06.11.2024, 18:59 ✶
Nokturn był niesamowitym miejscem. Charles bywał na nim do niedawna codziennie, pracując z wujem w Olibanum, lecz z oczywistych względów musiał przerwać swoją przygodę z tym miejscem. Tak było lepiej. Kto wiedział, co mogło czaić się w ciemnych uliczkach...
Przynajmniej kojarzył, gdzie znajduje się herbaciarnia Changów. Z czasem zrozumiał też, że "herbaciarnia" była tylko wymówką, nazwą, która miała odwrócić uwagę od innych zajęć tej rodziny. Charles nie wnikał. Mulciberowie również nie mieli czystej karty, jeśli o to chodzi. Czy sam nie palił opium razem z Laurentem? W porównaniu do tego, co działo się na Nokturnie, sprawa z kwiatem była wręcz komiczna i Charliemu nie chciało się wierzyć, że ktoś, kto miał im pomóc w osuszeniu chabazia, spotka ich właśnie w tej najmroczniejszej dzielnicy. Nie mógł jednak wątpić tak w słowa Rodolphusa, jak i, co ważniejsze, wuja Alexandra.
- Jestem tuż za tobą. - Obiecał, gdy znaleźli się już na Nokturnie, a nieopodal znajdowała się, cóż, kobieta. Charles otrzepał ubranie, jakby to miało zabrudzić się przez podróż. Nie był w swoim najlepszym wydaniu, bo i nie planował wychodzić z domu, ale nie miał czasu, by przebierać się w bardziej wytworne szaty.
Wedle obietnicy podążył za Rodolphusem i nie zamierzał pozostawiać uprzejmości niewypowiedzianymi.
- Dzień dobry. - Odezwał się do Maeve i nawet uśmiechnął się lekko. - Byliśmy umówieni.
Przynajmniej kojarzył, gdzie znajduje się herbaciarnia Changów. Z czasem zrozumiał też, że "herbaciarnia" była tylko wymówką, nazwą, która miała odwrócić uwagę od innych zajęć tej rodziny. Charles nie wnikał. Mulciberowie również nie mieli czystej karty, jeśli o to chodzi. Czy sam nie palił opium razem z Laurentem? W porównaniu do tego, co działo się na Nokturnie, sprawa z kwiatem była wręcz komiczna i Charliemu nie chciało się wierzyć, że ktoś, kto miał im pomóc w osuszeniu chabazia, spotka ich właśnie w tej najmroczniejszej dzielnicy. Nie mógł jednak wątpić tak w słowa Rodolphusa, jak i, co ważniejsze, wuja Alexandra.
- Jestem tuż za tobą. - Obiecał, gdy znaleźli się już na Nokturnie, a nieopodal znajdowała się, cóż, kobieta. Charles otrzepał ubranie, jakby to miało zabrudzić się przez podróż. Nie był w swoim najlepszym wydaniu, bo i nie planował wychodzić z domu, ale nie miał czasu, by przebierać się w bardziej wytworne szaty.
Wedle obietnicy podążył za Rodolphusem i nie zamierzał pozostawiać uprzejmości niewypowiedzianymi.
- Dzień dobry. - Odezwał się do Maeve i nawet uśmiechnął się lekko. - Byliśmy umówieni.