13.07.2025, 23:53 ✶
– Mam naprawdę lepsze poczucie humoru – oznajmiła bardzo poważnie. Skąd niby miała wiedzieć, że to na pewno było działanie magii? Przecież dopiero dochodziły do nich plotki o popiele z nieba, a wcześniej nikt nie wpadł krzycząc Ktoś magicznie podpalił Londyn, wszyscy zginiemy. Jedyne co to jakiś mężczyzna krzyknął Londyn płonie, wszyscy zginiemy, a to była jednak spora różnica.
Zmarszczyła brwi. Wiedziała, że była młoda i w porównaniu do innych nie miała, aż tak dużego doświadczenia zawodowego, ale... Ale jednak już trochę tutaj pracowała. Ukończyła odpowiednie kursy. Dużo trenowała. Była wiec przekonana, że powinna mieć te same narzędzia do radzenia sobie z takimi kryzysami co każdy inny Brygadzista, nie ważne ile by nie miał lat. W końcu to było wymagane minimum do tego zawodu.
– Ale gdybym nie umiała sobie radzić z takim zagrożeniem nie byłoby mnie teraz tutaj – oznajmiła więc nieco pewniej siebie. Prawda była taka, że chyba trochę się bała. To był duży kryzys. Magiczny kryzys i nie mieli do końca pojęcia co ich czeka i czy wszyscy, w tym ich bliscy, wyjdą z tego cało. Martwiła się. A jednocześnie martwiła się tym, że sie martwiła, bo przecież powinna byc bardziej harda. Pewniejsza siebie. Nie zadawać szczerych pytań w taki sposób, że Atreus interpretował je jako żart. A jednocześnie nie dostrzegała tego, że przecież stała tutaj, gotowa do działania, a wszelkie strachy i zmartwienia jedynie pchały ją do akcji, zamiast paraliżować.
Na słowa Atreusa, jej oczy przybrały ciemniejszy odcień.
– Kuzyn Victorii umiera? Jak mam się tym nie przejmować? – Najwyraźniej tak, że po prostu ruszyła za Atreusem korytarzem. – Powinniśmy mu pomóc? Wiesz, że jeśli rzucasz takie teksty, które sugerują, że komuś coś się dzieje, a tak naprawdę on sobie poradzi to ludzie pomyślą, że komuś coś się dzieje? Zwlaszcza teraz. I jestem spokojna, ale tak. Zróbmy to.
Pomysł Atreusa jednak rzeczywiście trochę ją uspokoił. W ten sposób łatwiej odnajdzie się z tatą, a on przecież prawie na pewno się tutaj zjawi. I może też weźmie ze sobą Alice, aby się tutaj schroniła.
Zmarszczyła brwi. Wiedziała, że była młoda i w porównaniu do innych nie miała, aż tak dużego doświadczenia zawodowego, ale... Ale jednak już trochę tutaj pracowała. Ukończyła odpowiednie kursy. Dużo trenowała. Była wiec przekonana, że powinna mieć te same narzędzia do radzenia sobie z takimi kryzysami co każdy inny Brygadzista, nie ważne ile by nie miał lat. W końcu to było wymagane minimum do tego zawodu.
– Ale gdybym nie umiała sobie radzić z takim zagrożeniem nie byłoby mnie teraz tutaj – oznajmiła więc nieco pewniej siebie. Prawda była taka, że chyba trochę się bała. To był duży kryzys. Magiczny kryzys i nie mieli do końca pojęcia co ich czeka i czy wszyscy, w tym ich bliscy, wyjdą z tego cało. Martwiła się. A jednocześnie martwiła się tym, że sie martwiła, bo przecież powinna byc bardziej harda. Pewniejsza siebie. Nie zadawać szczerych pytań w taki sposób, że Atreus interpretował je jako żart. A jednocześnie nie dostrzegała tego, że przecież stała tutaj, gotowa do działania, a wszelkie strachy i zmartwienia jedynie pchały ją do akcji, zamiast paraliżować.
Na słowa Atreusa, jej oczy przybrały ciemniejszy odcień.
– Kuzyn Victorii umiera? Jak mam się tym nie przejmować? – Najwyraźniej tak, że po prostu ruszyła za Atreusem korytarzem. – Powinniśmy mu pomóc? Wiesz, że jeśli rzucasz takie teksty, które sugerują, że komuś coś się dzieje, a tak naprawdę on sobie poradzi to ludzie pomyślą, że komuś coś się dzieje? Zwlaszcza teraz. I jestem spokojna, ale tak. Zróbmy to.
Pomysł Atreusa jednak rzeczywiście trochę ją uspokoił. W ten sposób łatwiej odnajdzie się z tatą, a on przecież prawie na pewno się tutaj zjawi. I może też weźmie ze sobą Alice, aby się tutaj schroniła.