01.06.2025, 22:03 ✶
Alice już od małego była niesamowicie kreatywna, cały czas wymyślając nowe historie i robiąc przedstawienia dla rodziców. Jo zawsze z dumą słuchała pochwał od opiekunów z magiprzedszkola, o tym jak utalentowana jest jej córeczka (oczywiście, sama dobrze o tym wiedziała, ale komplementy od osób spoza rodziny tylko potwierdzały jej obserwacje). Czasami tylko zastanawiała się, jakim cudem coś tak wspaniałego jak Alice mogło powstać z niej. Z Jolene Bletchley, która kiedyś była pośmiewiskiem całego Hogwartu. Co prawda, dzięki Julianowi i Tessie już od dawna tak o sobie nie myślała, ale wciąż nie mogła uwierzyć, że naprawdę była mamą tak wspaniałego dziecka. Bo niby po kim Alice miała odziedziczyć swoją radość i wrażliwość?
Po tobie, Julek. Oczywiście, że po tobie.
Czuła się okropnie, widząc jego minę zbitego psa i przez sekundę pomyślała, czy faktycznie nie lepiej byłoby odłożyć tego na później. Jednak nie mogła skłamać mężowi w twarz a gdyby nic nie powiedziała, tylko bardziej by się o nią martwił. Musiała więc wyznać, co jej leżało na sercu.
— Nie byłam jeszcze u lekarza, ale od paru dni zauważam podobne objawy co przy Alice... — przełknęła ślinę. — Jeszcze raz przepraszam cię za tamto z łyżką. Może to przez hormony. — wiedziała, że Julian żartował i chciał rozluźnić sytuację jak zawsze, ale sama była w tym momencie zbyt zestresowana by się śmiać. — Tak, mówię poważnie. I przepraszam, że nie powiedziałam ci od razu, kiedy się domyśliłam. Po prostu... — spuściła wzrok. Jakaś jej część bała się, że zrani męża swoimi słowami. Że od teraz będzie wiedział, że ona w niego zwątpiła. — N-nie wiedziałam, jak zareagujesz, b-bo planowaliśmy tylko jedno dziecko a-a ja teraz... Chyba chciałabym też d-drugie? Nie w-wiem... — ostatnie słowa ledwo wydukała, zanim z jej oczu prosto na koc poleciały łzy.
Po tobie, Julek. Oczywiście, że po tobie.
Czuła się okropnie, widząc jego minę zbitego psa i przez sekundę pomyślała, czy faktycznie nie lepiej byłoby odłożyć tego na później. Jednak nie mogła skłamać mężowi w twarz a gdyby nic nie powiedziała, tylko bardziej by się o nią martwił. Musiała więc wyznać, co jej leżało na sercu.
— Nie byłam jeszcze u lekarza, ale od paru dni zauważam podobne objawy co przy Alice... — przełknęła ślinę. — Jeszcze raz przepraszam cię za tamto z łyżką. Może to przez hormony. — wiedziała, że Julian żartował i chciał rozluźnić sytuację jak zawsze, ale sama była w tym momencie zbyt zestresowana by się śmiać. — Tak, mówię poważnie. I przepraszam, że nie powiedziałam ci od razu, kiedy się domyśliłam. Po prostu... — spuściła wzrok. Jakaś jej część bała się, że zrani męża swoimi słowami. Że od teraz będzie wiedział, że ona w niego zwątpiła. — N-nie wiedziałam, jak zareagujesz, b-bo planowaliśmy tylko jedno dziecko a-a ja teraz... Chyba chciałabym też d-drugie? Nie w-wiem... — ostatnie słowa ledwo wydukała, zanim z jej oczu prosto na koc poleciały łzy.