Podniósł nieobecne spojrzenie na Victorię. Minęła chwila. Dwie. Dłuższy moment, który powinien zostać przerwany dużo wcześniej. Przerwany nie był. W końcu Laurent uśmiechnął się delikatnie i lekko odetchnął. Jakby z ulgą? Jakby nie było tutaj ciężaru do noszenia na plecach.
- Nie, dziękuję... albo tak. Chętnie wstanę od stołu. - Spojrzał na swojego ojca, który zajęty, więc nawet nie zawracał mu głowy tym, że na razie go zostawia. Powoli się podniósł, jak w spowolnionym tempie. Starannie złożył sztućce, by zaznaczyć swoją gotowość powrotu do stołu, złożył serwetkę, po wstaniu zasunął krzesło. To wszystko rozciągało się na całe eony egzystowania, nieznośnie wolno mijający czas. Mimo to Laurent się nie śpieszył. - Miałaś okazję już poznać moją kuzynkę, Electrę? - Zapytał głosem cichym, ciepłym, jeszcze bardziej miękkim niż zazwyczaj. Jak i jego ruchy były bardziej miękkie. - Jest wspaniałą artystką. Zajmuj się modą. Przedstawię cię. - Tam nawet niekoniecznie było pytanie - za to był czas i miejsce na to, żeby powiedzieć, że to nie najlepszy pomysł. Albo wręcz przeciwnie - bardzo dobry. Czasu było więcej, bo Laurent zatrzymał się, wpatrując się w plecy Atreusa, do którego podszedł Anthony i potem Orion. Przez tę krótką chwilę widać było na jego twarzy zmianę - drgnięcie ust, otworzenie szerzej oczu, zaciśnięcie palców na mankiecie. Chciał tam podejść, przytulić obu kuzynów i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Naprawdę chciał. Zamiast tego obrócił się znów w stronę Electry, na której twarzy tańczyły przeróżne emocje, zanim uniósł go na Victorię. Zmartwioną, czułą Victorię, której przyszło być na kolejnym pogrzebie. - Chyba zapomniałem pochwalić - pięknie wyglądasz, moja droga... och, Louvain przyszedł. Powinienem się z nim również przywitać. Masz ochotę? Może zanim podejdziemy do Electry... - Jego wypowiedzi nieco nabrały tempa i kolorytu.