18.03.2025, 09:39 ✶
Czarownica spoglądała na Isaaca – głównie on mówił, więc i to on skupiał jej uwagę, a może i chodziło trochę o tę cudowną charyzmę Lockhartów, na którą ewidentnie nie była ze swoim poziomem spostrzegawczości odporna – z pewną niepewnością, wypisaną wręcz na twarzy. Chyba przyszło jej do głowy, że jeśli przyzna, że mogą przekazać list, to będzie się równało oświadczeniu, że wie, w jaki sposób dotrzeć do Marka. Sądząc jednak po pewnej panice na ostatnie słowa Isaaca, zdecydowanie nie chciała, aby zostało powiadomione Ministerstwo: może dlatego, że Mark niekoniecznie chciałby zostać znaleziony.
– Naprawdę, Markowi nic nie będzie... – zapewniła, z trochę nieszczęśliwą miną. - Szykuje się do wyjazdu z kraju, ale och... dobrze, niech będzie, chyba wiem, gdzie zostawić wiadomość, żeby ją dostał.
Brenna miała dziwne wrażenie, że istniały całkiem spore szanse na to, że Mark w tej chwili siedział w ich pokoju gościnnym. Albo na strychu. Albo w piwnicy. Zwłaszcza, że dopiero co była mowa o tym, że wyjechał, a teraz magicznie dopiero szykował się do wyjazdu. Trzymała jednak język za zębami, grzecznie milcząc i próbując emanować zatroskaniem oraz chęcią pomocy – co pewnie wychodziło tak pół na pół (bo nie była aktorką, ale faktycznie była w tej chwili zmartwiona całą tą sytuacją).
– Co chcielibyście mu przekazać? – spytała pani Johnson, nieco nerwowo rozcierając ręce.
– Jeśli dopiero szykuje się do wyjazdu, może będziemy mogli jakoś pomóc? Mam tutaj pewne możliwości… – zasugerowała Brenna, resztę „wiadomości” pozostawiając do przekazania Bagshotowi.
– Naprawdę, Markowi nic nie będzie... – zapewniła, z trochę nieszczęśliwą miną. - Szykuje się do wyjazdu z kraju, ale och... dobrze, niech będzie, chyba wiem, gdzie zostawić wiadomość, żeby ją dostał.
Brenna miała dziwne wrażenie, że istniały całkiem spore szanse na to, że Mark w tej chwili siedział w ich pokoju gościnnym. Albo na strychu. Albo w piwnicy. Zwłaszcza, że dopiero co była mowa o tym, że wyjechał, a teraz magicznie dopiero szykował się do wyjazdu. Trzymała jednak język za zębami, grzecznie milcząc i próbując emanować zatroskaniem oraz chęcią pomocy – co pewnie wychodziło tak pół na pół (bo nie była aktorką, ale faktycznie była w tej chwili zmartwiona całą tą sytuacją).
– Co chcielibyście mu przekazać? – spytała pani Johnson, nieco nerwowo rozcierając ręce.
– Jeśli dopiero szykuje się do wyjazdu, może będziemy mogli jakoś pomóc? Mam tutaj pewne możliwości… – zasugerowała Brenna, resztę „wiadomości” pozostawiając do przekazania Bagshotowi.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.