14.07.2025, 01:04 ✶
Zerknął na nią przelotnie, ale w dość wymowny sposób, jakby zgadzał się z tym twierdzeniem tylko dla spokoju ducha i bo wyglądała, jakby jej zależało. Po prawdzie to wydawała się mieć nieco drętwe poczucie humoru, ale może faktycznie wynikało to z sytuacji w jakiej się znajdowali. On reagował na stres w ten sposób, że wręcz palił się do akcji, a ona stawała ostrożna, czy zwyczajnie rzeczowa, chcąc od jak najlepszej strony podejść do tematu. Dla niego za dużo w tym było zmartwień.
- Dokładnie - chociaż mógł się z tym sprzeczać, bo według niego nie było potrzeba wiele, by dostać się do brygadzistów. Aurorzy to była natomiast zupełnie inna liga, ale jeśli miało jej to pomóc to nie mógł się z nią nie zgodzić. Szkoda tylko że jej aura drgała w nieco innym rytmie niż jej słowa.
- Nie bierz wszystkiego co mówię na poważnie, proszę. Nie chcę do ciebie gadać jak do kogoś, kim trzeba się przejmować - westchnął. - Ma kłopoty, ale da sobie radę. Przy wyjściu podamy informację dalej, ale możliwe że Victoria dostanie się do notatki szybciej - wyjaśnił, niby to cierpliwie, ale nie do końca mu się ta sytuacja podobała. To nie tak że Hestia była irytująca, ale Atreusowi zwyczajnie brakowało ogłady i podejścia do czegoś takiego. A może otaczał się innym typem ludzi i nie przywykł do tego, że niektórzy mogli się faktycznie martwić.
- Jesteś? - zapytał, przyglądając się jej bardzo uważnie, jakby węszył w tych słowach podstęp, albo jakby widział coś innego. Cokolwiek jednak pokazywała aura Hestii, zachowywał to w tym momencie dla siebie. - Wiesz, jest dokładnie tak jak powiedziałaś. Gdybyś się do tego nie nadawała, już dawno wyrzuciliby cię na zbity pysk - uśmiechnął się do niej promiennie. - Masz wszystkie narzędzia, żeby poradzić sobie w kryzysowej sytuacji, Ministerstwo o to zadbało, więc skoncentruj się na tym co umiesz i co jest twoją mocną stroną. Ja zajmę się resztą. Wdech i wydech, czy coś, bo jeśli faktycznie się tam wszystko pali, to mogą być ostatnie chwile świeżego powietrza - wkroczyli w okolice punktu teleportacyjnego, gdzie panował jeszcze większy chaos niż na prowadzących do niego korytarzach. Sylwetki w mundurach migały, niektórzy krzyczeli dyspozycje i właśnie do kogoś takiego Atreus zwrócił się w pierwszej kolejności.
- Aidan Parkinson jest na Horyzontalnej, prosił o wsparcie - rzucił do niewysokiego, szerokiego mężczyzny, który kiwnął głową.
- Przed chwilą ktoś się tam teleportował, musi im wystarczyć. Wy do niemagicznego - rzucił lakonicznie, natychmiast zwracając uwagę na pergamin, który trzymał w dłoniach, ale Bulstrode miał przecież jeszcze jedną sprawę do poruszenie.
- Julian Bletchley, dasz mi znać, jak się pojawi? - poprosił ładnie, acz znacząco spoglądając na brygadzistę. Ten przez moment zawahał się, marszcząc krzaczaste brwi.
- Jasne, Bulstrode, a teraz daj mi pracować.
- Zadowolona? - zapytał, klepiąc Hestię po plecach i kierując się w stronę przestrzeni teleportacyjnej.
- Dokładnie - chociaż mógł się z tym sprzeczać, bo według niego nie było potrzeba wiele, by dostać się do brygadzistów. Aurorzy to była natomiast zupełnie inna liga, ale jeśli miało jej to pomóc to nie mógł się z nią nie zgodzić. Szkoda tylko że jej aura drgała w nieco innym rytmie niż jej słowa.
- Nie bierz wszystkiego co mówię na poważnie, proszę. Nie chcę do ciebie gadać jak do kogoś, kim trzeba się przejmować - westchnął. - Ma kłopoty, ale da sobie radę. Przy wyjściu podamy informację dalej, ale możliwe że Victoria dostanie się do notatki szybciej - wyjaśnił, niby to cierpliwie, ale nie do końca mu się ta sytuacja podobała. To nie tak że Hestia była irytująca, ale Atreusowi zwyczajnie brakowało ogłady i podejścia do czegoś takiego. A może otaczał się innym typem ludzi i nie przywykł do tego, że niektórzy mogli się faktycznie martwić.
- Jesteś? - zapytał, przyglądając się jej bardzo uważnie, jakby węszył w tych słowach podstęp, albo jakby widział coś innego. Cokolwiek jednak pokazywała aura Hestii, zachowywał to w tym momencie dla siebie. - Wiesz, jest dokładnie tak jak powiedziałaś. Gdybyś się do tego nie nadawała, już dawno wyrzuciliby cię na zbity pysk - uśmiechnął się do niej promiennie. - Masz wszystkie narzędzia, żeby poradzić sobie w kryzysowej sytuacji, Ministerstwo o to zadbało, więc skoncentruj się na tym co umiesz i co jest twoją mocną stroną. Ja zajmę się resztą. Wdech i wydech, czy coś, bo jeśli faktycznie się tam wszystko pali, to mogą być ostatnie chwile świeżego powietrza - wkroczyli w okolice punktu teleportacyjnego, gdzie panował jeszcze większy chaos niż na prowadzących do niego korytarzach. Sylwetki w mundurach migały, niektórzy krzyczeli dyspozycje i właśnie do kogoś takiego Atreus zwrócił się w pierwszej kolejności.
- Aidan Parkinson jest na Horyzontalnej, prosił o wsparcie - rzucił do niewysokiego, szerokiego mężczyzny, który kiwnął głową.
- Przed chwilą ktoś się tam teleportował, musi im wystarczyć. Wy do niemagicznego - rzucił lakonicznie, natychmiast zwracając uwagę na pergamin, który trzymał w dłoniach, ale Bulstrode miał przecież jeszcze jedną sprawę do poruszenie.
- Julian Bletchley, dasz mi znać, jak się pojawi? - poprosił ładnie, acz znacząco spoglądając na brygadzistę. Ten przez moment zawahał się, marszcząc krzaczaste brwi.
- Jasne, Bulstrode, a teraz daj mi pracować.
- Zadowolona? - zapytał, klepiąc Hestię po plecach i kierując się w stronę przestrzeni teleportacyjnej.