Nie do końca o tym zapomniała. Zapomniała o tym, że nie będzie musiała iść do piwnicy sama, bo szedł tuż obok niej. Wydawało jej się to całkiem proste do zaakceptowania. Nie chciała, żeby poczuł się niedoceniany, czy niezauważony, ale chyba go to nieco dotknęło. No tak, jakże mogłaby zapomnieć o tym, że Ambroise Greengrass znajdował się tuż obok niej...
- Tak prawie, myślałam, że się zgubiłam, ale ktoś mnie znalazł, zanim zaczęłam panikować, więc nie wiem, czy to się liczy jako zgubienie. - Wyrzuciła z siebie szybko te konkretne informacje. Nie były zbytnio szczegółowe, ale chyba wystarczały, aby Ambroise mógł sobie to zwizualizować, no nie było to nic trudnego. Myślała, że się zgubiła, tylko przez krótką chwilę, więc tak właściwie nie uznawała tego za pełne zgubienie. Proste i logiczne, czyż nie? No, przynajmniej dla niej.
Może nie powinna rzucać podobnych uwag, jednak Bletchley od zawsze miała pewne mniemanie na temat elit. Nie było to najlepsze zdanie. Napatrzyła się przez lata na to z jaką wyższością traktowali innych, tych którzy po prostu nie mieli szansy urodzić się w odpowiednich kręgach, jakby to była ich wina. Nadal gdzieś tam to w niej siedziało, chociaż może nie powinno, jednak niektórych uprzedzeń nie dało się wyplenić tak prosto. Jasne, sama zaczęła mieć coraz lepsze doświadczenie, aczkolwiek zdawała sobie sprawę z tego, że nie wszyscy byli tacy, jak ci z którymi ona się zadawała. Spotykała na swojej drodze różnych ludzi i większą część z nich łatwo było jej kategoryzować w nie do końca pozytywny sposób. Napatrzyła się również w ministerstwie na wiele, a nie była ignorantką, można było to uznać nawet za hipokryzję, bo przecież i ona nie odrzuciła pomocy wysoko postawionego znajomego o odpowiednim pochodzeniu, kiedy najbardziej tego potrzebowała.
- Tak, na pewno chodzi o wazę z zupą. - Nie chciała ciągnąć tego tematu, bo wydawało jej się, że mogliby się nieco spiąć, bo wyraźnie mieli inne zdanie, a nie chciała psuć im tego całkiem przyjemnego wieczoru. Powiedziała, co myślała i tyle.
- Wspaniały. - Nie mogła odmówić tego, że klimat był naprawdę niesamowity, szczególnie w tym miejscu, które również wyglądało jak wyrwane z jakiejś gotyckiej opowieści. - Chociaż pewnie to jedna z ostatnich w tym sezonie. - Lato się kończyło, burze też nie będą się już przytrafiały, bo nie będą miały ku temu sprzyjających warunków, a szkoda. Bletchley lubiła ten specyficzny nastrój kiedy niebo rozświetlały błyskawicze, a do uszu dochodziły dźwięki grzmotów. Ruszyła dalej, przed siebie, w końcu znalazła się na samym dole schodów, czyżby znaleźli się u celu ich wędrówki?
Confusion in her eyes that says it all
She's lost control