• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [08.09.72[ Londyn płonie

[08.09.72[ Londyn płonie
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
31.03.2025, 09:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.03.2025, 10:01 przez Brenna Longbottom.)  
– Jestem – przytaknęła bez protestów. Nie miała na sobie pełnego munduru, ale złapała marynarkę, nim wybiegła, charakterystyczną mimo tego, że już zaczął osadzać się na niej popiół, przybrudzając jasno szarą barwę. Poza tym bywała w Dziurawym Kotle, jak większość czarodziejów zresztą, widziała parę razy Benny’ego za ladą, więc nie zaskoczyło jej, że ją skojarzył.
Czekała pozornie cierpliwie, kiedy złapał ją za rękaw, chociaż w duchu myślała, że mógłby z siebie wykrztusić, o co chodziło. W normalnych okolicznościach mogłaby stać tutaj i nawet nie przyszłoby jej do głowy złościć się o jakieś wahanie – ale teraz Londyn płonął, a okrzyki właściciela baru rozbrzmiewały w pobliżu i przypominały, że może i tego miejsca póki co nie tknięto, ale bardzo wiele innych pochłaniał teraz ogień. Poza tym śmierciożercy raczej podczas tych pożarów nie urządzali imprezy z pieczeniem pianek nad płomieniami – i Brenna wciąż zastanawiała się, czy spróbują przejąć Ministerstwo, czy może atakują inne punkty. A organizacja ministerialna w tej chwili praktycznie nie istniała.
Mimo to pozwoliła pociągnąć się do Dziurawego Kotła, zaciskając szczęki, gdy mijali przerażonych ludzi, a jej uszu dobiegły łkania kogoś, kto płakał w kącie. Ich świat właśnie spalał się w ogniu: nawet jeżeli to opanują, nawet gdyby Voldemort został pokonany tej nocy, wspomnienie tych płomieni nie opuści Anglii szybko. Dłoń trzymała blisko różdżki, bo jedna cholera wiedziała, czy Benny faktycznie zamierzał przekazać jej jakąś informację, czy może w istocie współpracował ze śmierciożercami, sprowadzał na zaplecze kolejnych pracowników Ministerstwa i potem upychał ciała jedno po drugim w piwnicy.
Może była ta paranoja, ale tej nocy Brenna zaczynała myśleć, że przy tym, co wyprawiało się w Anglii, jej paranoiczne skłonności są wręcz za małe.
Stała czujność, aż chciało się zacytować Alastora. Była za mało czujna i nie spodziewała się… tego wszystkiego. Jakiegoś pożaru, owszem, ale nie tego, że zacznie płonąć wszystko.
– Opowiedzenie po prostu o tym, co cię zaniepokoiło przypadkiem napotkanej Brygadzistce nie jest złym pomysłem – zachęciła go, gdy drzwi zaplecza zamknęły się za nimi, starając się powściągnąć zniecierpliwienie i niepokój: w takich chwilach, nawet jeśli byłeś na skraju paniki, gdy nosiłeś mundur, po prostu musiałeś udawać, że wszystko jest pod kontrolą. Inaczej ci bez mundurów tylko wpadną w jeszcze większą panikę.
Sięgnęła po wręczony jej kołonotatnik, ale gdy zajrzała do środka, zobaczyła tylko symbole, które jej nic nie mówiły. Zresztą zaraz jej spojrzenie, teraz dużo bardziej czujne, skupiło się z powrotem na Bennym.
Kiedy ktoś mówi „śmierdzi spalenizną”, to zwykle oznacza coś bardzo, bardzo złego.
– Dziękuję – powiedziała, bardzo cicho, odruchowo zerkając jeszcze ku drzwiom, choć te były zamknięte. Zacisnęła mocniej palce na kołonotatniki, który nagle stał się dla niej niemal równie ważny, jak własna różdżka. Myśli biegły teraz gorączkowo, i z jednej strony chciała biec dalej, ku magicznemu Londynowi, ogarniętemu przez pożogę, a z drugiej… z drugiej bardzo potrzebowała znaleźć Thomasa Figga. Nie rozpoznawała tych symboli, ale wyglądało to wszystko na zadanie dla kogoś, kto znał się na runach i na klątwach, i najlepiej na pieczęciach, a Brenna znała tylko jedną osobę, która posiadała wiedzę o tym wszystkim. Czy to mogło poczekać? Czy powinno poczekać? Czy było za późno i te informacje nic nie znaczyły? A może prawdziwe piekło dopiero nadciągało? Ale jeśli nawet te runy nic nie zmienią… to może zdołają dorwać Muldona… – Możesz mi opisać, jak Muldon wyglądał?
Opis wyglądu mógł dać wszystko albo nic. W ich świecie istniały wielosokowe, eliksiry zmieniające kolor włosów, metamorfomadzy. Warto było jednak spytać.
Po czterdziestce, zarost, ciemne oczy, włosy ścięte na jeża. Poza tą fryzurą, dość rzadko widywaną na czarodziejskich ulicach, nie brzmiało to zbyt charakterystycznie, ale… to był jakiś początek.
– Znam kogoś, kto może będzie w stanie powiedzieć coś więcej – powiedziała, wciąż cicho, kolejne słowa wyrzucając z siebie dość szybko, bo nie mogła tracić tutaj czasu. – Lepiej bądź ostrożny z wspominaniem o tym innym… jeśli tego faktycznie użyto, żeby to wszystko zacząć, bezpieczniej dla ciebie, żeby nikt się nie dowiedział, że przekazałeś informacje – szepnęła jeszcze, zanim schowała notatnik. Wepchnęła go do jednej z wewnętrznych kieszeni, nie do marynarki: za duże szanse, że w tym dymie coś by się nadpaliło.
Bezpieczniej dla niego, by w Ministerstwie też ta informacja nie stała się powszechnie wiadoma. Za łatwo wtedy mogła trafić do kogoś, kto nie powinien jej nigdy poznać. Sam pewnie to wiedział. Śmierciożercy właśnie podpalili pół Londynu, a on był barmanem.
– Porozmawiam o tym bezpośrednio z aurorem, który powinien być w stanie ruszyć sprawę dalej tak, żeby się nie rozeszło, ale jeśli nie chcesz, nie wspomnę o tobie – mruknęła. Harper? Alastor? Kurwa, że też nie było tutaj Patricka: normalnie pobiegłaby z tym do Stewarda w te pędy, ale teraz nie istniała już taka możliwość. – Muszę biec na ulice. Jeśli uda mi się coś ustalić, postaram się dać znać – powiedziała jeszcze, zanim wyszła (przy okazji dość gwałtownie otwierając drzwi, tak by upewnić się, czy nikt za nimi się nie czaił).
Przy odrobinie szczęścia może uda się jej w pewnym momencie dotrzeć do klubokawiarni. Przystanęła dosłownie na trzydzieści sekund, rozglądając się, czy sytuacja za przejściem się nie zmieniła, przy okazji próbując się skupić na falach.
Ruda, jeśli zobaczysz gdzieś Thomasa Figga, będę go potrzebować, nadała, już wypadając z Dziurawego Kotła z powrotem na Pokątną, i znów chwytając różdżkę w ręku. Jeżeli zobaczysz kogokolwiek innego, kto może na niego wpaść, powiedz mu to samo. Spróbuję niedługo dostać się do klubokawiarni, ale daję znać, bo nie wiem, czy tam będzie.
Zawahała się na moment, ale komunikat popłynął dalej. Nie miała zamiaru dzisiaj umierać, ale biorąc pod uwagę, że nie wiedziała, co i kto czeka na ulicach, musiała brać pod uwagę, że coś… pójdzie bardzo źle. A w takim wypadku ktoś jeszcze powinien wiedzieć, że na niejakiego Muldoona trzeba uważać – i że gdyby Brennę jebnęła jakaś przypadkowa belka w głowę, czy spadłby na nią fortepian, wyrzucony z jednego z walących się mieszkań, to członkowie Zakonu powinni przeszukać jej kieszenie i zabrać kartki, które Benny zapisał runami. Może niewiele wartymi, skoro przerysował je z pamięci, ale… kto wie, czy nie okażą się przydatne?
Ważna informacja na później: Muldoon, bywalec Dziurawego Kotła, może mieć powiązania ze śmierciożercami. Mam przy sobie notatnik, w środku może być coś istotnego, rzuciła jeszcze do Heather, formułując komunikat w taki sposób, aby nie sugerować przypadkiem Wood własnych przemyśleć – nie chciała przypadkiem wzbudzić w dziewczynie dodatkowej paniki. "Hej, gdybym umarła, to sprawdźcie tego i tego, a przy okazji zabierzcie notatnik z moich kieszeni" nie brzmiałoby najlepiej.
Jeśli dowiedziałabyś się czegoś o Morpheusie, też błagam, daj znać, martwię się o niego - poprosiła jeszcze. Miała nadzieję, że wuj był po prostu w Departamencie Tajemnic, gdzie ogień zdecydowanie nie miał sięgnąć albo bezpieczny w Warowni, ale...
Widział w końcu ogień i własną śmierć.
A ognia i śmierci mieli tutaj pod dostatkiem. Okazał się cholernie dobrym jasnowidzem i naprawdę mogła mieć tylko nadzieję, że jego śmierć w płomieniach była jakąś dziwną figurą metaforyczną w tej całej wizji.
Brenna zacisnęła palce na różdżce i pobiegła w dym.
Koniec sesji

Używam przewagi fale, puszczając część info do Heather.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (535), Brenna Longbottom (1523)




Wiadomości w tym wątku
[08.09.72[ Londyn płonie - przez Brenna Longbottom - 26.03.2025, 10:10
RE: [08.09.72[ Londyn płonie - przez Eutierria - 28.03.2025, 22:49
RE: [08.09.72[ Londyn płonie - przez Brenna Longbottom - 31.03.2025, 09:58

  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa