Co to miało znaczyć, że zamiast starać się zadbać o swoją sytuacje, zajmujesz się tym? Mieli się na siebie pogniewać? Robert chciał urazić swojego syna? Jeżeli tak, cóż, dobrze mu poszło.
Ten przeklęty, parszywy i marudny Mulciber, którego zalet wymienił tylko kilka, nie miał pojęcia ile to kosztowało Stanleya. Stworzenie tego jednego słoiczka.
Borgin przecież nie był asem z przyrody. Nie był nawet nogą w tej dziedzinie. Nazwanie go gamoniem w kwestiach zielarstwa to była obraza dla tej sztuki. Stanley był trochę jak Alicja w krainie czarów z tą różnicą, że to on grał tam główne skrzypce. Jednak się nie poddał! O nie, nic z tych rzeczy. Dzielnie walczył, aby zrozumieć podstawy tej tajemnej sztuki. Tak, szło mu tragicznie. Tak, niczego nie rozumiał, ale się chociaż nie starał za bardzo! W końcu wiedział, że to nie jest jego dziedzina nauki. Pytanie tylko, co w takim razie było?
- No jakoś wtedy, kiedy Sauriel postanowił poklepać jęzorem - odparł spokojnym głosem, nie dając się sprowokować. Staruszek po prostu nie rozumiał tej ogórkowej sztuki - Wtedy właśnie spotkaliśmy się po to, aby ukisić ogóry - wytłumaczył, spoglądając na ten słoik. Zabrać czy zostawić? O to było pytanie. Z jednej stronie nie doceniał tego, więc nie zasługiwał. Z drugiej zaś wrócił z mlekiem, więc należało mu się.
Mniejsza o to. Grunt, że alkohol mu posmakował. Ale chwila... czemu unosisz szklankę? Nie.... Robercie, nie.... Przeraził się we własnych myślach, obserwując jak ojciec wyładowuje swoją złość ma ścianie. Biedna ściana.
Hmmm. No dobra. Też uważałem, że trzeba ją wyremontować, ale widzę, że wolisz drastyczniejsze metody przekazywania wiadomości, niż po prostu słowa... Ciężko westchnął, kiwając przecząco głową. Dobrze, że da się to jakoś zmyć później Pocieszał się.
- Wpisze ją na straty lokalu - zakomunikował, chociaż powiedział to pos nosem. Bardziej do siebie, odnotowując coś na kartce z boku. Jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie pójść do Ikei To też sobie odnotował małym drukiem. Ostatnio Francis widział tam jakieś ładne szklanki, więc może warto było zainwestować w komplet czy dwa? Tak na wszelki wypadek, aby Robercik miał sobie czym porzucać.
Dalej jednak nie było lepiej. Mulciber się zdenerwował i zaczął krzyczeć. Oh. Stanley się tak przejął, że aż nie. Może zapomniał się przejąć? Pewnie tak. Może jednak chodziło o to, że nigdy wcześniej się na niego ojciec nie wkurwiał? Pewnie dlatego, że nie było go z 25 lat, ale co on tam mógł wiedzieć.
Staruszek się tam produkował, a Borgin mu się po prostu przyglądał. Robert jeszcze nie wiedział, że przegrał ten pojedynek. Dlaczego? To było bardzo proste.
Jak miał go wygrać, skoro Stanley go sobie wyobraził, że ma takie duże oczka. Tu miał mysie uszy, a tutaj ogonek. Miał chyba nawet fioletowa sukienkę? No wyglądał przekomicznie. A komu właśnie wyrosły kocie wąsy? Robercikowi. Prawa ręka miała skórę niczym jak u aligatora? Też ten zadziorny Mulciberek. O, proszę! Właśnie ewoluował! Co to za pokemon? Teraz łudząco przypominał Lorien w tej swojej szacie z Wizengamotu. Powinien przeprosić za brak raportu? Haha.. Ludzka wyobraźnia to była jednak wspaniała.
Stanley podniósł wzrok na ojca, przekręcił oczami, a następnie zaciągnął się papierosem. Wypuścił dym gdzieś na bok.
- No i co takiego mam zrobić? - zapytał ze stoickim spokojem, nie przejmując się całą sprawą - To ja jestem wielce poszukiwaną osobą, nie Ty. Nic Ci nie grozi. A może już załapałeś jakąś paranoję na stare lata? - zapytał z nieukrywaną ciekawością. Nie uciekł wzrokiem, utrzymując kontakt wzrokowy przez ten cały czas. Nie bał się ojca, bo czemu miałby się bać?
- Przecież to nie moja wina, że dla niektórych kariera jest najważniejsza. Że odstawia się przyjaźnie i więzi na dalsze kręgi. Nic Ci na to nie poradzę.... - sięgnął ponownie po używkę w postaci nikotyny - Co, może mam ich głowy poucinać i ususzyć zgodnie z Borginowskimi tradycjami? Tego chcesz? - dodał, wypuszczając dym w kierunku blatu biurka.
- To nie ma najmniejszego sensu. Nie powinniśmy kontynuować tego tematu. Wiem, że nie powinienem tam się pojawiać, ale co poradzę? Niezbyt wiele. Naprawdę. Lepiej będzie jak już pójdziesz, bo jeszcze dojdzie do jakichś rękoczynów - stwierdził - Ja zresztą też mam rzeczy do roboty. Spotkamy się następnym razem. Może w mileszej atmosferze
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972