08.08.2025, 03:49 ✶
Radzili sobie wręcz fenomenalnie, chociaż na dłuższą metę było to ciężko ocenić w tej całej szarpaninie, ale Atreus zwyczajnie w nich wierzył. Znaczy głównie w siebie, ale zakładał że Hestia też sobie radziła, no bo przecież nie mogli tak zwyczajnie przegrać - nie na jego warcie. Bletchley wyciągnęła nawet różdżkę i cokolwiek zrobiła, zadziałało. Delikwentowi poplątały się nogi i stracił równowagę, lądując na ziemi.
Bulstrode ogólnie obstawiał przy przekonaniu, że nie miał na to wszystko teraz czasu, bo mieli ważniejsze problemy, które piętrzyły się w innym rejonie tej zawszonej uliczki. Dłonią już sięgał do różdżki i faktycznie, znalazł ją, ale po drodze uświadomił sobie że był lżejszy o dość istotną rzecz - sakiewkę. Dokumenty, pieniądze i cokolwiek, co tylko mogło się tam znaleźć - kurwa mać. Pieniądze nie obchodziły go tak bardzo jak cała reszta, dlatego z groźnego spojrzenia, które miał zaserwować facetom, przestawił się na machnięcie różdżką i wyczarowanie kajdanków.
- Łap następnego - zarządził w stronę dziewczyny, samemu zbierając z ziemi spętanego faceta. Rozejrzał się jeszcze, ale ktokolwiek miał jego sakiewkę - uciekł w popłochu, a przynajmniej cała reszta towarzystwa zdążyła się zawinąć, kiedy tylko różdżki poszły w ruch. Zostali więc z dwójką, a Atreus, cóż, nie wyglądał na najszczęśliwszego. Pewnie gdyby nie to, ze Bletchley stała obok, trzymany przez niego za fraki mężczyzna, dostałby jeszcze parę razy dla zasady.
- Jesteś cała? - upewnił się jeszcze, biorąc jeszcze parę głębszych oddechów, dla uspokojenia. - Zabieramy ich do aresztu i niech tam się nimi zajmą. Bo ja, kurwa, nie mam na to czasu. My nie mamy - warknął i kiwnąwszy jeszcze do Hestii głową, teleportował się z trzaskiem, a ona za nim, do ministerialnego aresztu.
Bulstrode ogólnie obstawiał przy przekonaniu, że nie miał na to wszystko teraz czasu, bo mieli ważniejsze problemy, które piętrzyły się w innym rejonie tej zawszonej uliczki. Dłonią już sięgał do różdżki i faktycznie, znalazł ją, ale po drodze uświadomił sobie że był lżejszy o dość istotną rzecz - sakiewkę. Dokumenty, pieniądze i cokolwiek, co tylko mogło się tam znaleźć - kurwa mać. Pieniądze nie obchodziły go tak bardzo jak cała reszta, dlatego z groźnego spojrzenia, które miał zaserwować facetom, przestawił się na machnięcie różdżką i wyczarowanie kajdanków.
- Łap następnego - zarządził w stronę dziewczyny, samemu zbierając z ziemi spętanego faceta. Rozejrzał się jeszcze, ale ktokolwiek miał jego sakiewkę - uciekł w popłochu, a przynajmniej cała reszta towarzystwa zdążyła się zawinąć, kiedy tylko różdżki poszły w ruch. Zostali więc z dwójką, a Atreus, cóż, nie wyglądał na najszczęśliwszego. Pewnie gdyby nie to, ze Bletchley stała obok, trzymany przez niego za fraki mężczyzna, dostałby jeszcze parę razy dla zasady.
- Jesteś cała? - upewnił się jeszcze, biorąc jeszcze parę głębszych oddechów, dla uspokojenia. - Zabieramy ich do aresztu i niech tam się nimi zajmą. Bo ja, kurwa, nie mam na to czasu. My nie mamy - warknął i kiwnąwszy jeszcze do Hestii głową, teleportował się z trzaskiem, a ona za nim, do ministerialnego aresztu.
Koniec sesji