Nawet koledzy czasem korzystali z okazji, szczególnie, że te nie zdarzały się zbyt często. Ambroise należał do osób czujnych, wyważonych, nie tak łatwo było wcisnąć mu kit, ale tym razem jej się udało. Musiał więc wybaczyć Bletchley to, że w swojej głowie śmiała się z tego, że tak łatwo łyknął to, co mu powiedziała.
Nie spodziewała się, że ujarany Greengrass będzie taki łatowierny, ale to był pierwszy raz kiedy palili razem różne dziwne substancje, więc wcześniej nie wiedziała, czego się spodziewać. Nie stawiał pytań, bo po prostu przyjmował do wiadomości to, co mu mówiła, a ona się przy tym wyśmienicie bawiła. Nie, żeby chciała się z niego naśmiewać, po prostu bawił ją ten kontrast.
- To brzmi zdecydowanie gorzej. - Pamiętała piwnicę, w której zgubiła się pierwszego dnia kiedy znalazła się w tym miejscu. Była ona pełna krętych, zawiłych korytarzy, niczym labirynt. Nie do końca umiała sama poradzić sobie z wyjściem, wydawało jej się, że spędzi tam godziny zanim ktoś zauważy jej zniknięcie. Dom był duży, wcale nie tak łatwo było dostrzec, że ktoś gdzieś przepadł... Wtedy miała sporo szczęścia, ogólnie nie mogła narzekać na turnus wakacyjny w Exmoor, okazał się być wyjątkowym doświadczeniem.
- Wiem, nie zamierzam tam schodzić, na pewno nie sama. - Dodała jeszcze, Roise mógł wyczuć w tonie jej głosu to, że miała już jakieś doświadczenie związane z wizytą w tamtym miejscu. Jakie? Tego nie zamierzała mu powiedzieć.
- Nie wątpię. - Do wszystkiego przecież można było się przyzwyczaić, czyż nie? Przynajmniej tak głosiły mądrości ludowe... Najgorzej, kiedy człowiek przyzwyczajał się do dobrego, bo zmiana dawała się we znaki.
- Skoro może być, to chodźmy. - Nie było sensu zwlekać, skoro ustalili, że potrzebują coś zjeść wypadało udać się do kuchni, zresztą wahadełko im to sugerowało, więc nie mogli ignorować siły wyższej. Jesteś głodny, idź do kuchni, całkiem proste przesłanie, że też wcześniej na to nie wpadli i potrzebowali do tego tego kamyczka dyndającego na sznurku.
Jak powiedziała tak też zrobiła, ruszyła przed siebie już teraz nieco pewniejszym krokiem, bo Ambroise potwierdził, że wybrała odpowiedni kierunek, więc nie było sensu się bać, że pomyli drogę. Nie miała pojęcia, jak daleko znajduje się kuchnia, miała nadzieję jednak, że szybko pokonają tę trasę, bo głód doskwierał jej coraz bardziej.
Confusion in her eyes that says it all
She's lost control