mieć dzieci, chciałabym też, żeby mogli nas odwiedzać wtedy, kiedy tylko będą chcieli. Bez wielkich planów i ogromnych zapowiedzi, bez rozpisywania całej wycieczki.
Wyjaśniła najspokojniej jak umiała. Wiedziała, że Tristan stracił rodziców i to niedawno, nie chciała więc wywoływać u niego bolesnych wspomnień, ale musiała mu tez przekazać swoje stanowisko.

Powiał chłodny, typowo jesienny wiatr. Park w Hogsmeade, szczególnie jesienią, był magicznym miejscem. Zwłaszcza o tej porze roku nabierał szczególnego uroku, którego nie rozpraszał nawet zimny wiatr. Gdy liście drzew zmieniają kolor na intensywne odcienie czerwieni, pomarańczy i złota, cała okolica zdaje się promieniować ciepłem i spokojem - łatwo było o tym zapomnieć i ubrać się niezbyt stosownie do pogody. W powietrzu unosił się zapach wilgotnej ziemi oraz dojrzałych jabłek, które właśnie ktoś wystawiał w skrzynkach. Do ich nosów dostała się także woń pulchnej, aromatycznej szarlotki.

Przed wiatrem chroniły ich stare, majestatyczne drzewa, które z wiekiem zyskały niezwykły charakter i stały się domem dla wiewiórek. Małe rudzielce wciąż krążyły wokół nich, licząc na coś dobrego do jedzenia. Alejki wyłaniały się spomiędzy zdecydowanie zbyt długiej trawy, kusząc spacerem, chociaż przecież teraz nie było nastroju na spacer - nie, kiedy rozmawiali o tak ważnych rzeczach.

Na polanach parkowych często można było zobaczyć dzieci z Hogsmeade, bawiące się wśród spadających liści. Grupka takich dzieci właśnie tworzyła kolorowe stosy i zbierała pojedyncze liście do zielnika, a także rzucała się na kasztany, które zdążyły spaść z drzew. Ich rodzice powoli kończyli pracę i chcieli łapać ostatnie, ciepłe promienie słońca. Jedna z takich grupek właśnie przebiegła obok nich, a Olivia zwróciła ku nim swoje lico. Wyglądała na zamyśloną. Myślała o przyszłości, o tym jak będzie, gdy to ich dzieci będą biegać wśród liści i ganiać bezpańskie koty.
- Wiesz, nie chciałabym mieszkać na Pokątnej - powiedziała w końcu, obserwując jak jeden chłopiec wrzuca liście w kaptur bluzy innego, ze śmiechem i sympatią. - Nie wiem nawet, czy w Londynie. Może gdzieś, gdzie jest więcej... przestrzeni?
I natury. Zdecydowanie już wybierała im ich wspólny dom, najlepiej z ogródkiem. I psem. Albo innym stworzeniem, które będzie sprawiać, że dziecko lub dzieci będą się śmiać. A jeżeli wizyta u uzdrowiciela sprawi, że te marzenia legną w gruzach... To zawsze mogli otworzyć jakąś magiczną agroturystykę czy coś, prawda?

@Tristan Ward
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#30
03.10.2025, 12:17  ✶  

Po tragedii, kiedy trafił do szpitala, nie jeden uzdrowiciel zainteresował się jego przypadkiem. Każdy chciał i szukał sposobu na wyleczenie jego uszkodzonych strun głosowych i próbował leczyć. Nic to nie pomogło. Chcieli sławy, zabłysnąć, gdyby się udało, ale popraw żadnych nie było. Tristan był wtedy całkowicie zrezygnowany, nawet z własnego życia. Godząc z tym, że nigdy nie będzie mógł mówić. I nawet nie miał sił szukać kogoś, kto umiałby pozbyć się jego klątwy. A nawet sam nie był do końca pewny, czy to faktycznie klątwa, czy trwałe uszkodzenie. Miał po prostu wszystkiego dość, zostając samym na tym paskudnym świecie.

Do dnia, kiedy poznał ją. Olivię Quirke. Kobietę, jaką los mu zesłał, aby miał dla kogo żyć. Z kim planować przyszłość. Być z kimś, kto go w pełni akceptuje i rozumie. Jego przeciwieństwo, jej głos, jej śmiech. Jej oczy, jej włosy. Nie myślał, że się zakocha tak, że mógłby za nią nawet umrzeć. Nie powodu swojej niemowy. A w ochronie kogoś, kogo kocha całym sercem. Za nią, rzuciłby się w ogień.

Pragnął z nią zamieszkać. Bardzo się ucieszył, kiedy się zgodziła. Ale też musiał zrozumieć, dlaczego nie chciała opuścić z nim Anglii. Oddalić się od miejsc, które na każdym kroku mogły sprawiać wrażenie wrogie. Zło nie ustępowało.
Nie miał rodziny, ale Olivia miała. Przytoczyła także przykład z siostrą, która mieszkała we Francji. Kiwnął głową, że nie słyszał o tym. Nie wspominała mu. A przynajmniej, nie przypominał sobie, aby o rodzeństwie rozmawiali. On swojego nie posiadał. Był jedynakiem.

"- Rozumiem."
Odpowiedział w języku migowym. Przyjmując do wiadomości jej pragnienie pozostania blisko swojej rodziny. Nie chcąc aż tak bardzo się oddalać. Choć Irlandia była bliżej niż Francja, ta odległość również była Olivii ciężka. Więc Walia i Szkocja także by odpadały?

Nie chciał naciskać. Chciał jedynie znaleźć dla nich w miarę bezpieczne miejsce, gdzie nikt nie będzie wytykał ich związku i próbował to zniszczyć. A tym bardziej on, nie chciałby mieszkać w magicznym Londynie. W magicznych dzielnicach. W obawie, że tam może być ktoś, kto nienawidzi mugolaków i czarodziei z nimi przyjaźniącymi się.

Chwila ciszy i nostalgii. Obserwacji coraz więcej pojawiających się ludzi w parku. Dzieci wracających ze szkoły. Mniejszych, bawiących się z rodzeństwem w stertach liści. Uciekających ptaków i wiewiórek, przez nich gonionych. Tristan chciałby wierzyć, że także uda mu się założyć rodzinę z Olivią. Niezależnie od tego, czy będzie mogła nosić w sobie ich własne.
Kiedy Quirke zakomunikowała, że nie chce mieszkać na Pokątnej, znów miała jego główną uwagę. Od razu na nią spojrzał z lekkim uśmiechem. Jakby ta informacja, jako kolejna go uszczęśliwiała w środku.

"- Może… Jakaś wioska? Własny domek, z dala od miasta? Też nie chcę mieszkać w dzielnicach magicznych. Myślałem też o rzuceniu pracy w Esach i Floresach. Zatrudnić się gdzieś, w mugolskim zakładzie."
Przedstawił swoją odpowiedź za pomocą języka migowego, nawiązując także do zmiany swojego miejsca pracy. Wrócić typowo do życia mugolskiego. Łączyli by dwa światy. A jeżeli będą mieli swoje dzieci, będą bardzo mądre. Znające życie mugolskie jak i czarodziejskie. I jeżeli chodziło o zwierzęta. Chciałby mieć psa. Ale ze względu na wcześniejszą pracę w Ministerstwie Magii jako Auror, nie miałby dla zwierzęcego stworzenia czasu, aby nim zajmować. A na rodziców, takiej odpowiedzialności nie chciał zrzucać.


@Olivia Quirke
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Olivia Quirke (7494), Tristan Ward (6383)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa