12.08.2025, 18:18 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.08.2025, 18:20 przez Ursula Lestrange.)
Nie zdziwiłam się przesadnie, kiedy Geraldine oznajmiła, że nie lubi butów na obcasie - w innych okolicznościach zapewne spróbowałabym delikatnie odwieść pannę młodą od pomysłu zakładania płaskiego obuwia w takiej chwili, lecz ona zdecydowanie nie należała do kobiet, które muszą nosić szpilki, by prezentować się dostojnie i górować nad otoczeniem, w jej przypadku wzrost i postawa czyniły to za nią. Mimo to, niemal mimowolnie, pozwoliłam sobie na szybkie spojrzenie w dół, ku jej obecnym butom. Nie dałam jednak po sobie poznać, że wewnętrznie się skrzywiłam - byłoby to wysoce niekulturalne - niemniej nasza definicja „wygody” wydawała się być całkowicie odmienna. Ostatecznie uznałam, że należy to skomentować z taktem.
- Z pewnością znajdziemy jakieś wygodne pantofle, które będą pasować do sukienki. - Powiedziałam neutralnym tonem. - A kiedy ją przymierzysz, zobaczymy, czy brzeg wymaga podcięcia. - Nie dodałam na głos, że nie wyobrażałam sobie, by narzeczonej Ambroise’a odpowiadało posiadanie długiego, ciągnącego się za nią trenu, podpinanie go było w moim odczuciu pozbawione sensu - tracił wtedy całą swą elegancję, a jednocześnie stawał się niezgrabnym dodatkiem, który utrudniał poruszanie się.
Wkrótce wyszłyśmy z salonu, a Geraldine skierowała się do łazienki, aby przymierzyć suknię. Ja pozostałam na korytarzu, spokojnie czekając, aż zawoła, że mogę wejść. Dopiero wtedy, wchodząc, zachowałam wszelkie zasady dobrego wychowania - nie przyglądałam się jej od razu, a skupiłam się na tym, po co przyszłam.
- Odwróć się, proszę. - Poprosiłam uprzejmie, a kiedy to zrobiła, zabrałam się do zapinania guzików z tyłu sukni. Podeszłam i, sprawnym ruchem, zaczęłam dopinać zapięcia - mimo że suknia miała swój ciężar, małe guziki i jeszcze mniejsze dziurki ustępowały pod palcami bez większego oporu. Nie mogłam jednak nie zauważyć, że materiał mocno opinał jej kształty, Yaxley należała do kobiet o pełnym biuście, co widziałam już wcześniej, ale teraz, w tej sukni, było to jeszcze bardziej wyeksponowane - dekolt zdawał się pełniejszy i obfitszy niż kiedykolwiek, a kontrast z tym, jak wyglądała w męskich koszulach, był uderzający. Gdy nosiła inne ubrania, ten atut nie był aż tak widoczny, a teraz wręcz narzucał się spojrzeniu. Gdy ostatni guzik znalazł się na swoim miejscu, kiwnęłam głową.
- Gotowe. - Oznajmiłam, odsuwając się nieznacznie. Nie od razu uświadomiłam sobie, że pozwoliłam na odsłonięcie innej strony mojej twarzy, kiedy jednak spojrzałam na Geraldine, w moich oczach mignął porozumiewawczy błysk, a kąciki ust drgnęły, wygięte w czymś, co można by uznać za ledwie uchwytny uśmiech.
- Suknia tego typu wymaga odpowiedniej oprawy. - Powiedziałam, powoli dobierając słowa. - Nie chodzi mi tylko o biżuterię czy dodatki. Potrzeba też odpowiedniej spodniej warstwy. Nie krynoliny ani halek, ale czegoś bardziej… - Uniosłam brwi, pozwalając sobie na krótką pauzę - Frywolnego. Ufam, że wiesz, co mam na myśli, natomiast w tej kwestii powinnaś, uważam, zdać się na pomoc koleżanek. - Nie dodawałam, że chodziło mi nie tylko o krój sukni czy odsłonięcie przy dekolcie, wymagające doboru bielizny, po latach obcowania z młodymi ludźmi i obserwowania ich subtelnych zachowań byłam pewna jednego - o ile sam przebieg ceremonii i pokazanie się przed krewnymi mogło ich interesować w stopniu umiarkowanym, o tyle większość młodych małżeństw z chęcią od razu przeszłaby do prywatnej części wieczoru. A ta dwójka… Cóż, nie miałam złudzeń. Mogli ze sobą mieszkać od dawna, mogli dzielić łoże, co noc - ale tu chodziło o moment, o emocje, o klimat - i to wiedziałam nawet ja, chociaż nigdy nie byłam mężatką.
Nawet ja, z moim zamiłowaniem do porządku i schludności, nigdy nie zaproponowałabym Geraldine bielizny, którą rozsznurowywało się godzinami, ani rozbudowanych konstrukcji podtrzymujących strukturę sukni, które byłyby przeszkodą, a nie ozdobą, bo ich zdjęcie po uroczystości zajmuje godziny i wymaga pomocy na każdym etapie. To samo dotyczyło przesadnie misternych, nieruchomych, przesączonych żelem i pianką fryzur - odpowiednich może dla porcelanowych figurek, ale zupełnie niepasujących do panny Yaxley. Właśnie - spojrzałam na nią jeszcze raz, tym razem nieco dłużej, przyszło mi do głowy, że brakowało tu czegoś istotnego, by całość była kompletna.
- Wrócę za chwilę. - Oznajmiłam, odwracając się w stronę drzwi. - Potrzebuję wziąć jeszcze jedną rzecz. - Nie rozwijałam tego wyjaśnienia, mając już w myślach dokładny obraz tego, co powinno dopełnić jej wygląd. Nie tłumaczyłam, co dokładnie miałam w planach, tylko odwróciłam się i opuściłam pomieszczenie, pozwalając, by za mną zamknęły się drzwi, zostawiając Geraldine na moment samą z jej odbiciem w lustrze.
- Z pewnością znajdziemy jakieś wygodne pantofle, które będą pasować do sukienki. - Powiedziałam neutralnym tonem. - A kiedy ją przymierzysz, zobaczymy, czy brzeg wymaga podcięcia. - Nie dodałam na głos, że nie wyobrażałam sobie, by narzeczonej Ambroise’a odpowiadało posiadanie długiego, ciągnącego się za nią trenu, podpinanie go było w moim odczuciu pozbawione sensu - tracił wtedy całą swą elegancję, a jednocześnie stawał się niezgrabnym dodatkiem, który utrudniał poruszanie się.
Wkrótce wyszłyśmy z salonu, a Geraldine skierowała się do łazienki, aby przymierzyć suknię. Ja pozostałam na korytarzu, spokojnie czekając, aż zawoła, że mogę wejść. Dopiero wtedy, wchodząc, zachowałam wszelkie zasady dobrego wychowania - nie przyglądałam się jej od razu, a skupiłam się na tym, po co przyszłam.
- Odwróć się, proszę. - Poprosiłam uprzejmie, a kiedy to zrobiła, zabrałam się do zapinania guzików z tyłu sukni. Podeszłam i, sprawnym ruchem, zaczęłam dopinać zapięcia - mimo że suknia miała swój ciężar, małe guziki i jeszcze mniejsze dziurki ustępowały pod palcami bez większego oporu. Nie mogłam jednak nie zauważyć, że materiał mocno opinał jej kształty, Yaxley należała do kobiet o pełnym biuście, co widziałam już wcześniej, ale teraz, w tej sukni, było to jeszcze bardziej wyeksponowane - dekolt zdawał się pełniejszy i obfitszy niż kiedykolwiek, a kontrast z tym, jak wyglądała w męskich koszulach, był uderzający. Gdy nosiła inne ubrania, ten atut nie był aż tak widoczny, a teraz wręcz narzucał się spojrzeniu. Gdy ostatni guzik znalazł się na swoim miejscu, kiwnęłam głową.
- Gotowe. - Oznajmiłam, odsuwając się nieznacznie. Nie od razu uświadomiłam sobie, że pozwoliłam na odsłonięcie innej strony mojej twarzy, kiedy jednak spojrzałam na Geraldine, w moich oczach mignął porozumiewawczy błysk, a kąciki ust drgnęły, wygięte w czymś, co można by uznać za ledwie uchwytny uśmiech.
- Suknia tego typu wymaga odpowiedniej oprawy. - Powiedziałam, powoli dobierając słowa. - Nie chodzi mi tylko o biżuterię czy dodatki. Potrzeba też odpowiedniej spodniej warstwy. Nie krynoliny ani halek, ale czegoś bardziej… - Uniosłam brwi, pozwalając sobie na krótką pauzę - Frywolnego. Ufam, że wiesz, co mam na myśli, natomiast w tej kwestii powinnaś, uważam, zdać się na pomoc koleżanek. - Nie dodawałam, że chodziło mi nie tylko o krój sukni czy odsłonięcie przy dekolcie, wymagające doboru bielizny, po latach obcowania z młodymi ludźmi i obserwowania ich subtelnych zachowań byłam pewna jednego - o ile sam przebieg ceremonii i pokazanie się przed krewnymi mogło ich interesować w stopniu umiarkowanym, o tyle większość młodych małżeństw z chęcią od razu przeszłaby do prywatnej części wieczoru. A ta dwójka… Cóż, nie miałam złudzeń. Mogli ze sobą mieszkać od dawna, mogli dzielić łoże, co noc - ale tu chodziło o moment, o emocje, o klimat - i to wiedziałam nawet ja, chociaż nigdy nie byłam mężatką.
Nawet ja, z moim zamiłowaniem do porządku i schludności, nigdy nie zaproponowałabym Geraldine bielizny, którą rozsznurowywało się godzinami, ani rozbudowanych konstrukcji podtrzymujących strukturę sukni, które byłyby przeszkodą, a nie ozdobą, bo ich zdjęcie po uroczystości zajmuje godziny i wymaga pomocy na każdym etapie. To samo dotyczyło przesadnie misternych, nieruchomych, przesączonych żelem i pianką fryzur - odpowiednich może dla porcelanowych figurek, ale zupełnie niepasujących do panny Yaxley. Właśnie - spojrzałam na nią jeszcze raz, tym razem nieco dłużej, przyszło mi do głowy, że brakowało tu czegoś istotnego, by całość była kompletna.
- Wrócę za chwilę. - Oznajmiłam, odwracając się w stronę drzwi. - Potrzebuję wziąć jeszcze jedną rzecz. - Nie rozwijałam tego wyjaśnienia, mając już w myślach dokładny obraz tego, co powinno dopełnić jej wygląd. Nie tłumaczyłam, co dokładnie miałam w planach, tylko odwróciłam się i opuściłam pomieszczenie, pozwalając, by za mną zamknęły się drzwi, zostawiając Geraldine na moment samą z jej odbiciem w lustrze.